Jeż Teodor Tomasz - Pamiętniki Starającego Się.pdf

(1201 KB) Pobierz
2174644 UNPDF
Aby rozpocząć lekturę,
kliknij na taki przycisk ,
który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.
Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poniżej.
2174644.001.png 2174644.002.png
TEODOR TOMASZ JEŻ
PAMIĘTNIKI
STARAJĄCEGO SIĘ
Tekst wg pierwodruku w „Tygodniku Ilustrowanym”
część I i II rok 1865, część III rok 1866
2
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gdańsk 2000
3
CZĘŚĆ PIERWSZA
TAJEMNICA
4
I
Ha! mości dobrodzieju, spełniło się. Wychyliłem czarę do dna. Odejmuję ją od ust, sta-
wiam przed sobą i przypatruję się jej; dziś się jej nie dotknę. Będę się jej przypatrywał, będę –
pisał moje pamiętniki.
Zacząłem od ,,ha!” – bo mi żal serce ścisnął i byłem w jakimś niby poetycznym usposo-
bieniu. Zdawało mi się, że po tym „ha!” uszykuje się wiersz jeden, po nim drugi, po drugim
trzeci, po trzecim czwarty, piąty, szósty, dziesiąty, dwudziesty itd. – i popłynie pieśń rzewna,
czuła, zachwycająca, elegia żalu, którą echa pochwycą i rozniosą daleko, szeroko po świecie.
Było mi smutno, bardzo smutno!
Gdybym był w tej chwili zdobył się na poezją, byłaby to poezja do łez poruszająca. Płaka-
libyście, czytelnicy wszelkiego rodzaju, płakałybyście, czytelniczki wszelkiego wieku i stanu.
Przejęlibyście się tym, co pierś moję napełnia, przepełnia.
Niestety! – ,,ha” pozostało samotne na białej ćwiartce papieru, pozostało całą moją pieśnią.
Dziwna rzecz! tyle wierszy napisałem do sztambuchów, na imieniny i urodziny, a pieśni
napisać nie mogłem.
Odsunąłem papier, sparłem się łokciem na stole, pochyliłem głowę i kilka łez gorzkich
kapnęło na kalendarz berdyczowski, jedyny z kolekcji kalendarzów po nieboszczyku ojcu
pozostałych. Jest to kalendarz z roku pańskiego 1802. Na nim, na karcie wklejonej pomiędzy
majem i czerwcem, ręką mego ojca napisane są następujące wyrazy:
12 czerwca. – O godzinie pierwszej, minucie dwudziestej piątej po północy, w dzień Onu-
frego pustelnika, urodził mi się syn. Panie, niech będzie imię Twoje pochwalone! Niech ten
nowonarodzony rośnie Tobie, Boże, na chwalę, ludziom na pożytek. Amen!
A nieco niżej:
19 czerwca. – Ochrzciliśmy dziecko. Łaskawi sąsiedzi licznie zjechali się do mojej chału-
py. Trzydzieści par trzymało do chrztu mego syna, któremu dałem imiona: Onufry, Gerwazy,
Protazy; pierwsze dlatego, że sam je sobie przyniósł, a dwa drugie na pamiątkę dnia chrzcin.
Pokumaliśmy się z imci panem sędzią Zarębskim i imci panią chorążyną Weryżyną, którzy
trzymali w pierwszej parze, z imci panem chorążym Weryhą i imci panią sędziną Zarębską,
którzy trzymali w drugiej parze, z imci panem podkomorzycem Zaleskim i imci panią szam-
belanicową Zakrasiną, którzy trzymali w trzeciej parze, z imci panem szambelanicem Zakrasą
i imci panną cześnikówną Strzemińską... itd.
Wszystkie pary wyliczone i wymienione były porządkiem. Na końcu stało nazwisko księ-
dza proboszcza, z dodatkiem czterech ,,K” oznaczających: ,,kanonik katedralny kapituły ka-
mienieckiej.” Po nazwisku księdza proboszcza następowała uwaga:
Bawiono się wesoło. Wypiliśmy antałek starego węgrzyna i beczkę miodu, który piętna-
ście lat temu sycił kwestarz 1 z Winnicy.
1 K w e s t a r z – zakonnik jeżdżący po kweście, tj. zbierający datki na swój klasztor.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin