Powieść poleska.txt

(157 KB) Pobierz
NR ID   : b00158
Tytu�   : Ulana
Podtytu�: Powie�� poleska
Autor   : J�zef Ignacy Kraszewski


Ulana

U l a n a  jest jedn� z najdawniejszych powie�ci, pisan� by�a w roku 1842, t�a i tre�ci dostarczy�y do niej lata pobytu na Polesiu, dzier�awy w Omelnem[1] i cz�stych podr�y w g��b tego k�ta kraju. Wioska opisana le�a�a na drodze, a historia Ulany jest prawdziw� i �w pasek nawet czerwony, kt�ry j� ko�czy. Bohaterem by� p. B., m�ody cz�owiek podobny do pana Tadeusza, kt�rego histori� opowiadano mi g�uch� noc� na noclegu w�r�d las�w polskich. Za owych czas�w Polesie by�o bardzo poetycznym krajem legend i powie�ci - a tak od niego do �wiata by�o daleko! Odbi�o si� te� ono w na�wczas pisanych opowiadaniach nie raz jeden i nie w jednej  U l a n i e.  -  U l a n �  t�umaczon� na j�zyk francuski umie�ci�a "L`Esp�rance"[2].
J. I. Kraszewski
Dnia 6 stycznia 1874 roku
Drezno


I

Je�li jaki kraj cichy, je�li jaki spokojny, to Polesie nasze. Kiedy przez kt�r� wie� go�ciniec pocztowy nie idzie albo trakt kupiecki, to pr�cz pospolitego odg�osu wsi, kt�ry jest jakby jej oddechem, nic nie s�ycha� obcego, nic nie wida� cudzego. - Wszystkie �wity jednakowo siwe, wszystkie chustki jednakowo bia�e i sosny jednakowo zielone, i chaty jednakowo niskie i nieforemne, i ten sam zawsze dym czarny ponad ich dymnikami si� wzbija. Jednak�e jak dw�ch li�ci jednakowych na krzaku, tak dw�ch wiosek zupe�nie jednakowych na Polesiu nie znajdziesz; tam cerkiew wy�sza z ciemnymi galeriami doko�a, tam las g�stszy, tam chat wi�cej - wszystkie podobne jak siostry rodzone, a dw�ch nie ma jednakowych zupe�nie jak dw�ch twarzy ludzkich.

Spojrzyj ponad to jeziorko, co ciche i spokojne po�o�y�o si� u st�p wzg�rza zaj�tego przez dw�r pa�ski - jest to jedna z najpi�kniejszych wiosek wo�y�skiego Polesia, co go otacza. Gdy zjedziesz z pag�rka, po kt�rym droga si� wije, widzisz przed sob� wie� rozsypan� nad brzegiem jeziora; za nim dw�r bieleje, a od przyjazdu twego trzykopulna cerkiew stara, na wzg�rku stoj�c, pogl�da na okolic�. Droga idzie spadzisto ponad jeziorkiem a� do karczmy, kt�ra wie� rozpoczyna. W oddaleniu naoko�o jednaki las sosnowy, mniej wi�cej zniszczony, ni�szy lub wy�szy, ogradzaj�cy ka�dy widok na Polesiu, piasek, b�oto k�piaste, przez kt�re s�czy si� rzeczu�ka okryta trzcinami, a nad tym niebo pochmurne.

Przez wie� ci�gnie si� b�otnista ulica, gdzieniegdzie przedzielona dr�k� od chaty do ch�opskiego gumna, pa�dzierzem lub wi�rami i trzaskami wys�an�. Otaczaj� ulice na przemian chaty, chlewy, gumna ca�e i pozawalane, zwieszone, w w�g�ach rozparte, z s�upami pochylonymi, z dachami zapad�ymi lub zaczynaj�ce si� dopiero kleci�; mi�dzy nimi kawa�ki tynu[3] i starego ogrodzenia z ko�k�w i chrustu. Tu i �wdzie z zagrody blada jarz�bina wychyla si� na ulic�, stara grusza wygl�da lub d�ugi �uraw od studni ko�ysze si� powolnie nad g�ow� przechodni:. Z przodu chat niskich, pokrytych nieszczelnie czarnymi ju� od dymu dranicami[4] zaledwie do krokwi przymocowanymi, widzisz tylko pod okapem wystaj�cym niewygodn� przy�b�, cz�sto z po�o�onej pod �cian�, odartej z kory k�ody sk�adaj�c� si�; niskie drzwi od dziedzi�ca, zni�one jeszcze wysokim progiem nie dopuszczaj�cym wej�cia do sieni blisko stoj�cej ka�u�y; ma�e okienka z umy�lnych szyb okr�g�ych zielonych, do dna butelek podobnych, z�o�one. Rzadko nieforemne szybki bielsze z cienkiego szk�a pospolitego, kupione z gotowym oknem na jarmarku, zast�puj� pospolite kr�g�oszybe okienko. Nad okopconym dachem wysokim wznosi si� dymnik drewniany, czarny od dymu; w kszta�cie tr�by lub czworogrannego s�upa. W zimie, a cz�sto i innych p�r roku nie do�� dymnika na wypuszczenie dymu zebranego pod dachem chaty - ci�nie si� on wszystkimi szczelinami, okny, drzwiami, �cianami i dachem, tak �e si� zdaje, jakby chata wewn�trz p�on�a i za chwil� p�omie� si� mia� ukaza�. W takiej to atmosferze smolnego, g�stego dymu sosnowych drewek, pary, sw�du, �yje Poleszuk zwyczajnie.

�rodek chaty tego samego ub�stwa czy niedbalstwa dowodzi: sie� b�otnista zwyczajnie, po kt�rej �winie si� przechadzaj�, zarzucona grabiami, przygotowanym na zim� �uczywem, drwami olchowymi, drabinami i u�amkami soch i bron popsutych - z niej wej�cie do jedynej izby, z piecem i �awami doko�a, ciemnej, ma�ej, dymnej, bez pod�ogi. W �rodku st� jeden, dzie�a - matka chlebodajna w rogu izby na �awie pod �wi�tym obrazkiem, czasem jeszcze ko�yska dzieci�ca i kro�na tkackie. Nic zabytkowego, nic nad najpierwsze potrzeby �ycia, �adnego wspomnienia, �adnego uczucia przywi�zanego do przedmiotu nie znajdziesz. Jest to jeszcze stan wp� dzikiego ludu, nie my�l�cego o niczym nad zaspokojenie pierwszych swych potrzeb zwierz�cych. Zaledwie dziecinne m�ynki na rowach i ogr�dki pod chatami, w kt�rych z�oci si� nogietek, kwitnie czasem malwa i mak czerwony ja�nieje, dowodz�, �e i tu dzieciom m�odym wolno si� czasem pobawi�. Nied�ugo jednak i dzieci�, zaczynaj�c od pastuszkowania, rzuca ju� swoje zabawki na zawsze, dziewczyna popad�szy za m�� nie sadzi kwiatk�w, nie stroi si� w kwiatki.

O, jak l�ej, swobodniej nad jeziorkiem ni� w tej chacie smutnej i brudnej. Na wzg�rzu masz dom dziedzica, kt�ry wiankiem otoczy�y topole przegl�daj�ce si� w wodzie - ostawiony spichlerzami, gumnami, stertami i stogami siana. W�r�d drzew wida� tam i go��bnik, i �uraw studni, i pr�nuj�cy wiatrak z ty�u na pag�rku, kt�remu wiatr lasy kradn� i odpoczywa te� wi�ksz� cz�� roku.

Dalej na drugim brzegu wynios�ym jeziora cerkiew czarna, ma�a, stara, krzy� ko�o niej i dzwonnica; milcz�ca cerkiew, kt�rej jeszcze �ycie wraca, kiedy si� pie�ni� jej �ciany rozleg�, dzwony uderz�, lud j� przepe�ni. Od niedzieli do niedzieli mi1cz�ca, g�ucha patrzy na wiosk� jak staruszka na dzieci, co si� grzebi� w piasku. W oddaleniu na ��tym polu, w�r�d zagon�w ch�opskich jest sm�tarz wiejski pogarbiony mogi�ami, nad kt�rymi stoj� czarne krzy�e podw�jne, potr�jne, od drobnych, kt�re nast�pisz nog�, do wysokich jak sosny; proste i malowane, z M�k� i bez M�ki; nad wszystkie wy�ej wzni�s� si� krzy� Semena Bartnika, pokryty zielonym daszkiem. Syn mu go postawi�; wzi�� po nim sto barci, by�o z czego!

Teraz pytaj, jak ci ludzie �yj�, kt�rzy w tych chatach mieszkaj�, w tej cerkwi si� modl�, na tym le�� sm�tarzu. �ycie to smutne, a jednak nawyknieniem lekkie byleby B�g rodzi�, byleby ich zbyt obfity ryb po��w g�odem nie straszy�, bo wierz� w przys�owie: kiedy si� ryba �owi, �yto si� nie rodzi. �atwo wyt�umaczy� t� przypowiastk�; ryby najlepiej si� �owi�, gdy wiele wody, a niskim gruntom Polesia zalewy gro�� nieurodzajem.

Zapomnieli�my jeszcze wa�nej jednej we wsi budowy, jednej z najwa�niejszych. Widzieli�my ju� dw�r, kt�ry dla kmiecia reprezentuje w�adz� i zwierzchno��, cerkiew, skarbnic� niebieskich przysz�ego �ywota nadziei, zostaje karczma, miejsce uciechy codziennej. Wszystkim tym trzem wko�o siebie ustawionym ogniskom wie�niak musi da� z siebie �ycie, musi odpracowa�, odp�aci� za opiek� panu, za nadziej� ksi�dzu, za uciechy arendarzowi; wszyscy trzej �yj� z niego, ale i on bez nich �y� by nie potrafi�. Poka�cie mi wie� bez dworu, cerkwi i karczmy? B�dzie to chyba biedna jaka� sierota. Jeszcze� obejdzie si� bez dworu �atwo, jako tako bez cerkwi (bo s� miejsca, gdzie o mil� chodz� si� modli� i grzeba� umar�ych) - ale gdzie� jest wie� bez karzmy? By�oby to stworzenie bez g�owy. Karczma bowiem jest miejscem schadzki, rady i wesela, w niej si� wszystko nawi�zuje i rozwi�zuje, w niej �al jeden drugiemu wylewa, w niej si� k��c� i bij�, i swarz�, i godz� - i kochaj�! Karczma to serce wsi, tak jak cerkiew jej g�ow� a �o��dkiem jej dw�r; r�ce i nogi tego cia�a to chaty wie�niacze. W tej d�ugiej, wal�cej si� budowie, w kt�rej razem mieszka �yd z famili�, byd�o, kozy, g�si i kury przez �cian� tylko od niego, a czasem nawet w jednej izbie - jest g��wne miejsce schadzki i rady, dzisiejsze horodyszcze[5] wie�niak�w. Nad jej dachem wznosi si� arystokratyczny bia�y komin, okna ma podobne ch�opskim, ale znacznie wi�ksze, u okien okiennice, u drzwi czasem �elazne klamki, je�li nie pierwotne zasuwki drewniane.

Pierwsza izba, pr�cz ��ka �ydowskiego (kt�re w ka�dej izbie by� musi), ma st� szynkowny, szaf� szynkow� z odmalowanymi na niej kwartami i wie�cami z obwarzank�w, piec z przypieckiem i komin szeroki, na kt�rym i w lecie pali� si� musi dla Poleszuka; wiadro z wod�, bezp�atnym napojem podr�nych bez grosza, troch� bachur�w, b�ota i wiele smrodu.

W drugiej izbie mo�e by� zabita koza, baran lub ciel�, pe�en k�t kartofli - dziesi�cioro przykaza� w k�cie, znowu kilka ��ek z wysoko wys�anymi betami, �awka, stolik. Jeszcze tu g�ciejsza ludno��, jeszcze dziwniejsze (je�li by� mog�) wyziewy. Ot� karczma poleska - serce wsi.
Tu to zobaczysz starc�w wlok�cych si�, �eby zala� w g�owie reszt� rozumu i pami�ci, kobiety oszarpane i brudne, nios�ce krupy, jaja, kury, cz�sto ostatnie berdo[6] z warsztatu, za kwart� w�dki; dziewcz�ta pij�ce dziesi�ciu �ykami jeden kieliszek, ch�opc�w zzi�b�ych zas�uguj�cych si� pani arendarce za kropelk� tego czarownego napoju. O, ile� tu scen, kt�rych po�owa ludzi, �e s� nisko, nie widzi, druga po�owa nie s�dzi godnymi bli�szego przypatrzenia si� i zaj�cia. Ilu tu ciekawych rozm�w obija si� o te brudne �ciany, ile k��tni, ile powiastek. I nikt nie patrzy, i nikt nie s�ucha; a przecie - i to s� ludzie; tu najszczerzej w nich mo�e odkrywa si� niczym nieskr�powana natura ludzka, nagi cz�owiek, jak wyszed� z r�k Bo�ych, kt�rego tylko troch� udawania nauczyli panowie, a troch� wiary duchowni.

Ale czas zajrze� do dworu i wyj�� z karczmy. Pan tej wioski, sam jeden, nie�onaty, niedawno powr�ci� z miasta, m�ody jeszcze - g�owa zapalona, serce wrz�ce. Wszystko z�e, jakie kiedy ksi��ki przewracaj�c g�ow� zrobi� mog�y, na nim zrobi�y. Tadeusz Mrozoczy�ski nie sko�czywszy nauk za �ycia rodzic�w, poczciwej szlachty, odumar�y sierot� - reszt� szk� i uniwersytetu odby� sam, swobodny w mie�cie. Szcz�ciem czy nieszcz�ciem dla niego wpad� on w towarzystwo m�odzie�y zupe�nie zepsutej, l...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin