05 Lasher.pdf

(3657 KB) Pobierz
Anne Rice
ANNE RICE
LASHER
Lasher Przekład Hanna Pustuła
131723734.002.png
Dla tych, których kocham:
Stana Rice’a,
Christophera Rice’a
i
Johna Prestona
Vicky Wilson,
dziękując za jej odwagę,
przenikliwość, duszę
Dla mojej ciotki i matki chrzestnej,
Patrycji O’Brien Harberson,
damy o kochającym sercu,
która zabierała mnie do kościoła,
a także
Alice Allen Daviau,
siostry mojej matki,
od której tak wiele otrzymałam
131723734.003.png
Wierzga świnia w siodle na grzbiecie.
Mały prosiaczek zjada swój becik.
Stara chochlę połknął kociołek.
Kubeł pomyj wskoczył na stołek.
Rożen wypadł z kąta za drzwiami,
wypchnięty przez miotłę, walczącą
z grabiami.
- Tfu! - rzecze ruszt,
- Ma być zgoda, i już!
Szeryfem tu jam,
Zaraz wam dam!
Mama Gęś
131723734.004.png
ROZDZIAŁ 1
Na początku był głos ojca.
„Emaleth!”, szeptał tuż przy brzuchu jej matki, gdy matka spała. A potem śpiewał
pieśni przeszłości. Pieśni o dolinie Donnelaith i o zamku; o miejscach, do których kiedyś się
razem udadzą; i o tym, że Emaleth przyjdzie na świat, wiedząc wszystko, co wie on sam. Tak
właśnie z nami jest, przemawiał do niej w wartkim języku, niezrozumiałym dla innych, którzy
słyszeli tylko coś w rodzaju bzyczenia czy pogwizdywania.
To była sekretna mowa, mogli bowiem rozróżnić sylaby, zbyt szybkie dla ludzkiego
ucha. Porozumiewali się ze sobą śpiewem. Emaleth już prawie umiała to zrobić, niemal
potrafiła wymówić...
„Emaleth, moja ukochana, moja córko. Emaleth, moja małżonko”. Ojciec czekał na
nią. Musiała szybko dla niego urosnąć, nabrać sił. Kiedy nadejdzie czas, będzie potrzebować
pomocy matki, jej mleka.
Matka spała. Matka płakała. Matce śniły się sny. Matka była chora. A kiedy ojciec i
matka kłócili się, świat trząsł się w posadach. Emaleth ogarniało przerażenie.
Lecz później zawsze przychodził ojciec, by dla niej śpiewać. Powiedział jej, że słowa
pieśni są zbyt szybkie i matka nie potrafi ich pojąć. Melodia rodziła uczucie, iż maleńki
kulisty świat rozszerza się i że Emaleth unosi się teraz w bezkresnej przestrzeni, popychana w
tę i we w tę dźwiękami pieśni.
Ojciec recytował cudowne wiersze, przepiękne, rymujące się słowa. Rymy
wywoływały w niej upojne dreszcze. Przeciągała się, rozprostowując ramiona i nogi i
obracając głowę we wszystkie strony. Rymy dawały jej rozkosz.
Matka nie rozmawiała z Emaleth. Nie powinna wiedzieć, że nosi ją w sobie. Emaleth
jest maleńka, mówił ojciec, ale w pełni ukształtowana. Ma już nawet swoje długie włosy.
Lecz gdy matka, mówiła, Emaleth rozumiała słowa; kiedy matka pisała, Emaleth
widziała litery. Emaleth słyszała jej szept. Czuła, że matka się boi. Czasami oglądała jej sny.
Zobaczyła twarz Michaela. Widziała walkę. Ujrzała ojca takim, jakim postrzegała go matka -
sprawcą cierpienia.
Ojciec kochał matkę, lecz ona doprowadzała go do wybuchów dzikiej wściekłości.
Jego uderzenia bolały matkę, zdarzało się nawet, że upadała pod nimi. Emaleth wtedy
krzyczała, przynajmniej próbowała krzyczeć. Lecz ojciec przychodził do niej, gdy już matka
spała, i mówił, że Emaleth nie wolno się bać. Opowiadał, jak we dwoje wstąpią w kamienny
131723734.005.png
krąg w Dohnelaith. Powtarzał historie o dawnych czasach, w których nie było jeszcze karłów,
a wszyscy piękni mieszkali na wyspie zwanej Rajem.
Zasmucająca i żałosna jest słabość istot ludzkich i tragedia karłów. Czy nie będzie
lepiej, kiedy znikną z powierzchni Ziemi?
Opowiem ci o wszystkim, co sam przeżyłem, i o tym, czego się dowiedziałem, mówił.
Emaleth ujrzała krąg głazów i wysoką sylwetkę ojca, uderzającego w struny harfy. Wokół
wirowały tańczące sylwetki. Zobaczyła kryjące się w mroku karły, złe i mściwe. Nie lubiła
ich, nie chciała, żeby wkradły się do miasta. Żywią do nas instynktowną nienawiść,
powiedział o karłach ojciec. Jakże mogłoby być inaczej? Ale karły nie miały już żadnego
znaczenia. Były jedynie upartym strzępkiem nie spełnionych rojeń.
Teraz nadeszła godzina. Godzina Emaleth i ojca.
Ujrzała ojca w dawnych czasach, stał z rozpostartymi ramionami. Był dzień Bożego
Narodzenia, dolinę pokrywał śnieg. Na zboczach rósł gęsty sosnowy las. Ludzie śpiewali
hymny. Emaleth zachwycało brzmienie ich głosów, to wznoszących się pod niebiosa, to znów
opadających. Będzie musiała jeszcze tyle zobaczyć, tak wiele się nauczyć.
Jeżeli nas rozdzielą, najdroższa, przyjdź do doliny Donnelaith. Znajdziesz ją. Potrafisz
to zrobić. Pewni ludzie szukają twojej matki. Chcą nas rozłączyć. Lecz pamiętaj, że
przyjdziesz na świat, posiadając całą potrzebną ci wiedzę. Czy możesz mi odpowiedzieć?
Emaleth spróbowała, lecz nie udało jej się to.
Taltos, wymówił, całując brzuch matki. Słyszę cię, maleńka. Kocham cię. Gdy matka
spała, Emaleth była szczęśliwa. Wtedy matka nie płakał.
Myślisz, że coś powstrzyma mnie od tego, żeby go zniszczyć?, mówił ojciec do matki.
Kłócili się na temat Michaela. Zabiłbym go w jednej chwili. Nie myśl, że jeśli odejdziesz ode
mnie, to się przed tym cofnę.
Emaleth widziała tego człowieka, Michaela, którego matka kochała, a ojciec
nienawidził. Michael mieszkał w Nowym Orleanie, w wielkim domu. Ojciec chciał wrócić do
tego domu. Pragnął objąć go w posiadanie, dom należał do niego i nie mógł znieść myśli, że
przebywa w nim Michael. Lecz wiedział, iż stosowna chwila jeszcze nie nadeszła. Musi
narodzić się dla niego Emaleth, wysoka i silna. Musi nastąpić Początek. Razem przybędą do
Doliny Donnelaith. Od Początku zależało wszystko. Bez niego, nic nie mogło się stać.
Rozwijaj się, moja córko.
Taltos.
131723734.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin