Zboczone sny Śpiącego Królewicza [Lunae].rtf

(94 KB) Pobierz

Zboczone sny Śpiącego Królewicza

autor: Lunae

opublikowane na: Northern Lights

Dozwolone od: 18+ | GATUNEK TEKSTU: hentai

OSTRZEŻENIA: ostre sceny erotyczne

Opublikowane:30/08/2005 | Liczba słów: 14204 | Skończone: Tak

 

Akari (Dakarii) - "Światło"

Dragut - "Kaprys"

Dragon - "Smok"

Dijon - "Wilk"

Desire - "Pożądanie"

Aiina (Ruda) - nierządnica

Aulene - siostra Akari

Wielki Król Auron - ojciec Akari

Jill

Lad Imore

Hi-enna

Jarunn

Karun

 

* * *

 

Za górami i lasami w pewnym królestwie rządził podstarzały już trochę król. Razem z żoną, królową, od dawna marzył, żeby mieć dziecko. W końcu urodził im się synek, którego nazwali Akari, a to znaczy to samo, co światło. Na chrzciny zaproszono cały lud, biednych i możnych, młodych i podeszłych wiekiem. Przybyło również trzech ojców chrzestnych małego księcia, magowie Dragon, Desire i Dijon. A każdy z nich przyniósł małemu Akari podarek.

Dragon podarował mu urodę i czar osobisty. Desire ofiarował dar inteligencji. Tylko Dijon nie zdążył wystąpić ze swym prezentem, bo nagle zerwała się burza z błyskawicami i uderzeniami piorunów. To przybył czwarty czarodziej, mag Dragut.

Zły mag zawołał diabelskim głosem:

- Za karę, że nie zostałem zaproszony na chrzciny, życzę księciu, ażeby przed swoimi szesnastymi urodzinami ukuł się wrzecionem i padł nieżywy!

Wtedy znowu błysnęło i zagrzmiało, a w chwilę później Dragut zniknął.

Wszyscy zaniemówili z przerażenia. Wówczas wystąpił do przodu mag Dijon i zakładając za lekko szpiczaste uszy brunatne włosy powiedział:

- Nie mogę wprawdzie unieważnić tego straszliwego zaklęcia, ale mogę życzyć księciu, aby zamiast umierać zapadł tylko w głęboki sen na tak długo, aż pewnego dnia nie zostanie zbudzony przez kogoś miłego jego sercu!

Król rozkazał natychmiast zniszczyć wszystkie wrzeciona, jakie tylko znalazły się w kraju. By zapewnić księciu ochronę przed złym magiem, ojcowie chrzestni zabrali go do leśniczówki położonej w dzikim lesie. Dijon zamienił się w wilka i król przywiązał swego ukochanego synka do jego grzbietu. Desire zmieniwszy się w wiatr poleciał przodem, szukając oznak niebezpieczeństwa. Zaś Dragon przeobraził się w swego imiennika, smoka o czerwonych łuskach i złotych oczach. Zmniejszył swą naturalną postać do wielkości sporego konia i pobiegł po prawicy swego przyjaciela Dijona. W razie jakiegokolwiek niebezpieczeństwa obiecał, że będzie bronił małego księcia narażając nawet własne życie.

Będąc już w leśnej głuszy magowie dla niepoznaki przeistoczyli się w zwykłych mężczyzn. Zwykłych, lecz zarazem niezwykłych. Nad wyraz urodziwych i inteligentnych. Dragon pozostawił sobie długie ogniście czerwone włosy, zaś jego oczy połyskiwały złotem, kiedy odbijały się od nich promienie słońca. Był bardzo wysokim mężczyzną o barczystej postaci. Desire jako człowiek miał szczupłą i drobną postać o szlachetnych, delikatnych rysach twarzy. Jego zielone oczy hipnotyzowały urodą i wyrazistością spojrzenia, błyszczały przywodząc na myśl znaczenie jego imienia. Złote włosy wiązał w kitkę i niedbale przerzucał przez prawe ramię. Dijon był tylko parę centymetrów niższy od Dragona i odrobinę delikatniej zbudowany. Jego ciało zachowało elegancję i zwinność, jakie cechowały go w zwierzęcej postaci. Lekko skośne brązowe oczy połyskiwały złowrogo, lecz pięknie zarysowane usta o pełnej dolnej wardze uśmiechały się zalotnie przecząc wyrazowi oczu. Dla bezpieczeństwa Akari, wychowywali go jak zwykłego wiejskiego chłopaka, nie wyjawiając mu, że jest księciem. I nazywali go Dakarii.

Chłopiec rósł i stawał się z dnia na dzień coraz ładniejszy. A jego inteligencja przekraczała górny próg. Wychowywany przez trójkę bardzo przystojnych mężczyzn, w zasadzie bez kobiet, nie do końca zdawał sobie sprawę z ich istnienia i znaczenia w życiu codziennym. Mając około siedmiu lat przez parę dni milczał zafrasowany gnębiącym go problemem. To jego milczenie było niezwykłe i niepokojące, ponieważ był bardzo żywym, spontanicznym chłopcem, którego słodki głos śpiewający "odrobinę" rubaszne piosenki, których nauczył go Desire, na złość Dijonowi, słychać było nieprzerwanie od rana aż do nocy. Ileż to razy słyszał od mężczyzn: "Dakarii, umilknij wreszcie!". Siedząc wspólnie przed ich domkiem i pożywiając się kolacją zrobioną przez Dijona spytał swych opiekunów:

- Który z was jest moim ojcem?

Mężczyźni wymienili między sobą spłoszone spojrzenia, wreszcie Dragon odpowiedział

- Żaden.

I na tym by się rozmowa według niego powinna zakończyć. Tylko, że...

- To ja nie mam ojca? Wszystkie zwierzaki mają. Czy ludzie różnią się od zwierząt? Oprócz tego, że są inteligentniejsi i potrafią mówić? W jaki sposób mężczyźni rodzą dzieci? - Akari zawzięcie drążył temat, widać, że miał to dokładnie przemyślane

Desire krztusząc się ze śmiechu powiedział do siedzących niedaleko mężczyzn

- Mówiłem wam, że będzie trzeba mu to wytłumaczyć.

- No to mu tłumacz. W końcu ty najlepiej się do tego nadajesz. - odpowiedział zgryźliwie Dijon, nawiązując do imienia przyjaciela. Desire uśmiechając się łobuzersko przechylił się do siedzącego u jego stóp mężczyzny i uniósł mu głowę do góry. Popatrzył w jego gniewnie zwężone brązowe oczy i pocałował go namiętnie wpychając swój język w jego usta. Dłonie Wilka zawędrowały po ramionach Desirea do góry i objęły go za kark. Z krainy namiętności miał sprowadzić ich z powrotem na łąkę przed leśniczówkę rozgniewany głos Akari

- Dowiem się, czy nie? Dragon rozdziel ich! - zażądał, kiedy nie przerwali pocałunku.

Dragon niewiele myśląc wyciągnął nogę i kopnął w łydkę siedzącego na ziemi Dijona. Mężczyzna uwolnił się od namiętnych ust przyjaciela i popatrzył rozbawiony na cały czas kopiącego go Dragona

- Po prostu jesteś zazdrosny! - zawyrokował rozbawiony i zwracając się do Desirea powiedział - Pocałuj go też, to się uspokoi i odczepi ode mnie.

Mężczyzna zaczął wstawać by uczynić to, co mu podpowiedziano, lecz mocny kuksaniec w żebra wymierzony mu przez Akari powstrzymał go i usadził z powrotem na krzesło.

- Powiedz mi! - zasyczał rozgniewany patrząc swoimi błękitnymi ślepkami z narastającą furią.

- No, dobrze, już dobrze. - westchnął ukrywając rozbawienie - Powiem ci.

Po chwili ciszy, w której czuł narastające napięcie powiedział powoli i z namysłem.

- Słuchaj uważnie Dakarii. Masz już wystarczająco dużo lat by zrozumieć, że ludzie dzielą się na dwie płci. Są mężczyźni, czyli ja, Dragon i ty. I są jeszcze ko...

- Hej!!! A ja, to co??? Zapomniałeś mnie wymienić. - odezwał się oburzony Dijon patrząc z naganą na Desirea

- I są jeszcze kobiety. - mówił dalej nie reagując na słowa przyjaciela - No i jest ewenement na skale światową, czyli Dijon.

Zielone oczy Desirea zaśmiały się do rozłoszczonego mężczyzny rozbrajając go. Dijon patrząc w piękne ukochane oczy nie potrafił się gniewać. Pokręcił tylko głową wzdychając z zrezygnowaniem.

- Co dalej? - dopytywał się z ciekawością siedmiolatek

- Mężczyźni nie rodzą dzieci! Dlatego my nie mamy żadnych maluszków oprócz ciebie.

- I dzięki bogom. Jeden maluszek wystarczy w zupełności. - wyszeptał złośliwie Dragon, na tyle cicho by nikt go nie usłyszał

- Kto mnie w takim razie urodził?

- Kobieta. Twoja mama.

- I gdzie ona jest?

- Niestety, pomimo tego, że bardzo cię kochała nie mogła z tobą zostać. Dlatego my się tobą zaopiekowaliśmy.

- Hmmm... a w jaki sposób powstają dzieci?

- Musi być kobieta i mężczyzna i muszą się do siebie bardzo przytulać wtedy dopiero powstaje dzidzia.

- Nie rozumiem. - chłopiec zmarszczył delikatnie zarysowane brwi - Wytłumacz mi to dokładniej.

Dijon uśmiechnął się złośliwie i powiedział

- Tak Desire, wytłumacz to...

Mężczyzna wytknął język w kierunku złośliwie uśmiechniętego przyjaciela. I zwracając się do Akari powiedział

- Zresztą, co mam ci długo i bez sensu tłumaczyć mydląc oczy. Widziałeś tyle razy kochające się zwierzaki. Kobieta i mężczyzna z grubsza robią to samo. Pani, czyli przyszła mama jest na dole a samiec, mężczyzna, czyli przyszły tatuś jest na niej. Wkłada jej swój "interes", trochę się porusza, obydwoje pojęczą, nawet niekiedy z przyjemności i po około dziewięciu miesiącach rodzi się rozkoszne maleństwo!

Widząc szeroko rozdziawione paszcze trzech osób dodał z samozachwytem

- Jestem genialny!!!!

Chłopiec nie słyszał wyszeptanych słów Dragona do Desirea: "Mogę ci włożyć swój "interes", skarbie? Obiecuję że będziesz jęczał z przyjemności. Ba, zapewniam, że nawet z rozkoszy". Na tym na jakiś czas zakończyło się uświadamianie Akari.

Ale po roku, chłopak zupełnie niechcący napatoczył się na kochającą się namiętnie całą trójkę opiekunów. I to było "naprawdę" zupełnie niechcący. Po raz pierwszy widział ich w takiej sytuacji. Przy nim nigdy nie wykraczali poza pocałunki i delikatne pieszczoty. Przez dłuższą chwilę przyglądał się niezauważany przez nich. Kiedy w końcu Dragon odwrócił w jego stronę twarz, Akari zupełnie spokojnie powiedział:

- To można nie tylko jak zwierzaki? Nie powiedzieliście mi, że są jeszcze inne pozycje.

- Dakarii!!!

Jęk wydobył się równocześnie z trzech zaciśniętych gardeł

- Nie przeszkadzajcie sobie.

Odpowiedział machając ręką i odchodząc w stronę leśniczówki. Zapadała już noc a nad starym borem zapalały się świetliste gwiazdy rozświetlając delikatnie drogę do domu.

To był naprawdę inteligentny chłopak.

Lecz po pewnym czasie las przestał mu wystarczać. Zapragnął innego życia, o którym wiedział tylko z podsłuchanych rozmów opiekunów. Ponoć po paru dniach marszu wychodziło się z lasu i trafiało w... jakieś tajemnicze miejsce. Gdzie było pełno ludzi i żyły rodziny w skład których wchodziły "KOBIETY!". Podsłuchane przez niedomknięte drzwi opowieści zafascynowały go i zawładnęły jego wyobraźnią. Zaczęły mu się śnić sny, w których biegł naprzód pozostawiając za sobą leśniczówkę i opiekunów. Wciąż tak samo młodych i przystojnych jak piętnaście lat temu. Czy oni, do cholery, nie mają zamiaru się zestarzeć?!?!?!?

Minęła kolejna jesień, hucznie obchodzono piętnaste urodziny Akari. Nastała zima a z nią przyszedł Starzec Mróz i jego kochanka Zamieć. Lecz po paru miesiącach znudziło im się w tak zapadłej dziurze, jaką jest Królestwo Wielkiego Króla Aurona i odeszli gdzie indziej. Akari wcale nie dziwił się ich znudzeniu. On też nudził się niesamowicie. Był już dorosły, przecież miał ponad piętnaście lat a jego opiekunowie nadal traktowali go jak pięciolatka. Lub nawet gorzej. Musiał rozliczać się z każdej chwili gdy był sam. I nie wolno mu było oddalać się od domu dalej niż na dźwięk głosu. Istna katastrofa, gwałt na jego wolność. Był dorosły i miał prawo być traktowany jak osoba odpowiedzialna i dorosła! A przynajmniej tak mu się zdawało.

Szybko minęła wiosna a po niej nastąpiły gorące upalne dni lata. Wkrótce już miał obchodzić swoje szesnaste urodziny. I miało nastąpić jakieś wielkie wydarzenie. Kurcze, ciekawe jakie? Słyszał o nim tylko z podsłuchu pod ulubionymi drzwiami prowadzącymi na strych gdzie mieli wspólną sypialnię jego opiekunowie. Kiedy tylko orientowali się, że chłopak podsłuchuje, szybko milkli. I najczęściej obrywał kapciem w d... gdy uciekał jak najdalej od rozwścieczonych mężczyzn. Gorzej gdy go złapali, oj wtedy było krucho z jego pupcią. Dlaczego wciąż mnie traktują jak małe dziecko? Pytał się chlipiąc pod nosem i wracając na parter do swojego pokoju. Pomimo ryzyka te wieczorne wyprawy na piętro się opłacały. Gdyby nie one nigdy niczego by się nie dowiedział. No co, trzeba kombinować.

Lato zbliżało się ku końcowi, gdy Akari wybrał się na swoją wielką wyprawę. Korzystając z nieuwagi opiekunów, którzy gzili się na polanie koło strumienia, poszedł do domu i wrzucił do worka sporo jedzonka i picia. Ubrał spodnie i wygodne buty a do wora dorzucił jeszcze koszulę. I wyruszył. Okrężną drogą ominął zafascynowany sobą trójkącik, z daleka słyszał ich rozbawione głosy i jęki rozkoszy. Ruszył wydeptaną przez sarny ścieżką w głąb lasu. Po pierwszych godzinach wyprawy zaczął sobie podśpiewywać. Było piękne późne ciepłe lato. Ptaki śpiewały, zwierzęta hałasowały po krzakach a kwiaty błyszczały kolorami. Chłopak wychowany w lesie nie bał się samotnie po nim spacerować. Niebieskie oczy błyszczały podniecone czekającymi go przyjemnościami, o których marzył już ponad pół roku. Czekało na niego to tajemnicze miejsce... wołało go coraz głośniej i głośniej. Pobiegł szybko niczym łania przez krzaki i polanki. Już do ciebie biegnę, chciało mu się krzyczeć z szczęścia, jeszcze trochę i będę. Czekaj na mnie. Królewskie miasto. Właśnie to na niego czekało poza lasem. Usłyszał tą nazwę podczas jednego z licznych podsłuchań. Magiczna nazwa: Królewskie miasto. Niestety niewiele mu ona, ta nazwa, mówiła. Ale nieznane zawsze najbardziej przyciąga. Nocował na drzewach chroniąc się przed nocnymi drapieżnikami a w dzień biegł. Wiedząc, że czeka na niego coś niesamowitego.

 

A w tym czasie jego opiekunowie odchodzili od zmysłów:

- Trzeba będzie zawiadomić Króla...

- Zwariowałeś? Powiedzieć mu, że nie dopilnowaliśmy jego ukochanego syna!

- To co mamy zrobić, geniuszu???

- Czekać. I mieć nadzieję, że ta cholera nie zrobi sobie krzywdy.

- Może zamienię się w wiatr i go poszukam... - zaproponował Desire nieśmiało

- Nie. To nie jest dobry pomysł. Tak silną dawkę mocy z łatwością wyczuje Dragut i trafi do nas jak po sznurku. A jak nas znajdzie to znajdzie Akari. I będzie po nim.

- To co mamy zrobić? Nie potrafię siedzieć na dupie i czekać!

- Zacznij się modlić.

- Idź ode mnie, bo cię kopnę! Nie potrafię nic nie robić. Poszukam go.

- Tylko nie magią!

- Wiem, nie traktuj mnie jak imbecyla!

 

A Akari coraz bardziej zbliżał się do miasta. I był szczęśliwy.

Aż do czasu, gdy z daleka nie poczuł przykrego zapachu. Już niedługo "przykry zapach" zamienił się w smród. Młodzieniec wyszedł z lasu. Przed sobą w sporej odległości zobaczył ogromne szare mury ciągnące się daleko, daleko... Otaczały miej więcej kołem to tajemnicze mistyczne miasto. Tuż pod murami była wykopana głęboka dziura, ona również otaczała miasto. A nad tym wszystkim górowały wieże jakiegoś brzydkiego kwadratowego budynku. Ogromnego budynku i na dodatek bardzo wysokiego. Z niewielkimi szparami zamiast okien, ogólnie nic ciekawego. Na wprost drogi prowadzącej z lasu w murze była wyrwa i opuszczone coś, co pozwalało, tak jak teraz, przejechać wozom nad dziurą. Wozy wkrótce znikły za murami. Akari postanowił uczynić to samo. Nawet jeżeli tajemnicze Królewskie miasto dużo straciło przy bliższym poznaniu, to nadal ciekawiło go, co jest w środku. I co tak strasznie śmierdzi. Jak nie przymierzając... Wzdrygnął się i ruszył powoli do przodu obserwując z uwagą całe otoczenie. Już niedługo dowiedział się, co tak śmierdziało. A właściwie nie co, tylko skąd. Woda w dziurze była wręcz... Nie, wodą to ona już od dawna nie była. To było coś obrzydliwego, w którym pływało, unosiło się na powierzchni dosłownie wszystko. Kiedy chłopak wszedł na drewniane coś, co łączyło miasto z łąką spojrzał w dół i ujrzał na wpół rozłożoną padlinę jakiegoś sporego zwierzaka. Pomimo odpornego żołądka zrobiło mu się niedobrze. Po chwili zatrzymała go straż przy bramie i spytała beznamiętnie

- Kto jesteś, po co przyszedłeś? Czy masz jakąś broń? Jak długo zostaniesz w mieście?

Po chwili zastanowienia Akari odpowiedział grzecznie do znudzonego wartownika, który opierał się o własny miecz wbity lekko w deski wrót:

- Jestem chłopem z leśniczówki. Nazywam się Dakarii. W mieście zostanę parę godzin. I mam tylko sztylet.

- Oddaj mi broń to będziesz mógł wejść do miasta. Odzyskasz ją wychodząc.

Akari bez sprzeciwu oddał swój nóż, wiedząc, że w razie problemów poradzi sobie ręcznie. Nie po to Dragon męczył go od ponad jedenastu lat żeby sobie z kimś nie poradził bez potrzeby użycia broni. Zrewidowany pobieżnie mógł wejść za mury. To co ujrzał nie zachwyciło go. Tylko szare ściśnięte budynki, wysokie, na co najmniej parę pięter. Zasłaniały jedyną kolorową przestrzeń, jaką było niebo, cała reszta była szaro brudna. A po ulicach spływały nieczystości, wylewane wprost z okien. Ekskrementy, szczątki jakiś zwierzaków i jeszcze niewiadomo co płynęło sobie powolutku środkiem ulicy i dziurami wybitymi w murze spływało do "wody". Coś obrzydliwego. Akari skrzywił się z niesmakiem, robiło mu się słabo od smrodu i obrzydliwego widoku. Ruszył szybko przed siebie mając nadzieję, że głębiej w mieście jest coś... czystszego! I mniej śmierdzącego. Kierując się ludzką wrzawą dotarł do straganów za których handlowali kupcy. Towar był okropny, ale jego właściciele jeszcze gorsi. Chłopak widział, przyglądając się dyskretnie jak jednemu z sprzedawców ściągnął mięso jakiś kulawy kundel. Rozwścieczony straganiarz skopał biednego wygłodzonego psiaka, który wypuściwszy mięso prosto w kałużę moczu uciekł z piskiem. Handlarz podniósł mięso i wytarł o swój fartuch, chcąc je wyczyścić. Chyba tylko je wybrudził jeszcze bardziej. Potem położył je z powrotem na deski straganu. Po paru minutach kupił je jakiś zamożnie ubrany mężczyzna. Akari rozglądał się z ciekawością szukając KOBIET. Ponoć miały mieć duże piersi i okrągłe rozłożyste biodra, żeby łatwiej rodzić. Widział tylko potwornie brzydkie istoty, owszem o dużych piersiach i ogromnych biodrach, lecz... jak ktoś by chciał mieć coś "takiego" w łóżku? Przecież one są okropne! Wzdrygnął się z obrzydzeniem. Nie mają w sobie nic ponętnego, nic, co by go podnieciło. A może to nie są kobiety? Poszedł powoli jeszcze dalej. Domy robiły się niższe i przestronniejsze. I trochę mniej śmierdziało. A wokół domów znajdowały się ogrody. W jednym z nich zobaczył jakąś wiotką istotę o twarzy czymś wymalowanej. Dłonie to-to miało malusie, twarz również a kłaki zwinięte w jakiś rulon na czubku głowy. Co powodowało, że jej twarz wydawała się nieproporcjonalnie długa. Akari z ciekawością podszedł do zamkniętej bramy. Istota podeszła do niego i uśmiechnęła się nieśmiało.

- Witaj młodzieńcze. - wydusiła cieniutkim piskliwym głosikiem

Chłopaka wstrząsnął dreszcz grozy, czy one wszystkie tak piszczą?

- Witaj. - odpowiedział grzecznie. Grzeczność wpajano mu od małego, odważył się spytać - Czy ty jesteś kobietą?

- Nie! Jestem panienką. Kobiety są zamężne. - odpowiedziała rezolutnie

Jej słodki, delikatny głosik nic a nic nie podobał się Akari. Zmarszczył brwi i spytał ponownie:

- Ale ty będziesz kobietą?

- Tak. Jak mój ojciec wyda mnie za mąż.

- Nie podobają mi się kobiety. - powiedział sam do siebie i odszedł kłaniając się lekko. Rozmyślał o tym co widział... Widziałem już ogromne i grube kobiety, które handlowały na rynku, były wstrętne i obleśne. Widziałem panienkę z ładnego domu, chudą i jakąś taką. Większy podmuch wiatru by ją przewrócił, nie podobała mi się. A chude to-to w pasie niesamowicie! I zero mięśni na ramionach, a one przecież są takie podniecające! Akari pokręcił głową z niesmakiem. I skierował swoje kroki w kierunku z którego przyszedł. Był bardzo zawiedziony. Te kobiety, to po prostu potwory. Coś okropnie brzydkiego. Nie mają w sobie nic podniecającego. Takie delikatne, kruche... albo z kolei rozpasione i odpychające, jak się taką uderzy to tylko padnie na ziemię i pewnie umrze po jednym ciosie. Brzydkie... a miasto śmierdzi okrutnie. To po to męczyłem się przez te trzy dni biegnąc po największych chaszczach? Żałuję, że tu przyszedłem. Moi opiekunowie mieli rację, że mi nic nie mówili o tym śmierdzącym przybytku. Muszę do nich wrócić jak najszybciej. Pewnie strasznie się denerwują.

Kiedy był niedaleko bramy usłyszał przenikliwy gwizd. Odwrócił głowę w stronę dobiegającego hałasu. I ujrzał rudowłosą kobietę. Jej długie poskręcane w loki włosy swobodnie spływały na plecy. Ciemno czerwona kiecka opinała się na szczupłych biodrach a spod na wpół rozsupłanego gorsetu wyłaniały się piersi.

- Cześć kotku. - zamruczała cicho

- Witaj. - odpowiedział Akari przyglądając się jej z ciekawością

- Jesteś pierwszy raz w mieście?

Spytała podchodząc do niego, jej biodra falowały w denerwującym przesadzonym ruchu. Oparła się o ścianą obok niego i oblizała lubieżnie usta. Zielone oczy zabłysły

- Tak, nigdy jeszcze tu nie byłem.

- Śliczny jesteś... Jak podoba ci się Królewskie miasto?

- Nie podoba. - odpowiedział szczerze, czym wywołał śmiech kobiety

- A jak podoba ci się Królewska kurwa?

- Nie rozumiem. - zmarszczył czoło próbując przyswoić sobie nowe nieznane do tej pory wyrażenie

- No, nierządnica, kurwa, panienka lekkich obyczajów...

Tłumaczyła mu a widząc wciąż niezrozumienie na twarzy ślicznego chłopaka uśmiechnęła się i spytała inaczej

- A jak ja ci się podobam?

Po chwili paniki: "odpowiedzieć szczerze, czy skłamać", postanowił skłamać by nie robić jej przykrości

- Bardzo.

Bardzo to on skłamał. Kobieta według niego była tak naprawdę zbyt bezpośrednia i... i taka nachalna. Niechętny grymas na jego twarzy odczytała zupełnie inaczej.

- Jestem Ruda. - przedstawiła się i przeszła od razu do rzeczy - Masz jakieś dukaty?

Wiedział, co to są dukaty. Dragon miał ich całą sakiewkę. Niekiedy zabierał jednego dukata i szedł do młyna, wracał bez pieniędzy za to z ogromnym workiem pełnym mąki przyniesionym na ramieniu. Wyciągnął jeden brązowy krążek z wizerunkiem jakiegoś mężczyzny i pokazał go kobiecie.

- Trochę mało! - zacmokała niechętnie, ale kiedy spojrzała w przepiękne lazurowe oczy chłopaka uśmiechnęła się przyzwalająco.

Wzięła go za dłoń i pociągnęła w głąb ciemnego zaułka. Wyjęła mu z dłoni monetę i wsunęła do kieszeni w spódnicy. Popchnęła delikatnie chłopaka na ścianę i pogłaskała go po policzku. Był to nawet miły dotyk. Miała czyste, gładkie dłonie nie zaznaczone pracą fizyczną. Przynajmniej nie taką, od której robią się zgrubienia na dłoniach.

- Jak masz na imię?

- Dakarii. - odpowiedział spoglądając z ciekawością w jej twarz, którą coraz bliżej przysuwała.

Zamykając oczy dotknęła wargami jego ust. Akari nie zamknął oczu, zaciekawiony tym, co się będzie działo. Język kobiety wsunął się delikatnie w jego usta. Całuję się z kobietą! Czy z tego będą dzieci? Nie, głupi jestem. Przecież musiałbym jej włożyć swój "interes". Ale ja nie czuję nic! Żadnych dreszczy rozkoszy. Kiedy całują się moi opiekunowie to Desire aż słania się na nogach z wrażenia. Może... Akari czuł drobne kobiece ciało tuż przy swoim. Opierał dłonie o ścianę nie chcąc jej zanadto dotykać. Jej piersi przyciskały się do jego torsu a zwinne dłonie pieściły jego uda i pośladki. Nic nie czuję! Zamknął oczy i wyobraził sobie jakieś inne ciało, które by się do niego przytulało. Jakieś potężne o pięknie uformowanych mięśniach ramion. Na jego zamkniętych powiekach zarysowało się barczyste ciało jednego z opiekunów. Dragon. Wychodzący z strumyka po kąpieli. Woda spływająca po jego muskularnym torsie, kapiąca z włosów i spadająca kropelkami na jego "interes". Nie widział wyraźnie twarzy opiekuna, tylko jego ciało. A może to było ciało innego mężczyzny. Jakiegoś nieznajomego. Chłopak dopiero teraz oddał pocałunek i jęknął cicho podniecony. Kobieta złapała go mocniej za pośladki zadowolona z efektów swojej pracy. Ale Akari nie myślał o niej, tylko o jakimś niezidentyfikowanym obiekcie męskim. I owszem czuł podniecenie, cholerne podniecenie drążące, rozszerzające jego żyły i wypalające mu zmysły. Jęknął odsuwając się od kobiety i otwierając oczy. Oparł się całym ciężarem ciała o ścianę. Rozchylił usta oddychając szybko i nerwowo. Kobieta zadowolona złapała jego dłoń i wsunęła ja pod gorset. Akari potarł lekko jej sztywny sutek a ona w odpowiedzi zajęczała cicho. Po chwili nie doczekawszy się żywszej reakcji chłopaka uniosła kieckę do góry i założyła ją za pasek. Pod spodem była naga. I ruda. Akari patrzył z zaciekawieniem na jej zaokrąglone biodra i rudy trójkąt. Całe podniecenie go opuściło, czuł już tylko ciekawość. Kobieta złapała jego drugą dłoń i przysunęła do siebie, coraz bliżej i bliżej. Musnął palcami jej loczki i kierowany siłą wsunął dłoń między jej rozszerzone uda. Była tam mokra i gorąca. Wzdrygnął się, kiedy zmusiła go by włożył palce w jej otchłań. Doszedł do wniosku, że to jest niesmaczne. Pamiętał miłość jaką obdarowywali się jego opiekunowie. Pamiętał swoje podniecenie, kiedy przyglądał im się z ukrycia. Trzy męskie ciała, oddające się sobie wśród śmiechu i delikatnych czułych pieszczot. Oni nie tylko brali, ale także dawali to, co mieli najlepszego. Akari wyrwał swoją dłoń z uchwytu kobiety. Wyciągnął jeszcze jeden dukat, tym razem srebrny i rzucił go jej. Odsunął się i odszedł nie odwróciwszy ani razu.

Nie zaczepiany więcej przez nikogo doszedł do bramy, przez którą wszedł i odzyskawszy swoją broń ruszył odrobinę zawiedziony z powrotem w kierunku leśniczówki.

Kiedy był już na skraju lasu odwrócił jeszcze głowę i pomyślał: "Po stokroć wolę moją leśniczówkę".

Ta myśl jeszcze długo towarzyszyła mu w drodze do domu. Śpieszył się bardziej niż poprzednio. Dzień przed dotarciem do celu położył się na polanie zbyt zmęczony by dalej biec. Zasłuchał się w świergot ptaków i szum liści poruszanych przez delikatną bryzę wiatru. Poprzednią noc miał zarwaną z powodu niedźwiedzia, który najwyraźniej miał na niego ochotę. Dlatego teraz postanowił sobie odpocząć. Jak postanowił tak też uczynił. A ciepłe promienie słońca ogrzewały mu przyjemnie twarz i zamknięte powieki. Zrobiło mu się za ciepło, więc rozebrał przepoconą koszulę i spodnie, po chwili namysłu zdjął również bieliznę. Przepłukał brudne rzeczy w płynącej niedaleko rzeczce i porozwieszał na gałęziach by szybko wyschły. Sam również się szybko obmył w chłodnej wodzie. A potem położył w plamie słonecznych promieni. Kasztanowe lekko wilgotne włosy o miedzianym połysku rozsypały się wokół jego delikatnej twarzy. Zasnął.

I miał sen... czuł przeszywające go pragnienie, jego ciało było obolałe, pragnęło czegoś, czego... nie do końca wiedział czego. Przeciągnął się rozkosznie wyczuwając pod swoimi plecami i pośladkami miękką trawę. Westchnął, czując na sobie przeszywające spojrzenie jakiś oczu. Męskich oczu. Podciągnął lekko nogę, i ułożył się tak jak często kładł się Desire, gdy chciał sprowokować Dijona. Uśmiechnął się delikatnie przesuwając językiem po wysuszonych wargach. Ogniste spojrzenie przesuwało się po jego nagim szczupłym ciele. Pod wpływem tego spojrzenia jego policzki oblekły się czerwienią. Już po chwili słyszał krew przepływającą w żyłach. Zrobiło mu się gorąco. Jego "interes" obudził się do życia i zaczął pulsować rytmicznie, oczekując spełnienia. Mężczyzna widział co się dzieje z ciałem chłopaka i postanowił mu pomóc. Uklęknął obok i pochylił się lekko. Musnął wargami wilgotne drżące wargi leżącego. Zaczął pieścić dłonią rozgrzane uda i biodra jednocześnie wepchnął brutalnie swój język w czekające usteczka. Pocałował go namiętnie, przesuwając gorącą lekko chropowatą dłoń po jego naprężonym ciele. Samym delikatnym dotknięciem doprowadził chłopaka na szczyt rozkoszy. Akari odrywając wargi od mężczyzny krzyknął głośno z przyjemności. Otworzył szeroko oczy chcąc spojrzeć w pochylającą się nad nim twarz. Zdziwił się bardzo, gdyż... Nikogo nie było obok niego. To był tylko sen? Rozejrzał się zdziwiony a po chwili spojrzał w dół na swoje ciało. Drżał jeszcze po osiągniętym spełnieniu. Zmęczony położył się z powrotem i zakrył oczy ramieniem.

Oddychał szybko i głośno, nie usłyszał cichutkich skradających się w jego stronę kroków. Dopiero kiedy równocześnie poczuł dużą dłoń na swej klatce piersiowej i język zlizujący białe krople z ciała krzyknął przerażony i spróbował unieść się do góry. Co mu się zdecydowanie nie udało. Silna męska dłoń przecisnęła go z powrotem do ziemi. Zdołał tylko unieść głowę i spojrzeć na pochylającą się nad nim głowę o długich czarnych włosach zakrywających twarz. Obcy mężczyzna klęczał przy jego boku i swymi wargami pieścił jego ponownie gotowy "interes". Akari postanowił więcej nie krzyczeć, przecież to i tak w tej głuszy nic nie da. A poza tym mężczyzna nie robi mu krzywdy. Ba, robi mu dobrze, dzięki niemu chłopak czuł niesamowitą rozkosz jakiej jeszcze nigdy nie miał okazji poznać. Akari zerknął na dłoń leżącą na jego torsie. Była to piękna dłoń o długich palcach. Ciężka, ogromna, lecz delikatnie leżała na nim nie robiąc mu krzywdy. Ciało mężczyzny ukryte pod szerokim czarnym płaszczem było bardzo duże i niesamowicie umięśnione Akari opadł z powrotem na ziemię pozwalając się pieścić nieznajomemu. Przesunął dłonią po ramieniu mężczyzny i spróbował objąć dłonią jego nadgarstek, co mu się nie udało. Odsunął przeszkadzający mu płaszcz i gładził pięknie rozbudowane mięśnie ramienia. Jęknął czując jak one drżą lekko naprężone ukazując niesamowitą siłę w nich drzemiącą. Mężczyzna czując drżenie ciała pieszczonego młodzieńca uśmiechnął się z zadowoleniem. Uniósł twarz i spojrzał w szeroko otwarte błękitne oczy. Akari wyciągnął drżącą dłoń i odgarnął długie smoliście czarne włosy. Ujrzał niesamowicie przystojną twarz z pięknie wykrojonymi ustami i najpiękniejsze oczy, jakie mógł sobie wyobrazić. Były tak ciemne, że prawie nie mógł odróżnić gdzie się kończy tęczówka a zaczyna źrenica. I były piękne... Najpiękniejsze... Hipnotyzujące... Cudowne.... Fantastyczne...

Akari zakochał się od pierwszego dotknięcia gorącego namiętnego języka nieznajomego, od pierwszego spojrzenia w jego czarne oczy i pogłaskania po ogromnych umięśnionych ramionach. Był oczarowany jego urodą. Niewiele się zastanawiając uniósł się pokonując lekki opór dłoni mężczyzny i przytulił z całej siły do ogromnego ciała. Znikł zupełnie w jego objęciach. Przechylając twarz do góry przymknął oczy i poprosił namiętnym szeptem oddając mu się cały:

- Pocałuj mnie, kochaj mnie i zabierz ze sobą gdziekolwiek pójdziesz.

Mężczyzna uśmiechnął się uroczo nic nie odpowiadając tylko pochylił lekko twarz i musnął gorącymi wargami rozgrzany policzek chłopaka. Jedwabiste włosy połaskotały szyję Akari. Przesuwając lekko twarz by natrafić wargami na usta mężczyzny jednocześnie uniósł dłoń i objął go za kark wplątując swe palce w czarną gęstwinę. Kiedy mężczyzna go pocałował całe ciało Akari drgnęło nerwowo niczym przeszyte strzałą. Może to była strzała Amora? Mężczyzna czując drżenie chłopaka z zadowoleniem pogłębił pocałunek. Wsunął swój język w uległe, chętne usta i całował, całował, całował... Aż do utraty tchu. Kiedy ciężko oddychając odsunęli się od siebie młodzieniec bez sił osunął się w ramiona mężczyzn. Tak, teraz zrozumiał przyjemność, jaką czerpał Desire z pieszczot oferowanych mu przez Dijona i Dragona. Już zrozumiał, dlaczego po ich pocałunkach mężczyzna słaniał się i nie mógł ustać na nogach. On czuł się niczym po całodziennym biegu. Serce biło mu niczym oszalałe a dłonie i nogi drżały. Mężczyzna położył go delikatnie na ziemię i uniósł jego twarz do góry. Całując szyje młodzieńca wyszeptał

- Jak masz na imię?

Miał piękny, męski, mocny głos. Który dodatkowo podniecił chłopaka. Czując gorące usta na swej szyi jęcząc wyszeptał

- Daaa... ach... karii... A... ty?

- Nazywają mnie Dragut.

Już nic więcej nie mówiąc ponownie zaczął całować drżące ciało młodzieńca. Zjeżdżał coraz niżej i niżej aż ponownie dotarł poniżej pasa. Kiedy objął go ustami i zaczął się poruszać Akari krzyknął z rozkoszy. Próbował się wyrwać, lecz dłonie mężczyzny trzymały mocno jego biodra nie pozwalając mu na najmniejszy nawet ruch. Pieścił go aż wyczuł, że chłopak zaraz dojdzie. Przerwał drastycznie zaciskając mocno palce na jego ciele. Chłopak czując mocny uścisk zabraniający mu otworzyć drzwi do raju rozpłakał się, był już tak blisko, muskał palcami wrota... otworzył zapłakane oczy i sugestywnie poruszył biodrami do góry i na dół.

- Proszę...

Wyszeptał łkając. Mężczyzna uśmiechając się puścił jago "interes" i wstał. Chło...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin