Fielding Henry - HISTORIA ŻYCIA TOMA JONESA CZYLI DZIEJE PODRZUTKA - tom 1.rtf

(1256 KB) Pobierz
Fielding Henry

Fielding Henry

HISTORIA ŻYCIA TOMA JONESA CZYLI DZIEJE PODRZUTKA

Tom I

 

 

 

DO WIELCE CZCIGODNEGO PANA GEORGE'A LYTTLE- TONA LORDA SKARBNIKA

Czcigodny Panie.

Aczkolwiek stale spotykałem się z odmowa., gdy prosiłem o pozwolenie dedykowania Panu tej pracy, nalegam nadal i powołuję się na moje prawo do Pana wysokiego protektoratu.

Dzięki Panu zacząłem pisać tę historię. Na Pana życzenie pierwszy raz pomyślałem o tego rodzaju utworze. Tyle lat już minęło od tej pory. że Pan może

o              tym zapomniał; ale Pana życzenia były dla mnie zawsze rozkazem i po wsze czasy zachowam je w pamięci.

Nie doprowadziłbym też owej historii do końca bez Pana pomocy. Proszę się nie dziwić temu stwierdzeniu. Nie mam zamiaru rzucać tu posądzeń, że Pan pisze romanse. Chcę tylko powiedzieć, że głównie Panu zawdzięczałem moja.egzystencję przez większa, część tego okresu, który poświęciłem tworzeniu niniejszego dzieła. O tej sprawie również należy przypomnieć, ponieważ zalicza się ona do kategorii uczynków, o których Pan najchętniej zapomina, lecz co do których moja pamięć nigdy, mam nadzieję, nie zawiedzie.

I wreszcie dzięki Panu niniejsza historia przybrała taka. formę ostateczną.. Jeśli w tej mojej pracy udało mi się. jak uprzejmie twierdza, niektórzy, przedstawić doskonalszy od innych obraz człowieka prawdziwie szlachetnego — któż z Pana otoczenia mógłby wątpić, czyją, szlachetność odmalowałem? Świat nie zaszczyci mnie takim komplementem, aby przypuszczać, że to miał być mój własny wizerunek. Nie dbam o to zresztą; ale nikt mi nie zaprzeczy, że ci dwaj ludzie, których tu w jednej postaci sportreto- wałem. dwaj najszlachetniejsi i najzacniejsi ludzie na świecie. sa. mymi niezachwianymi i gorącymi przyjaciółmi. Mógłbym się tym zadowolnić: ale jednak moja zarozumiałość każe mi dodać jeszcze trzeciego do ich liczby: męża. który wyróżnia się nie tylko swa. wysoką, rangą, lecz również wszelkimi obywatelski­mi i osobistymi cnotami. W tym' miejscu, gdy moje serce wzbiera wdzięcznością, dla księcia Bedfordu za jego prawdziwie wielkopańskie dobrodziejstwa, niech mi wolno będzie przypomnieć, że to Pan właśnie po raz pierwszy polecił mnie uwadze mojego książęcego patrona.

Ale jakież ma Pan obiekcje co do dedykacji, o której przyjęcie ośmielam się prosić? Skoro tak gorąęo pochwalił Pan książkę, nie powinien Pan chyba się

wstydzić swego nazwiska na tytułowej karcie. A jeśli dzieło dorówna pochwałom, to Pan nie ma powodu wstydzić się niczego, co mógłbym czy powinien bym tutaj napisać Nie chcę rezygnować z mego prawa do Pańskiej opieki i patronatu, dlatego że Pan pochwalił moja. książkę: bo chociaż mam wiele długów wdzięczności wobec Pana. jednak za te pochwały nie czuję się dłużny wiedząc, że nie przyczyniła się tu wcale przyjaźń. Na. Pana ocenę przyjaźń nie ma wpływu ani też nie może ona wypaczyć. Pańskiej niezależności i prawości. Wróg nawet może każdej chwili usłyszeć od Pana pochwałę pod warunkiem, że na nia. zasłuży: a błędy Pana przyjaciół moga. co najwyżej liczyć na milczenie z Pana strony lub też jeśli sa. przez innych zbyt surowo potępione, na słuszne złagodzenie sadu.

Krótko mówiąp, podejrzewam, że tylko Pana skromność, unikaja.ca publicznej pochwały, jest powodem Jego obiekcji co do zadośćuczynienia mojej prośbie. Zauważyłem, że nie lubi Pan — podobnie jak moi dwaj pozostali przyjaciele — słuchać o własnych cnotach: że jak mówi wielki poeta o jednym z moich dobroczyńców (a można by z cała. słusznością, powiedzieć to samo . o wszystkich trzech), Pan .czyni: dobro ukradkiem i rumieni się w obliczu chwaty'.

Jeśli ludzie o takim charakterze unika ja. pochwał równie starannie, jak inni próbują, uniknąć nagany, jakże słuszna.jest Pana obawa, aby nie dostać się pod moje pióro: bo człowiek winien by oczekiwać najgorszego, gdyby go zaatakował autor, który tyle od niego doznał krzywd, ile ja dobrodziejstw od czcigodnego Pana.

I czyż ta obawa nagany nie wzrasta, w miarę jak świadomie dostarczamy żeru naszym krytykom?

Ktoś na przykład, kto całym swym życiem daje doskonały temat do satyry, słusznie będzie drżał, gdy rozgniewany satyryk weźmie go na cel. Jeśli zaś to zastosujemy do Pana skromności i niechęci do panegiryków.. jak słusznie będzie Pan się obawiał mojej osoby*

A jednak mógł Pan zaspokoić moje ambitne życzenie zważywszy, że zawsze chętniej folgowałem Pana upodobaniom aniżeli moim własnym. Najlepszy tego przykład znajdzie Pan w niniejszej dedykacji, w której postanowiłem pójść śladem wszystkich innych dedykujących swe książki autorów i nie będę kierował się tym. na co istotnie mój patron zasługuje, lecz tym. co najchętniej sam o sobie przeczyła.

Zatem, bez dalszych wstępów, poświęcam Panu owoc pracy kilku lat mojego życia. Wiadomo już Panu. jakie zalety posiada to dzieło. I jeśli na podstawie Pana przychylnej oceny powziąłem dla tego dzieła pewne uznanie, nie należy tego składać na karb mojej próżności, ponieważ zgodziłbym się również bez zastrzeżeń z Pana opinią, gdyby Pan ocenił przychylnie twórczość innego autora. Wreszcie, od strony negatywnej rzecz biorąc, niech mi wolno będzie powiedzieć, że gdybym widział jakieś bardzo poważne niedostatki w tej pracy, nie ośmieliłbym się nigdy oddać jej pod Pański protektorat.

Nazwisko patrona na pierwszej karcie tej książki

upewni czytelnika, jak się spodziewam, że nie znajdzie tu niczego, co by się sprzeciwiało ideałom religii i cnoty, niczego, co by było niezgodne z rygorami przyzwoitości lub co by mogło urazić najbardziej nawet niewinne oczy. Przeciwnie, oświadczam tutaj, że celem, moich szczerych wysiłków było złożyć hołd cnocie i. niewinności. To rzetelne zamierzenie, według Pana przychylnej opinii, udało mi się wypełnić: a rzekłszy prawdę, w podobnych ksia.żkach najłatwiej taki cel osiągnąć; bo przykład jest niby obraz, na którym odmalowana cnota budzi podziw i przyciąga nas swym urokiem. A jak mówi Platon, owa cnota urzeka nas w swej najprostszej postaci.

Oprócz uroków cnoty, która może wzbudzić podziw całej ludzkości, próbowałem tu przedstawić jeszcze ważniejsze motywy ludzkich uczynków tłumacza.c mym współbraciom, że poda.żanie ścieżkami cnoty leży w ich własnym, dobrze zrozumianym interesie. W tym celu dowodziłem, że żadne zdobycze okupione winą nie wynagrodzą utraty owego wewnętrznego spokoju, który jest nieodłącznym towarzyszem niewinności i cnoty: ani też nie mogą zrównoważyć w najmniejszym nawet stopniu zła. niepokoju i trwogi, które poczucie winy zaszczepia w naszej piersi. Ma koniec wykazy­wałem. że owe zdobycze są same w sobie przeważnie bezwartościowe, a sposoby ich osiągnięcia nie tylko podłe i nikczemne, lecz zwykle niepewne, a zawsze niebezpieczne. I wreszcie, próbowałem ze Wszystkich sił przekonywać, że jedynie nieroztropna lekkomyślność może narazić na szwank cnotę i niewinność: nie chroni ich bowiem od pułapek, zastawianych przez oszustów i nikczemników. Nad tym morałem najbardziej pracowałem, ponieważ mam nadzieję, iż pod tym względem najprędzej osiągnę powodzenie; bo jak mi się zdaje, łatwiej dopomóc ludziom dobrym, by zmądrzeli, aniżeli złym. by wyszlachetnieli.

Dla tych celów, na ile tylko talentu i dowcipu mogłem się zdobyć, wszystkom tu włożył, bo pragnałem śmiechem wyleczyć ludzkość z jej ulubionej głupoty i wad. W jakiej mierze mi się te uczciwe zamierzenia udały, niechaj osadza bezstronny czytelnik, do którego kieruję tylko dwie prośby: po pierwsze, aby nie spodziewał się tu znaleźć bezbłędnej doskonałości: a po drugie, aby wybaczył, jeśli niektóre fragmenty okażą się gorsze od innych.

Nie będę już Cię. Panie, zatrzymywał dłużej. W istocie napisałem przedmowę, gdy miałem zamiar napisać tylko dedykację. Lecz jak mogło być inaczej7 Nie wolno mi Pana chwalić: a skoro myśl moja towarzyszy Panu stale, pozostaje mi jedynie milczeć albo też zaja.ć się innym przedmiotem.

Proszę mi więc wybaczyć wszystko, co powiedziałem w tej dedykacji nie tylko bez Pana zgody, lecz wyraźnie wbrew Jego życzeniu: i proszę mi przynajmniej pozwolić oświadczyć tu publicznie z największym szacunkiem i wdzięcz­nością., że mam zaszczyt pisać się

Pańskim najpokorniejszym i najbardziej oddanym sługą

Henryk Fielding

KSIĘGA PIERWSZA

Zawieraja.ca tyle szczegółów o urodzeniu podrzutka, ile czytelnik powinien znać na początku naszego opowiadania

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Zawierajacy przedmowę, czyli jadłospis wręczony przed uczta..

Autor nie powinien uważać się za gospodarza podejmującego darmo miłych gości we własnym domu. ale raczej za oberżystę, który chętnie wita każdego, kto gotów zapłacić. Albowiem wiadomo ogólnie, że gospodarz według własnego gustu dobiera potrawy i jeśliby nawet były one mdłe i niesmaczne, gościom nie wypada kaprysić, przeciwnie, grzeczność zniewala ich do chwalenia wszystkiego. Inaczej ma się sprawa z właścicielem oberży. Ludzie, którzy płacą za to. co zjedzą, ża.daja. zaspokojenia kaprysów swego podniebienia, choćby bardzo wyrafinowanego i grymaśnego. i jeśli nie wszystko odpowiada ich wymaganiom, czują się w pra. wie zganić, potępić i skląć obiad bez żadnych ceremonii.

Ażeby wiec nie zrazić bywalców i nie dopuścić do takiego rozczarowania, uczciwi i przewidujący oberżyści przyjęli zwyczaj przedkładania spisu potraw każdemu wchodzącemu do gospody. Tak przeto dowiedziawszy się. jakiego przyjęcia może oczekiwać, gość pozostaje i raczy się tym. co dostanie, albo też udaje się do innej austerii, lepiej dostosowanej do jego gustów.

Nie gardząc pożyczaniem wiedzy i dowcipu od nikogo, kto mógłby nam go użyczyć, zniżyliśmy się do przyjęcia nauki od tych poczciwych mistrzów rożna i zamierzamy nie tylko przedstawić naszym czytelnikom ogólny jadłospis całej czekającej ich uczty, ale będziemy również podawać kartę potraw przed każdym daniem, tzn. na początku każdej księgi.

A zatem w uczcie, którą tu przygotowaliśmy, zamierzamy przedstawić ni mniej, ni więcej tylko naturę ludzka.. Nie obawiam się wcale, aby rozważny czytelnik, choćby o podniebieniu najbardziej wyrafinowanym, miał się zniechęcić lub był urażony, ponieważ jeden tylko przedmiot wymieniłem. Z jednego żółwia —jak wiedza, z długoletniego doświadczenia rajcowie miasta Bristolu, znawcy wzniosłej sztuki kulinarnej— można przyrządzić nie tylko wyśmienite mięso, ale wiele innych i różnorodnych frykasów. Świadom rzeczy czytelnik wie także, iż w naturze ludzkiej, chociaż określonej tutaj jednym tylko ogólnym mianem, tyle się kryje rozmaitości, że prędzej by kuchmistrz wyczierpał rozliczne odmiany potraw z mięs i warzyw wszelkich, aniżeliby autorowi udało się opisać wszystkie oblicza natury ludzkiej.

Wytrawni smakosze mogliby się zastrzec, że taka potrawa jest nazbyt gminna i pospolita: bo cóż innego bywa treścią wszystkich romansów, powieści, sztuk i poematów.: których pełno po księgarskich kramach’ Odpowiemy, że epikurejczyk musiałby zaniechać spożywania wielu wyśmienitych mięs. gdyby oskarżał je o gminność i pospolitość tylko

dlatego, że pod tym samym mianem można je znaleźć i w najuboższych zaułkach. Zaiste, prawdę o ludzkiej naturze równie trudno spotkać u autorów jak szynkę z Bajonny lub bolońska. kiełbasę u sklepikarzy.

Wszystko zależy od autorskiej kuchni, jeśli mamy trzymać się naszej metafory. Albowiem, jak poucza nas pan Pope:

Bo dowcip — to natura przystrojona cudnie. Nie trudno coś wymyślić, lecz wysłowić trudniej.

To samo zwierzę, które dostąpiło zaszczytu, że część jego mięsa spożyto przy stole księcia, mogło mieć mniej szczęścia w innych partiach swej doczesnej powłoki: niektóre jego członki były może poćwiartowane i zawieszone w najnędzniejszej jatce w mieście. Na czym więc polega różnica między jadłem magnata a stróża, gdy obaj zasiadają do obiadu z tego samego wołu czy cielęcia, jeśli nie na przyrządzeniu, doprawieniu, przybraniu i podaniu? Przy'tej pomocy budzą się i ożywiają najbardziej nawet ospałe apetyty, a bez niej— mdłe są i najlepsze kąski.

Podobnie doskonałość uczty duchowej nie tyle zależy od obranego przez autora tematu, ile od umiejętności przedstawienia go. Czytelnik zatem dowie się z niewątpliwą satysfakcją, że postanowiliśmy w naszym dziele ściśle stosować wzniosła, maksymę, której twórcą był najsławniejszy kuchmistrz naszej ery. a może nawet epoki Heliogabala . Ten wielki człowiek miał zwyczaj, jak wiedzą miłośnicy kunsztu kulinarnego, na początku podawać swoim głodnym gościom skromne dania, stopniowo utepszajac doskonałość potraw — w miarę jak przypuszczalnie słabnie pierwotne zainteresowanie żołądków — aż do samej kwintesencji sosów i korzeni. Podobnie też my zamierzamy najpierw przedstawić świeżym apetytom naszych czytelników naturę ludzką w bardziej (prostych i zwyczajnych jej postaciach, spotykanych w życiu wiejskim, a później stopniowo doprawiać i zaostrzać ją francuskimi i włoskimi korzeniami wytwornych występków i obłudy życia dworskiego i miejskiego. Mamy nadzieję w ten sposób nakłonić naszego czytelnika, aby czytał wciąż dalej i dalej, jak ów wielki człowiek, o którym wspominaliśmy, umiał podobno nakłonić swych gości, alby bez końca jedli.

Zatem nie wystawiaja.c na dłuższe próby cierpliwości tych, którym nasz jadłospis przypadł do gustu, przystępujemy bez dalszej zwłoki do podania pierwszej poprawy rozpoczynającej nasza, ucztę.

W którym pokrótce przedstawiamy pana Allworthy i nieco dokładniej jego siostra, panną Brygidę.

Na tych ziemiach zachodniej połaci naszego królestwa, które pospolicie zwane są hrabstwem Somerset. żył— a może nada! jeszcze żyje — szlachcic nazwiskiem Allworthy. którego śmiało można by nazwać ulubieńcem zarówno Fortuny, jak i Natury, bowiem obie ziały na niego najcenniejsze swe dary i błogosławieństwa. W tym turnieju dobrodziejstw Natura, maja.c wie Se różnorodnych darów do rozdania, zwyciężyła — zdaniem niektórych— Fortunę, w której mocy jest tylko bogactwo. Natomiast, zdaniem innych, wszelkie dary Natury, z której łaski Allworthy otrzymał postać oku przyjemna, zdrowie czerstwe, umysł światły i dobroć serca, przeważyła jednak Fortuna, bo uczyniła go dziedzicem największych dóbr w całej okolicy.

Szlachcic ten w młodych latach pojął za żonę kobietę cnotliwą i piękna, którą kochał głęboko. Miał z nią troje dzieci, lecz poumierały w zaraniu życia. Odumarła go również ukochana żona mniej więcej na pięć lat przedtem, nim historia nasza się rozpoczyna. Bolesnątę stratę zniósł mężnie, jak przystało człowiekowi rozsądnemu i zrównoważonemu, choć wyznać trzeba, że mówił o tym dość zagadkowo: wspominał bowiem niekiedy, iż się nadal za żonatego uważa i że żona wyprzedziła go tylko w podróży, w którą on prędzej czy póżnięj podaży za nia, a wówczas z pewnością spotkają się znowu tam. gdzie już nie będzie rozłąki. A gdy wygłaszał podobne poglądy, niektórzy z sa.siadów powątpiewali o jego rozsądku, inni o jego religijności, a jeszcze inni— o szczerości.

Usunął się na wieś. gdzie zamieszkał razem ze swąsiostra, do której był serdecznie przywiązany. Przed niejakim czasem przekroczywszy trzydziestkę dama ta osiągnęła wiek. kiedy jak twierdzą złośliwi, przysługuje już niewątpliwie tytuł starej panny. Należała do typu kobiet, które chwali się więcej za cnotliwość niż za urodę i o których inne niewiasty powiadają: .Zacna kobieta: tak zacna kobieta, proszę pani, że zacniejszej ze świecą nie znaleźć.'

Braku urody me żałowała wcale, tak dalece, że nigdy inaczej jak z pogardą nie mówiła o tej rodu niewieściego zalecie, jeśli piękność można nazwać zaleta. Często też dziękowała Bogu. że nie uczynił jej równie urodziwa, jak na przykład pannę taką-a-taka, bo tę zapewne uroda sprowadziła na manowce błędów, których by inaczej może nie popełniła. Panna Brygida Allworthy (tak bowiem zwała się owa dama) bardzo słusznie mniemała, że wdzięki kobiety są tylko pułapką dla niej samej i dla innych. A tak była powściągliwa i skromna, jakby strzec się musiała przed wszelkimi, kiedykolwiek na płeć piękną zastawianymi zasadzkami. Zaobserwowałem wielokrotnie, chociaż to się może wydawać czytelnikowi niezrozumiałym, że owa pilnie strzegąca cnoty skromność najchętniej— na podobieństwo ochotniczych oddziałów milicji— pełni straż tam. gdzie niebezpieczeństwo jest najmniejsze. Często zdradziecko zaniedbuje obowiązku strzeżenia tych

wybornych specjałów, do których mężczyźni wzdychaja, za którymi tęsknią, dla których giną i na które zastawiają sieci, natomiast zawsze stoi czujnie na straży niewiast wyższego pokroju: te — płeć odmienna admiruje na odległość, z całym szacunkiem i (zapewne z góry zwątpiwszy o wyniku) nigdy nie ośmiela się do nich zbliżyć. Wydaje mi się właściwym powiadomić ciebie, o czytelniku, zanim przejdą do dalszego ciągu, że zamierzam: w trakcie tego opowiadania popełniać dygresje tyle razy. ile razy nadarzy się po temu sposobność, czego oczywiście jestem lepszym sędzią niż byle krytyk: i muszę tli nadmienić, że życzyłbym sobie, by krytycy pilnowali własnego nosa. a nie mieszali się do cudzych sprav/. które ich nic a nic nie powinny obchodzić. Dopóki nie wykażą się autorytetem, który ich ustanowił sędziami, ja nie przyjmę tej jurysdykcji.

W którym opisane jest przedziwne wydarzenie, jakie przytrafiło się panu Allworthy po jego powrocie do domu. Wielce przykładne zachowanie jejmość Debory Wilkins wraz ze stosownymi rozważaniami na temat nieślubnych dzieci.

W poprzednim rozdziale powiedziałem czytelnikowi, Że pan Allworthy odziedziczył znaczny majątek, że miał dobre serce, a nie miał rodziny. Wielu stąd. wywnioskuje, że wobec tego żył przykładnie Jak człowiek uczciwy, nic nikomu nie winien: że prowadził dom otwarty, chętnie ugaszczał sa.siadów i był dobroczynny dla ubogich (to znaczy dla tych. którzy wolą żebrać niż pracować) ofiarowując im okruchy ze swego stołu, że wreszcie umarł jako bardzo bogaty człowiek ufundowawszy przedtem szpital.

I rzeczywiście uczynił wiele z tych rzeczy: ale gdyby nie uczynił nic więcej, pozostawiłbym w spokoju jego zasługi uwiecznione przez niego samego na marmurowej tablicy u wejścia do onegoż szpitala.

Wypadki bardziej niezwykłej natury będą przedmiotem tej opowieści, inaczej bym zmarnował czas poświęcony pisaniu księgi tak znacznych rozmiarów, a ty. mój rozważny przyjacielu, wywiódłbyś z tej księgi tyle samo korzyści i satysfakcji, co z onych tomów, które pewni krotochwilni autorzy w przystępie dobrego humoru ochrzcili .HistoriąAnglii'.

Pan Allworthy przez cały kwartał przebywał w Londynie, gdzie miał różne sprawy, nie wiem zresztą jakie, ale można przypuszczać, że ważne, jeśli tak długo zatrzymały go poza domem: jego. który przez lata całe nigdy nie wyjeżdżał na dłużej niż miesiąc. Przybył do domu późnym wieczorem i krótko z siostra, przy kolacji zabawiwszy, zmęczony podróżą, udał się do swego pokoju. Tutaj spędził chwil kilka na kolanach, pogrążony w modlitwie — obyczaj, którego nigdy pod żadnym pozorem nie zaniedbywał— po czym zamierzał już położyć się. gdy. odkrywaja.c pościel, ze zdumieniem spostrzegł na posłaniu owinięte w zgrzebne płótno, słodko uśpione niemowlę. Czas jakiś stał oszołomiony tym widokiem. Ale wrodzona dobroć zawsze brała w nim górę. wprędce też. gdy wpatrywał się w tę biedna, kruszynę, ogarnęło go serdeczne współczucie. Sięgnął do dzwonka i kazał obudzić i przywołać swoja.podeszła.już w leciech gospodynię. Atak był pogrążony w kontemplacji czaru niewinnego snu dziecięcia, że zapomniał o tym. iż jest w nocnej koszuli, gdy weszła przywołana matrona.

Pozostawiła swemu panu doprawdy dość czasu na to, by się przyodział, bo z szacunku dla niego i przez wzgląd na przyzwoitość długą chwilą układała włosy przed zwierciadłem nie bacza.c na to. że służący wezwał ja. w wielkim pośpiechu i że może jej pan — bo przecież nie wiedziała, o co chodzi — umiera w ataku apopleksji czy innej nagłej choroby.

Zrozumiałe, że matrona o tak rygorystycznych zapatrywaniach na przyzwoitość co do własnej osoby musiała się zgorszyć naruszeniem tych zasad

przez bliźniego. Gdy otworzyła drzwi i ujrzała swego chlebodawca, stojącego przy łóżku w koszuli, ze świecą v/ ręku. odskoczyła w tył w największym popłochu i byłaby zapewne zemdlała, gdyby on sam opamiętawszy się nie położył kresu jej trwodze. Polecił gospodyni zaczekać za drzwiami, dopóki się nie przyodzieje, alby nie gorszyć niewinnych oczu jejmość Debory Wilkins. która choć w pięćdziesiątej drugiej wiośnie życia, zaklinała się. że nigdy jeszcze nie ogla.dała mężczyzny bez surduta. Szydercy i cynicy będą się może śmiać z jej wielkiej trwogi, wszelako mój poważny czytelnik, gdy zważy porę nocna, wywołanie gospodyni z łóżka i sytuację, w jakiej swego pana znalazła, bez wahania usprawiedliwi i gorąco pochwali jej zachowanie: chyba żejego podziw dla bacznej ostrożności, która winna zawsze stać na straży panieńskiej cnoty, zmniejszy się z uwagi na nieco spóźnione lata dziewicy.

Gdy jejmość Debora wróciła do pokoju i dowiedziała się od swego pana o znalezieniu niemowlęcia, jej konsternacja była bodaj większa niż jego. Z wielkim wzburzeniem w głosie i obliczu wykrzyknęła:

              Och. jaśnie panie' Co tu robić?

Allworthy polecił jej zaopiekować się dzieckiem tej nocy. a z rana poszukać piastunki. —Dobrze, jaśnie panie — powiedziała gospodyni. — Jeno się spodziewam, że wasza wielmożność każe ująć tę ladacznicę matkę, bo przecież ona musi być z naszej okolicy, a rada bym ja. zobaczyć prowadzonądo Bridewell i wychłostanąpod pręgierzem. Nie ma dość kar na takie dziewki Ręczę, że sto nie jej pierwsze, boby taka nie była bezczelna, aby złożyć to na jaśnie pana’

              Złożyć to na mnie' Co ty mówisz. Deboro' — odrzekł Allworthy. — Wcale nie sadzę, żeby takie miała intencje. Przypłaszczam tylko, że w ten sposób chciała swojemu dziecku zapewnić opiekę i rad jestem, że nie uczyniła czegoś gorszego.

              Nie wiem— zawołała Debora — co by mogło być gorsze od takiej ladacznicy podrzucającej swoje grzechy pod drzwi uczciwego człowieka: bo chociaż wasza wielmoźmość wie o swojej niewinności, ludzie pomawiają z byle powodu: i na niejednego uczciwego człowieka przypadło, że go pomówili o dziecko, którego nigdy nie począł. I jeśli jaśnie pan będzie łożył na to niemowlę, ludzie tym łacniej będąposa.dzać. A wreszcie po co wasza wielmożność ma płacić, skoro to jest obowiązkiem gminy’ Co do mnie — gdyby to było dziecko uczciwego człowieka, a to co innego, ale co do mnie. nie potrafię dotknąć takich w grzechu poczętych stworzeń, których nie uważam za swoich bliźnich. Pfu/ Jak to śmierdzi1 To ma nawet zapach inny niż uczciwi chrześcijanie. Gdybym się ośmieliła poradzić coś waszej wielmożności. to bym rzekła, że najlepiej to-to włożyć do koszyka i kazać odesłać i położyć na progu zakrystii. Noe nienajgorsza, trochę tylko wietrzna i deszczowa: i jeśli będzie dobrze owinięte i włożone do ciepłego koszyka, to założyłabym się. że wyżyje do rana. gdy je znajda, A jeśli nie wyżyje, to myśmy spełnili nasz obowiązek, bośmy się nim

odpowiednio' zaopiekowali, a dia takich stworzeń to może i lepiej umrzeć w niewinności aniżeli wyrosnąć na podobieństwo ich matek: bo niczego lepszego nie można się po nich spodziewać.

W przemowie jej byty pewne zwroty, które może obraziłyby pana Allworthy. gdyby słuchał uważniej. Ale właśnie niemowlę zacisnęło łapkę wokół jego palca, delikatnym uściskiem zdaja.c się prosić o wstawiennictwo, co obaliłoby wszystkie argumenty jejmość gospodyni, gdyby nawet była dziesięć razy wymowniejsza. Allworthy uniósł głowę i kategorycznie polecił gospodyni zabrać dziecko ze soba.do łóżka i wezwać służącą., aby przyrządzi pokarm i inne potrzebne rzeczy na wypadek, gdyby maleństwo się zbudziło. Kazał też przygotować dlań pieluszki i bieliznę nazajutrz od rana i przynieść niemowlę, gdy tylko wstanie.

Pani Wilkins takie miała rozumienie rzeczy i taki respekt dla swego pana. u którego świetnie jej się żyło, że skrupuły jej natychmiast znikły wobec jego zdecydowanych rozkazów. Wzięła też dziecko na ręce beż widocznego wstrętu z powodu nieprawości jego urodzenia, przeciwnie — orzekła, że jest to słodkie maleństwo, i zaniosła je do swego pokoju.

Tymczasem Allworthy udał się na spoczynek, jakże mity dia serca, które zaspokoiło własny głód dobroci. A ponieważ sen taki słodszy jest od snu po jakimkolwiek innym smakowitym posiłku, przeto gdybym znał jaki lek na pobudzenie apetytu do dobrych uczynków, zadałbym sobie wszelki trud zalecenia go czytelnikowi.

ROZDZIAŁ CZWARTY

Zawierający opis. który może przyprawić czytelnika o zawrót głowy: wybawienie czytelnika i wielka łaskawość panny Brygidy Allworthy.

Trudno o szlachetniejszy wzór stylu gotyckiego niż dwór pana Allworthy. Imponował okazałością i zachwycał oko rywalizując harmonia, proporcji z architektura, grecka, był też równie wygodny wewnątrz jak imponujący na zewnątrz.

Zbudowano go na połuidniowo-wschodnim zboczu wzgórza, raczej u jego stóp aniżeli szczytu; dość nisko, alby od północo-wschodu korzystać z osłony dębowego starodrzewu, który ciągnął się wznosząc stopniowo ku górze na przestrzeni pół mili prawie, jednocześnie zaś dość wysoko, alby dysponować czarującym widokiem na rozpostartą poniżej dolinę.

Otoczona dębowym lasem, rozkoszna polana łagodnie opadała w kierunku domu. U jej szczytu, spod skaty porośniętej jedlina, tryskało źródło spadaja.c z wysokości trzydziestu stóp. nie po sztucznych stopniach kamiennych, lecz naturalnym wodospadem po pokruszonych, omszałych głazach aż do podnóża skaty. Stad strumień przemykał się kamienistym wąwozem przerywany licznymi mniejszymi wodospadami kończąc wreszcie swa. drogę w Wodach jeziora u stóp góry. około ćwierć mili poniżej dworu, po południowej stronie. Z każdego okna frontowych pokoi roztaczał się widok na jezioro wypefniaja.ee środek malowniczej doliny, upiększonej kępami wiązów i buków a także bielą pasa.cych się owiec. Uchodziła zeń rzeka, przez wiele mil dalej wija.ca się wśród czarownej różnorodności ła.k i lasów, aż ginęła w morzu, którego błękitnawa linia, przecięta wyspą, zamykała widnokrąg. Na prawo od doliny otwierała się druga, mniejsza, ozdobiona kilkoma wioskami i ukoronowana spowitą bluszczem wieża, ruin starego opactwa, którego frontowa część zachowała się jeszcze w całości.

Po lewej stronie roztaczał się widok na piękny park. przyjemnie urozmaicony nierównością terenu i różnorodnością wzgórz, ła.k. lasów i wody. rozplanowany z nadzwyczajnym smakiem, choć nie tyle zawdzięczał to sztuce, ile naturze. Za parkiem okolica stopniowo wznosiła się. uwieńczona pasmem górskiego pustkowia o szczytach osłoniętych chmurami.

Było to w połowie maja. pewnego bardzo pogodnego: poranka. Pan Allworthy wyszedł na taras, gdzie wstający dzień otwierał przed jego oczami z każda, chwilą szerzej ten piękny widok, któryśmy próbowali opisać. Oto rozjaśnił się błękitny firmament i— wysławszy wprzód promienie światła jak halabardników poprzedzających uroczyste wejście — w pełnym majestacie blasku ukazało się słońce, od którego tylko jedna rzecz na całym świecie jest wspanialsza: człowiek taki. jakim był Allworthy. pełen dobroci i wielkoduszności, rozmyślający, jak mógłby się zbliżyć do Stwórcy, czyniąc dobro wśród stworzeń.

Czytelniku, badź ostrożny. Nieopatrznie zawiodłem ciebie na zawrotne wyżyny doskonałości takiego ideału, jakim był pan Allworthy— i teraz sam dobrze

nie wiem. jak mam cię stamta.d sprowadzić na dół nie narażaja.c na skręcenie karku. Jednakże spróbujemy ześlizgnąć się w dół razem, albowiem panna Brygida już dzwoni i wzywa pana AHworthy na śniadanie, gdzie i ja muszę się znaleźć, i zapraszam cię uprzejmie, czytelniku, abyś mi. dotrzymał towarzystwa..

Po wymianie zwykłych powitań i po nalaniu herbaty, pan Allworthy wezwał jejmość Wilkins uprzedzaja.c swą siostrę, że ma dla niej prezent, za co mu uprzejmie podziękowała wyobrażaja.c sobie zapewne, że będzie to suknia czy jakaś ozdoba stroju. Otrzymywała bowiem od brata bardzo często podobne upominki i z uprzejmości dia niego wiele czasu poświęcała na przyozdobienie swej postaci. Powtarzam: z uprzejmości dla niego, ponieważ ona sama wyrażała się zawsze z najwyższa, pogarda, o wszelkich strojach i o damach, które się stroić lubiły.

Lecz jeśli takie żywiła nadzieje, jakżeż musiała się rozczarować, gdy jejmość Wilkins, zgodnie z rozporządzeniem swego pana. przyniosła niemowlę' Wielkie zdumienie, jak nieraz zauważono, bywa miiczące: miiczała też panna Brygida, dopóki brat nie opowiedział jej całej historii, której nie będziemy' tutaj powtarzać, gdyż jest już znana czytelnikowi.

Panna Brygida wyrażała zawsze tak wielkie poszanowanie dla tego, co damy zwykły nazywać cnotą i sama była niewiastą tak surowych obyczajów, że można się było spodziewać— a zwłaszcza spodziewała się tego jejmość Debora — iż przy tej sposobności wyrazi wielkie oburzenie i zaża.da wyrzucenia dziecka ze swego domu jak jakiegoś obrzydliwego zwierza.tka. Tymczasem stało się inaczej: panna Brygida z wielką ludzkością wyraziła współczucie dla bezbronnej istotki i pochwal miłosierdzie brata.

Być może. czytelnik wytłumaczy sobie jej postępowanie siostrzaną pobłażliwością zwłaszcza gdy go poinformujemy, że Allworthy zakończył opowiadanie decyzją zaopiekowania się dzieckiem i wychowania go. bo. prawdę mówiąc, panna Brygida była zawsze gotowa przyznać bratu słuszność i rzadko, prawie nigdy, nie oponowała mu. Niekiedy wprawdzie czyniła uwagi na temat uporu mężczyzn, których woli trzeba ulegać, ¡wyrażała życzenie posiadania własnego, niezależnego maja.tku. ale zrzędziła po cichu, właściwie tylko pomrukiwała pod nosem.

Jednakże jeżeli powstrzymała się w stosunku do niemowlęcia, ulżyła sobie za to bez ograniczeń na jego biednej, nieznanej matce, którą nazwała rozpustna, ścierka, bezwstydną gamratka, występną nierządnica, wszeteczną fryjerka, sprośną ździrą i wszelkimi innymi nazwami, których cnota nigdy nie szczędzi tym. co hańbią płeć niewieścią.

Następnie odbyła się walna narada nad sposobami wykrycia i odnalezienia matki podrzutka. Przeprowadzono dokładny rozbiór charakterów całej żeńskiej służby w domu. ale żadna z nich — zdaniem Debory Wilkins — nie mogła podlegać podejrzeniu. Miała zapewne słuszność jejmość gospodyni, bo sama je wszystkie wyszukiwała, najmowała i trudno by było znaleźć drugie takie zbiorowisko straszydeł.

Z kolei rozpoczęto przegląd mieszkanek okolicy: zwrócono się z tym również do jejmość Wilkins. zlecaja.c jej. aby dokładnie się rozpylała i zakomunikowała po południu wyniki śledztwa.

Gdy w ten sposób załatwiono sprawy, pan Allworthy udał się do swego gabinetu, jak to było w jego zwyczaju, a dziecko pozostawił siostrze, która na jego życzenie podjęła się trudów opieki.

Zawierający kilka powszednich spraw i jedną bardzo niepowszednią obserwację.

Po odejściu swego chlebodawcy jejmość Debora stała w milczeniu wyczekując znaku od panny Brygidy: bo przezorna gospodyni nigdy nie polegała na tym. co działo się w obecności pana domu wiedząc, że opinie jej pani. za plecami brata nieraz różniły się krańcowo od tych, które wyrażała przy nim. Panna Brygida nie pozostawiła jej długo w niepewności. Przez chwilę spogia.dała uważnie na dziecko uśpione w ramionach Debory. po czym nie mogąc stę opanować serdecznie ucałowała maleństwo zachwycając się jego niewinnością i wdziękiem. Gdy to spostrzegła jejmość Debora. rzuciła się całować i ściskać niemowlę z takim uczuciem, jakim mogłaby leciwa dama. lat czterdziestu pięciu, darzyć swego młodego i mocarnego narzeczonego. Wykrzykiwała przy tym (piskliwym głosem:

              Och' Słodkie maleństwo" Czyż nie śliczniusf Toć to najładniejszy chłopak, jakiegom kiedykolwiek widziała'

Długo by trwały zachwyty, lecz pani przerwała je i spełniając polecenie brata zarza.dziła przygotowanie wszystkiego, co potrzeba dia dziecka. Bardzo ładny pokój na dziecinny wyznaczyła, a tak była hojna, że gdyby to był jej własny syn. nie mogłaby dać mu nic więcej. Lecz żeby cnotliwy czytelnik nie potępił jej za nadmiar troskliwości okazywanej nieślubnemu dziecku. W stosunku do którego wszelkie miłosierdzie jest według prawa niereiigijne. uważamy za właściwe powtórzyć, co powiedziała na zakończenie, a mianowicie, że jeśli kaprysem pana brata było adoptować smarkacza, jej zdaniem, trzeba z paniczykiem obchodzić się z cała.tkliwością. Ona ze swej strony uważa, że postępowanie takie tylko zachęca do grzechu, ale zna zbyt. dobrze męski upór. alby mu się sprzeciwiać.

Uwagi tego rodzaju, jak wspominaliśmy, zwykle czyniła, ilekroć ulegała woli brata i z pewnością nic bardziej nie mogło podnieść ceny jej posłuszeństwa niż podkreślenie, iż w pełni pojmowała szaleństwo i nierozsądek zaleceń, które spełniała. Niekoniecznie jesteśmy posłuszni wbrew naszej woli, jeśli posłuszni jesteśmy w milczeniu: lecz gdy żona. dziecko, krewny czy przyjaciel spełniają nasze życzenia z niechęcią i wyrzekaniem, z oznakami niezadowolenia, wówczas patrza.c na ich wyraźny przymus czujemy się bardziej wobec nich zobowia.zani.

Słowa powyższe należą do rzędu tych cennych złotych myśli, które bez wątpienia rzadko przychodzą do głowy czytelnikom, uważałem przeto za właściwe przyjść im w tym względzie z pomocą, ale tego faworu nie należy się po mnie często spodziewać. Zaiste, rzadko będę tak pobłażał, chyba w tym jednym wypadku, kiedy tylko natchnienie spływające na nas. pisarzy, może pomóc w dokonaniu podobnego odkrycia.

Jejmość Debora wraz z metaforą udają się na wieś. Krótka opowieść o Senny Jones oraz o kłopotach i rozczarowaniach, które bywają udziałem młodych kobiet żądnych wiedzy.

Jejmość Debora. umieściwszy dziecko zgodnie ze zleceniem, szykowała się do wyprawy na wieś. gdzie prawdopodobnie ukrywała się matka.

Gdy skrzydlata brać dostrzeże groźnego jastrzębia, zataczaja.cego powolne kręgi wysoko na niebie, wówczas kochliwe turkawki i wszelkie inne bezbronne ptactwo podaje dalej sygnał trwogi i w popłochu ulatuje do swych kryjówek. On waży się na skrzydłach, świadom swej mocy. i zamyśla gwałt.

Podobnie, gdy na wsi gruchnęła wieść o zbliżaniu się jejmość Debory Wilkins wszyscy drża.c ze strachu chowali się do domów w obawie, że. przerażaja.ca wizyta im przypadnie w udziale. Ona dumnie, z godnością sunęła naprzód: wysoko niosła zadarta, głowę, pełna poczucia własnej wagi. w myśli układaja.c plany przeprowadzenia swego zadania.

Niechaj rozważny czytelnik nie wnioskuje z tej metafory, że ci biedni ludzie mieli jakiekolwiek wyobrażenie o zamysłach, z jakimi szła do nich jejmość Debora. Ponieważ niebywałe piękno tej metafory może pozostać nie zauważone przez najbliższe sto lat. dopóki jakiś przyszły komentator nie weźmie niniejszego dzieła do ręki. uznałem więc za stosowne dopomóc tu czytelnikowi.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin