03. Rozdzial 10-13.pdf

(108 KB) Pobierz
63365068 UNPDF
Rozdział 10.
Straszliwe odkrycie.
Było to następnego dnia.
Janka znajdowała się w gabinecie ojca nieboszczyka. Dziewczę stało przed stalową skrzynką
w ścianie i otwierało ją z wahaniem.
Były jej potrzebne pieniądze na koszty pogrzebu, a wiedziała, że ojciec przechowywał
pieniądze i klejnoty w tej właśnie skrytce.
Obecnie dręczyła ją posępna troska, czy znajdzie dostateczną ilość pieniędzy na pokrycie
wszystkich kosztów. Wiedziała bowiem dobrze, że jest biedną, prawie nędzarką .
Drżąc przekręciła klucz w tajemniczym zamku i uchyliła stalowe drzwiczki. Przyszło jej przy
tym do głowy, że nigdy za życia ojca nie miała sposobności ujrzenia wnętrza skrytki.
Ojciec trzymał ją zawsze zamkniętą, a jeśli nawet ją otwierał, to ledwie Janka ukazała się na
progu gabinetu ojcowskiego, Bogdan Liniecki zamykał pospiesznie drzwiczki tajemniczego
schowku.
Spojrzenie dziewczęcia zatrzymało się na małej, czarnej szkatułce, znajdującej się w schowku.
Zawahała się na chwile, niezdecydowana, wreszcie jednak ujęła szkatułkę, zaniosła na biurko
i uniosła wieko.
Okrzyk przerażenia wydarł się z jej piersi. Szkatułka była zupełnie pusta. Nie było w niej
nawet najdrobniejszej monety.
Boże! - pomyślała - cóż ja teraz zrobię? Czym opłacę pogrzeb i służbę ?
Zaczęła przeszukiwać dno szkatułki w nadziei znalezienia jakiegoś banknotu. Wtem palce jej
natrafiły na mały guziczek w szkatułce. Dno uchyliło się, ukazując przestrzeń. Szkatułka miała
podwójne dno. Lecz wąska przestrzeń pod dnem nie była pusta. W szkatułce zalśnił
metalowym blaskiem jakiś mały przedmiot. Janka nachyliła się zaciekawiona i nagle ogarnął
ją dziwny niepokój.
Była to mała, owalna płytka ze szczerego złota. Na płytce tej wyrzeźbione były dziwne,
niezrozumiałe znaki. Janka wzięła owal do ręki i nagle serce jej poczęło walić jak młotem.
Poznała, że były to chiński litery.
Nigdy przed tym nie widziała u ojca tego medalionu. Nigdy nie pokazywał jej ojciec tego
dziwnego przedmiotu. Na odwrotnej stronie złotej płytki był wyrzeźbiony smok chiń-ski.
Mała dziurka przy brzegu wskazywała, że owalną tę płytkę noszono zapewne na jedwabnym
sznurku, zawieszonym na szyi, podobnie jak talizman, skradziony Li-Fangowi.
Czy był to również talizman?
Janka uchyliła powtórnie podwójne dno szkatułki i przeszukała wszystkie jej zakamarki.
I wówczas palce jej natrafiły na cienki, czarny sznurek. Lecz sznurek ten nie był z jedwabiu.
Dziewczyna przyjrzała się bliżej i dostrzegła, że sznurek był spleciony misternie z długich,
czarnych włosów kobiecych, które posiadały niezwykły jedwabisty połysk.
I oto nagle, kiedy trzymała ten sznurek w ręku, przeszyło jej serce dziwne uczucie, jakiś
niewytłumaczalny ból, wielka tęsknota za czymś , czego nie była w stanie sobie wytłumaczyć.
Dziwne to uczucie wycisnęło łzy w jej oczach. Co się z nią dzieje ? Dlaczego płacze na
widok tego sznurka, splecionego z czarnych włosów kobiecych? Jednocześnie uświadomiła
sobie, że ten mały owalny wizerunek chińskiego smoka ma coś wspólnego z tajemnicą, którą
jej ojciec tak starannie przed nią ukrywał.
A może tajemniczy ów Chińczyk morderca szukał właśnie tego złotego przedmiotu, owej
fatalnej nocy księżycowej?
Tajemnicza, dziwna, moc poczęła oddziaływać z chwilą, gdy Janka wydobyła owal ze
szkatułki. Nie zdając sobie dokładnie sprawy z tego, co czyni, dziewczyna przewlokła sznurek
przez otwór medalionu i zawiesiła pod sukienką na szyi. I, co to ? Uczuła nagle dziwny
jakiś spokój w chwili, gdy zawiesiła ten chiński talizman na szyi. Niezwykła moc płynęła z
tego medalionu.
Dziewczę poczuło się nagle mocne i odporne na wszystkie troski i zmartwienia.
Janka nie zrozumiała na razie, że dziwne to ukojenie sprawiał właśnie ten amulet, zawieszony
na szyi.
Zamknęła szkatułkę i w tej samej chwili do drzwi zapukano dyskretnie.
Był to stary Tomasz, który zameldował wizytę hrabiego.
Janka zbladła i miała właśnie zamiar powiedzieć Tomaszowi, by nie wpuszczał hrabiego,
gdy ten ukazał się już w drzwiach we własnej osobie. Służący oddalił się .
Hrabia Winters i nienawidząca go dziewczyna stanęli oko w oko.
Ona w czarnej, żałobnej sukni, blada i zimna jak marmur, on zaś poważny na pozór, lecz
z pożądliwym z trudem powstrzymywanym błyskiem w oczach.
- Czego pan sobie życzy? - zapytało dziewczę, drżąc mimo woli. - Jak pan śmiał przyjść do
tego domu?
- Wybacz mi, Janko – odpowiedział hrabia, zbliżając się do niej - lecz dowiedziałem się o
śmierci twego ojca i przyszedłem wyrazić ci swoje najszczersze współczucie. Żałuję bardzo,
że nie mogłem przybyć wcześniej, by zakomunikować mu radosną nowinę, nowinę, która z
pewnością uzdrowiłaby go, gdyby ją usłyszał. Niestety, los chciał inaczej, gdyż ja sam
dopiero teraz dowiedziałem się o tym... Jestem szczęśliwy, że mogę przyjść ci z pomocą .
Janka nie mogła zrozumieć, co hrabia miał na myśli, lecz jakiś wewnętrzny instynkt kazał jej
mieć się na baczności .
- mów wyraźniej hrabio! - rzekła - wątpię, czy z pańskiej strony może mnie spotkać coś
dobrego!
Hrabia usiłował ująć jej rękę , lecz Janka cofnęła się szybko.
Winters uśmiechał się z lekkim szyderstwem, po czym wydobył z kieszeni blankiet
telegraficzny i podał go Jance, mówiąc :
- Oto radosna nowina. Przeczytaj ten telegram, moja piękna dziewczyno! Jesteś nie
sprawiedliwa względem mnie, Janeczko. Przynoszę ci ratunek w nieszczęściu, ty zaś
przyjmujesz mnie z nienawiścią prawie.
- Ratunek w nieszczęściu? - wyszeptało piękne dziewczę , biorąc telegram. Wzrok jej począł
przebiegać treść depeszy :
Poprzednie wieści o kopalni srebra były fałszywe. W kopalni wre praca
- wydobywamy podwójną ilość srebra. Zyski rosną z dnia na dzień, akcje
podniosły się znacznie.
Magyarlag
naczelny dyrektor kopalni
Janka zachwiała się, jakby otrzymała dotkliwy cios. Telegram wysunął się z jej ręki. Piękna
jej twarzyczka zbladła jeszcze bardziej, usta jej drżały.
- To... to jest okropne! Jakże to możliwe? - wyjąkała.
- Fałszywy meldunek, Janko! - oświadczył hrabia. - Zapewne jakaś ciemna spekulacja była
przyczyną tego kłamstwa. Tak czy owak, dołożę wszelkich starań, by wykryć podłego
sprawcę tych kłamliwych wieści, które spowodowały upadek akcji.
- Biedny mój ojciec! - wyszeptała dziewczyna, z trudem powstrzymując łzy.
- Pieniądze przychodzą w porę, Janeczko! Obecnie jesteś bogata - dwa razy bogatsza, niż
poprzednio. Jestem szczęśliwy, że właśnie ja, a nie kto inny, przyniosłem ci tę radosną wieść.
Mam nadzieję, że teraz zawrzesz ze mną pokój i będziemy nadal dobrymi przyjaciółmi ?
Janeczko ty sobie nie zdajesz sprawy, jak bardzo cierpię, odtrącony przez ciebie. Czyż w dniu
pogrzebu twego ojca cała Warszawa ma widzieć, że kroczysz za karawanem bez twego
narzeczonego?
Janka nie słyszała tych słów. Była jakby pogrążona we śnie, gdyż wiadomość zawarta w
telegramie zadała jej bolesny cios.
Biedny, biedny ojciec! Któż był ten zbrodniarz, który oszukał giełdę i w ten sposób w
przeciągu jednej tylko nocy wtrącił w nędzę wielu, wielu ludzi?
Czyż przez tego człowieka nie cierpiał również jej ojciec w przededniu śmierci ?
Obecnie wiadomość ta nie przyniosła jej zadowolenia. Cóż z tego, że majątek został
uratowany, skoro ojciec nie żyje?!
I na domiar wszystkiego wiadomość tę przynosi jej nie kto inny, lecz właśnie hrabia Winters,
by zobowiązać ją do wdzięczności.
Janka ocknęła się ze swego zamyślenia i odtrąciła ze wstrętem rękę hrabiego, który korzystając
z jej nieuwagi objął ją w pół. Dreszcz obrzydzenia przebiegł po jej ciele. W ciągu jednej
sekundy uprzytomniła sobie, że mężczyzna, który stoi przed nią , ponosi odpowiedzialność
za troski i zmartwienia, jakie spadły na nią ostatnio.
Czyż nie hrabia Winters oskarżył Li-Fanga o morderstwo i w ten sposób spowodował jego
uwięzienie? Czyż nie on ciężko zranił kochanego, dobrego Karola w pojedynku?
W jej oczach hrabia był człowiekiem bez krzty sumienia, był po prostu mordercą.
- Precz stąd! - zawołała - wiadomość, którą pan mi przyniósł, ucieszyłaby mego ojca, gdyby
żył jeszcze, lecz dla mnie ona nie ma żadnego znaczenia, gdyż przyszła za późno!
Zejdź! mi z oczu, hrabio!
Ciągle ten upór! - zgrzytnął zębami hrabia. O, jakże jesteś piękna w gniewie, Janeczko,
piękniejsza niż zazwyczaj! Musisz być moja!
- Nie chcę słyszeć więcej pańskich słów! - krzyknęła dziewczyna w najwyższym oburzeniu.
- Pan nie ma prawa odzywać się w ten sposób do narzeczonej księcia Li-Fanga!
Nigdy tego nie zapomnę, że z niskich, podłych pobudek skierował pan niesłuszne podejrzenie
na nieszczęśliwca, którego niewinność dopiero teraz wyszła na jaw! Lecz nie tylko szczęście
chciał mi pan zniszczyć. Zranił pan śmiertelnie mego najlepszego przyjaciela, Karola Garlicza.
O, ja przejrzałam na wylot twą podłą grę, hrabio! Wszystkiego chciał mnie pan pozbawić,
wszystkiego - miłości i przyjaźni. Lecz zimne wyrachowanie zawiodło cię, hrabio! Nie
odzyskasz mnie, nigdy! Gdybym nawet została najnędzniejszą z nędzarek, to i wówczas nie
osiągnąłbyś swego celu. Oto moje ostatnie słowo!
- Janko dosyć tego! - krzyknął hrabia, tracę panowanie nad sobą - mówisz od rzeczy,
dziewczyno!
Z głuchym okrzykiem wściekłości rzucił się ku niej i porwał ją w ramiona.
- Jesteś moja i pozostaniesz moją na zawsze! - charczał - twoja miłość do tego pół-azjaty jest
śmieszna i ja na to nie pozwolę!
- Kocham Li-Fanga, hrabio, ciebie zaś nienawidzę! - zawołała dziewczyna.
Oburzenie dodało jej sił. Odepchnęła hrabiego z taką mocą, że ów zatoczył się i byłby upadł,
gdyby nie chwycił ręką klamkę od drzwi. Blady niesamowicie spoglądał hrabia w milczeniu
na Jankę. Straszliwa wściekłość zawrzała w jego sercu .
Dotychczas znał ciche, słodkie dziewczątko, lecz obecnie stanęła przed nim Janka w zupełnie
innej postaci. Z trwożnego dziewczęcia przeobraziła się w płonącą oburzeniem dumną
kobietę. On zaś, hrabia Winters, miał wygląd nędznego żebraka, któremu pokazano drzwi.
Porażka ta omal nie pozbawiła zdrowych zmysłów dumnego hrabiego, któremu dotychczas
żadna jeszcze kobieta nie mogła się oprzeć.
I nagle dzikie uczucie zemsty zrodziło się w jego piersi. Obecnie jedno tylko miał pragnienie :
zniszczyć za wszelką cenę księcia Li-Fanga.
- Dobrze! - rzekł - spokojnie na pozór - odejdę, jeśli sobie tego życzysz, moje piękne dziecię.
Ale wrócę, kochanie, wrócę, a wówczas ręczę, że przyjmiesz mnie z radością.
Haa, haa... Hrabia Winters nie pozwoli odebrać sobie tego, co do niego należy. Li-Fang nigdy
nie osiągnie swego celu. Bądź pewna, że umiem walczyć i zwyciężać.
- Zapewne bronią, podobną do tej, jaką zwyciężył pan Karola Garlicza! - zawołała z bolesną
ironią dziewczyna i nacisnęła dzwonek. - Precz! - wyciągnęła rozkazująco rękę w stronę
drzwi. Tomasz ukazał się w drzwiach i przestraszony spojrzał na swą kredowo-bladą panią .
- proszę wyprowadzić hrabiego Wintersa! - rozkazała głośno dziewczyna, z trudem
utrzymując zewnętrzny spokój.
Hrabia zacisnął pięści, lecz pohamował się najwyższym wysiłkiem, po czym skłonił się nisko
i wyszedł, pieniąc się z wściekłości.
Janka stała nieruchomo. Zimne dreszcze przechodziły po jej plecach. Po chwili jednak ocknęła
się z odrętwienia. Znużona zbliżyła się do biurka, wzięła szkatułkę i zamknęła ją starannie
w stalowym schowku.
Następnie zadzwoniła na służącego i kazała przynieść kapelusz i palto.
- Muszę dowiedzieć się, czy hrabia Winters mówił prawdę - pomyślała. - jeśli bowiem nie
będę miała pieniędzy na pogrzeb, nie wiem co zrobię.
Droga do banku nie trwała dłużej, niż pół godziny.
Bankier Thorn przyjął ją prawie natychmiast w swoim prywatnym gabinecie. Złożył pełen
szacunku pocałunek na delikatnej rączce dziewczęcia, lecz wyraz jego twarzy zmieszany i
zaniepokojony zarazem świadczył, że wizyta Janki wprawiła go w zakłopotanie.
- Moje najszczersze współczucie - rzekł niepewnym tonem - jestem do głębi duszy wstrząśnięty
nieszczęściem jakie panią spotkało. Znałem ojca pani długie lata i pomimo, że łączył nas
stosunek czysto oficjalny, byliśmy w szczerej przyjaźni z sobą.
Janka spojrzała badawczo na bankiera i w cichych słowach podziękowała mu za wyraz
współczucia.
Thorn był zdenerwowany w sposób łatwo dostrzegalny. Nerwowym ruchem przysunął głęboki,
okryty skórą fotel i poprosił, by usiadła. Następnie począł czegoś szukać pomiędzy papierami
na biurku.
- Książę Li-Fang przesłał nam czek na pół miliona złotych na pokrycie długu pani ojca w
naszym banku. Czek ten przyjąłem, lecz chciałbym wiedzieć, czy wie pani o tym, że książę
Li-Fang spłacił dług nieboszczyka?
Zaskoczona tą niespodziewaną wiadomością Janka uniosła jasną główkę, a w oczach jej ukazał
się radosny błysk szczęścia. Na przeciąg jednej chwili ogarnęło ją czułe roztkliwienie.
Jakiż on szlachetny, jaki dobry jej ukochany książę Li-Fang .
Wtem przypomniała sobie hrabiego Wintersa i właściwy cel jej wizyty w banku. Janka
odrzuciła do tyłu czarny welon i zapytała, spoglądając badawczo na bankiera :
- Czy wie pan, panie Thorn, że rozpowszechniane wiadomości o kopalni srebra, której akcje
posiadał mój ojciec, były zupełnie fałszywe?
Bankier drgnął i wahająco spojrzał na Jankę, w następnej jednak chwili skinął twierdząco
głową i odpowiedział zdenerwowanym tonem :
- Tak proszę panią. Wiadomość o wyczerpaniu kopalni była zmyślona. Dowiedziałem się o
tym zaledwie przed godziną. Cieszę się bardzo, że majątek pani ojca został uratowany, wobec
czego pięćset tysięcy złotych księcia Li-Fanga nie będzie już nam potrzebne.
Dziś jeszcze odsyłam czek. Chciałbym jednak wiedzieć, skąd pani wie o tym, że wiadomość,
która spowodowała chwilowy upadek akcji, była fałszywa. Janka zbladła. Z trudem ukrywając
swe wzburzenie, odpowiedziała:
- Doniósł mi o tym hrabia Winters.
W oczach bankiera zalśnił dziwny płomień, gdyż pojął wlot, na czym polegała sprytna
kombinacja tego nędznika. Przynosząc jej radosną wieść o odzyskanym majątku, hrabia sądził,
że odzyska sympatię i wdzięczność dziewczęcia.
W piersi jego zawrzał gniew na tego człowieka, który długo trzymał go w swych rękach,
szantażując w niemiłosierny sposób. Czy nie byłoby wskazane wyjawić prawdę i ostrzec to
piękne dziewczę przed diabelskimi machinacjami hrabiego?
- Panie bankierze - zapytała nagle - czy wiadomo panu, kim jest ten człowiek bez czci i
sumienia, który zrujnował tylu ludzi i mego ojca, puszczając w świat tą fałszywą wiadomość?
Thorn podniósł się ze swojego miejsca i zawołał drgającym z podniecenia głosem :
- Czy nie domyślała się pani, że uczynił to sam hrabia Winters?! Czy inaczej wymógł by na
pani ojcu zgodę na otrzymanie jej ręki?
- Wielki Boże! - krzyknęła Janka przerażona - a więc tym łotrem był hrabia Winters? Czy to
możliwe, by człowiek ten był zdolny do tylu podłości? Bankier Thorn pożałował swych słów.
Lecz teraz było za późno, gdyż Janka znała już całą prawdę.
- Panno Janino! - rzekł zdenerwowany - nie powinna pani przejmować się zbytnio tą całą
historią. Bardzo żałuję, że musiałem otworzyć pani oczy, lecz mam pewną podstawę, by
nienawidzić hrabiego Wintersa i szczerze pani powiem, że on nie jest wart takiej żony, jak
pani!
- Hrabia Winters jest dla mnie niczym, albowiem zerwałam zaręczyny!
Jedno jest dla mnie niezrozumiałe, panie Thorn. Dlaczego hrabia, który urządził tę niecną
machinację, tak szybko jej zaniechał i wyjawił mi prawdę?
- To jest zupełnie jasne, panno Janino - rzekł bankier, zbliżając się ku niej.
- Otóż dowiedziałem się od mego zaufanego agenta, który jest jednocześnie urzędnikiem w
kopalni srebra, że kopalnia ta została bezprawnie zamknięta przez hrabiego. Gdy powiedziałem
mu że jest oszustem, wówczas przestraszony odwołał kłamliwą wiadomość, zwalając winę na
jakiegoś nieznanego osobnika, który istnieje, rozumie się, tylko w jego wyobraźni.
Obecnie hrabia panicznie obawia się mnie, bankiera Thorna! - zakończył z triumfem finansista.
- Teraz nie on mnie, lecz ja jego trzymam w ręku!
Janka nie mogła jednak pojąć całej tej zawiłej intrygi. W tej samej chwili uczuła, że w sercu
jej powstała instynktowna niechęć do starego bankiera. Dziwne, poczynając od tej chwili,
dziewczyna uczuła doń podobny wstręt, jaki czuła względem hrabiego Wintersa.
Thorn okazał jej, co prawda, wielką usługę, wyjawiając jej całą prawdę, lecz niezawodny
instynkt mówił jej, że starzec działał w ten sposób, gdyż nie mógł inaczej postąpić - w
gruncie zaś rzeczy nie był daleko lepszy od hrabiego Wintersa.
Dziewczę podniosło się z swojego miejsca.
Szybko pożegnała się z bankierem i wybiegła śpiesznie z gabinetu, nie życząc sobie, by ją
odprowadził do drzwi.
Z westchnieniem ulgi schowała w torebce paczkę banknotów, które podjęła z konta swego ojca,
po czym opuściła gmach banku.
Bezsilnie, z zamkniętymi oczami opadła na skórzane poduszki auta i szeptała smutnie:
- Biedny, nieszczęśliwy ojcze! Byłbyś żył jeszcze, gdyby ten nędznik hrabia Winters nie zadał
bolesnego ciosu twemu znękanemu sercu!
Zgłoś jeśli naruszono regulamin