SZKOLNI KOLEDZY.pdf

(91 KB) Pobierz
SZKOLNI KOLEDZY
SZKOLNI KOLEDZY
Nadeszła przerwa, po której miałem rozpocząć wychowanie fizyczne. Siedziałem w
szatni razem z resztą chłopaków z mojej klasy i obserwowałem, jak się przebierają.
Robiłem to dyskretnie, gdyż uważałem, że moje preferencje seksualne nie byłyby mile
widziane przez kolegów.
Największą uwagę zawsze zwracałem na Marcina, który był od nas o rok starszy, gdyż
powtarzał pierwszą klasę. Był przystojnym, wysokim i dobrze zbudowanym blondynem o
krótkich, lekko kręconych włosach. Bardzo lubiłem obserwować jego silne i stanowcze ruchy.
Marzyłem o tym, aby poczuć na sobie siłę jego dłoni, aby pieścić językiem jego sutki, aby
poczuć w sobie jego pałę. Był dla mnie ideałem męskości, jednakże nie miałem nadziei, że
moje pragnienia się spełnią.
Kiedy tak go obserwowałem, zauważyłem, jak przy ściąganiu swoich obcisłych dżinsów
niechcący opuścił swoje niebiesko-zielone slipki i na światło dzienne wydostał się jego
prężny, gruby i soczysty penis. Byłem zachwycony zaistniałą sytuacją, w końcu miałem
okazję podziwiać jego długiego i żylastego dziewiętnastoletniego fiuta. I choć widziałem go
tylko chwilkę, na mej twarzy pojawił się uśmiech. On to zauważył i szybko umieścił slipki na
swym miejscu, uśmiechnął się tylko i dokończył się przebierać.
W mojej głowie zaczęło roić się od fantazji na jego temat. Wyobrażałem sobie, jak rżnie mnie
w szkolnej toalecie do utraty tchu, jak jego cudowny pocieszyciel wbija się w mój otworek i
rozrywa moje wnętrzności. Miałem nawet wrażenie, że to dzieje się naprawdę.
Rozkojarzyłem się tak bardzo, że moje hormony nie wytrzymały i wyczułem, że moje
genitalia zaczynają się prężyć w slipkach. Nie uczestniczyłem w zajęciach, gdyż nie mogłem
się oprzeć pokusie obserwowania Marcina. Patrzyłem na niego, gdy biegał, kiedy uprawiał
gimnastykę, a w szczególności w momencie podciągania się na drążku, gdyż zdjął koszulkę i
mogłem podziwiać jego półnagie ciało.
Jednakże lekcja dobiegła końca i trzeba było posprzątać sprzęt, z którego korzystano.
Zwróciłem wtedy uwagę na Marcina, który, powiedziawszy coś do mojego drugiego kolegi,
Dawida, zgłosił się do tej czynności. Nauczyciel dał mu klucze od kantorka i idąc po sprzęt
Marcin zwrócił się do mnie:
- Możesz nam pomóc? W końcu przez całą lekcję nic nie robiłeś.
- Dobrze.
Tylko to z siebie wykrztusiłem i poszedłem z nimi. Reszta kolegów poszła do szatni, skąd szli
do domów, gdyż to była nasza ostatnia lekcja.
Kiedy układałem przy ścianie ostatnie materace, poczułem na swoim ramieniu dłoń Marcina.
Odwracając się w jego kierunku zauważyłem Dawida zamykającego drzwi, a gdy już
stanąłem naprzeciw blondyna, zauważyłem, że ma on opuszczone do kolan spodenki i slipy, i
ściska swą silną dłonią swego już rozbudzonego członka. Wtedy powiedział:
- Wiem, że masz na niego ochotę.
Nic nie mówiąc przykląkłem i zacząłem ssać tę czerwoną, gorącą i masywną pytę. Byłem w
siódmym niebie. Pieściłem jego pałę językiem tak jakby to była ostatnia rzecz, jaką robię
przed śmiercią, a gdy to robiłem, on wpychał mi ją coraz głębiej. Czułem, jak w moich ustach
pulsowała jego pałka. Masowałem dłońmi jego spięte pośladki, po czym skierowałem
paluszki w stronę sutków. Byłem w stanie robić to do końca życia. Nie chciałem przerywać.
Ale przerwano mi. Zrobił to Dawid, który też chciał poczuć słodycz moich ust na swoim
kutasie. Włożył mi go więc do ust, a Marcin, nie zwracając na nic uwagi, opuścił mi spodenki
i nawilżywszy mój otwór nadział mnie na swą anakondę. Najpierw poczułem ogromny ból,
który z biegiem czasu przemieniał się w nieziemską rozkosz. Rżnął moją dupcię długo i
mocno. Słyszałem na zmianę głosy chłopaków, które udawało mi się jakoś wychwycić z
jęków, przytłumionych trochę z powodu silnie zapracowanych ust.
- Teraz cię zerżnę jak sukę.
- Ciągnij pytę, mały. Liż go. Właśnie tak.
- Lubisz to, prawda?
Byłem wniebowzięty. Chciałem, aby się teraz zatrzymał czas. Po chwili jednak poczułem w
sobie ciepło i w tym samym momencie wyczułem w swych ustach smak świeżej spermy. Po
obu chłopakach można było zauważyć zadowolenie. Obaj zostali zaspokojeni, a ja podwójnie.
I choć wiedziałem, że to już koniec, to uważałem, że takie zakończenie jest najlepszym z
możliwych dla naszej trójki szkolnych kolegów.
Po incydencie w sali gimnastycznej spodziewałem się zacieśnienia moich stosunków z
Marcinem. Chciałem żyć z myślą, że mam na kogo liczyć, kto potrafiłby nie tylko dobrze
mnie zerżnąć, ale i byłby w stanie mnie wesprzeć w chwilach załamania. Niestety, Marcin w
ogóle się do mnie nie odzywał. Czułem się jak przedmiot, który nabiera znaczenia tylko
wtedy, gdy jemu chce się spuścić z krzyża.
Po ponadtygodniowym milczeniu podał mi kartkę, na której napisał, że chciałby się ze mną
spotkać na opuszczonej budowie, gdzie nikt już nie chodził. Ja mając nadzieję, że to spotkanie
coś zmieni, skinąłem mu głową, że przystaję. Zwróciłem wtedy wzrok w stronę Dawida,
który skrycie się do mnie uśmiechnął. Nie miało to wtedy dla mnie zbyt dużego znaczenia,
gdyż już myślałem o randce z Marcinem.
Wybiła godzina czwarta po południu i w tymże momencie w niewykończonym budynku
znalazł się Marcin. Chciałem z nim chwilę porozmawiać, ale on powiedział tylko: "Cześć,
suczko", po czym kazał mi się odwrócić. Rozpiął rozporek, opuścił moje spodnie i slipki, po
czym bez ceregieli wepchał mi swego twardego już i nabrzmiałego, tętniącego wprost spermą
chuja i zaczął drylować mój tyłek bez żadnych substancji poślizgowych. To było najbardziej
bolesne przeżycie w mych kontaktach homoseksualnych. Czułem tylko ból. Jęczałem, na co
mi pozwalał, gdyż i tak nikt nas nie słyszał. Podniecało go moje cierpienie. Ja natomiast nie
zaczerpnąłem z tego stosunku ani odrobiny rozkoszy. Nawet nie pocałował mnie na wstępie.
Od razu zrobił to, na czym mu zależało. A gdy tylko skończył, zapiął rozporek, pchnął mnie
na podłogę i nie reagując na moje wołanie odszedł.
Wykorzystał mnie. Chodziło mu tylko o seks. Po tygodniu znowu mu się zachciało i
pomyślał, że pewnie może sobie wyruchać tego napalonego na jego mięśnie naiwniaka.
Nie pomylił się. To ja okazałem się skończonym głupcem. Zacząłem ryczeć jak dziecko.
Zasłoniłem oczy chcąc je obetrzeć. Głośno szlochałem. To właśnie dlatego nie zorientowałem
się, że nie jestem sam.
- Co on ci zrobił?
To był Dawid. Zbliżył się do mnie i mocno mnie przytulił. Poczułem jego ciepło, bicie jego
serca. Powoli zacząłem się uspokajać. Spojrzałem na niego i po raz kolejny zauważyłem jego
uśmiech, z tym, że tym razem przyciągnął on moją uwagę. Pomógł mi wstać i ogarnąć się, po
czym zaprosił mnie do siebie, gdyż mogliśmy tam się ogrzać i spokojnie porozmawiać, bo
jego rodzinka wyjechała na dwa dni do Szczecina i wracali dopiero następnego wieczora.
Kiedy znaleźliśmy się u niego, zrobił mi herbatę i zaczęliśmy rozmawiać. Powiedział, że
zniszczy i zeszmaci Marcina. Nie spodziewałem się takiego zachowania Dawida.
Nie rozumiałem, dlaczego jest taki opiekuńczy w stosunku do mnie. Obserwowałem go przez
cały czas rozmowy. Zastanawiałem się nad tym, czemu wcześniej nie zwróciłem uwagi na
tego przystojnego i inteligentnego bruneta, jakim jest Dawid.
Rozmowę przerwał nam mój kaszel.
- Zaraz przyniosę ci syrop, bo się jeszcze rozchorujesz. I zadzwoń do domu powiedzieć, że
nie wrócisz na noc, bo w takim stanie nie puszczę cię na deszcz.
- Dobrze - powiedziałem zdziwiony jego troskliwością.
Był względem mnie cudowny i kochany. Rozmawialiśmy do późna, śmiejąc się i żartując.
Okazało się, że mamy wiele wspólnego. Kiedy obaj byliśmy już zmęczeni, Dawid pościelił
mi łóżko w swojej sypialni, a sam poszedł spać do pokoju rodziców. Szanował mnie i nie
chciał do niczego zmuszać. Zrozumiałem, że w porównaniu z Marcinem Dawid jest złotym
chłopakiem. I on właśnie jako pierwszy wzbudził we mnie poczucie bezpieczeństwa.
Kiedy tak leżałem sam w jego pokoju, zaczęło mi brakować tego ciepła, jakie poczułem przy
jego piersi. Wstałem więc z łóżka i poszedłem do niego. Nie spał, tylko leżał i był zdziwiony,
jak również zadowolony z mego przybycia. Nie mówiąc nic położyłem się obok niego i
wtuliłem się w jego klatkę piersiową. Niedługo po tym poczułem siłę jego uścisku. Wtedy
nasze oczy się spotkały. Patrzyliśmy tak na siebie z pięć minut. Wkrótce po spotkaniu oczu
złączyły się nasze usta. Zaczęliśmy całować się delikatnie i zmysłowo. Nasze języki
masowały się wzajemnie, wirując wokół siebie. Nasze ręce błądziły po wszystkich
zakamarkach ciał tak bardzo do siebie zbliżonych, tak bardzo w siebie wtulonych. Wszystko
było tak rytmiczne i zgrane, że nie wiedziałem, czy to jawa, czy też sen. Chwilę później
rozbudzał swym językiem kolejno moją szyję, sutki, brzuch, pępek, centymetr po centymetrze
pieszcząc całe moje ciało zmierzał do prężącego się już w obcisłych slipkach kutasa.
Gdy ujął go w swe delikatne usta, myślałem, że wybuchnę z pożądania. Ssał me prącie długo i
namiętnie, aż do momentu, gdy nie mogąc już dłużej wytrzymać uwolniłem z jarzma miliardy
małych rycerzyków, które znalazły się w ustach Dawida.
Jednak nie poprzestawał na tym. Po chwili penetrował językiem mój rowek, rozbudzając i
nawilżając otworek. Stopą wyczuwałem, że jego kutas aż rwie się do pracy. Wtedy to ja
wziąłem się do dzieła i zacząłem nawilżać językiem jego fiuta, aby mógł bez problemu
penetrować nim moją dupcię. Kiedy uznałem, że jest gotowy, odwróciłem się do niego tyłem
i ustawiłem się do pozycji na pieska. On jednak delikatnie mnie odwrócił uniósł mi nogi i
rozchylił je, po czym zaczynając od delikatnych ruchów powoli wprowadzał mnie w coraz to
intensywniejsze stany podniecenia. Trwało to dosyć długo, a ja ani razu nie poczułem bólu.
Doznawałem jednak niesamowitych rozkoszy. Nadszedł czas, gdy i on eksplodował we mnie
hordą białych istotek, co nam obojgu przyniosło ogromną przyjemność i wypełniło swą
cudowną wonią cały pokój. Kiedy już było po wszystkim, usnęliśmy razem w łóżku jego
rodziców. A gdy rankiem pierwsze promyki słońca zaczęły świecić w me oczy, zbudziłem
się w ciepłym uścisku na torsie chłopaka, który potrafił kochać, a nie tylko rżnąć.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin