Cykl-Conan - Conan z Cimmerii - Robert E.Howard.rtf

(608 KB) Pobierz
Conan z Cimerii

ROBERT E. HOWARD

 

 

 

Conan Z Cimmerii

 

(Wybór: Andrzej Ziembicki)

 

 

 


OD WYDAWCY


Znana czytelnikowi polskiemu z książek Tolkiena i Ursuli Le Guin odmiana baśni współczesnej zwana fantasy jest dziś na świecie równie popularna jak science fiction, a ma bodaj czy nie większą zdolność ewolucji, o czym świadczą utwory autorki Czarnoksiężnika z Archipelagu, a także Tanith Lee, Petera Beagle’a i innych. Fakty te skłaniają nas do podjęcia próby ukazania fantasy w jej zwartym, ale reprezentatywnym kanonie - od Haggarda i Morrisa po Leibera i Andersona. Gwoli kompletności owego kanonu zaczynamy nie od tego, co najlepsze, lecz od tego, co najpopularniejsze.

Niewątpliwie najpopularniejszy zaś jest podgatunek zwany heroic fantasy (“fantazja heroiczna”), a w nim - historie o Conanie spisywane pół wieku temu przez Roberta E. Howarda i kontynuowane przez wielu pisarzy po dziś dzień. Książki te osiągają milionowe nakłady; powstają liczne adaptacje komiksowe, a ostatnio - filmowe. Z trzydziestu tomów rozmaitych “Conanów” wybraliśmy osiem tekstów niewątpliwego autorstwa samego Howarda, opisujących karierę Cymmeryjczyka od złodziejskich początków po królewski finał. Dokładniejszemu przedstawieniu “czasów Conana” służy zamieszczony na wstępie pierwszego i w zakończeniu drugiego tomu szkic Howarda “Era hyboryjska”, ważny również dlatego, że jest jedną z pierwszych prób spisania historii imaginacyjnej - najbardziej w tej kategorii znaną jest Tolkienowy Silmarillion.

I słowo o przekładach: swoboda, z jaką edytorzy zwykli sobie poczynać z materią fabuł o Conanie, uprawnia drobne zabiegi stylizacyjne wykonane dla potrzeb niniejszego wydania i nie będące odejściem od litery oryginalnych opowieści.


ERA HYBORYJSKA

CZĘŚĆ I

 

(Przełożył: Stanisław Plebański)


O epoce znanej nemedyjskim kronikarzom jako Era Przedpotopowa wiadomo niewiele; wyjątkiem jest tu jej ostatni okres, ale i to, co o nim wiemy, otacza aura legendarności.

Najwcześniejsze przekazy historyczne dotyczą schyłku cywilizacji przedpotopowej; dominowały podówczas w świecie królestwa Kamelii, Valusii, Verulii, Grondaru, Thule i Commorii; ludy wymienionych państw używały tego samego języka, co świadczy o ich wspólnym pochodzeniu.

Istniały naonczas i inne królestwa o równym stopniu rozwoju, zaludnione przez rasy odmienne od wspomnianej powyżej, najpewniej starożytniejsze.

Barbarzyńcami owej epoki byli Piktowie, żyjący na wyspach położonych z dala od lądu stałego, na Oceanie Zachodnim, Atlanci, zamieszkujący mały kontynent pomiędzy Wyspami Piktyjskimi a Kontynentem Głównym, czyli Turańskim, oraz Lemurianie, osiedleni na archipelagu dużych wysp na półkuli wschodniej.

A były też wówczas rozległe połacie lądów niezbadanych; kraje cywilizowane, choć wielkie nadzwyczaj, zajmowały stosunkowo małą część ziemskiego globu.

Leżącym najdalej na zachodzie królestwem Kontynentu Turańskiego była Valusia, na wschodzie zaś - Grondar. Mieszkańcy Grondaru reprezentowali niższy poziom rozwoju cywilizacyjnego niż ludy im pokrewne a osiadłe w innych królestwach; dalej na wschód, za Grondarem, rozciągał się bezmiar nagich i dzikich pustyń. Tam, gdzie mniej jałową ziemię porastały dżungle, a także wśród gór, bytowały rozrzucone na znacznych przestrzeniach plemiona prymitywnych dzikusów. Daleko na południu istniała tajemnicza cywilizacja, nie mająca nic wspólnego z kulturą turańską i zapewne przedludzka w swej naturze. Wschodnie pobrzeża kontynentu zamieszkiwała inna ludzka rasa, także nieturańska; od czasu do czasu nawiązywali z nią kontakt Lemurianie; rasa ta pochodziła zapewne z okrytego mgłą tajemnicy bezimiennego kontynentu, leżącego gdzieś na wschód od Wysp Lemuryjskich.

Kultura turańską chyliła się ku upadkowi; turańskie armie składały się po większej części z barbarzyńskich najemników; generałami, politykami, a często i królami bywali w turańskich państwach Piktowie, Atlanci i Lemurianie.

O waśniach pomiędzy królestwami, o wojnach pomiędzy Valusią a Commorią, o tym wreszcie, jak Atlanci podbili część stałego lądu i utworzyli królestwo - o owych wydarzeniach dotrwało do czasów późniejszych więcej legend niż wiarygodnych przekazów historycznych.

A potem Kataklizm spustoszył świat. Wyspy Lemuryjskie i Atlantia zatonęły, zaś Wyspy Piktyjskie zostały wysoko wydźwignięte i stały się górskimi szczytami nowego kontynentu; znikły całe regiony Kontynentu Turańskiego, pogrążone w oceanicznych falach; zatonęły znaczne obszary i w głębi lądu, tworząc wielkie śródlądowe morza i jeziora. Wybuchły wulkany, a potworne trzęsienia ziemi wstrząsnęły posadami świetnych królewskich miast. Wyginęły całe narody.

Nacjom barbarzyńskim powiodło się nieco lepiej niż ludom cywilizowanym; mieszkańcy Wysp Piktyjskich ulegli zagładzie, ale wielka piktyjska kolonia posadowiona wśród gór na południowej granicy Valusii jako przedmurze przeciw obcym najazdom przetrwała nietknięta; powszechna zagłada ominęła też kontynentalne królestwo Atlantów, a tysiące ich rodaków ściągały doń na statkach z tonącego lądu macierzystego. Wielu Lemurian umknęło na względnie mało dotknięte kataklizmem wschodnie wybrzeże Kontynentu Turańskiego, gdzie popadło w niewolę zamieszkałego tam starożytnego ludu, a ich historia na tysiąclecia stała się historią okrutnego ucisku i niewolniczej służby.

W zachodniej części Kontynentu zmienne warunki doprowadziły do rozkwitu dziwnych form życia roślinnego i zwierzęcego; gęste dżungle porosły równiny, rwące rzeki, tocząc swe wody ku morzu, wyryły głębokie kaniony; wypiętrzyły się niebotyczne masywy górskie, a jeziora pokryły ruiny położonych w żyznych dolinach prastarych miast.

Ze wszystkich stron ściągały do kontynentalnego królestwa Atlantów miriady zwierząt i dzikusów - małp i małpoludów, uchodzących z zatopionych obszarów; zmuszeni do ciągłej walki o byt Atlanci zdołali jednak zachować resztki swej zaawansowanej w rozwoju barbarzyńskiej kultury; pozbawieni rud i metali poczęli - tak jak ich odlegli przodkowie - obrabiać kamień. Kiedy już wspięli się na wyżyny owej sztuki, doszło do starcia ich nacji z potężnym narodem Piktów. Ci ostatni także powrócili do wyrobu i użytkowania krzemiennych narzędzi, ale w rzemiośle wojennym rozwijali się znacznie szybciej niż Atlanci; byli rasą bardziej płodną, ale prymitywniejszą - nie pozostały po nich ani malowidła, ani rzeźby z kości słoniowej jak po Atlantach - zostawili za to po sobie mnóstwo doskonałej krzemiennej broni.

Starły się tedy owe królestwa epoki kamiennej i po serii krwawych wojen Piktowie zepchnęli Atlantów do poziomu prymitywnego barbarzyństwa, sami zaś zatrzymali się w rozwoju.

Po pięciu stuleciach od kataklizmu barbarzyńskie królestwa znikły z powierzchni ziemi; pozostały po nich dwa, wspomniane powyżej, plemiona - dzikie i nie ustające w walce pomiędzy sobą. Piktowie przeważają liczbą i jednością, zaś Atlanci stanowią szczepy połączone luźnymi związkami plemiennymi.

Taki oto był w owym okresie Zachód.

Na Dalekim Wschodzie żyją naonczas Lemurianie, odcięci od reszty świata gigantycznymi górami i łańcuchami olbrzymich jezior, wciąż jeszcze pędząc niewolniczy żywot pod panowaniem starożytnej rasy autochtonów.

Głębokie południe spowija mgła tajemnicy, nie tknął go Kataklizm, ale dopiero w przyszłości region ten odegra jakąś rolę w dziejach ludzkości.

Pośród niskich wzgórz na południowym wschodzie przetrwały niedobitki jednego z nievaluzyjskich narodów Kontynentu Turańskiego; ludzie ci zwą się Zhemri.

Tu i tam rozrzucone są po świecie plemiona podobnych małpom dzikusów, nieświadomych nawet powstania i upadku wielkich cywilizacji. Ale na dalekiej północy zbliża się powoli ku barierze człowieczeństwa inna pierwotna rasa.

Za czasów Kataklizmu grupa dzikusów na poziomie niewiele wyższym od neandertalczyka, szukając ocalenia, umknęła na pomoc; znaleźli oni śnieżne krainy zamieszkane jedynie przez gatunek wojowniczych małp - potężnych, białych, kosmatych zwierząt, najwyraźniej przywykłych do miejscowego klimatu. Uchodźcy podjęli z nimi walkę i zepchnęli je aż poza Koło Podbiegunowe, na oczywistą - jak sądzili - zagładę. Ale małpoludy przystosowały się do nowego, niesprzyjającego otoczenia - i przetrwały.

Po tym, jak wojny Piktów z Atlantami zniszczyły to, co mogło stać się zaczątkiem nowej cywilizacji, następny, Mniejszy Kataklizm znacznie odmienił wygląd dawnego kontynentu, pozostawiając w miejscu łańcucha jezior wielkie, śródlądowe morze, co jeszcze bardziej oddzieliło Wschód od Zachodu. Trzęsienia ziemi, powodzie i wybuchy wulkanów dokończyły zagłady barbarzyńców - zagłady, której sami dali początek, wszczynając między sobą wojny.

W tysiąc lat po Mniejszym Kataklizmie Zachód stał się dziką krainą dżungli, jezior i rwących rzek. Na północnym zachodzie, pomiędzy porośniętymi lasem wzgórzami, bytują koczownicze plemiona małpoludów nie znających mowy, ognia ani narzędzi; są to potomkowie Atlantów pogrążeni w otchłani zezwierzęcenia, z której przed wiekami wydźwignęli się w morderczym trudzie ich przodkowie. Na południowym zachodzie żyją rozproszone szczepy zwyrodniałych jaskiniowców, porozumiewających się prymitywnym językiem; zwą się nadal Piktami, ale miano owo poczęło już oznaczać “człowiek” - dla odróżnienia ich od prawdziwych bestii, z którymi muszą walczyć o przetrwanie; tylko ta nazwa łączy piktyjskie wspólnoty z dawniejszymi dziejami plemienia. Ani zdegenerowani Piktowie, ani małpowaci Atlanci nie mieli kontaktu z innymi narodami.

Na Dalekim Wschodzie Lemurianie, nieomal zepchnięci w zezwierzęcenie przez niewolnicze warunki, wzniecili powstanie i wycięli w pień swych ciemięzców; są teraz dzikusami bytującymi pośród ruin tajemniczej cywilizacji. Niedobitki zgładzonego przez nich narodu, uszedłszy wściekłości swych niewolników, podążyły na zachód, gdzie po najeździe na zagadkowe, prymitywne królestwo, zdobyły je, ustanawiając swe własne rządy; kultura najeźdźców szybko uległa zmianom dzięki kontaktowi z kulturą podbitego narodu. Tak powstało nowe królestwo, które zwie się Stygią. Wiadomo też, że pierwotni mieszkańcy tamtych stron przetrwali w niewielkiej liczbie, a najeźdźcy darzyli ich nawet szacunkiem.

Tu i ówdzie na świecie małe plemiona dzikusów zdają się zmierzać ku człowieczeństwu, są one jednak nieliczne i nic bliższego o nich nie wiadomo.

Ale oto ludy północy rosną w siłę; zwą się Hyboryjczykami lub Hybori; ich bogiem jest Bori - pewien wielki wódz, który, według legendy, przewodził im dawniej nawet niż król, co na północ ich powiódł w dniach wielkiego kataklizmu, dniach wspominanych już tylko w ludowych podaniach i baśniach.

Hyboryjczycy rozproszyli się na północy i napierają niespiesznie ku południu; jak dotąd nie napotkali innych ludów i prowadzą wojny jedynie między sobą. Piętnaście stuleci w północnych krainach uczyniło z nich jasnowłosą rosłą rasę, ognistą przy tym i wojowniczą; już na tym etapie rozwoju cechuje ich kulturę swoista, naturalna poetyka; mają też dobrze wykształcone zdolności artystyczne. Żyją jeszcze głównie z łowów, ale ich południowe szczepy już od kilkuset lat hodują bydło.

W kompletnej izolacji Hyboryjczyków od innych narodów zdarzył się tylko jeden wyjątek - razu pewnego powrócił z dalekiej północy wędrownik niosący wieść, iż lodowe pustynie, uważane za bezludne, są zamieszkane przez liczne plemię małpoludów, wywodzących się - jak przysięgał - z małp, wypchniętych z bardziej nadających się do zamieszkania rejonów przez przodków hyboryjskiej rasy. Wędrowiec ów nalegał, by wysłać dużą siłę zbrojną poza Koło Podbiegunowe i bestie owe wygubić, ponieważ - jak twierdził - przekształcały się już w ludzi. Wyśmiano go; jeno niewielka grupka żądnych przygód młodych wojowników podążyła za nim na północ - i słuch po nich zaginął: żaden nie powrócił. A hyboryjskie plemiona parły na południe, i w miarę zwiększania się ich liczebności ów ruch przybierał na sile.

Stulecie następne było epoką wędrówek i podbojów; przez karty historii świata przelewają się rzeki plemion, ruchliwe i tworzące wiecznie zmienny obraz.

Spójrzmy na świat w pięćset lat później.

Szczepy płowowłosych Hyboryjczyków posunęły się na południe i na zachód, pokonując i niszcząc wiele małych, bliżej nieznanych narodów. Zasileni krwią zniewolonych ludów potomkowie pierwszych fal migracji przejawiają odmienne cechy rasowe, zaś na nich napierają kolejne rzuty plemion o czystej krwi, spychając przed sobą ludność zagarnianych ziem niczym szczotka niedokładnie zgarniająca śmiecie; jeszcze bardziej przemieszało to ze sobą rasy - czystą, mieszańców i niedobitki wyniszczonych narodów.

Jak dotychczas zdobywcy nie zetknęli się z rasą starożytniejszą od swojej.

Tymczasem na południowym wschodzie potomkowie ludu Zhemri, zasileni świeżą krwią jakiegoś nieznanego plemienia, czynią wysiłki, by choć częściowo odbudować swą prastarą kulturę.

Na zachodzie podobni małpom Atlanci rozpoczynają długą wspinaczkę; zamknął się dla nich pełny cykl rozwoju - dawno już zapomnieli, iż ich przodkowie byli niegdyś ludźmi: nieświadomi swego poprzedniego stanu ruszają w drogę ku człowieczeństwu bez drogowskazu, jakim by była pamięć historycznej przeszłości narodu.

Na południe od nich Piktowie pozostają dzikusami, jakby wbrew prawom natury ani nie rozwijając się, ani nie cofając w rozwoju.

Na jeszcze głębszym południu drzemie tajemnicze, starożytne już królestwo - Stygia. Na jej wschodnich rubieżach bytują koczownicze, nomadyjskie plemiona, już wtedy znane jako Synowie Shem.

U boku Piktów, w żyznej dolinie Zingg, pod osłoną wyniosłych gór bezimienny, prymitywny szczep uznany za pokrewny . Shemitom wytworzył rozwiniętą kulturę rolniczą.

Do impetu hyboryjskiego napływu dołączył jeszcze jeden czynnik: pewne plemię odkryło sposób wznoszenia budowli z kamienia i wkrótce świat ujrzał pierwsze hyboryjskie państwo - prymitywne i barbarzyńskie królestwo Hyperborei, które wzięło początek od niezdarnie wzniesionej z głazów fortecy, dającej oparcie i obronę podczas waśni plemiennych. Ludzie owego szczepu szybko wyrzekli się namiotów z końskich skór i zamieszkali w domach wznoszonych niezgrabnie, ale solidnie z kamienia; tak zabezpieczeni wnet stali się potęgą na miarę ówczesnego świata.

Niewiele było w dziejach przewrotów bardziej dramatycznych niż powstanie owego silnego, wojowniczego państwa, którego obywatele nagle porzucili sposób życia nomadów i jęli wznosić domostwa z nie ociosanych głazów, otoczone cyklopicznymi murami - a dokonał tego lud dopiero wynurzający się z epoki kamienia gładzonego, przez czysty przypadek odkrywając podstawowe zasady sztuki budowlanej.

Narodziny królestwa Hyperborei dodały impetu wielu hyboryjskim plemionom, które, bądź to pokonane w boju, bądź to odmawiając uległości wobec swych zamieszkałych w zamkach pobratymców, ruszyły na szlak długich wędrówek, wiodący przez niemal połowę świata. A już wtedy wysunięte ku północy szczepy hyboryjskie poczynają coraz dotkliwiej odczuwać zaczepki ze strony ludu jasnowłosych, olbrzymich dzikusów, zaawansowanych w rozwoju niewiele bardziej niż małpoludy.

Opowieść o następnym tysiącleciu to saga o narodzinach potęgi Hyboryjczyków, których wojownicze plemiona zdominowały cały Zachód. Wtedy to właśnie kształtują się pierwsze prymitywne królestwa. Płowowłosi najeźdźcy starli się z Piktami i zepchnęli ich na jałowe ziemie zachodnie. Osiadli na północnym zachodzie potomkowie Atlantów powoli przeobrażają się z małp w prymitywnych dzikusów i - jak dotychczas - nie spotkali się jeszcze z Hyboryjczy karni.

Na Dalekim Wschodzie Lemurianie rozwijają swą własną, dziwną cywilizację, zaś Hyboryjczycy tworzą na południu królestwo Koth, które graniczy z pasterską krainą zwaną Ziemią Shem; półdzikie ludy miejscowe poczynają stopniowo zrywać z barbarzyńskimi tradycjami - po części dzięki zetknięciu się z Hyboryjczykami, częściowo zaś przez kontakt ze Stygią, która od stuleci nękała pasterskie plemiona łupieżczymi najazdami.

Jasnowłosy lud dzikusów z dalekiej północy tak urósł w siłę i liczbę, że północne plemiona hyboryjskie ruszyły na południe, spychając przed sobą klany swych pobratymców. Jeden z północnych szczepów podbija starożytne królestwo Hyperborei, ale dawna nazwa kraju nie ulega zmianie.

Na południowy wschód od Hyperborei z królestwa Zhemri powstaje państwo zwane Zamorą, zaś na południowym zachodzie Piktowie najeżdżają żyzną dolinę Zingg i pokonawszy jej rolniczych mieszkańców, osiadają pośród nich; powstaje w ten sposób mieszana rasa, którą z kolei podbija plemię Hyboryjczyków i po stopieniu się z nią w jedną całość daje początek królestwu o nazwie Zingara.

W pięć stuleci później granice państw są już ściśle określone. W świecie zachodnim dominują królestwa Hyboryjczyków - Aquilonia, Nemedia, Brythunia, Hyperborea, Koth, Ophir, Argos, Corinthia i Królestwo Pograniczne. Na wschód od nich leży Zamora, a na południowy zachód Zingara; ich ludy nie są spokrewnione i są sobie podobne jedynie ciemną skórą i egzotycznymi obyczajami.

Daleko na południu drzemie Stygią, wprawdzie nie niepokojona przez obce najazdy, ale już w nieco innych granicach - oto ludy shemickie zrzuciły stygijskie jarzmo, zamieniając je na mniej dla nich uciążliwą zależność od Koth, zaś ciemnoskórzy ciemięzcy zostali odrzuceni za wielką rzekę zwaną Styx, Nilus lub Nil; rzeka ta wypływa na północ z tajemniczych obszarów południowych, po czym zakręca prawie pod kątem prostym i toczy swe wody na zachód przez żyzne pastwiska krainy Shem, by w końcu wpaść do wielkiego oceanu.

Najbardziej wysuniętym na zachód hyboryjskim królestwem jest leżąca na północ od Aquilonii Cimmeria; jej dzicy mieszkańcy nie zostali zmuszeni do uległości przez najeźdźców; są potomkami Atlantów i dzięki kontaktom z hyboryjską kulturą rozwijają się teraz szybciej niż ich odwieczni nieprzyjaciele, Piktowie, zamieszkujący dzikie dżungle na zachód od Aquilonii.

Po upływie następnych pięciu stuleci cywilizacja hyboryjską jest już tak rozwinięta, iż sam kontakt z nią umożliwia wydźwignięcie się z otchłani barbarzyństwa dzikim plemionom, które się z nią zetknęły. Najpotężniejszym królestwem jest podówczas Aquilonia, ale inne rywalizują z nią co do świetności i siły. Hyboryjczycy stali się rasą w znacznym stopniu skażoną przez obcą krew; najbliższym pokrewieństwem ze wspólnymi praprzodkami mogą się poszczycić mieszkańcy Gunderlandii - północnej prowincji aquilońskiej. Ale dopływ obcej krwi nie osłabił Hyboryjczyków - są przemożną siłą w świecie zachodnim, choć dzikie ludy stepowe nieustannie rosną w siłę.

Na północy potomkowie jasnowłosych dzikusów arktycznych - złotowłosi, niebieskoocy barbarzyńcy - wyparli hyboryjskie plemiona ze śnieżnych krain; jeszcze tylko starożytne królestwo Hyperborei daje odpór ich naciskowi. Kraj rodzinny owego północnego ludu zowie się Nordheim, a jego mieszkańcy dzielą się na rudych Vanirów z Vanaheimu i jasnowłosych Aesirów z Asgardu.

I oto na kartach Historii pojawiają się znów Lemurianie - tym razem już jako Hyrkańczycy. Przez całe stulecia parli stanowczo na zachód, by teraz osiągnąć południowe wybrzeże wielkiego, śródlądowego Morza Vilayet i założyć na jego południowym krańcu królestwo Turan. Pomiędzy wspomnianym morzem a wschodnimi granicami lokalnych księstw i dominiów rozciągają się dzikie stepy, zaś bardziej ku północy i na południu - pustynie. Innego niż hyrkańskie pochodzenia mieszkańcy tamtych stron są rozrzuconymi na wielkich obszarach klanami pasterzy; o ich północnym odłamie nie wiemy nic, południowy zaś wywodzi się z tubylczych Shemitów o niewielkiej domieszce krwi hyboryjskiej, uzyskanej za sprawą wędrownych wojowniczych plemion.

Pod koniec tego okresu inne klany Hyrkańczyków idą na zachód i okrążywszy północny kraniec morza ścierają się z wysuniętymi na wschód przyczółkami Hyperborejczyków.

Spójrzmy przez chwilę na ludzi owego stulecia.

Dominujący w świecie Hyboryjczycy nie są już jednolicie jasnowłosi i szaroocy - zmieszali się z innymi rasami. Pośród mieszkańców królestwa Koth znajdziemy silnie zaznaczone cechy shemickie, a nawet stygijskie - podobnie jak i w Argos, gdzie silniej jednak utrwaliła się domieszka krwi zingaryjskiej. Brythuńczycy ze wschodu spokrewnili się z ciemnoskórymi Zamoryjczykami, a ludy południowej Aquilonii przemieszały się ze smagłymi Zingaryjczykami do tego stopnia, że czarne włosy i brązowe oczy poczęły dominować w Poitain - najbardziej na południe wysuniętej aquilońskiej prowincji. Starożytne królestwo Hyperborei leży wprawdzie na krańcu cywilizowanego świata, lecz i w żyłach jego mieszkańców płynie wiele obcej krwi, a to za sprawą cudzoziemskich kobiet przywożonych jako niewolnice z Hyrkanii, Asgardu i Zamory.

Nie skażoną obcymi domieszkami krew hyboryjską można znaleźć jeszcze tylko w Gunderlandii, a to dlatego, że lud tamtejszy nie ma zwyczaju trzymania niewolników.

Barbarzyńcy zachowali czystość swej rasy; Cymmeryjczycy są wysocy i silni, włosy mają czarne, a oczy szare lub niebieskie; ludy z Nordheimu są podobnego pokroju, ale skóra ich jest biała, oczy niebieskie, a czupryny rude lub złotawe; Piktowie pozostali tacy jak zawsze - krępi, niscy, bardzo śniadzi, zaś oczy i włosy miewają zwykle czarne.

Ciemnoskórzy Hyrkańczycy to lud szczupły i wysoki, choć coraz częściej zdarzają się pośród nich osobnicy budowy krępej i skośnoocy, a to przez domieszkę krwi ogarniętej przez nich w pochodzie na zachód inteligentnej rasy, zamieszkującej pośród gór, na wschód od Vilayet.

Shemitów najczęściej cechuje wzrost średni, ale że w ich żyłach płynie nieco krwi stygijskiej, zdarzają się czasem wśród nich mężowie potężni, szerocy w barach i masywnie zbudowani; zwykle bywają ciemnoocy, nosy mają haczykowate, a włosy tak czarne, że aż wpadające w błękit.

Stygijczycy są śniadzi, wysocy, proporcjonalnej budowy; twarze ich cechują zazwyczaj rysy proste acz szlachetne; taka jest stygijska klasa panująca; żyjące w ucisku i poniewierce warstwy niższe stanowią wynaturzoną mieszaninę wielu ras - stygijskiej, shemickiej, a nawet hyboryjskiej.

Na południe od Stygii leżą rozległe królestwa ludów czarnoskórych - Amazonów, Kushytów i Atlajan - oraz zamieszkane przez różne ludy cesarstwo Zembante.

Pomiędzy Aquilonią i puszczą piktyjską znajduje się Pogranicze Bossońskie; jego mieszkańcy wywodzą się od miejscowego plemienia ogarniętego przez hyboryjski szczep już w pierwszych stuleciach wędrówki Hyboryjczyków na południe. Bossończycy nigdy nie ulegli wpływom najeźdźców o wyższej kulturze i zostali przez nich zepchnięci na sam skraj cywilizowanego świata; są ludźmi wzrostu średniego i średniej budowy, a oczy miewają szare lub brązowe; utrzymują się głównie z rolnictwa, mieszkają zaś w dużych, okolonych solidnymi murami wsiach; są poddanymi króla Aquilonii. Ich kraina rozciąga się od Cimmerii na północy aż po Zingarę na południowym zachodzie, tworząc tym samym przedmurze dla Aquilonii tak przeciw Cymmeryjczykom, jak i Piktom.

W boju są Bossończycy nieugięci, zaś w ciągu stuleci wojen z północnymi i zachodnimi barbarzyńcami wznieśli taktykę walki defensywnej na tak wysoki poziom, że otwartym atakiem prawie nie sposób przełamać ich obronnych formacji.

Taki oto był świat w czasach Conana.


DOM PEŁEN ŁOTRÓW

 

(Przełożył: Stanisław Plebański)


Powiadają legendy, że najpotężniejszy wojownik ery hyboryjskiej, człek - jak pisał nemedyjski kronikarz - który “swemi obutymi w sandały stopy podeptał zdobne w klejnoty trony Ziemi”, urodził się na polu bitwy, w czym miała być wieszczba jego przyszłych losów. Jest to możliwi., albowiem niewiasty cymmeryjskie równie sprawnie jak ich mężowie władały orężem, nie można tedy wykluczyć, iż matka Conana, nie bacząc na poważny swój stan, pospieszyła, by odpierać atak wrażych Vanirow. Wśród wojen zaczepnych i odpornych, toczonych z niewielkimi tylko przerwami przez bitne klany Cymmeryjczyków, upływało dzieciństwo Conana. Po o...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin