Thomas Harris - (2) Milczenie Owiec.pdf

(1024 KB) Pobierz
12596589 UNPDF
Pamięci mego ojca
Jeśli tylko ze względu na ludzi
walczyłem z dzikimi zwierzętami
w Efezie, jaki z tego dla mnie pożytek?
Skoro umarli nie zmartwychwstają...
św. Paweł, Pierwszy list do Koryntian 15,31
Czyż muszę patrzeć na czaszkę
w pierścieniu, mając tę samą w obręczy mej twarzy?
John Donne, Devotions
12596589.001.png 12596589.002.png
ROZDZIAŁ 1
Sekcja Behawioralna, zajmująca się w FBI morderstwami wielokrotnymi, mieści się na
najniższej, do połowy ukrytej w ziemi, kondygnacji Akademii FBI w Quantico. Clarice Starling
dotarła tam zaczerwieniona od szybkiego marszu ze strzelnicy przy Hogan's Alley. Miała źdźbła
trawy we włosach i utytłaną wiatrówkę - efekt czołgania się pod obstrzałem podczas ćwiczeń
praktycznych z techniki unieszkodliwiania przestępców.
W sekretariacie nie było nikogo. Przejrzała się w szklanych drzwiach i szybko poprawiła
włosy. Wiedziała, że wygląda dobrze, nie musi nic zmieniać. Ręce jej czuć było prochem
strzelniczym, ale nie miała czasu ich umyć. Wezwanie do szefa działu Crawforda brzmiało:
natychmiast.
Odnalazła Jacka Crawforda w zagraconej sali ogólnej.
Stał samotnie przy cudzym biurku i rozmawiał przez telefon. Miała sposobność przyjrzeć
mu się po raz pierwszy od roku. To, co zobaczyła, zaniepokoiło ją.
Normalnie Crawford wyglądał na zdrowego inżyniera w średnim wieku, który przeszedł
gładko przez college dzięki temu, że dobrze grał w baseball - sprytny napastnik, twardy, kiedy
trzeba blokować pole. Teraz wychudł, kołnierzyk koszuli był na niego o wiele za luźny, pod
zaczerwienionymi oczyma pojawiły się ciemne sińce. Dla każdego, kto czyta gazety, nie było
tajemnicą, że Sekcja Behawioralna znalazła się w oku cyklonu. Clarice miała nadzieję, że Crawford
niczym się nie szprycuje. W tej instytucji wydawało się to mało prawdopodobne.
Crawford uciął rozmowę telefoniczną krótkim „nie”. Wyjął spod pachy jej akta personalne i
otworzył je na pierwszej stronie.
- Starling Clarice M., dzień dobry - powiedział.
- Dzień dobry. - To, że się uśmiechnęła, wynikało wyłącznie z uprzejmości.
- Nic się złego nie stało. Mam nadzieję, że wezwanie cię nie przestraszyło.
- Skądże znowu. - Niezupełnie prawda, dodała w myślach.
- Twoi instruktorzy twierdzą, że dobrze sobie radzisz, na twoim roku jesteś w grupie
najlepszych.
- Mam taką nadzieję. Do tej pory nic mi o tym nie wspomnieli.
- Pytam ich od czasu do czasu.
To zdziwiło dziewczynę; dawno już spisała Crawforda na straty, uważając go za
dwulicowego sukinsyna, kaprala, który interesuje się rekrutem tylko dopóki nie złapie go na
haczyk.
Z federalnym agentem specjalnym Crawfordem zetknęła się po raz pierwszy, kiedy
prowadził gościnne wykłady na Uniwersytecie Wirginia. Wysoki poziom jego seminarium z
kryminologii był jednym z motywów jej decyzji przejścia do FBI. Kiedy dostała się do Akademii,
napisała do niego kartkę, ale nie odpowiedział i podczas trzech miesięcy, które spędziła w
Quantico, całkowicie ją ignorował.
Clarice Starling nie należała do ludzi, którzy narzucają się ze swoją przyjaźnią i proszą o
czyjąś łaskę, ale zachowanie Crawforda zdziwiło ją i trochę zabolało. Teraz, w jego obecności, z
przykrością uświadomiła sobie, że znów czuje do niego sympatię.
Najwyraźniej coś było z nim nie w porządku. Crawford posiadał jakieś szczególne,
niezależne od inteligencji, umiejętności. Clarice dostrzegła to w sposobie, w jaki dobierał kolory i
gatunek tkanin swoich ubrań, w tym, że umiał zaznaczyć swą indywidualność, mimo
obowiązujących w FBI kanonów. Teraz był schludny, ale bezbarwny, tak jakby wszedł w okres
linienia.
- Jest robota i pomyślałem o tobie - powiedział. - Właściwie nie robota, raczej interesujące
ćwiczenie praktyczne. Zabierz rzeczy Berry'ego z tego krzesła i usiądź. W swoim podaniu
napisałaś, że po ukończeniu Akademii chcesz przejść bezpośrednio do Sekcji Behawioalnej.
- Tak.
- Masz dobre przygotowanie kryminologiczne, ale brak ci praktycznej znajomości prawa
karnego. Szukamy ludzi z minimum sześcioletnim stażem.
- Mój ojciec był szeryfem. Znam życie. Crawford lekko się uśmiechnął.
- Twoimi atutami są bardzo dobre oceny z psychologii i kryminologii... Ile wakacji
przepracowałaś w ośrodku dla psychicznie chorych? Dwa kolejne lata?
- Tak.
- Czy ważna jest twoja licencja doradcy prawnego?
- Jeszcze przez dwa lata. Dostałam ją, zanim rozpoczął pan swoje seminarium na
Uniwersytecie Wirginia... Zanim zdecydowałam się tu przyjść.
- Utknęłaś w kolejce do egzaminów? Kiwnęła głową.
- Ale miałam szczęście i zdążyłam się zakwalifikować na kurs kryminalistyki. Dzięki temu
popracowałam trochę w laboratorium, jeszcze zanim zaczął się semestr.
- Kiedy się tu dostałaś, napisałaś do mnie list, ale nie wydaje mi się, żebym odpowiedział, to
znaczy wiem, że nie odpowiedziałem. Powinienem był to zrobić.
- Ma pan tyle innych spraw na głowie.
- Słyszałaś coś o programie VI-CAP?
- Wiem, że to program badawczy, którego przedmiotem są przestępstwa popełnione z
użyciem przemocy. W Law Enforcement Bulletin pisali, że pracuje pan nad stworzeniem banku
danych, ale że nie jest jeszcze gotowy.
Crawford kiwnął głową.
- Sporządziliśmy kwestionariusz. Można go zastosować wobec wszystkich znanych w
dzisiejszych czasach wielokrotnych morderców. - Wręczył jej gruby plik papierów w cienkiej
okładce. - Tę część wypełnia prowadzący śledztwo, tę ofiary, jeśli ocalały. Kwestionariusz
niebieski wypełnia, jeśli chce, morderca. Różowy zawiera pytania, które ma mu zadać prowadzący
śledztwo, notując zarówno jego odpowiedzi, jak i reakcje. Mnóstwo papierkowej roboty.
Papierkowa robota. W głowie Clarice Starling zabrzmiał dzwonek alarmowy. Czuła, że za
chwilę Crawford złoży jej ofertę pracy - polegającej prawdopodobnie na żmudnym wprowadzaniu
danych do komputera. Kusiło ją, żeby dostać się do Sekcji Behawioralnej na jakiekolwiek wolne
stanowisko, ale wiedziała, co czeka kobietę, którą choć raz zaprzęgnie się do pracy sekretarki - do
końca życia nie przestanie stukać na maszynie. Zbliżała się chwila wyboru, a ona chciała wybrać
dobrze.
Crawford czekał na coś; najwyraźniej zadał jej jakieś pytanie. Starling musiała pogrzebać w
pamięci, żeby je sobie przypomnieć.
- Jakie testy stosowałaś? Minnesota Multiphasic? Rorschacha?
- Minnesota Multiphasic tak, Rorschacha nie - odparła. - Poza tym test apercepcji
tematycznej, a z dziećmi - Bender-Gestalt.
- Czy łatwo cię przestraszyć, Starling?
- Nie sądzę.
- Widzisz, staramy się przesłuchać i zbadać wszystkich trzydziestu dwóch wielokrotnych
morderców, których trzymamy aktualnie pod kluczem. Pomoże to nam stworzyć bank danych, na
podstawie którego będzie można sporządzać portrety psychologiczne przestępców w nie
rozwiązanych sprawach. Większość skazanych poszła nam na rękę. Sądzę, że wielu chce się po
prostu popisać. Na współpracę zgodziło się dwudziestu siedmiu. W tym czterech przebywających w
celach śmierci, pod warunkiem, co zrozumiałe, że załatwi się im wniosek o apelację. Nie jesteśmy
jednak w stanie niczego uzyskać od człowieka, na którym najbardziej nam zależy. Chcę, żebyś
odwiedziła go jutro w szpitalu dla psychicznie chorych.
Clarice poczuła, że szybciej bije jej serce. Była zadowolona, ale jednocześnie trochę się
obawiała.
- Kim on jest?
- To psychiatra, doktor Hannibal Lecter - powiedział Crawford.
Wśród ludzi z branży po wymienieniu tego nazwiska zapada zawsze krótkie milczenie.
Starling wpatrywała się nadal spokojnie w Crawforda, trochę tylko znieruchomiała.
- Hannibal-Kanibal? - upewniła się jeszcze.
- Tak.
- No cóż, w porządku. Cieszę się, że otwiera się przede mną szansa. Zastanawiam się tylko,
dlaczego właśnie ja?
- Głównie dlatego, że jesteś akurat pod ręką - odparł Crawford. - Nie spodziewam się, żeby
chciał z nami współpracować. Właściwie już odmówił, ale zrobił to przez pośrednika, dyrektora
szpitala. Chcę z czystym sumieniem powiedzieć, że był tam nasz wykwalifikowany pracownik i
osobiście go zapytał. To, że idziesz tam ty, jest czystym przypadkiem. W sekcji nie został po prostu
nikt, komu mógłbym to zlecić.
- Jesteście zawaleni robotą. Buffalo Bill i ta afera w Newadzie...
- Zgadłaś. Powtarza się stara historia: ciała dawno już wystygły.
- Powiedział pan: jutro. To znaczy sprawa jest pilna. Czy to ma związek z bieżącym
dochodzeniem?
- Nie. Chciałbym, żeby tak było.
- Czy mam sporządzić diagnozę psychologiczną, jeśli stanie okoniem?
- Nie. Mam pełne biurko diagnoz psychologicznych na temat doktora Lectera. Wszystkie
stwierdzają, że nie daje się zbadać, i w każdej zawarte są inne wnioski.
Crawford wytrząsnął na dłoń dwie tabletki witaminy Ci wrzucił pastylkę alka-seltzer do
szklanki z wodą, żeby je popić.
- To zabawne. Lecter jest psychiatrą i sam pisuje do czasopism psychiatrycznych - notabene
niezwykłe artykuły - ale nigdy nie dotyczą one jego własnych, małych anomalii. Kiedyś udał, że
godzi się przystąpić do pewnych testów razem z dyrektorem szpitala, Chiltonem... Polegało to na
wspólnym przesiadywaniu z wstrzymującą odpływ krwi obrączką na penisie, na oglądaniu zdjęć
pornograficznych... A potem Lecter pierwszy opublikował wyniki swoich badań na temat Chiltona i
zrobił z niego idiotę. Odpisuje na poważne listy, które wysyłają do niego studenci psychiatrii, a
które dotyczą dziedzin nie związanych z jego sprawą - i to wszystko. Jeśli odmówi, chcę otrzymać
prosty raport: jak wygląda on sam, jak wygląda jego cela, co robi. Trochę lokalnego kolorytu, że tak
się wyrażę. Wchodząc i wychodząc uważaj na ludzi z prasy. Nie tej poważnej, ale ze szmatławców.
Uwielbiają Lectera bardziej jeszcze niż księcia Andrzeja.
- Czy któraś z brukowych gazet nie zaproponowała mu przypadkiem pięćdziesięciu tysięcy
za ujawnienie jakichś przepisów kulinarnych? Wydaje mi się, że coś na ten temat słyszałam.
Crawford kiwnął głową.
- Jestem całkiem pewien, że National Tattler opłaca kogoś w szpitalu i że kiedy umówię cię
telefonicznie na spotkanie, natychmiast będą o tym wiedzieli.
Crawford pochylił się ku niej i popatrzył z bliska w oczy. W soczewkach dwuogniskowych
okularów rozmazywały mu się worki pod oczyma. Musiał płukać sobie niedawno usta listeriną.
- Teraz chcę, żebyś wysłuchała mnie uważnie.
- Tak, sir.
- Bądź bardzo ostrożna z Hannibalem Lecterem. Szef szpitala, doktor Chilton, zapozna cię z
Zgłoś jeśli naruszono regulamin