5381.txt

(26 KB) Pobierz
Emma Popik

Terminal

Sztuczna planeta, na kt�rej zbudowano Terminal, wygl�da�a 
jak wielki plakat reklamowy. Na horyzoncie sta�y granatowe 
g�ry, nad nimi wisia�o lazurowe niebo. Wok� ros�y lasy, a 
tu� za portem lotniczym by� on - Terminal.
Pe�ni� funkcj� stacji przeka�nikowej. St�d podr�ni 
odlatywali poza Kraw�d� do Ziemi Inferno. Nikt stamt�d nie 
wraca�.
Gdy ludzie tu przylatywali, ich rakiety natychmiast 
startowa�y z powrotem na Ziemi�, a oni szli do Terminalu 
ciesz�c si�, wszystko bowiem wygl�da�o dok�adnie jak w 
folderze.
W holu Terminalu musieli poczeka� na odlot. Przybywali tu 
jedynie ludzie przegrani, wierz�c, �e na nowej planecie 
rozpoczn� lepsze �ycie.
Jedynie Terminal zna� prawd� o Kraw�dzi. Jego zadaniem 
by�o sk�oni� ludzi do powrotu na Ziemi�, w tym celu u�ywa� 
terapii. Terapia by�a programem realizowanym przez automaty.
Dlaczego w og�le zezwalano komukolwiek odlatywa� poza 
Kraw�d�? Ka�dy mia� prawo wybiera� miejsce zamieszkania, 
pozostawiono r�wnie� nadziej�, a to si� liczy. �eby ukry� to 
bezwstydne oszustwo, zbudowano Terminal wraz z jego 
leczniczym programem.
Spo�ecze�stwo mog�o pozostawa� w poczuciu dobrze 
spe�nionego obowi�zku. Oszcz�dzano jednocze�nie na budowie 
przytu�k�w, na pensjach dla psychiatr�w i dobroczynno�ci.
Terminal by� przecie� wysoko wyspecjalizowanym zespo�em 
automat�w, posiada� co� w rodzaju inteligencji oraz 
psychiki, uczy� si� na w�asnych b��dach i wci�� doskonali� w 
s�u�bie cz�owieka.
Tego dnia przylecia�a kobieta nazwana przez automaty Per�ow� 
Dam�. Mia�a na sobie srebrzysty kostium i takie� pantofelki. 
Nawet jej w�osy l�ni�y jak platyna.
Nie ogl�daj�c si� na rakiet�, kt�ra natychmiast 
odlecia�a, ruszy�a szybko, stukaj�c obcasami po betonowej 
p�ycie lotniska.
Kiedy przekroczy�a pr�g, G��wny Psycholog od razu 
zauwa�y�, �e kobieta p�acze. Upad�a na fotel kryj�c twarz w 
ramionach.
Automaty wkroczy�y do rutynowej akcji, zaczynaj�c szybko 
wykonywa� analizy. Zbadano krew i m�zg, sk�ad chemiczny i 
struktur� fizyczn�.
Pozwoli�o im to zobrazowa� spos�b my�lenia kobiety oraz 
stopie� prze�y� i si�� uczu�.
Potem wszystko by�o ju� �atwe. Syntetyzuj�c wyniki setek 
szczeg�owych analiz, zaklasyfikowano j� do odpowiedniej 
warstwy spo�ecznej i automaty mog�y z wielk� doz� 
prawdopodobie�stwa stwierdzi�, jakie wiod�a �ycie. W ko�cu 
nie ma tak wiele wariant�w. Nast�pnie wybra�y najbardziej 
skuteczn� terapi�.
Kobieta wci�� szlocha�a z �okciami na por�czy fotela. 
Automaty szepta�y cicho w niezrozumia�ym dla niej j�zyku. 
Gdyby nawet przys�uchiwa�a si� d�wi�kom, dla niej by�yby one 
jedynie szumem. Na ekranach wok� zobaczy�aby tylko cyfry i 
symbole. Ekran�w by�o zreszt� bardzo wiele, ka�dy wy�wietla� 
ogromn� liczb� danych.
Nie mia�a powod�w do podejrze�. Przecie� komputery mog�y 
po prostu przygotowywa� rakiet� do podr�y lub oblicza� tor 
lotu. Tote� automaty pracowa�y w spokoju, pewne, �e nie 
wzbudz� jej czujno�ci i nie wywo�aj� oporu psychicznego.
Poniewa� wiedzia�y o niej wszystko, jako pow�d za�amania 
wykluczy�y utrat� maj�tku oraz spo�ecznego presti�u. Na 
decyzj� kobiety nie wp�yn�a r�wnie� rozpacz po �mierci 
bliskiej osoby. Charakteryzowa�a si� tak siln� 
uczuciowo�ci�, �e pozosta� tylko jeden pow�d - zaw�d 
mi�osny.
Szepta�y o tym komponuj�c obrazy, kt�re zostan� 
przekazane do jej m�zgu. Musz� si� po�pieszy�, bo szloch 
stawa� si� coraz g�o�niejszy. Automaty bardzo si� martwi�y, 
by�y przywi�zane do ludzi. Kobieta mo�e przecie� zerwa� si�, 
podbiec do komory i otworzy� w�az, by odlecie� na zawsze, 
to znaczy, �e one nie spe�ni�y swego obowi�zku, co wzbudzi w 
nich wyrzuty sumienia. Trzeba szybko zacz�� dzia�a�.
Ale G��wny Psycholog zwleka�. W ko�cu to na nim 
spoczywa�a odpowiedzialno��, wi�c jeszcze raz sprawdza�
dane: klasa wy�sza, kosztowna szko�a prywatna, m�odo�� 
sp�dzona w pa�acu. Tak, to si� musia�o zdarzy� podczas 
jednego z bal�w nawiedzanych przez ludzi �yj�cych jak ona. Z 
pewno�ci� wygl�da�o to tak:
Salon tego wieczoru by� rz�si�cie o�wietlony, na gzymsie 
marmurowego kominka stoj� orchidee �wie�o zerwane w 
oran�erii. W rogach na male�kich stoliczkach s� wazy z 
napojami. �wiat�o l�ni na srebrnych lichtarzach, kwiaty 
pachn�, w oknach balkonu majowy wiatr wzdyma firanki. Zaraz 
wejd� go�cie.
Pomkn�y impulsy od atomu do elektronu, na�o�y�y si� na 
fale psi i wp�yn�y do jej m�zgu tam, gdzie si� usk�ada�y 
zapomniane wydarzenia. Automaty by�y pewne, �e ju� sobie 
wyobra�a przesz�o��, jej plecy bowiem przesta�y drga�, 
musia�a si� przenie�� we wspomnienia.
Teraz ona siedzi w sypialni przed lustrem ubrana w sukni� 
z dekoltem, mieni si� srebrzysta tkanina, dobrze jej w tym 
kolorze. W d�oni szczotka o kryszta�owej r�czce, czesze 
popielate w�osy, w oczach rozmarzenie, dzisiaj us�yszy 
wyznanie mi�o�ci. Zaraz zejdzie do salonu, on tam na ni� ju� 
czeka.
Gdyby G��wny Psycholog mia� r�ce, zatar�by je z rado�ci. 
Czu� satysfakcj�, kobieta odrzuciwszy g�ow� na oparcie 
fotela odda�a si� marzeniom.
By� osob� powa�n�, czu� brzemi� odpowiedzialno�ci, ale 
jego elektroniczne serce przepe�nia�a duma. Snu� dalej ba�� 
o ludzkiej duszy.
Zesz�a do salonu, ledwo widzi go�ci, on podchodzi i 
podaje szklank� z napojem. Nie �mie na niego podnie�� oczu, 
widzi tylko jego du�e r�ce, a takie nigdy nie zawodz�. Uj�� 
j� silnie pod rami�. Ona pozwala podprowadzi� si� do 
balkonu. Jego d�o� wyjmuje z wazonu orchide�. (G��wny 
Psycholog przypomnia� sobie, �e wazon sta� na kominku.) 
M�czyzna pochyla g�ow�, usta si� wtulaj�, a oczy p�on�ce...
Zerwa�a si� nagle, pogr��one w marzeniach automaty nie 
zd��y�y zareagowa�. Jej r�ka szybko nacisn�a wy��czniki. 
Kiedy si� otrz�sn�y z upojenia, komora ju� by�a otwarta. 
Sta�a na progu przyciskaj�c �okciem torebk�, a w niej by�o 
cacuszko z po�yskuj�c� luf�. Czy to ono zrobi�o dziur� w 
g�owie m�czyzny? W samym �rodku czo�a zdrajcy?
- Rozumiemy ci� - chcia� krzykn�� G��wny Psycholog. - Nie 
mog�a� post�pi� inaczej! Nie czuj si� winna! To sk�ad 
pewnych pierwiastk�w w twojej krwi spowodowa� tak siln� 
reakcj� na stres. Nie potrafi�a� post�pi� inaczej, gdy on 
ci� zawi�d�. Zosta�!
W otwartym wlocie drga� i skr�ca� si� czarny r�kaw, niby 
p�powina prowadz�ca do �ycia, kt�rego nie ma.
Zrobi�a krok pewna siebie. Nawet si� nie obejrza�a.
Dopiero po chwili oderwa� si� od �ciany automat-
sprz�taczka. Podjecha� do fotela, sp�uka� go p�ynem 
dezynfekcyjnym i zacz�� si� krz�ta� po sali, wiruj�c niby 
b�k. Odkurza�, czy�ci� i przez chwil� zapanowa�a domowa 
atmosfera. Puste ekrany znowu zal�ni�y, a on powr�ci� na 
swoje miejsce. Poczekalnia zrobi�a si� zimna, nie by�o ju� w 
niej nawet odrobiny ludzkiego ciep�a, w kt�rym automaty 
mog�yby si� ogrza�.
Zapad�y w martwot�, �aden z nich nie odezwa� si�, by 
pocieszy� inne. Przecie� tak by�o zawsze.
Od dalekich g�r wia�y wiatry, szele�ci�y li�cie i wzdycza�a 
przestrze�. Automaty czu�y si� osamotnione. Czeka�y.
Ch�opiec przylecia� po miesi�cu. Id�c od portu do Terminalu 
nie�mia�o cz�apa� wykrzywionymi do wewn�trz butami. Drgn��, 
gdy rakieta wystartowa�a w drog� powrotn�. Pozosta� sam. 
Mocniej przycisn�wszy rami� do piersi, ruszy� po chwili 
dalej. Automaty odnios�y wra�enie, �e co� pod koszul� 
ukrywa. Gdy stan�� na progu, spostrzeg�y, �e przytula ma�ego 
pieska. Nie mia�y poj�cia, jak uda�o mu si� go 
przeszmuglowa�.
Ch�opiec usiad� na brze�ku fotela, gotowy w ka�dej chwili 
zerwa� si� do bezsensownej ucieczki. Zachowywa� si� jak 
przy�apany na gor�cym uczynku. Dopiero gdy pog�aska� pieska, 
zacz�� si� nie�mia�o rozgl�da�. Widz�c skomplikowane 
urz�dzenia dziwi� si�, ale w ko�cu przekonany, �e nikogo nie 
ma, wyj�� pieska spod koszuli. Karmi� go wyszukanym w 
kieszeni kawa�kiem chleba. Okruchy w zamy�leniu wk�ada� do 
ust.
Spokojnie czeka� na odlot. Ta stacja by�a obca, ale on 
nigdzie nie mia� w�asnego miejsca. 
Czasami popatrywa� na ekrany; od d�u�szej chwili 
wyskakiwa�y na nich cyferki. Automaty by�y pewne, �e 
niewiele dostrzega i jeszcze mniej rozumie, zaj�ty sob� i 
jedynym przyjacielem. Nie orientowa� si�, co si� wok� 
dzieje. Gdy w roztargnieniu przenosi� wzrok z jednego 
urz�dzenia na drugie, wiedzia�y, �e sygna�y dochodz� do jego 
m�zgu powoli i w zniekszta�conej formie, nie zna�y jednak 
powod�w deformacji. Trudno by�o zdecydowa�, czy jest 
geniuszem czy debilem.
Cz�sto pociera� spocone d�onie o spodnie, wi�c 
zdecydowa�y, �e jest wra�liwy i tylko zbyt nie�mia�y, by 
zyska� powodzenie. Z pewno�ci� mia� talent,mo�e pisa� 
wiersze. Oceni�y jego z�e warunki fizyczne, to szczup�a 
klatka piersiowa i pochylone ramiona sta�y si� przyczyn� 
jego upadku. Nie zdziwi�y si� widz�c, jak przyciska do 
siebie chude kolana, nie mia� odwagi usi��� z niedba�� 
pewno�ci� siebie. Ca�e �ycie nad tym ubolewa�.
Musia� mie� starszego brata, kt�ry we wszystkim by� 
lepszy. To tamten zwyci�a� w biegach i zapasach, w pokoju 
dziecinnym nie raz spuszcza� mu lanie. On jednak nigdy nie 
mia� odwagi poskar�y� si� ojcu, zreszt� i tak zosta�by 
skarcony za donosicielstwo. Brat, oczywi�cie, lepiej si� 
uczy�, a od dziewczyn nie m�g� si� op�dzi�. Ch�opiec nie 
mia� nawet �mia�o�ci powiedzie� im "Cze��", tote� uchodzi� 
za gbura.
Dla pocieszenia w tajemnicy pisa� wiersze. Utkane z 
westchnie�, pe�ne apostrof do stromych piersi i wezwa� do 
�nie�nych bioder.
Kiedy uciek� z domu? Z pewno�ci� wtedy, gdy brat 
wyci�gn�� mu spod poduszki zeszyt i pokaza� ojcu. Potem przy 
kolacji straszna musia�a si� rozegra� scena. Niew�tpliwie 
odby�o si� to w taki spos�b: ojciec siedzia� wyprostowany i 
nie odzywaj�c si� jad� ze zmarszczonym czo�em. Wszyscy czuli 
strach, w tym domu nikt nie by� bezpieczny. Mo�e i starszemu 
dostanie si� za lizusostwo? Dopiero teraz to zrozumia�.
Kiedy delikatnie od�o�ono widelce czekaj�c, a� ojciec 
pierwszy wstanie, ten nie patrz�c na nikogo rzuci� zeszyt na 
st�. Wstrzymali oddechy. Po...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin