5302.txt

(510 KB) Pobierz
Andre Norton
Tkaczka pie�ni
Prze�o�y�a EWA WITECKA

Tytu� orygina�u SONGSMITH
Autor ilustracji STTEVE CRISP
Redaktor JOANNA KRUMHOLZ
Redaktor techniczny ANNA WARDZA�A
Copyright (c) 1992 by Andre Norton, Ltd., and A. C. Crispin Ali rights reserved.
For the Polish edition Copyright (c) 1994 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.
ISBN 83-7082-351-3
Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.
Warszawa 1994. Wydanie I Druk: ��dzka Drukarnia Dzie�owa
Nanoszony latami przez wichury py� wodny od morza pokry� skorup� soli mury, strzeg�ce stromej alei prowadz�cej z nabrze�a do miasta, maluj�c brudnobia�e plamy na pociemnia�ych ze staro�ci kamieniach. W ostatnich blaskach zachodu Droga-Rybaka-Powracaj�cego z Pustymi-Sieciami by�a pusta, znaczy�y j� tylko g�sto k�ad�ce si� cienie.
Szczup�a posta� w ciemnej opo�czy s�ania�a si� na nogach po dwumiesi�cznej morskiej podr�y. Pod nag�ym, gwa�townym uderzeniem zawieruchy zachwia�a si� i po�lizgn�a na kocich �bach za�mieconej, �mierdz�cej uliczki. Przed upadkiem ocali�a nieszcz�snego w�drowca d�uga, zwie�czona g�ow� gryfa pa�ka, kt�ra s�u�y�a mu za lask� i w razie potrzeby jako bro�. Podr�ny wcisn�� si� do staro�ytnej bramy, �eby schroni� si� przed nadci�gaj�c� burz�. W smuk�ych d�oniach o d�ugich palcach �ciska� zniszczony futera� r�cznej harfy i po�atan� sakw�.
W g��bi ulicy migota�o s�abe �wiate�ko obiecuj�c schronienie przed wichur� i nadci�gaj�c� �nie�n� burz�. Kiedy harfiarz podszed� bli�ej do migotliwego blasku,
5

przekona� si�, i� by�a to latarnia ze statku, wystarczaj�co os�oni�ta, �eby jej p�omyk nie zgas�. Wisia�a na zewn�trz niezgrabnego budynku z ciemnych bali. Nawet przez �wist wichury dobiega�y tu odg�osy pijackiej hulanki.
Podr�ny uwa�nie przyjrza� si� zajazdowi i zda� sobie spraw�, �e �aden cz�owiek ze wzgl�dnie pe�n� sakiewk� nie b�dzie szuka� tutaj posi�ku, a tym bardziej noclegu. Pod wyblak�ymi literami na ko�ysz�cym si� szyldzie jaki� nieprawdopodobny kszta�t baraszkowa� w�r�d rozko�ysanych fal. Bard skrzywi� si�, ale wspomnia� prawie pusty mieszek ukryty przezornie za pazuch� poplamionego morsk� wod� sk�rzanego kaftana.
Walcz�c z wichur� zdo�a� otworzy� drzwi i potykaj�c si� wszed� do �rodka. Og�uszy�a go wrzawa, ochryp�e �miechy i pijacka k��tnia. Nie odrywaj�c wzroku od plec�w karczmarza ostro�nie przemierzy� pod�og� szynku, r�wnie zdradliw� jak ciemna uliczka na zewn�trz, pozalewan� winem i pokryt� walaj�cymi si� poobgryzanymi ko��mi.
Karczmarz, chudy, �ysiej�cy m�czyzna (tylko nad uszami stercza�y mu k�pki w�os�w) o czerwonym nosie odwr�ci� si�, gdy nowo przyby�y poci�gn�� go za r�kaw.
- Prosz� o wybaczenie, panie - wymamrota� obcy. - Czy b�dziesz mia� co� przeciwko kilku pie�niom przy ognisku dla swoich go�ci?
Szynkarz dor�wnywa� wzrostem bardowi, tak �e ich oczy by�y na tym samym poziomie, gdy mierzy� go spojrzeniem. P�niej nagle skin�� g�ow�.
- Nie b�d�, je�eli zap�acisz za pos�anie i posi�ek tak jak wszyscy inni, minstrelu.
- To si� rozumie. - Przybysz potrz�sn�� g�ow� i zrzuci� kaptur, ods�aniaj�c mas� ciemnych, kr�tko
obci�tych k�dzierzawych w�os�w. Ma�e kolczyki zal�ni�y w blasku ogniska.
- Zaraz zaczn�...
- Dziewka! I to urodna! Mylt, na K�y Ps�w z Alizonu, sk�d j� wytrzasn��e�? - Ci�ka d�o� opad�a na rami� podr�nej, odwracaj�c j� twarz� do barczystego rybaka o zaczerwienionym od wina i wiatr�w obliczu.
Ten gwa�towny ruch rozsun�� fa�dy opo�czy, ods�aniaj�c srebrny wisior spoczywaj�cy na piersiach dziewczyny. Na widok symbolu m�czyzna cofn�� si� i opu�ci� r�k�.
- Ja nie wiedzia�em... Nie zauwa�y�em... - Niezdarnie dotkn�� palcami czo�a w przepraszaj�cym ge�cie. - Prosz� o wybaczenie...
Tkaczka pie�ni z wdzi�kiem pochyli�a g�ow� i zacisn�a d�o� na oznace swego zawodu, trzech przeplataj�cych si� ko�ach o sp�aszczonych, ostro zako�czonych brzegach.
- Zaczn� teraz - powiedzia�a do karczmarza, jak gdyby nic si� nie sta�o.
Podesz�a do ustawionej przy ogniu �awki, otworzy�a futera� i wyj�a z niego podniszczony ju� instrument o starodawnym kszta�cie, sporz�dzony z wiekowego drzewa wi�ni. Zdobi�ce go zawijasy i wypuk�e prostok�ty, pokryte srebrzystoniebieskim metalem, po�yskiwa�y s�abo w migotliwym blasku. Opar�szy harf� na kolanach wydoby�a trzy prztyki z wewn�trznej kieszeni czerwonej tuniki, po czym nasun�a je na kciuk, palec wskazuj�cy i �rodkowy.
Zacz�a stroi� instrument. Us�yszawszy mi�kkie d�wi�ki, obecnych w izbie dwunastu rybak�w, sulkarskich �eglarzy oraz dw�ch siwych Sokolnik�w s�u��cych jako �o�nierze na statkach w�adc�w morza, przesta�o rozmawia� i w pe�nym szacunku milczeniu zgromadzi�o si� wok� ogniska.

- Podejd�cie bli�ej, panowie! - ponagli� ich g�o�no Mylt karczmarz. - Pos�uchajcie w�drownej minstrelki, kt�ra �askawie zechcia�a dostarczy� nam rozrywki w ten sztormowy wiecz�r. Pos�uchajcie pani... - Zawaha� si�, u�wiadomiwszy sobie w�asne niedopatrzenie. Dziewczyna doko�czy�a z wymuszonym u�miechem:
- Eydryth z Kar Garudwyn.
- ...pani Eydryth z Kar Garudwyn! - doko�czy� szumnie. Zapad�a g��boka cisza.
Eydryth zacz�a gra� weso��, zach�caj�c� do przytupywania melodi�, �wicz�c zgrabia�e palce, a jednocze�nie oceniaj�c audytorium. Sami m�czy�ni i wi�kszo�� z nich to �eglarze lub rybacy. Morskie pie�ni powinny im si� spodoba�, podobnie jak opowie�ci o szlachetnych czynach, zaginionych kochankach i syrenach o s�odkim g�osie. Mo�e jaka� spro�na piosenka na koniec, �eby pobudzi� ich do �miechu, gdy b�d� wrzucali monety do futera�u.
- �askawi panowie, pos�uchajcie pie�ni, kt�rej nauczy�am si� na sulkarskim statku "Rybo��w" - powiedzia�a z cich� nadziej�, �e nie zachryp�a podczas tego zimnego, s�otnego dnia. - Opowiada o �o�nierzach, kt�rymi dowodzi� jeden z waszych legendarnych bohater�w Wojny Kolderskiej, Simon Tregarth. Za�piewam wam Krwawi�c� granic�.
Eydryth zacz�a �piewa�, najpierw cicho, a potem coraz g�o�niej, a� jej kontralt nape�ni� zadymion� izb� d�wi�kami czystymi jak srebro.
My, Tregarthowy s�awny huf,
Estcarpu strze�em granic,
Za krzywd� sierot i �zy wd�w
Dzi� pomst� przysi�gamy.
Z krwi Sokolnik�w wiedziem r�d -
Przed nami jedna droga;
Jeden nas czeka krwawy trud:
Z ojczyzny wygna� wroga.
Kiedy sko�czy�a drug� zwrotk� i zacz�a trzeci�, szybko omiot�a spojrzeniem twarze s�uchaczy. M�czy�ni pochylili si� do przodu, zupe�nie zapomniawszy o rozmowach. Eydryth odpr�y�a si�. Ludzie z portu Eslee byli r�wnie wra�liwi na "czary" rzucone przez zr�czne palce i wy�wiczony g�os, jak mieszka�cy zamorskiego High Hallacku czy przes�oni�tego czarodziejsk� mg�� jej ojczystego Arvonu. Mia�a nadziej�, i� tak samo szczodrze zap�ac� jej za wyst�p, gdy� d�uga podr� na pok�adzie "Rybo�owa" poch�on�a prawie wszystko, co zarobi�a podczas w�dr�wki przez Krain� Dolin.
Czwarta i pi�ta zwrotka posz�y jej jeszcze lepiej. W�wczas ju� wszyscy ko�ysali si� w rytm pie�ni. Eydryth zako�czy�a ballad� ostatni� triumfaln� nut� i m�czy�ni z uznaniem stukn�li kubkami w st�.
- Jeszcze jedn�, tkaczko pie�ni! Jeszcze jedn�! Jaki� Sulkarczyk, barczysty i jasnow�osy jak wszyscy z jego rasy, rykn�� zag�uszaj�c pozosta�ych:
- Sulkarsk� melodi�, tkaczko! Za�piewaj pie�� dla Syn�w Sula!
Na szcz�cie nas�ucha�a si� wielu pie�ni od �eglarzy z "Rybo�owa", kt�rzy bez przerwy �piewali przy pracy, a ich melodia �atwo wpada�a w ucho. Eydryth zamkn�a oczy. Przygrywaj�c sobie cicho, szuka�a w�a�ciwego klucza... Tak, znalaz�a go.
- Dobrze, �askawi panowie. Pos�uchajcie ballady Zag�ada Sulkaru, kt�ra opowiada o tym, jak wielki bohater Magnis Osberik wola� raczej zniszczy� swoj� twierdz� ni� dopu�ci�, �eby wpad�a w r�ce Kolderczyk�w.

Tym razem melodia by�a smutna i przygn�biaj�ca, jak przysta�o na tragiczn� opowie��. Eydryth zacz�a:
Ogie� i woda, i niebo blade -
Sprz�g�y �ywio�y si� wra�e
Na twoj� kl�sk�, twoj� zag�ad�,
Sulkarze, dumny Sulkarze.
Gdy nawa�nica grom �le za gromem,
Osberik podwaja stra�e:
"Ty jeste� miasto niezwyci�one,
Sulkarze, m�ny Sulkarze!"
�piewaj�c zagubi�a si� w muzyce. Nie widzia�a ju� brzydoty otoczenia, pie�� przenios�a j� do staro�ytnej twierdzy i owej tragicznej nocy. G�os Eydryth nabra� j�kliwego brzmienia, gdy opiewa�a desperacki op�r obl�onej fortecy:
Mg�a nadci�gn�a, zakry�a niebo,
Gr�d znikn�� w bia�ym oparze.
Z Kolderu przysz�a - gin�� ci trzeba,
To twoja zguba, Sulkarze!
Ju� �mier� po ciebie szponami si�ga,
Wnet twarz sw� srog� uka�e.
W gruzy obr�ci si� twa pot�ga,
Grodzie nieszcz�sny, Sulkarze.
Twarz marynarza posmutnia�a, a Eydryth zastanowi�a si� przez moment, czy tamtej strasznej nocy nie straci� on ojca albo stryja. Prawie widzia�a mocarn� posta� Magnisa Osberika w he�mie w kszta�cie nied�wiedziego �ba i jego wielki miecz ociekaj�cy krwi�, kt�ra plami�a posiekane na strz�py sztandary owej staro�ytnej fortecy. �piewaj�c ostatnie smutne, ale zarazem tryumfalne strofy, podnios�a g�os:
10
R�bi� topory, b�yskaj� miecze,
Doko�a w dzikim rozgwarze
Horda szalona morduje, siecze.
Ty wci�� si� bronisz, Sulkarze.
Ju� si� wrogowie wdarli na zamek,
Pobici s�udzy i stra�e,
Nowe watahy wal� przez bram� -
Daremny op�r, Sulkarze!
Cho� sprzymierze�cy przyszli z odsiecz�,
Osberik odej�� im ka�e.
"Sam walczy� b�d� - w te s�owa rzecze -
Grodzie zgubiony, Sulkarze!
Uchod�cie z zamku, wierni obro�cy,
Na c� wam gin�� w po�arze?
My zostaniemy tutaj do ko�ca
W Sulkarze, drogim Sulkarze."
W morzu hucz�cym ognia, kamieni
Za spraw� Magnisa czar�w
Miasto znikn�o z powierzchni ziemi.
Nie ma ju�, nie ma Sulkaru.
Kiedy zamar�a ostatnia s�abn�ca nuta, w izbie przez d�ug� chwil� panowa�o milczenie. P�niej s�uchacze poruszyli si�, jakby budz�c si� ze snu. Sulkarczyk odchrz�kn�� i rzek�:
- Dobrze si� spisa�a�, tkaczko pie�ni. Nigdy nie s�ysza�em, by kto� za�piewa� to lepiej od ciebie. - Srebrna moneta b�ysn�a w powietrzu i wyl�dowa�a w futerale harfy. Po nim, jakby ten gest marynarza otworzy� wrota �luzy, posypa�y si� nast�pne.
Eydryth w podzi�ce skin�a g�ow�, a p�niej za�piewa�a im Pakt z Mchow� Niewiast�. L�ejszy nastr�j zapanowa� w izbie, gdy uraczy�a s�uchaczy skoczn�, piskliw� melodi� Czarod...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin