5003.txt

(148 KB) Pobierz
Frederik Pohl

Kupcy Wenusja�scy

I
Nazwisko: Audee Walthers. Zaw�d: kierowca kapsu�y powietrznej. Na Wenus przez
wi�kszo�� czasu mieszkam w moim domku Hiczich, a je�li jestem �pi�cy, to gdzie
popadnie.
Do chwili, gdy sko�czy�em dwadzie�cia pi�� lat mieszka�em na Ziemi, g��wnie w
Amarillo Central. Ojciec - wice-gubernator Teksasu. Zmar�, gdy by�em jeszcze na
uczelni, ale zostawi� mi po sobie tyle, bym m�g� sko�czy� szko��, zrobi�
magisterium z administracji przedsi�biorstw i zda� egzamin na
urz�dnika-stenotypiste. By�em wiec przygotowany do �ycia.
Po pr�bach, kt�re zabra�y mi kilka lat, odkry�em jednak, i� �ycie, do kt�rego
zosta�em przygotowany, nie podoba mi si�. I to nie z b�ahych powod�w. Nie
przeszkadzaj� mi ubiory przeciwsmogowe, umiem wsp�y� z s�siadami maj�c ich 800
na mile kwadratow�, znosz� ha�as, umiem si� obroni� przed ma�oletnimi
chuliganami. Nie to, �ebym nie lubi� Ziemi; nie lubi�em tego, co robi� na Ziemi.
Sprzeda�em wiec moje dokumenty przynale�no�ci do zwi�zku ni�szych urz�dnik�w
pa�stwowych, zastawi�em rent� i kupi�em bilet na Wenus w jedn� stron�. W ko�cu
nic niezwyk�ego. To, co ka�dy ch�opak m�wi, �e zrobi. Ale ja zrobi�em.
My�l�, �e by�oby zupe�nie inaczej, gdybym mia� szans� na Du�e Pieni�dze. Gdyby
m�j ojciec by� pe�nym gubernatorem, a nie tylko urz�dnikiem pa�stwowym. Gdyby
renta, kt�r� mi zostawi�, obejmowa�a Pe�n� Pomoc Lekarsk�. Gdybym nale�a� do
tych na g�rze, a nie tych po�rodku, naciskanych z obu stron. Ale lak nie by�o,
wiec wyl�dowa�em we Wrzecionie, poluj�c na fors� Ziemniak�w.
*
Ka�dy widzia� zdj�cie Wrzeciona, Kolosseum i wodospadu Niagara. Jak wszystko
godne uwagi na Wenus, Wrzeciono jest pozosta�o�ci� po Hiczich. Nikomu nie uda�o
si� ustali�, po co Hiczim by�a podziemna komora d�uga na trzysta metr�w i w
kszta�cie wrzeciona, ale by�a, wiec u�ywali�my jej jako wenusja�skiego
odpowiednika Times Square albo Champs Elysees. Wszystkie Ziemniaki - tury�ci
najpierw tu si� kieruj�. A my ich �upimy ze sk�ry. 
M�j biznes - wynajmowanie kapsu�y powietrznej - jest w miar� uczciwy, je�li nie
bra� pod uwag�, �e na Wenus naprawd� ma�o co warte jest ogl�dania pr�cz tego, co
pozosta�o po Hiczich pod powierzchni� globu. Inne potrzaski na turyst�w we
Wrzecio0ie s� po trosze oszustwem. Ziemniakom na rym nie zale�y, cho� musz�
sobie zdawa� spraw�, �e si� ich robi w konia; wszyscy kupuj� stosy hiczijskich
wachlarzy modlitewnych i g��w lalek i tych przycisk�w do papier�w z
przezroczystego plastyku, w kt�rych warstwicowy globus Wenus p�ywa w
pomara�czowo-br�zowej �nie�ycy lipnego lotnego popio�u, krwawych diament�w i
ogniopere�. Nie s� Warte nawet ceny ich powrotnego przewozu na Ziemie, ale
przypuszczam, �e dla turysty, kt�ry mo�e sobie pozwoli� na op�acenie takiej
podr�y, nie ma to znaczenia.
Dla takich jak ja, kt�rzy nie mog� sobie pozwoli� na nic, potrzaski na turyst�w
maj� ogromne znaczenie. �yjemy z nich. Nie chce przez to powiedzie�, �e mamy z
tego wysokie dochody. Ale to dzi�ki nim mo�emy op�aci� swe wy�ywienie i
mieszkanie, a je�li nie mamy czym p�aci�, zdychamy. Na Wenus nie ma wielu
sposob�w zdobywania pieni�dzy. Te, z kt�rych mog�yby by� Du�e Pieni�dze, och,
cho�by g��wna wygrana na loterii, natkniecie si� na skarb w hiczijskich
wykopaliskach czy dobrze p�atna praca, to naprawcie marzenie �ci�tej g�owy.
Chleb z mas�em wszyscy na Wenus maj� z Ziemniak�w - turyst�w, a kto ich nie
wydoi do ostatka, jest sko�czony.
Oczywi�cie s� tury�ci i tury�ci. Wyst�puj� w trzech odmianach. R�nica miedzy
nimi wynika z mechaniki nieba.
Jest wiec odmiana bidok�w po�piesznych. Na Ziemi powodzi im si� zaledwie nie�le;
przybywaj� co dwadzie�cia sze�� miesi�cy po orbicie Hohmanna na �ci�le okre�lony
czas. Nie mog� przebywa� na Wenus d�u�ej ni� trzy tygodnie. Przylatuj� wiec w
zorganizowanych grupach wycieczkowych, zdecydowani wykorzysta� do maksimum
�wier� miliona dolar�w wydanych na najta�sz� kabin�, zafundowanych im przez
bogatych dziadk�w, z okazji uko�czenia studi�w albo uzbieranych na drugi miesi�c
miodowy czy licho wie, z jakiej jeszcze okazji. Paskudne w nich jest to, �e nie
maj� du�o pieni�dzy, bo wydali wszystko na bilet. A mi�e, �e jest ich tak wielu.
Gdy s� na Wenus, wszystkie pokoje do wynaj�cia s� wype�nione po brzegi. Czasami
sze�� par na raz korzysta z jednej kabiny z przepierzeniem, dwie pary
r�wnocze�nie w takich seks - inspektach na o�miogodzinne zmiany przez ca�� dob�.
Wtedy tacy jak ja musz� wytrzymywa� w hiczijskich chatkach na powierzchni,
wynajmuj�c w�asne podziemne pokoje, aby zarobi� pieni�dze na nast�pnych par�
miesi�cy.
*
Ale nie da si� zarobi� do��, aby prze�y� do kolejnego spotkania z orbit�
Hohmanna, wiec gdy zjawiaj� si� tury�ci Drugiej kategorii podrzynamy sobie
nawzajem gard�a, by ich dosta� w r�ce.
S� �rednio zamo�ni. Mo�na by ich okre�li� jako ubogich milioner�w: takich,
kt�rych dochody wyra�aj� si� liczb� zaledwie siedmiocyfrow�. Mog� sobie pozwoli�
na przelot po orbitach wymuszonych, trwaj�cych oko�o stu dni zamiast d�ugiego,
powolnego, beznap�dowego dryfu orbit� Hohmanna. Kosztuje to milion i wi�cej
dolar�w, jest ich wiec znacznie mniej. Ale przybywaj� prawie ka�dego miesi�ca,
gdy pozwala na to w miar� korzystna koniunkcja orbitalna obu planet. Maj� te�
wi�cej pieni�dzy do wydania. To samo dotyczy innych �redniozamo�nych
docieraj�cych do nas cztery lub pi�� razy na dekad�) gdy balistyka planetarna
dzi�ki konfiguracji trzech planet pozwala na wybranie takiej orbity, kt�ra
wymaga niewiele wi�kszego wydatku energetycznego ni� prosty lot na - trasie
Ziemia - Wenus. Je�li mamy szcz�cie, zjawiaj� si� najpierw u nas, nast�pnie
lec� na Marsa. Je�eli kolejno�� jest odwrotna, dla nas zostaj� resztki. A to
nigdy nie jest du�o.
Ale bardzo bogaci... ach, bardzo bogaci! Ci przybywaj� kiedy chc�, w sezonie
korzystnych orbit lub poza nim.
Gdy m�j kapu� z l�dowiska zameldowa�, �e przyby� prywatny czarter, poczu�em
zapach pieni�dzy. O tej porze nie m�g� przyby� nikt, kto nie by� bardzo bogaty.
Jedynym moim problemem by�o, ilu konkurent�w b�dzie pr�bowa�o poder�n�� mi
gard�o.
Wynajem kapsu� powietrznych wymaga o wiele wi�kszych nak�ad�w ni� otworzenie
kiosku z wachlarzami modlitewnymi. Mia�em to szcz�cie, �e uda�o mi si� kupi�
kapsu�� tanio, gdy facet, dla kt�rego pracowa�em umar�. W tym momencie nie
mia�em zbyt wielu konkurent�w, paru z nich mia�o pojazdy w naprawie, pozostali
przeszukiwali na w�asn� r�k� hiczijskie podziemia.
Wiec prawd� m�wi�c mia�em pasa�er�w z czarteru, kimkolwiek byli, tylko dla
siebie. Oczywi�cie zak�adaj�c, �e b�dzie ich interesowa� wycieczka poza
hiczijskie tunele.
Musia�em za�o�y�, �e ich to zainteresuje, poniewa� bardzo potrzebowa�em
pieni�dzy. Wiecie, mia�em tak� drobn� dolegliwo�� w�troby. By�a bliska
kompletnej wysiadki. Jak mi wyt�umaczyli lekarze, mia�em trzy mo�liwo�ci: albo
wr�ci� na Ziemie, by pom�czy� si� jeszcze troch� na zewn�trznej protezie, albo
zdoby� pieni�dze na przeszczep. Albo umrze�.
II
Facet, kt�ry wyczarterowa� ten statek nazywa� si� Boyce Cochenour. Wygl�da� na
czterdziestk�. Wzrost dwa metry. Pochodzenie irlandzko - ameryka�sko -
francuskie.
Nale�a� do typk�w przyzwyczajonych rozkazywa�. Przygl�da�em si�, jak wchodzi� do
Wrzeciona z min� w�a�ciciela przygotowuj�cego si� do jego sprzeda�y. Usiad� w
bulwarowo - parysko - hiczijskiej imitacji kafejki ze stolikami na chodniku
nale��cej do Sub Vastry. Powiedzia�:
- Szkocka.
A Yastra po�pieszy� nala� ,Johna Begga" na kostki �wietnie och�odzonego lodu i
poda� mu, trzeszcz�c� od zimna i znieczulaj�c� wargi.
- Pali� - powiedzia�, a towarzysz�ca mu dziewczyna natychmiast zapali�a
papierosa i poda�a mu.
- N�dzna speluna - o�wiadczy�, a Yastra zacz�� wy�azi� ze sk�ry, by okaza�, jak
bardzo si� z nim zgadza.
Usiad�em przy nich, no, to znaczy nie przy ich stoliku; nawet na nich nie
spojrza�em. Ale s�ysza�em, co m�wili. Yastra te� na mnie nie spojrza�, cho�
oczywi�cie widzia�, jak wchodzi�em i wiedzia�, �e mam ich na oku. Ale musia�em
si� pogodzi� z tym, �e zam�wienie przyj�a ode mnie jego �ona Numer Trzy, bo
Yastra nie zamierza� traci� na mnie czasu, maj�c przy stoliku Ziemniaka z
czarterowego statku.
- Jak zwykle - powiedzia�em, maj�c na my�li czysty spirytus podany w kubku od
napoju bezalkoholowego. - I odbitka waszych informacji - doda�em ciszej.
B�ysn�a ku mnie oczami znad flirtowoalki. Ma�a ciekawska lisica. Poklepa�em j�
przyjacielsko po d�oni, wsuwaj�c zwini�ty banknot. Odesz�a.
Ziemniak bada� wzrokiem otoczenie ��cznie ze mn�. W odpowiedzi spojrza�em na
niego, grzecznie ale ch�odno, on za� prawie niedostrzegalnie kiwn�� mi g�ow� i
odwr�ci� si� do Subhasha Yastry.
- Poniewa� ju� tu jestem - powiedzia� - mog� ostatecznie zaj�� si�, czymkolwiek
co tu jest do roboty. A co jest?
Sub u�miechn�� si� szeroko jak wysoka, chuda �aba.
- Ach, wszystko co pan �yczy, saar. Rozrywki? W naszych prywatnych salonach
mamy najwybitniejsze artystki trzech planet, bajadery, �wietne aktorki...
- Tego mamy po uszy w Cincinnati. Nie przylecia�em na Wenus, by ogl�da� wyst�py
kabaretowe. - Oczywi�cie nie m�g� wiedzie�, jak dobre zrobi� posuniecie;
prywatne pokoje Suba by�y bardzo nisko notowane w�r�d nocnych lokali na Wenus, a
nawet najlepsze z nich niewiele by�y warte.
- Oczywi�cie, saar! To mo�e zechcia�by pan wzi�� pod uwag� wycieczk�?
- Ech - potrz�sn�� g�ow� Cochenour. - Co za sens? Czy jest tam inaczej, ni� na
naszym l�dowisku le��cym dok�adnie nad naszymi g�owami?
Yastra zawaha� si�. Widzia�em dobrze, jak oblicza w my�li dalsze konsekwencje,
por�wnuj�c szans� zabrania Ziemniaka na wycieczk�, po powierzchni, z tym, co
m�g�by dosta� ode mnie za po�rednictwo. Nie spojrza� w moj� stron�. Zwyci�y�a
uczciwo��, to znaczy uczciwo�� podparta szybk� ocen� �atwo - wierno�ci
Cochenoura.
- Niewielka r�nica, istotnie - przyzna�. - Na powierzchni wszystko bardzo
gor�ce i suche, przynajmniej w promieniu tysi�ca kilometr�w. Ale nie mi��em na
my�li powierzchni.
- Wiec...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin