145.txt

(45 KB) Pobierz




      Mark Clifton        Co ja zrobi�em? 
       
         Tak, to musia�em by� ja. G�upot� by�oby upiera� si�, �e ten ci�ar 
      powinien spa�� raczej na jakiego� wielkiego m�a stanu, przyw�dc� czy 
      znanego naukowca. Z ca�� skromno�ci�, na jak� mnie sta�, uwa�am, �e jestem 
      jednym z nielicznych, kt�rzy potrafiliby odpowiednio wcze�nie wyczu� 
      niebezpiecze�stwo i zapobiec nieszcz�ciu. Mam pewien specjalny talent. To 
      w�a�nie jemu wszystko zawdzi�czam. Mianowicie znam si� na ludziach. 
         Kiedy zobaczy�em go pierwszy raz, p�aci�em w�a�nie w sklepiku za 
      papierosy. Facet sta� przy stela�u z czasopismami. S�dz�c z wyrazu jego 
      twarzy, nigdy w �yciu czego� takiego nie widzia�. Z drugiej strony podobn� 
      min� ma wielu ludzi nie mog�cych si� zdecydowa� na jedn�, �ci�le okre�lon� 
      rzecz. 
         Zaniepokoi� mnie tylko fakt, �e nie mog�em go rozpozna�. 
         S� tacy, kt�rzy mog� por�wnywa� si� ze mn�, je�eli chodzi o liczb� 
      przypadk�w, z jakimi mieli do czynienia, ale to w�a�nie ja zwr�ci�em uwag� 
      na tego faceta. Przez trzydzie�ci lat s�ucha�em ludzi, rozmawia�em z 
      lud�mi, radzi�em ludziom - w sumie sporo ponad dwustu tysi�com. Nie by�y 
      to takie sobie rutynowe pogaduszki. Ka�demu z nich mia�em do zaoferowania 
      wra�liwo��, wsp�czucie i inteligentne zainteresowanie. 
         Moj� obsesj� by�a ch�� jak najlepszego poznania ludzi. Nie tak, jak to 
      czyni zachodnia nauka, tworz�c narz�dzia i wzory s�u��ce do mierzenia z 
      drobiazgow� dok�adno�ci� zewn�trznych pow�ok �ywych robot�w, ignoruj�c 
      jednocze�nie tkwi�cego pod t� pow�ok� cz�owieka. Ani nie tak, jak to 
      czyni� r�ne wschodnie filozofie, chc�ce pozna� cz�owieka na podstawie 
      obrazu, jaki na u�amek sekundy wywo�a we mgle jego oddech. 
         Stara�em si� korzysta� z obydwu tych szk�. Musz� stwierdzi�, �e nie 
      bez sukces�w. 
         Do�wiadczony geograf potrafi rzuci� okiem na fragment odr�cznie 
      narysowanej, konturowej mapy i b�yskawicznie umiejscowi� przedstawiony na 
      niej obszar kuli ziemskiej, orientuj�c si� wed�ug charakterystycznego 
      zakr�tu rzeki, swoi�cie ukszta�towanej linii brzegowej jeziora czy 
      wygi�cia �a�cucha g�rskiego. Swoj� wiarygodno�� potwierdzi nast�pnie 
      opowiadaj�c z najdrobniejszymi szczeg�ami, co mo�na, a czego nie mo�na 
      tam znale��. 
         Dla mnie, po zapoznaniu si� z oko�o pi��dziesi�cioma tysi�cami 
      przypadk�w, w kt�rych musia�em postawi� diagnoz�, a nast�pnie obserwowa� i 
      sprawdzi� jej s�uszno��, takimi charakterystycznymi cechami sta�y si� 
      skrzywienie ust, ruch d�oni, pochylenie plec�w. Moimi dokonaniami 
      zainteresowa� si� jeden z uniwersytet�w. Wed�ug ich bada�, wyniki moich 
      obserwacji potwierdzi�y si� w 92 % przypadk�w. Dzia�o si� to pi�tna�cie 
      lat temu. Przypuszczam, �e przez ten czas mog�em si� jeszcze poprawi�. 
         Mimo to przygl�daj�c si� m�odemu m�czy�nie stoj�cemu przy stela�u z 
      czasopismami, nie mog�em nic odczyta�. Nic a nic. 
         Gdyby by�a to taka sobie, zwyczajna twarz, odruchowo zaklasyfikowa�bym 
      j� do takiej kategorii, po czym natychmiast bym j� zapomnia�. Widuje 
      takich tysi�ce. Ale ta twarz nie mog�a zosta� sklasyfikowana i zapomniana, 
      poniewa� nie by�o w niej nic. 
         Chcia�em ju� napisa�, �e to w og�le nie by�a twarz, ale to nieprawda. 
      Ka�da ludzka istota ma jak�� twarz. 
         Je�eli chodzi o sylwetk� to m�czyzna by� niewysoki, dosy� barczysty, 
      proporcjonalnie zbudowany. Mia� kr�tko przystrzy�one, jasne w�osy, 
      niebieskie oczy, jasn� karnacj� sk�ry. Klasyczny typ nordycki, mo�na by 
      powiedzie� - ale nie by�oby to zgodne z prawd�. 
         Zap�aci�em za papierosy i spojrza�em jeszcze raz w jego stron�, maj�c 
      nadziej� na uchwycenie w jego rysach czego�, co mog�oby mi cokolwiek o nim 
      powiedzie�. Nic z tego. Zostawi�em go przy czasopismach, sam za� wyszed�em 
      na ulic� i skr�ci�em za najbli�szy r�g. Sama ulica, wystawy sklep�w, 
      policjant na rogu, ciep�e, s�oneczne promienie - wszystko by�o tak 
      znajome, �e nie zwraca�em na to �adnej uwagi. Wszed�em po schodach na 
      pi�tro, do mego biura znajduj�cego si� w budynku stykaj�cym si� jedn� 
      �cian� z tym, w kt�rym mie�ci� si� sklep. 
         Poczekalnia mojej agencji zatrudnienia by�a pusta. Nie zale�y mi 
      specjalnie na dzikich t�umach, bo wtedy nie mam mo�liwo�ci porozmawiania 
      d�u�ej z interesantami i pog��biania mojej wiedzy. 
         Margie, recepcjonistka, by�a zaj�ta sporz�dzaniem jakiego� 
      sprawozdania, wi�c tylko skin�a mi g�ow�, gdy przechodzi�em ko�o jej 
      biurka. Margie jest dobr�, pracowit� dziewczyn�, nie mog�c� zrozumie�, 
      dlaczego marnuj� tyle czasu zajmuj�c si� r�nymi pijakami, �punami i 
      rozmaitymi innymi psychopatami, po kt�rych od razu wida�, �e nie wzbogac� 
      szczup�ego konta firmy �adnymi wp�atami. 
         Usiad�em za biurkiem i powiedzia�em na g�os: 
         - Ten facet jest fa�szywy! Nie ma najmniejszych w�tpliwo�ci. Po prostu 
      fa�szywy! 
         Us�yszawszy m�j w�asny g�os, zastanowi�em si� przez chwil�, czy aby nie 
      zaczynam wariowa�. Co to znaczy "fa�szywy"? Wzruszy�em ramionami. Po 
      prostu trafi�em wreszcie na kogo�, z kim nie potrafi�em sobie poradzi�. To 
      wszystko. 
         Wtedy dopiero do mnie dotar�o, jak niezwyk�e by�oby to prze�ycie. Nie 
      do�wiadczy�em go ju� od przesz�o dwudziestu lat. Wyobra�cie sobie rozkosz, 
      jak� po tylu latach mo�e da� zmierzenie si� z czym�, co wydaje si� 
      niemo�liwie do osi�gni�cia! 









         Wypad�em z biura i pop�dzi�em na d� do sklepu. Hallahan, ten gliniarz 
      z rogu, przygl�da� si� ze zdziwieniem, jak k�usuje ulic�. Pomacha�em mu 
      r�k� na znak, �e wszystka w porz�dku. Zsun�� czapk� z czo�a i podrapa� si� 
      za uchem, po czym potrz�sn�� g�ow�, przesun�� czapk� na jej poprzednie 
      miejsce i zagwizda� w�ciekle na jaki� samoch�d prowadzony przez kobiet�. 
         Wbieg�em do sklepu. Faceta, rzecz jasna, ju� tam nie by�o. Rozejrza�em 
      si� dooko�a, maj�c nadziej� �e dojrz� go kryj�cego si� za kt�rym� 
      stela�em, ale nic z tego. Znikn��. 
         Oci�gaj�c si� ruszy�em w drog� powrotn� do biura. Usi�owa�em 
      przypomnie� sobie te twarz, by spr�bowa� co� z niej. jednak odczyta�. 
      Logika m�wi�a mi to samo. Gdyby by�o mo�na, nie istnia�by �aden problem. 
      Twarz by�a po prostu pusta, pozbawiona �ladu jakichkolwiek ludzkich uczu� 
      b�d� emocji. 
         Nie, to chodzi�o o co� jeszcze. By�a pozbawiona... pozbawiona... 
      cz�owiecze�stwa! 
         Zawr�ci�em do sklepu, rozgl�daj�c si� uwa�nie w nadziei, �e gdzie� go 
      zauwa��. Hallahan znowu spojrza� w moim kierunku, ale teraz tylko krzywo 
      si� u�miecha�. Podejrzewam, �e w s�siedztwie uwa�aj� mnie za dziwaka. 
      Zadaje ludziom najniezwyklejsze pytania, z punktu widzenia laika, rzecz 
      jasna. Mimo to us�ysza�em ju� od kilku klient�w, �e gdy pytali gliniarza, 
      jak trafi� do najbli�szej agencji zatrudnienia, zawsze byli kierowani 
      w�a�nie do mnie. 
         Po raz kolejny wspi��em si� po schodach i wszed�em do poczekalni. 
      Margie spojrza�a na mnie podejrzliwie, ale powiedzia�a tylko: 
         - Ma pan klienta. Czeka w gabinecie. 
         Odnios�em wra�enie, jakby chcia�a jeszcze co� doda�, ale tylko 
      wzruszy�a ramionami. Albo zadr�a�a. Od razu wiedzia�em, �e co� musi by� 
      nie tak, skoro nie kaza�a mu usi��� w poczekalni. 
         Otworzy�em drzwi do mego gabinetu i dozna�em ogromnego, 
      niewyobra�alnego uczucia ulgi. To by� on. W�a�ciwie nie by�o nic 
      niezwyk�ego w tym, �e w�a�nie tu si� znalaz�. Prowadz� agencj� 
      zatrudnienia. Ludzie przychodz� do mnie po pomoc w znalezieniu pracy, 
      dlaczego wiec nie on? 
         W�r�d umiej�tno�ci, jakie posiadam, poczesne miejsce zajmuje zdolno�� 
      nie ujawniania �adnych uczu�. Ten osobnik nie mia� prawa cho�by przez 
      moment podejrzewa�, jak wielk� rozkosz sprawi mi wys�uchanie jego 
      historii. Gdybym spotka� go na ulicy, m�g�bym co najwy�ej zada� 
      standardowe pytanie o godzin�, albo czy ma zapa�ki, ewentualnie czy nie 
      wie, kt�r�dy do ratusza. Tutaj natomiast mog�em go wypytywa�, ile dusza 
      zapragnie. 
         Wys�ucha�em, co mia� o sobie do powiedzenia, a potem przyst�pi�em do 
      zadawania rutynowych pyta�. Wszystko by�o w niesamowitym wr�cz porz�dku. 
         S�u�y� w wojsku, sko�czy� astronomie na uniwersytecie, bez sta�u pracy, 
      bez do�wiadczenia, bez najmniejszego nawet wyobra�enia o tym, co w�a�ciwie 
      chcia�by robi�, jednym s�owem bez niczego, czym m�g�by zainteresowa� 
      ewentualnego pracodawc�. Typowe. 
         W dodatku pozbawiony jakichkolwiek uczu� czy emocji. To ju� mniej 
      typowe. Zwykle s� rozdra�nieni i oburzeni, �e nikt nie czeka na nich z 
      otwartymi ramionami. Zdecydowa�em si� na stary schemat naprowadzaj�cy 
      klienta na co� cho�by odrobin� praktycznego. 
         - Astronomia? - spyta�em. - To znaczy, �e jest pan dobry w matematyce. 
      Zdolno�ci matematyczne mo�na cz�sto wykorzysta� cho�by w pracy zwi�zanej 
      ze statystyk�. 
         Mia�em nadziej�, �e mo�e w ten spos�b posun� si� cho�by o krok naprz�d. 

         Okaza�o si�, �e wcale nie jest taki dobry. 
         - Jeszcze nie przystosowa�em mojej matematyki do... - urwa�. 
         Po raz pierwszy da� po sobie pozna�, �e reaguje na to, co si� dzieje 
      doko�a niego. Zawaha� si�. Do tej pory mo�na go by�o wzi�� za grecki pos�g 
      - szeroko otwarte, pozbawione jakiegokolwiek wyrazu oczy, doskona�e, zbyt 
      doskona�e rysy, nie wykrzywione czy zmienione echem ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin