1296.txt

(135 KB) Pobierz
Prze�o�y�a Blanka Kuczborska
ilustrowa� Ryszard Wojty�ski
HOUSTON, HOUSTON, Do You Read?..
Uwaga! Utw�r ten jest przeznaczony w zasadzie dla Czytelnik�w doros�ych. Redakcja 
(maj�c na wzgl�dzie do�� masowy zasi�g pisma) stara si� na og� o taki dob�r tekst�w
, �eby mog�y one dociera� - bez �adnych dodatkowych ogranicze� - do wszystkich grup 
czytelniczych, niezale�nie od wieku. W tym jednak przypadku postanowili�my zrobi� 
wyj�tek. Zdecydowa�y o tym niew�tpliwie walory literackie i psychologiczne utworu 
Jamesa Triptree. Do�� drastyczne sceny w ko�cowej partii powie�ci stanowi� tak 
organiczn� jej cze�� i s� tak umotywowane - w�a�nie psychologicznie - �e ich 
usuniecie w niedopuszczalny spos�b rujnowa�oby ca�o�� pod wzgl�dem literackim. 
Tym niemniej , postanowili�my zamie�ci� to zastrze�enie na wst�pie, pozostawiaj�c 
oczywi�cie Czytelnikom ostateczn� decyzje czy si�ga� po lektur�, czy te� nie.


Gdy w 1968 roku na �amach 3 numeru "Astouding Science Fiction" ukaza�o
si�. opowiadanie ,Birth ofa Salesman"znawcy science fiction od razu
zapami�tali nazwisko nie znanego nikomu autora JAMESA TIPTREE jr.,
widz�c w nim nowy, niezwyk�ej klasy talent. W przeci�gu dziesi�ciu
kolejnych lat przeczucie to potwierdzi�o si�.. Na �amach najbardziej
znacz�cych �wiatowych magazyn�w i antologii SF ukaza�o si� bowiem
drukiem ponad czterdzie�ci utwor�w, z kt�rych niemal ka�dy uznawany
by� za per�� gatunku, a a� dziesi��: "The Last Flight ofDr Ain " (1969), 
"Beam Us Home" (1969), "The Snows Are Melted, The Snows Ar� Gone" (1969), 
"Painwise" (1972), "AndlAwoke and Found Me Her� on Cold Hils Side" (1972), 
Love Is the Plan, the Plan Is Death" (1973), "The Girl Wbo Was Plugged"(W7i), 
"A Momentary Taste ofBeing" (1975), "Houston, Houtton, Do You Read?" (1976), 
"The Scrawfly Solution" (1977) uzyska�o nominacje do nagr�d Hugo i Nebuli.
Nominacje by�y szcz�liwe i na m�odego autora spad� deszcz nagr�d: w
1973 roku opowiadanie "Love Is the Plan, the Plan Is Death"uzyska�o
Nebula Award, w 1974 roku nagrod� Hugo wyr�niono nowele "The Girl
Who Was Plugged", w 1976 roku nowela "Houston, Houston, Do You
Read?" zdoby�a Nebula Award, za� w rok p�niej 25 �wiatowa konwencja
SF przyzna�a jej Hugo Award. W tym�e 1977 roku Nebula Award
wyr�niono opowiadanie "The Scrawffy Solution".
Ale nie tylko wysoki poziom utwor�w zwraca� powszechn� uwag� na
autora. Ich zdumiewaj�ca aktualno��, umiej�tno�� trafienia do czytelnika,
przenikaj�cy je duch m�odzie�owej wsp�czesno�ci: stylu rock and roi�a,
narkotycznej wizji, wyzwolonego seksu, mody Blue Jeans, sprawi�, �e
James Tiptree jr. kreowany zosta� na proroka i duchowego przyw�dc�
m�odego pokolenia. Tyle, �e proroka nikt osobi�cie nie zna�. Nie pojawia�
si�. na konwentach, nie udziela� wywiad�w, nie wyst�powa� w telewizji,
nie odbiera� osobi�cie przyznawanych mu nagr�d, o kt�rych marz� tysi�ce
tw�rc�w SF na ca�ym �wiecie. Nikt nie wiedzia� nawet gdzie mieszka.
Adresem kontaktowym by�a anonimowa pocztowa skrytka.
W1977 roku owiany mitem autor postanowi� wreszcie ujawni� si�.
Zdumionym oczom zgromadzonych, prorok m�odzie�owej kontestacji
ukaza� si� w osobie... 62-letniej, statecznej, znanej do�� szeroko pani
psycholog z Chicago ALICE RACOONY SHELDON.
Jak twierdz� naoczni �wiadkowie tego faktu, zdumienie by�o powszechne,
ale aplauz nie mniejszy. Takiego kawa�u nikt jeszcze czytelnikom,
krytykom i wydawcom SF nie zrobi�. Jeden Theodore Sturgeon mia�
prawo u�miechn�� si� z zadowoleniem. Tylko on bowiem recenzuj�c kilka
miesi�cy wcze�niej nominowane do Nebuli opowiadania stwierdzi�, i�
"James Tiptree jr. jest jedynym autorem m�odego pokolenia, kt�ry stylem
i subtelno�ci� przewy�szy� mo�e nawet kobiety".



Lorimer rozgl�da si� po pe�nej ludzi kabinie, usi�uj�c s�ucha� brz�cz�cych wok� g�os�w i st�umi� wewn�trzny skurcz, kt�ry wr�y, �e zaraz najdzie go jakie� przykre wspomnienie. Jednak�e nic nie pomaga, prze�ywa wszystko jeszcze raz, ca�y �w dawno miniony incydent. Wpada nieprzytomnie - czy mo�e zostaje wepchni�ty? - do nieznanej toalety w college'u Evanston. Zn�w ma przed oczami sw�j rozpi�ty rozporek, r�k� trzymaj�c� penis i szare z�bki zamka b�yskawicznego wok� obna�onego cz�onka. Nag�a cisza. Przera�aj�ca �wiadomo�� obco�ci kszta�t�w, zwracaj�ce si� ku niemu twarze. Pierwszy g�o�ny chichot. Dziewcz�ta! By� w damskiej ubikacji!
Jeszcze teraz, po tylu latach, wzdryga si� niech�tnie, nie patrz�c na twarze kobiet. Ich dziwne, obce przedmioty otaczaj� go w wielkiej kabinie ze wszystkich stron, zwieszaj� si� nad g�ow�: siatka z paciork�w, warsztat tkacki bli�niaczek, wyroby sk�rzane Andiego, cholerne pn�cza winoro�li wciskaj�ce si� w ka�dy k�t, kurczaki. Tak tu przytulnie... Jest w pu�apce bez wyj�cia, zamkni�ty na ca�e �ycie z tym wszystkim, czego nie lubi. Nieuporz�dkowanie. B�ahostki personalne, nic nie znacz�ca za�y�o��. Wymagania, kt�rym zawsze trudno by�o sprosta�. Ginny: "Nigdy ze mn� nie rozmawiasz..." Ginny, kochanie, my�li mimo woli. B�l nie nadchodzi.
Dobiega go g�o�ny �miech Buda Geirra. Bud przekomarza si� z kt�r�� z nich, niewidoczny zza przepierzenia. Natomiast Dave'a widzi doskonale. Major Norman Davis stoi w przeciwleg�ym ko�cu kabiny, pochylaj�c sw�j brodaty profil nad nisk�-, ciemn� kobiet�, na kt�rej rysach Lorimer nie mo�e si� jako� skupi�. Ale g�owa Dave'a wydaje mu si� dziwnie ma�a i wyra�na, w�a�ciwie ca�a kabina wygl�da nierealnie. Z "sufitu" rozlega si� gdakanie - to kura odzywa si� ze swojego koszyka.
W tej chwili Lorimer ma pewno��, �e dano mu jaki� narkotyk.
Dziwne, ale nie czuje z tego powodu z�o�ci. Odchyla si�, a raczej wywraca do ty�u, usadawiaj�c si� po turecku w stanie niewa�ko�ci i spogl�da na twarz kobiety, z kt�r� rozmawia�. Connie. Constantia Morelos. Wysoka kobieta o okr�g�ej twarzy ubrana w obszern� zielon� pi�am�. Rozmowy z kobietami nigdy go naprawd� nie interesowa�y. Co za ironia!
- Istnieje chyba taka mo�liwo�� - m�wi g�o�no - �e w pewnym sensie wcale nas tu nie ma.
Nie brzmi to zbyt jasno, ale kobieta kiwa z zaciekawieniem g�ow�. Obserwuje moje reakcje, m�wi sobie Lorimer. Kobiety to urodzone trucicielki. Czy to r�wnie� powiedzia� na g�os? Wyraz jej twarzy nie ulega zmianie. Otoczenie nabiera z wolna przyjemnej swojskiej wyrazisto�ci. Nagle zauwa�a, �e Connie ma ca�kiem �adn�, zdrow� cer�. Oliwkowa opalenizna utrzymuje si� na niej nawet po dw�ch latach w kosmosie. Przypomnia� sobie, �e pracowa�a przedtem na farmie. Rozszerzone pory, ale nic z tego wypacykowanego wygl�du, jaki zawsze kojarzy� mu si� z kobietami w jej wieku.
- Chyba nigdy nie u�ywa�a pani makija�u - m�wi. Kobieta patrzy na niego ze zdziwieniem. - No, pudru, szminki, kredek do oczu. �adna z was tego nie u�ywa.
- Och! - jej u�miech ukazuje wyszczerbiony przedni z�b. - Owszem, Andy to stosuje.
- Andy?
- Podczas przedstawie� sztuk historycznych. Andy bardzo dobrze gra.
- Oczywi�cie, sztuki historyczne.
Lorimer ma wra�enie, �e jego m�zg gwa�townie si� rozrasta, wch�aniaj�c przy tym �wiat�o. Rozumuje teraz jasno, tysi�ce fragment�w i wycink�w uk�adaj� si� w logiczny wz�r. Wz�r �miertelnie niebezpieczny, zdaje sobie z tego spraw�, lecz narkotyk w pewien spos�b go chroni. Daje mu lekko�� i beztrosk�, jak amfetamina, ale bez uczucia napi�cia. Mo�e jest to co�, czego u�ywaj� jedynie w celach towarzysko-rozrywkowych? Ale nie - wszystkie uwa�nie ich obserwuj�.
- Cizie w kosmosie, ci�gle nie mog� tego poj�� - Bud Geirr �mieje si� zara�liwie. Ma przyjazny, pogodny g�os, kt�ry podoba si� ludziom - Lorimer lubi go s�ucha� nawet po dw�ch latach przebywania razem.
- No, dziewcz�ta, przecie� zostawi�y�cie dzieci w domu, co wasza rodzina na to, �e tak sobie tu latacie ze starym Andym?
Bud pojawia si� na horyzoncie, obejmuje ramieniem jedn� z bli�niaczek. To ta, kt�ra nazywa si� Judy Paris, rozstrzyga Lorimer - bli�niaczki trudno jest rozr�ni�. Idzie biernie przy pot�nym boku Buda, lekko przechylona jego ramieniem: niezbyt �adna dziewczyna z wydatnym biustem i rozwianymi czarnymi w�osami, ubrana w lu�n�, ��t� pi�am�. Nagle tu� przy nich ukazuje si�. ruda g�owa Andiego. Wygl�da na jakie� szesna�cie lat, trzyma w r�ce du��, zielon� pi�k�.
- Staruszek Andy. - Bud potrz�sa g�ow�, pod ciemnym, g�stym w�sem b�yska u�miech. - Kiedy ja by�em w twoim wieku, nie pozwalano kobietom zbytnio si� ze mn� zadawa�.
Usta Connie drgaj� nieznacznie. W g�owie Lorimera poszczeg�lne kawa�ki zaczynaj� si� uk�ada� w jeden wz�r. Wiem, my�li. Czy wy wiecie, �e ja ju� wiem? G�ow� ma ogromn�, krystalicznie przejrzyst�, to bardzo przyjemne uczucie. My�lenie przychodzi mu z �atwo�ci�. Kobiety... W jego umy�le nie formu�uje si� �adne spoiste uog�lnienie, tylko kilka m�wi�cych co� twarzy odbitych w matrycy rosn�cej nieadekwatno�ci. Istoty ludzkie, naturalnie. Biologiczna konieczno��. Tylko takie... takie... rozkojarzone? P�ytkie?... Jego siostra Amy, soprano con tremolo: "Ale� oczywi�cie, �e kobiety mog�yby wnie�� taki sam wk�ad w rozw�j cywilizacji jak m�czy�ni, gdyby tylko mia�y r�wne szanse. Zobaczysz jeszcze!" A potem po raz drugi wysz�a za tego idiot�. No, ale teraz widzia�.
- Winoro�l - m�wi g�o�no. Connie u�miecha si�. Jak one si� wszystkie u�miechaj�.
- No i co powiesz? - m�wi Bud rado�nie. - My�la�e� kiedy, �e w stanie niewa�ko�ci spotkasz kociaki, co Dave? Artistiko. O la la!
Po drugiej stronie kabiny zwraca si� w jego stron� brodata twarz Dave'a, na kt�rej nie wida� u�miechu.
- I nasz staruszek Andy ma to wszystko dla siebie. Pilnuj si� ch�opie. - Klepie Andiego �artobliwie po ramieniu i ten l�duje na �ciance przepierzenia.
Bud nie mo�e przecie� by� pijany, my�li Lorimer, nie m�g� si� upi� jab�ecznikiem. Ale te� na og� nie zachowuje si� jak teatralne wcielenie Teksa�czyka. To narkotyk.
- No, nie gniewaj si� - m�wi Bud wylewnie do ch�opca - powa�nie. Musisz wybaczy� swojemu gorszemu, upo�ledzonemu bratu. Te cizie to dobre dziewczyny. Wiesz co? - zwraca si� do Judy. -Mog�aby� wygl�da� naprawd� zna-ko-mi-cie, gdyby� troch� o siebie zadba�a. Chcesz, to ci� na...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin