Robert Rankin POSZUKIWACZE ZAGINIONEGO PARKINGU Tłumaczył Paweł Wieczorek Dla DavidaA. Dovestona laudator temporis acti a czemu by nie...? JAKBYCIE ZGADLI Nie mówi się nam całej prawdy. Istniejš prawdy i istniejš Prawdy. Istniejš także PRAWDY OSTATECZNE. Państwo pozwolš, że wyjanię. Każdy, kto pchany duchem naukowego poznania, próbował kiedy nakleić prostokštnš mapę na globus tej samej skali, z pew- nociš szybko zauważył, że nie da się tego zrobić. Po prostu jest za dużo mapy. A dlaczegóż to? Siwobrodzi z Królewskiego Towarzystwa Geograficznego zaczęliby w tym miejscu pleć żargonem opowieci o odwzo- rowaniu ortomorticznym", równoleżnikach i południkach" oraz o proporcjonalnym wzrocie skali ze spadkiem odległoci od równika". Czegóż jednak innego się po nich spodziewać? Jest to co, co siwobrodzi nazywajš prawdš. Nie jest to jednak Prawda. Nie jest to też oczywicie PRA- WDA OSTATECZNA. W tej sprawie Prawda jest taka, że można zrobić mapę pasu- jšcš do globusa. Jedyne czego trzeba, to powiększyć globus o jednš trzeciš. PRAWDA OSTATECZNA za brzmi tak, że nasza planeta jest znacznie większa, niż każe się nam uważać, i spora jej częć do dzi nie została ujęta na mapach. Przynajmniej nie przez rasę ludzkš. Państwo pozwolš, że wyjanię. 7 W samym centrum ludzkiej społecznoci, tuż pod naszymi nosami, żyje rasa istot z piekła rodem, które potajemnie manipu- lujš ludzkociš. Plšdrujš jej bogactwa, hamujš jej postęp i skubiš nam jednorazowe długopisy. Krótko mówišc panujš nad znanym nam wiatem. Ta zgraja złoliwych i pozbawionych skrupułów typów spod ciemnej gwiazdy od najdawniejszych czasów infiltruje każdy zakštek naszego społeczeństwa. Czai się wszędzie niewido- czna, nie podejrzewana o istnienie, najwyraniej nie do po- wstrzymania. Ronie stale w siłę, zawzięcie stara się o ostateczny upadek ludzkiej rasy, a rzšdzona jest przez bezlitosnego tyrana, znanego swym sługom jako Tajny Król wiata, oraz jego chłopca na posyłki Arthura Kobolda. Nory, w których gniedzi się ta zaraza, znajdujš się wszę- dzie w samym Londynie jest ich kilkaset i każda po sufit zapchana kradzionym towarem wartym niezmiernš fortunę. Nie znajdzie się ich jednak w żadnym atlasie ani na żadnym planie miasta. Sš dobrze ukryte. Te nikczemne istoty zamieszkujš owe kawałeczki i kawałki, które trzeba obcišć z prostokštnej mapy wiata, aby zmieciła się na globusie. Zamieszkujš STREFY ZAKAZANE. I to jest PRAWDA OSTATECZNA! Odkrywcš tej PRAWDY OSTATECZNEJ (i wielu innych) był pewien godny najwyższego podziwu człowiek. Nazywał się Hugo Artemis Solon Saturnicus Reginald Arthur Runę. Był mistykiem, magiem i mistrzem sztuk magicznego znika- nia. Poetš, portrecistš i prorokiem. Guru dla niejednego guru i najlepiej ubranym mężczyznš 1933 roku. Dzi niemal nikt go nie pamięta. U szczytu sławy, między wojnami wiatowymi, Runc był traktowany przez wytworne towarzystwo jako osobistoć, jego rad wysłuchiwali ksišżęta i papieże. Widziano, jak tańczy całš noc z Gretš Garbo, łowi na muchę z Franklinem Delano Roose- 8 veltem. dowcipkuje z Hajle Sellasje czy prowadzi sekcję tam-ta- mów na garden party w pałacu Buckingham. Poza tym wszystkim, Runę był jednak zawsze człowiekiem z misjš. Odkrywszy istnienie STREF ZAKAZANYCH, postanowił się do nich dostać, ujawnić prawdę o mieszkajšcych tam istotach, odebrać bogactwa splšdrowane przez wieki, uwolnić ludzkoć od tajnych ciemiężców i przyszłych niszczycieli oraz wznieć wysoko sztandar PRAWDY OSTATECZNEJ. Nie udało mu się to jednak. Przy pomocy akolity Rizli, kompasu i tamy pomiarowej Runę naniósł na plan Londynu miejsca, w których znajdujš się wszystkie tamtejsze STREFY ZAKAZANE. Choć stworzył me- todę przedostawania się do nich za pomocš grania okrelonych, tajnych" dwięków na wynalezionej na nowo okarynie, nie był mu pisany sukces. Pewnej mrocznej, burzliwej nocy, mniej więcej osiemnacie lat temu, Runę i Rizla wyruszyli z heroicznš misjš. Nieustrasze- ni, dotarli do serca STREF ZAKAZANYCH, aby stawić czoło najgroniejszemu z lwów w jego jaskini. Aby wyzwać do walki Tajnego Króla wiata. Chyba nigdy nie dowiemy się dokładnie, co zdarzyło się tamtej fatalnej nocy. Rizli udało się uciec, ale jego duch został złamany. Hugona Runc'a więcej nie widziano. WSTĘP Cornelius Murphy jest materiałem na bohatera eposów. Ma siedemnacie lat, jest wysokim chłopakiem /. wielkš szopš włosów, bystrym rozumem i zadziwiajšcym zmysłem węchu. Jest także nieprawym synem Hugona Runę'a. Cornelius włanie wrócił z wyprawy pełnej przygód, godnej eposu. Został zatrudniony przez niejakiego Arthura Kobolda w celu odnalezienia kilku zaginionych rozdziałów pewnej zaginionej ksišżki. Księgi prawd ostatecznych, napisanej przez niejakiego Hugona Rune'a. W trakcie eposowej przygody Cornelius, któremu towarzy- szył jego najlepszy przyjaciel, Tuppe (też materiał na eposy, choć w nieco mniejszym stopniu), podróżujšc stosownym do sytuacji cadillakiem eldorado z lat pięćdziesištych, odkrył swego pra- wdziwego rodzica. Dowiedział się także o istnieniu Stref Zaka- zanych oraz o fakcie, że Runę cišgle żyje i wierzga, trzymany w niewoli w Strefach przez mierdzieli pędzšcych tam swój żywot. Jak każda eposowa przygoda, także ta była naszpikowana niebezpieczeństwami i Cornelius nic raz ryzykował głowš i koń- czynami. Nietrudno sobie wyobrazić, że Tajny Król wiata, zdecydowany zlikwidować każde zagrożenie bezpieczeństwa swego tajnego królestwa, był gotów ić na całoć, by uniemożli- wić wysokiemu młodzieńcowi przekazanie komukolwiek tego, czego się dowiedział. Eposowa przygoda była nie tylko naszpikowana niebczpie- 10 czeństwami, ale towarzyszyły jej także pewne komplikacje. Po- jawił się w niej Campbell, Szkot, który tak naprawdę wcale nie był Szkotem, a wrogš chimerš. Po częci człowiekiem, a po częci czym całkiem innym. Pojawił się także pocišg, POCIĽG HERMESA TRISMEGISTOSA, który tak naprawdę wcale nie był pocišgiem, lecz narzędziem mordu i szatańskiego zniszcze- nia, spuszczonym ze smyczy na wiat przez Tajnego Króla wiata. Cornelius nie wrócił bez dranięcia ze swej eposowej przy- gody. W walce na mierć i życie z Campbellem stracił sporš częć wielkiej czupryny. Walšcy się mur zmiażdżył na placek jego cadillaca eldorado. Na koniec, na skutek niegodziwej sztu- czki, pozbawiony został przez Arthura Kobolda wystawiacza fałszywych czeków, zjadacza ciast i diabolicznš prawš rękę Tajnego Króla wiata odnalezionych, brakujšcych rozdzia- łów dzieła Rune'a. Jeżeli jednak jest się materiałem na eposy, trzeba umieć godzić się z czym takim. Jeżeli za jak Corne- lius wychodzi się z opresji z opracowanym przez Runę'a planem miasta i planami budowy wynalezionej na nowo okary- ny, to dalsza droga jest jasna. Trzeba dostać się do Stref Zakazanych. Trzeba uwolnić ojca. Trzeba odważyć się na wojnę z Tajnym Królem wiata i ogłosić prawdę o czarcim pomiocie, tajemnie rzšdzšcym ludz- kociš. Trzeba stać się wojownikiem o PRAWDĘ OSTATECZNĽ. Jeżeli za po drodze trafi się na zgromadzone w Strefach Zakazanych, nieskończone bogactwa... Nie byłoby z'lc. 1 Na tym wiecie istniejš dokładnie dwadziecia trzy wspaniałe sprawy, a jednš z nich jest bycie w odpowiednim czasie w odpo- wiednim miejscu. 1 1 Na szczęcie, pozostajš dwadziecia dwie, którymi mogš się dzielić pozostali ludzie. Wród nich jest rock 7? 'roli. Nie wszyscy jednak gustujš w rock'n'ivUu. Sš tacy, którzy wypowiadajš się w superlatywach o muzyce klasycznej. Niektó- rzy z tych, którzy wypowiadajš się w superlatywach o muzyce klasycznej, twierdzš wręcz: To przecież jasne, że muzyka kia- syczna była rock'n'rollem dawnych czasów". Cóż za ewidentny bzdet. Muzyka klasyczna była muzykš klasycznš dawnych cza- sów. Hitem były sprone ballady. Dajcie mi pisać ballady, a kto chce, niech ustala prawa" napisał Andrew Flelcher w 1703 roku. Dwiecie pięćdziesišt lat póniej Jerry Lee Lewis wzniósł- by za to powiedzenie toast. Dzi tak samo zrobiłby Mickey Minns. Nie dlatego, że po- trzebował wielkich wymówek, aby dokończyć kufel. Mickey był starym rockmanem, więc opróżnianie potężnych kufli piwa sta- nowiło w jego przypadku przysłowiowe dobrodziejstwo inwen- tarza. Kiedy grał z Jeffem Beckiem w The Maršuee i gdyby znalazł się w odpowiednim czasie w odpowiednim miejscu, zagrałby na basie w Hi Ho Silver Lining. Ponieważ, jednak nie był. więc nic zagrał. W trakcie nagrywania tego włanie szcze- gólnego rockowego hymnu Minns zawisł artystycznie w poprzek kontuaru jakiej knajpy. Teraz też wisiał w poprzek kontuaru. Inny kontuar, inne czasy, ale piewka cišgle ta sama. W latach szećdziesištych miał na głowie bujnš szopę wło- sów, siedemdziesišt centymetrów w pasie i był włacicielem sklepu z gitarami. W dalszym cišgu był jego włacicielem. Sklep znajdował się kawałeczek od głównej ulicy i nazywał Muzycz- na Kopalnia Minnsa". W cišgu minionych lat Mickey nieraz rozważał zmianę nazwy, uważał jednak, że choć mody przy- chodzš i odchodzš, Anglicy nieustannie uwielbiajš sklepy o idiotycznych nazwach. A w końcu nazwa jego sklepu była nieco mniej idiotyczna niż nazwy większoci punktów hand- lowych. Pracujšcy na pół etatu barman ogłosił ostatnie zamówienia" przed zamknięciem pubu na południowš przerwę i Mickey pod- 12 niósł głowę, aby zamówić kolejny kufel. Nie musiał się spieszyć. Teraz już nie musiał, majšc pomoc w sklepie i tak dalej. Pomoc sklepowa nazywała się Anna Gotting i była rzadkiej urody pięknociš. Blond włosy. Błękitne oczy. Niezależny duch. Siedemnacie lat i metr siedemdziesišt wzrostu. Trudno byłoby wymylić soli...
GAMER-X-2015