15122.txt

(156 KB) Pobierz
Emma Tennant
leonora
i
Marianna
Dalsze losy Rozważnej i Romantycznej
Przełożyła Barbara Kopeć
ńs\<\  i  S-l<a
Warszawa 1996
Tytuł oryginału angielskiego
Elinor and Mariannę - A Sešuel to Sense and Sensibility"
Copyright O by Emma Tennant, 1996
Projekt okładki Katarzyna Gintowt
Na okładce wykorzystano fragment obrazu Louisa Leopolda Boilly'ego Bilard"
Ilustracje Dorota Krall
Opracowanie merytoryczne Agnieszka Rabińska
Opracowanie techniczne Anna Troszczyńska
Skład komputerowy Dorota Krall
Korekta Jadwiga Przeczek
ISBN 83-7180-176-9 Wydanie I
Wydawca
Prószyński i S-ka
02-569 Warszawa, ul. Różana 34
Druk i oprawa
Wojskowa Drukarnia w Łodzi
90-520 Łód, ul. Gdańska 130
MIKfSK
NR ii.
49651
Dla mojej kochanej Jane Miller
Marianna Brandon do Eleonory Ferrars
13 lutego 1812 roku
Moja Droga Siostro!
Piszę, aby Ci donieć, że bardzo nam w Delaford brak Twego towarzystwa i że oboje z pułkownikiem Brandonem nie zniesiemy już ani tygodnia rozłški z Tobš.
Cóż to za pech dla nas wszystkich, że pilne sprawy rodziny Edwarda nie pozwoliły Ci dotychczas przybyć do Dorsetshire! Życie, jak zwykle okrutne i ironiczne, sprawiło, że wraz z mężem dostała Ci się nowa, wymagajšca opieki parafia, plebania, którš mój mšż pragnie odnowić własnym sumptem, oraz cała wie przejętych parafian, którzy radzi by wiedzieć, kiedy wreszcie zawita do nich nowy kapłan i naprowadzi ich na drogę cnoty.
Chciałabym również dodać, że wczesnš wiosnš grozi nam wizyta naszego przyrodniego brata, Johna, i jego żony, Farmy. Jakże mam znieć ranišce uwagi bratowej i jej ponawiane wcišż próby zawładnięcia porcelanš naszej Mamy (albowiem Mama przybędzie z Barton w tym samym czasie - podróż z Honiton nie jest taka długa, sšdzi zatem, że powinna pozdrowić swego pa-
sy i znudzenie naszej najmłodszej siostry", Małgosi, która gwoli przyzwoitoci musi Mamie towarzyszyć? Jakże mam to znieć bez Ciebie, moja droga, najdroższa Eleonoro, której spokój i opanowanie sprowadzajš ciszę wród najdzikszej burzy -a przyznam, że serce moje już teraz bije z niepokoju?
Eleonoro, trzeba koniecznie, by przyjechała. Edward, który wyraził był wolę powięcenia życia służbie dla innych, powinien zrozumieć, że musisz wreszcie osišć we własnym domu, że nie możesz już dłużej być na łasce krewnych, którzy, od czasu gdy wybrał Cię na żonę, okazali Ci wybitnie mało serdecznoci! Zachowanie Edwarda, omielę się stwierdzić, moja droga, często zakrawa na egoizm; jeżeli za tak nie jest, to zapewne nieszczęsna władza, jakš pani Ferrars ma nad swoim synem, bardzo niefortunnie dała się odczuć podczas Twojego u niej pobytu - za co należy odpłacić przynajmniej okazaniem całej niezależnoci, jakš zyskujemy z zawarciem małżeństwa. Nadeszła pora, moja słodka, dobra Eleonoro, aby zachęciła swego małżonka do przejawienia odrobiny charakteru; nie może już przyjmować od swej Mamy poleceń, by udał się tam czy tu - a zwłaszcza nie powinno się go zmuszać do pozostawania dłużej w miejscu, gdzie żona jego brata, Lucy, posiadłszy serce i uczucia pani Ferrars, najpewniej dyktuje zza tronu wszelkie wydawane przez niš rozkazy.
Najdroższa siostrzyczko, czeka tu Was oboje nowe życie. Przemów stanowczo do najnowszego pastora Delaford i uwiadom mu, że wielkodusznoć jego protektora, pułkownika Bran-dona, jest już na wyczerpaniu. Tutejsza prebenda została przeznaczona Edwardowi przez człowieka, który ulitował się nad ubóstwem syna, odtršconego przez swojš rodzinę, pozbawionego ambicji, nie pragnšcego osišgnšć powodzenia w wiecie; wszelako jak długo trwać może zadowolenie, płynšce z tak szlachetnego czynu, skoro plebania wcišż pozostaje pusta, a wybrane przez Ciebie tapety, jak się okazało nieosišgalne i w Yeovil, i w Weymouth, nie zostały jeszcze położone? Czy zadowolimy się zwykłym malowaniem? Czy dom nie będzie wydawał się
rarki, jak stolarki? StolaSffiajštku ćelta^eezynnie na Twoje" polecenia w kwestii małego saloniku... kominy oczyszczono, lecz nie unosi się nad nimi przyjazny dym, którego widok wyrwałby mnie z długich marzeń w bawialni na piętrze dworu... wszelkie za prace nad zagajnikiem odłożono do czasu, gdy pan i pani Ferrars okrelš dokładnie jego położenie na gruntach plebanii...
Ale nie będę Ci już więcej dokuczać, zwierzę Ci się natomiast ze wspaniałego wybiegu, jaki obmyliłam, aby odsunšć nieco wizytę Johna i Fanny. Czy pamiętasz, Eleonoro, zimy naszego dzieciństwa w Suffolk, gdy nieg zalegał na dachu Nor-land, a skopki z mlekiem całkiem zamarzały? Kiedy polne cieżki, dla mnie tak malownicze - dla Ciebie za jedynie brudne i błotniste - zamieniały się w potoki lodu, na których lizgałymy się i przewracały? Wzgórza, przygniecione wielkš masš niegu, górowały nad parkiem, zda się pochłaniajšc nas wród długiej zimowej ciszy... Oto pogoda, jakš poznałymy jako dzieci - i przyznam, że czasami widzę jš tu we nie.
A więc napisałam do Johna, błagajšc go, by zaczekali z Fanny na pierwszy znak wiosny, zanim podejmš się wędrować taki szmat drogi do Delaford. Zanim się pojawiš, Ty, droga Eleonoro, już tutaj będziesz i jestem pewna, że tak, jak we dworze, również na plebanii zamieszkajš szczęcie i pogoda.
Tobie jednak, droga siostro, mogę wyznać prawdę. Wspinajšc się wczoraj na Lewesdon Hill znalazłam pierwsze fiołki; plamy ciemnego fioletu w zmrożonej jeszcze trawie na cieżce, która wije się pod górę do wielkiego, bukowego lasu... i którš będziemy często spacerować, najdroższa Eleonoro. A kiedy schodziłam, wzrok mój spoczšł na pierwszych pierwiosnkach - a potem na jeszcze jednej ich kępce, bladej i dzielnej, rosnšcej na samej granicy Twego zaniedbanego ogrodu!
Och, Eleonoro! Do Delaford przyszła już wiosna - i do Mamy w Barton zapewne też, jako że hrabstwo Devon jest równie wysunięte na południe, jak my tutaj. Zdarza się niebo tak mglicie błękitne, że przywodzi na myl pierwsze jajka muchołówki;
majšc za oKiycie jeayme szai. zabyiiaWófujš się przez mam; który okropnie zarósł zielonš rzęsš i nasz ogrodnik, McAllister, twierdzi, że trzeba go będzie oczycić, zanim zacznie cuchnšć w pełni lata. Ptaki piewajš w drzewach wini, gdzie pierwsze pški, przytulone do wcišż nagich gałęzi, patrzš sporód kory jak oczy nowo narodzonych stworzeń...
Cała Natura rodzi, moja droga siostro - i tylko mnie, z powodów, których dr Davis pojšć nie może, nie spotkało jeszcze to szczęcie. W niektóre dni, kiedy jest doć ładnie, aby wybrać się na spacer aż do starej morwy, siadam na otaczajšcej jš od wieków ławce i modlę się o dziecko, które będzie spełnieniem naszego zwišzku. Muszę wyznać Ci ten wielki brak, tak jak zawsze zwierzałam Ci się z każdego uczucia i doznania mego serca, chociaż Ty, droga siostro, tak często długo ukrywała przede mnš swoje radoci i udręki.
Tak mocno, jak w nic dotšd nie wierzyłam, wierzę teraz, że Twoje przybycie i nadejcie wiosny do Delaford sprawiš, iż spełni się moje najgorętsze życzenie. Nie zawied mnie, siostro - przyjed prędko, zanim pierwszy żonkil i kukułka, stali mieszkańcy Doliny Bagien i odległych wzgórz, wznowiš swe drwiny z Twej kochajšcej siostry, którš pozostaje
Marianna
Eleonora Ferrars do Marianny Brandon
19 lutego 1812 roku
Moja Droga Siostro!
Nie zgadniesz nawet, moja słodka Marianno, jakš przyjemnoć sprawiło mi otrzymanie Twego listu. Ta długa przerwa w naszej korespondencji to całkowicie moja wina; Ty, z Twoim czułym usposobieniem, każdy dzień bez słowa przyjani odczuwasz jak miesišc, i gdyby nie szereg przykrych zdarzeń - nie, katastrof zgoła - które nas tutaj spotkały, nie omieszkałabym zapewnić Ci codziennej porcji serdecznoci, narażajšc Cię nawet na znudzenie.
Powód, dla którego nie zdałam Ci dotychczas sprawy ze wszystkiego, co się stało, kryje się wyłšcznie w niedostatkach mego charakteru; prawdš jest, co twierdzisz, że bardziej jestem skłonna skrywać uczucia niż się z nich zwierzać i cecha ta, jak się wielokrotnie okazywało, często bywała przyczynš nieporozumień, a nawet utraty zaufania kręgu najbliższej rodziny. Trudno jest jednak zerwać ze starym przyzwyczajeniem, ponadto tyle tu było roboty, gdy spadł cios; kiedy za ujrzałam cierpienia bied-
11
skórny, bżaćunek dla Edwarda i jego matki -jeli nawet nie dla Roberta - kazał mi znosić pewne troski w milczeniu i wstrzymywał mojš rękę za każdym razem, gdy pomylałam o Tobie, co zdarzało się wielekroć każdego dnia; postanowiłam zatem zaczekać, aż urzšdzimy się w Delaford, zanim przyjdzie mi obcišżyć mojš drogš siostrę relacjš tyleż wstrętnš, co smutnš.
Teraz jednakże nie mogę już zwlekać. Odczuwam dotkliwie Twoje zaskoczenie naszš przedłużajšcš się nieobecnociš. Żałuję, iż mieszkańcy wioski Delaford zapewne nie oczekujš nas już z ufnociš, a ponadto - dowiadczywszy całej Twej tak dobrze mi znanej słodyczy i współczucia - wierzš najpewniej, iż ich pani ubłagała swego męża, by dał prebendę mężowi jej siostry tylko po to, by odkryć, że pastor i jego żona ani mylš się tam pojawić.
A cóż może o tym sšdzić pułkownik Brandon? Wydaje mu się bez wštpienia, że Edward Ferrars, odtršcony przez rodzinę, gdy czuł się w obowišzku podtrzymać swe zaręczyny z Lucy Steele, teraz, po lubie z pannš Dashwood, otrzymał od swej matki więcej, niż mogło kiedy zdawać się możliwe - gdyż jak sobie zapewne przypominasz, siostro, jego wyrane do mnie przywišzanie spotkało się na poczštku z wielkš dezaprobatš całej rodziny Ferrarsów, nie wyłšczajšc naszej bratowej, Fanny. Teraz za pułkownik myli sobie zapewne, że prebenda w Delaford nie oznacza już dla Edwarda różnicy między hańbišcym ubóstwem a możliwociš przyzwoitego bytowania. Przyjazd na plebanię, mimo wszystkich atrakcji, jakie obiecuje Twoja słodka obecnoć w Delaford, musi, zdaniem Twego męża, być dla Edwarda ucišżliwš, a nie przyjemnš koniecznociš. Istniejš przecież inne, lepsze sposoby spędzania czasu niż życie w głuszy Dorsetshire za dwiecie funtów rocznie! Edward ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin