Bodyquard Prolog - Rozdział I.pdf
(
278 KB
)
Pobierz
B
odyquard
1 |
S t r o n a
Prolog
- Kurwa! – zaklnełam głośno zasłaniając mocnej twarz przed błyskiem fleszy.
Przedzierałam się przez tłum dziennikarzy modląc się by zrobili mi jak najmniej zdjęć.
Będę musiała zadzwonić do Emmetta i poprosić go o permanentne usuwane wszystkich
zdjęć. Moja twarz nie może pokazać się ani na tabloidach, ani na okładkach tych
szmatławców.
- Uśmiechnij się do aparatu złotko. – powiedział jeden z dziennikarzy.
- Spieprzaj- warknęłam jego stronę
Złapał jego sprzęt i wyrwałam z jego rąk. Rzuciłam nim o ziemię i uciekłam sprzed
studia zanim którakolwiek z tych hien zdążyła jakkolwiek zareagować.
Wsiadłam szybko do mojej wielkiej limuzyny, zapięłam się pasami a samochód
odjechała z piskiem opon z parkingu. Rzuciłam swoją torebkę w bok i spojrzałam z
wściekłością na szefa z mojej ochrony.
- Jest pani cała? – zapytał zaniepokojony.
- Nie udawaj, że zależy ci na moim bezpieczeństwie. Raczej na wygodnej posadzie,
którą ci gwarantowałam. Tak, gwarantowałam. Aż do dzisiaj. Nie wywiązałeś się ze swoich
obowiązków. Nie dopilnowałeś wszystkiego. – prawie, że warczałam.
Spojrzałam z zimną wściekłością na mężczyznę z blond włosami. Wpatrywał się we
mnie z oszołomieniem i strachem.
- Czy dobrze rozumiem, że pani mnie zwalniasz?
- Tak, odparłam z czystą satysfakcją.
- Nie radzę tego robić. Nie ma pani żadnego zastępstwa na moje miejsce. Nikt nie ma
takich referencji i odpowiednich umiejętności. To był wielki błąd.
- Jesteś zbyt pewny siebie. – spojrzałam na niego uśmiechając się złośliwie. – Zawsze
sprawdzam czy w szeregach moim ochroniarzy znajdują się ludzie z potencjałem. Jeden się
taki znajduje. Cullen.
- Cullen? – zapytał zdziwiony.
- Tak. Do teraz mnie nie zawiódł, więc postanowiłam dać mu szansę. Może spisze się
lepiej niż ty.
2 |
S t r o n a
Skinęłam głową na mojego kierowcę, a on gwałtownie skręcił w prawo i podjechał
pod kamieniczkę mojego byłego osobistego ochroniarza.
- Przeleję na konto pensję za cały miesiąc. Żegnam.
Gdy tylko wysiadł z samochodu skierowaliśmy się do salonu samochodowego na
obrzeżach miasta. Przesiadaliśmy się w mniejszy samochód i zajechaliśmy pod komisariat.
Znał mnie tam każdy z policjantów, ale współpracowałam tylko z jednym.
- Emmett. – zadzwonił do swojego przełożonego jednej z policjantów.
Skinęłam mu głową i skierowałam się do biura mojego dobrego przyjaciela.
Darowałam sobie pukanie do drzwi i bez żadnego ostrzeżenia otworzyłam je i usiadłam
naprzeciw biurka brunetka o poważnych brązowych oczach.
- Dał plamy. – powiedziałam po prostu.
- Kto? – zapytał brunet przypatrując mi się uważnie.
- Mój osobisty ochroniarz. – prychnęłam z niesmakiem.
- Zdarzyło się pierwszy raz od kilku miesięcy. – zauważył zdziwiony. – Tylko jedna
pomyłka. Chyba go nie zwolniłaś?
- Popełnił błąd o jeden raz za dużo. – oznajmiłam po prostu.
- Masz zastępstwo?
- Edwarda Cullena.
- Podobno jest świetny. Dobrze, że dla ciebie pracuje. Będzie miał szansę się wybić.
Sprosta twoim wymaganiom, sprosta wszystkiemu.
- Emmett – powiedziałam zniecierpliwiona. – Te harpie zrobiły mi dziesiątki zdjęć.
Jake zajął się już nimi, ale nie uda nam się wszystkiego wykasować aż do jutra bez twojej
pomocy.
- Uruchomię kontakty. – powiedział po prostu.
Westchnęłam z ulgą. Tylko przy nim pozwalałam sobie na okazywanie jakichkolwiek
uczuć. Wszędzie indziej wdziewałam swą maskę, która stała się moją drugą twarzą. Pierwszej
nikt od dawien dawna nie widział.
- Już widzę te jutrzejsze nagłówki. I kolejna gwiazdka zbłądziła z wyznaczonej
ścieżki. Pieniądze, sex i sława pochłonęły ją bez reszty. Ekipa skarży się na to, że ciągle
gwiazdorzy i to właśnie przez nią przesuwają się terminy.
- Nie przejmuj się. Nie znają prawdy.
3 |
S t r o n a
- Nikt nie zna. – Położył dłoń na mojej ręce.
- Wiem, Bells.
- I nikt nie może poznać.
4 |
S t r o n a
Rozdział I
Dzisiejszy artykuł poświęcony jest wieeelkiej gwiazdce sceny. A raczej
powinienem chyba napisać wieeelkiej przez duże W?
Rozpieszczona gwiazdka znów pokazuje na co ją stać. Jej wieloletni
ochroniarz został zwolniony przez jedną małą pomyłkę. Niestety nie chciał nam
udzielić wywiadu, co jak się dowiedzieliśmy było zawarte w jego umowie…
Ale skupmy się na samej Isabelli Swan. Paniusi z wyższych sfer, z którą
żaden z pracowników nie może wytrzymać.
Tylko nieliczni zostają na dłużej niż kilka miesięcy, a ci co odeszli śmieją
się, że panna Swan płaciła im zadośćuczynienie za swój charakterek niż za
wykonywaną pracę..
- To są kurwa chyba jakieś żarty. – rzuciłam gazetę na stół nie chcąc czytać dalszych
linijek materiału.
Spojrzałam na Edwarda Cullena uważnie. Był dobrze zbudowany, mięśnie rysowały
się pod jego białą koszulką. Uważne spojrzenie sondowały całe pomieszczenie, jakby ktoś tu i
teraz mógł mnie zaatakować.
Mężczyzna o miedzianych włosach i zielonych oczach chrząknął znacząco. Uniosłam
brwi do góry.
- Jakie jest moje zadanie? – zapytał.
- Bardzo proste. Masz mnie ochraniać. W zakres twoich obowiązków ma wchodzić
także unikanie dziennikarzy. Transportowanie mnie wszędzie. Nawet do sklepu spożywczego,
czy to jasne? W dni wolne, ma być wyznaczone zastępstwo a na moim biurku znaleźć się akta
jak i wyjaśnienie dlaczego wybrał pan akurat tą osobę na swoje zastępcę.
- Hm. – przeczesał palcami swoje włosy. – Co do godzin pracy.
- Tak, wiedziałam, że ten temat zostanie poruszony. – zaśmiałam się ostro. – Przykro
mi, ale u mnie nie ma się życia prywatnego. Pracuje pan dwanaście godzin dziennie, czasami
osiem. Co osiem, dwanaście godzin są zmiany. Cały czas ktoś musi przy mnie być. Jeśli
przypadnie panu nocka, zajmie pan pokój gościnny w moim apartamencie. Podróżuje pan
wszędzie ze mną, co do tego nie ma dyskusji.
5 |
S t r o n a
Plik z chomika:
Krytyczka_hah
Inne pliki z tego folderu:
Bodyquard Prolog - Rozdział I.pdf
(278 KB)
Inne foldery tego chomika:
Ja, Ty i On
Naga prawda o miłości
Oddana Ciemności
Odźwierny
Schrup mnie jak rzodkiewkę
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin