FELIKS KONECZNY KOŚCIÓŁ JAKO POLITYCZNY WYCHOWAWCA NARODÓW.doc

(115 KB) Pobierz
FELIKS KONECZNY - KOŚCIÓŁ JAKO POLITYCZNY WYCHOWAWCA NARODÓW

FELIKS KONECZNY -  KOŚCIÓŁ JAKO POLITYCZNY WYCHOWAWCA NARODÓW

 

 

 I.   O METODACH

II.   CZTERY_POSTULATY_MISYJ_KATOLICKICH

III. ZASADY_ŻYCIA_PUBLICZNEGO_NARODÓW

IV. UNIWERSALIZM_A_IDEA_NARODOWA

V.  OBECNOŚĆ _KOŚCIOŁA _W_HISTORII_(OKREŚLONA_W_DWÓCH_ZDANIACH)

VI  STOSOWANIE ZASAD _KOŚCIOŁA W_DZIEJACH POLSKI

 

I. O  METODACH

 

Rozważając zagadnienia państwa chrześcijańskiego , a zwłaszcza  temat „Kościół jako polityczny  wychowawca narodów” , zastosujemy do tych  problemów  metodę indukcyjna , jedyną , która wiedzie  do odkryć w naukach  historycznych. Jest ona też  dziełem  historyka zawodowego . Historykiem  bowiem był  jej twórca, Bacon werulamski (1561-1626) , który wychodząc od historii ogarnął  najrozleglejsze rozłogi wiedzy, a którego wiedza miała  w jego myśli służyć  jednakowo naukom  humanistycznym i przyrodniczym.

Ale zjawiły się metody inne , a  wśród nich medytacyjna . Nazywam ją tak od Condorceta , który w   1793 oświadczył, że w naukach  humanistycznych „odkrycia stanowią nagrodę samej medytacji”. Przypomnę też, jak zdaniem Wrońskiego  (1778-1853) , „wiedza ,jak taka, jest z góry  czysto kontemplacyjną lub spekulatywną”, co wychodzi zupełnie  na to samo , co tamta „medytacyjność”.

Należy te sposoby rozumowania odróżnić od  dedukcji naukowej, która musi mieć  wpierw przed sobą jakieś założenie  (już przedtem udowodnione) , ażeby z niego snuć wnioski. Medytacyjna metoda nie wymaga w ogóle żadnych uprzednich studiów. Cała szkoła  Condorceta  poprzestawała na tym, że coś komuś wydało się jakimś, bo  tak sobie „wyspekulował”. Sądzono, że człowiek  inteligentny  (a zwłaszcza matematyk lub literat ) może samą siłą swej inteligencji  rozwiązywać  wszelkie zagadnienia  humanistyczne, nie potrzebując  wcale studiów  specjalnych „fachowych”. Metoda ta żyje  dotychczas, a typowym jej piastunem jest znów matematyk , Bertrand Russel. Metodę  tę trzeba  śledzić i poznawać , żeby wiedzieć  czego się wystrzegać , w jaki sposób  nie należy  i nie można rozumować o żadnej a żadnej sprawie z   zakresu  humanistyki. Rezultaty pewne otrzymuje  się tylko  indukcją.

Pierwszym  warunkiem indukcji w tematach historycznych  jest, żeby się zawsze liczyć z ... chronologią.

Pozwolę sobie  na mała dygresję,  ażeby  okazać na przykładzie , jak dana kwestia może przybrać  zgoła inne oblicze, stosownie  do tego , czy się  będzie pedantem wobec chronologii, czy też  potraktuje się ją bardziej liberalnie . wybieram dla przykładu  ciekawą sprawę  o Macchiavella.

Wiadomo, jak obfitą  jest tu literatura , ile studiów pochłonęło pytanie, czy krytyczny Florentczyk  na serio urabiał swego „księcia” ; jak to wytłumaczyć i usprawiedliwić (Warto przypomnieć zdanie wielkiego Rankego, że  Macchiavelli uważał Italie za dość silną, żeby jej w celach leczniczych  móc zastrzyknąć truciznę.). Ileż komentarzy do tego dzieła, ileż  wyłoniło się argumentów, że w polityce  nie sposób  trzymać się moralności  ! Uznać trzeba, że piśmiennictwo naukowe, rozwinięte wokół „Księcia” obfituje  w dzieła  godne wszelkich pochwał  dla wielu a wielu  względów naukowych . Budzi atoli  zdziwienie pewna okoliczność:

Jeżeli „Książe” miał służyć księciu na usprawiedliwienie  (rządowi żołniersko-uzurpatorskiemu), jeśli miał tej państwowości  dostarczyć  duchowych fundamentów, czemuż  książe nie łożył w  wydanie „Księcia”? A gdyby przyłożyć do sprawy noniusz chronologii, sprawa będzie  jeszcze ciekawsza : Dzieło było napisane w r. 1514, autor trzymał je w ukryciu i wyszło drukiem (w Rzymie) dopiero osiem lat po jego zgonie (1527-1535). Chronologia świadczyłaby tedy raczej, że Macchiavelli  „sobie pisał, nie ludziom”, bo drukować nie mógł dla łatwo zrozumiałych okoliczności ; a w takim razie  nie będzie żadnej sprzeczności  pomiędzy życiem  autora, a chowanym przez niego pod kluczem ...  aktem oskarżenia. Ale nastać miały takie czasy , że książkę  jego potraktowano pozytywnie, zamiast negatywnie.

 

 

II. CZTERY POSTULATY MISYJ KATOLICKICH

 

 

Żeby tedy nie uchybić  pedantyzmowi chronologicznemu, zaczniemy roztrząsania  o stosunku Kościoła  do życia publicznego od samego początku; jeżeli nie od samego  Adama i Ewy , to przynajmniej  gdzieś blisko nich, jak najbliżej . Wejdźmy z naszym problemem  pomiędzy lud prymitywny  i to choćby w zawiązkach protohistorii. Nie trzeba  sobie  czegoś „wyobrażać” ; wyobraźnia nie udowodni się  niczego w tej dziedzinie  nauk! Nie trzeba  się „wyobraźnią cofać”  do prawieku  naszych przodków, bo ludy prymitywne, nawet arcyprymitywne , istnieją  dotychczas, a  misjonarze do nich jeżdżą i przysyłają stamtąd  sprawozdania.

Nadspodziewanie okazuje się, że  tkwi w Kościele  sama geneza państwowości . Samym  misjonarstwem  swym  wytwarza  Kościół urządzenia państwowe czyli państwowość, i rozsiewa  zarodki państwa. Niema wprawdzie w Nowym Testamencie  przepisów, jak urządzić  państwo; niema w Ewangelii prawa ni prywatnego  ni publicznego , a Kościół  nigdy nie wybrał  pewnych form  dla państwa, ażeby  się  z nimi  utożsamić, a inne  potępić; ale Ewangelia osnuwa  wszystko kategorią  DOBRA, MORALNOŚCIĄ , ETYKĄ,  i to wystarcza  do wytworzenia  wyraźnych drogowskazów  we wszystkim , również  w dziedzinie  państwowej.

Każda  misja  katolicka  niesie z sobą cztery postulaty : monogamię dożywotnią, dążenie do  zniesienia niewolnictwa, zniesienie  msty, wreszcie  niezawisłość  Kościoła   od władzy  państwowej , a to w imię  niezawisłości czynnika  duchowego od siły fizycznej. Te cztery wymagania  są od samego początku  te same i niezmienne  i jednakie dla wszystkich  rodzajów i szczebli  cywilizacji, dla wszystkich  krajów i ludów.

Fundament wychowania  do wyższego szczebla  życia zbiorowego, kamień węgielny organizacji państwowej  mieści się  w znoszeniu msty rodowej. Rodowe wykonanie msty stanowi obowiązek moralny, który trzeba  od rodów przejąć  i wypełnić go za rody, wyręczając  je przez sądownictwo publiczne i  publiczny wymiar kar .Polityczny zwierzchnik, a więc  panujący (od kacyka do cesarza)  staje się generalnym mścicielem   za  wszystkie rody , wykonawcą wszelkiej msty. Taki jest zaczyn sądownictwa państwowego.

Na najniższych nawet szczeblach, wśród  najprymitywniejszych  ludów, zaszczepia tedy misjonarz – nawet nieświadomie  - państwowość, boć chcąc znieść mstę, musi przygotować ponadrodową  władzę sadową, a naczelnik  ludu nawróconego staje się  nie tylko wodzem wojennym, ale też sędzią. Jest to pierwsza pokojowa funkcja państwowa.

Nie łatwo to przeprowadzić . Często głowa państwa  sędzią  być nie chce, ażeby nie ukrócać rodowego prawa zwyczajowego. Kiedy biskupi  zażądali  od Włodzimierza Kijowskiego, ażeby  zajął  się  z urzędu sądownictwem kryminalnym, książę  sprzeciwił się  temu i postępował  nadal „według urządzeń ojca i dziada”.

W Europie Zachodniej  msta  powikłała stosunki społeczne do tego stopnia , iż stałym stanem społeczeństwa  stała się „ wojna  wszystkich przeciwko wszystkim”. Wieków  trzeba było, żeby „treuga Dei” ograniczała mstę  stopniowo ; a wciągu tych pokoleń panujący zasiadał na sądach  tylko na żądanie strony. Taki, który  udawał się do swego księcia, żeby go wyręczył w mście i ukarał krzywdziciela , narażał na hańbę nie tylko siebie , lecz cały  swój ród , bo usuwał  się od osobistego spełnienia  swych obowiązków i uznawał  się być słabym. Długo też wyręczały  się sądownictwem  książęcym same tylko niewiasty, gdy im zabrakło męskiego mściciela. Działał „Treuga Dei” i robiła swoje, rozszerzana coraz bardziej, lecz jakżeż powoli  i pod jakimże  naciskiem kar kościelnych  i nierzadkich klątw! W Polsce już za pierwszych Piastów wprowadzono za zabójstwo  grzywny pieniężne, lecz krwawe  zwady rodów zdarzały się jeszcze w XIV wieku. W Niemczech  zaś dopiero  na samym końcu  XV w. Ogłoszono  „Landfrieden” w czym mieścił się zakaz  wykonywania  msty i przymus przekazywania  krwawych  sporów  władzy  państwowej. Minęło  jednak jeszcze nieco czasu, zanim ustawa zdobyła sobie powszechne  uznanie.

Wykonywanie msty, dziedziczne  w  rodach  z pokolenia na pokolenie, wytworzyło i rozgałęziło  długi szereg nadużyć  i zbrodni; nadużywano bowiem  msty i podszywano się  chytrze pod nią, okrywając jej płaszczem liczne przestępstwa – aż do rozbojów  włącznie. Ze stanu wojennego między rodami  wytwarzały się  walki całych okolic, aż wreszcie  książę panujący  w imieniu  całej ludności swego kraju  wypowiadał  wojnę księciu ościennemu, stwierdzając krzywdę  i urazę popełnioną względem  wszystkich. Wojny rodziły  się wprawdzie  nie tylko z  samej  msty na wielką  skalę, ale w znacznej, a może  nawet  po większej  części  taką miewały genezę i dlatego uważano je za uprawnione . Zbrodniczość  i wojny stały się niejako ubocznym produktem msty. Gdy zaś po kilku już pokoleniach niktby już nie zdołał  osądzić, która strona  pierwsza zawiniła i czy obie strony utrzymywały się  w granicach prawa zwyczajowego , gdy  przepadła nawet pamięć  pierwotnego przedmiotu...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin