Kowboj i aktoreczka.docx

(159 KB) Pobierz
Counterfeit cowgirl

 

Kowboj i aktoreczka


171

ROZDZIAŁ PIERWSZY

- Zwolniono? Wszystkich scenarzystów? - Olivia Faraday uniosła brew. Tę nie umalowaną. A więc dlatego zwołano na dziś rano zebranie całej ekipy produkcji serialu „Kochankowie i zdrajcy".

-  Tak - stwierdziła stojąca za nią drobna blondynka. Nerwowym krokiem dwukrotnie przemierzyła garderobę Olivii, po czym z głośnym jękiem opadła na kwiecistą kanapę.

-  Czy to twoja pierwsza czystka? - Olivia patrzyła na odbijającą się w lustrze nad toaletką nadąsaną twarz koleżanki.

- Chcesz powiedzieć, że już tego doświadczyłaś? - spytała Monique, ciężko wzdychając.

- I to nieraz.

Olivia studiowała swe odbicie w lustrze, szczególną uwagę skupiaj ąc na brwiach. Jedną ręką przesłoniła cieńszą, nie umalowaną, a poteią dla porównania zrobiła to samo z drugą.

-    Widzę, że niewiele cię to obchodzi - skonstatowała Monique ze zdziwieniem.

Olivia istotnie nie przejmowała się, przynajmniej na razie. Odczuwała co najwyżej lekki niepokój. Zwalnianie bowiem całego zespołu scenarzystów nie należało do częstych praktyk. Zmartwienia jednak były przyczyną zmarszczek,

Olivia zaś na tym etapie kariery o wiele bardziej dbała o swą urodę niż o dobór scenarzystów.

-   Czasami zmiany wychodzą wszystkim na dobre - powiedziała tonem pocieszenia.

Monique raptownie wstała i znów zaczęła maszerować po pokoju.

-         Nigdy nie pozwolą mi się zestarzeć! - wybuchła.

- Znów będę grać nastolatkę, a przecież mam już dwadzieścia cztery lata! Co oni sobie myślą? Jak długo mogę udawać siedemnastkę?

Prawdopodobnie tak długo, jak długo Olivia mogła uchodzić za kobietę dwudziestoczteroletnią. Miała nadzieję, że jej trzydzieste urodziny minęły bez echa.

- Ty nie powinnaś mieć żadnych problemów - ciągnęła Monique. - Diany D'Angelo z pewnością nikt nie ruszy.

- Oby tak było.

Olivia poświęciła dwanaście lat życia, by z drugoplanowej postaci uczynić najbardziej popularną bohaterkę nowojorskiego tasiemca „Kochankowie i zdrajcy". Właściwie Diana stała się najpopularniejszą postacią wszystkich aktualnie kręconych oper mydlanych, Olivia ciężko pracowała, by utrzymać tę pozycję.

Monique z jękiem rzuciła się na kanapę.

- Czy sądzisz, że zwolnienie wszystkich scenarzystów ma jakiś związek ze spadkiem popularności serialu?

- Ależ moja droga... - Olivia przemówiła afektowanym tonem Diany - nawet taka postrzelona idiotka, którą grasz, nie powinna mieć co do tego wątpliwości.

Monique nie zdobyła się na stosowny uśmiech.

-  Och, mam już serdecznie dość grania słodkich idiotek i dobrze o tym wiesz - powiedziała z wyrzutem.

-    To ciągłe paradowanie przed kamerą w kostiumie kąpielowym, by przyciągnąć do telewizorów wszystkich małolatów, którzy spędzają w domu wakacje, a są za młodzi, by znaleźć pracę w miejscowym Burger Kingu, przyprawia mnie o mdłości.

Monique zdołała wygłosić tę kwestię jednym tchem, co zrobiło na Olivii odpowiednie wrażenie. Ta dziewczyna ma naprawdę dobrze wyszkolony głos, pomyślała.

-   Jesteś stanowczo za dobra do roli Noelle - powiedziała z uznaniem, odwracając się z powrotem do lustra. - Dam ci pewną radę: bądź cierpliwa. To przynosi efekty.

- Nie sądzę, by przyznawano Emmy za cierpliwość. W każdym razie ty nigdy jej nie dostałaś.

Olivia spojrzała w lustro i napotkała lekko złośliwe spojrzenie koleżanki.

- To prawda - odcięła się - ale przynajmniej mam szacunek dla samej siebie.

Monique zarumieniła się lekko.

- Och, nie znoszę tego czekania - zmieniła pospiesznie temat.

-         Zajmij się więc swoimi brwiami.

- Właściwie o co ci chodzi? - Monique przysunęła taboret do lustra i usiadła, a Olivia podsunęła jej pod nos otwarty notes w grubej złoconej oprawie. - Do wszystkich aktorek - czytała na głos Monique. - Uwagi od kostiumologów i charakteryzatorów. Temat: brwi... - Westchnęła z irytacją. - Nikt mi tego nie pokazał!

-         Przecież nie robisz sama makijażu - wtrąciła Olivia.

- Widzowie oczekują - ciągnęła Monique - że aktorki, występujące w serialu będą prezentowały najnowsze trendy mody... W tym sezonie brwi powinny być mocniej zarysowane... - urwała i spojrzała na Olivie, która właśnie zakryła ręką najpierw jedno, a potem drugie oko.

- Źle! — Olivia pospiesznie sięgnęła po krem do demakijażu. - Byłam święcie przekonana, że brwi w tym sezonie robią się coraz cieńsze.

- Posłuchaj, co oni tu dalej piszą... - Monique uśmiechnęła się pod nosem i zaczęła znowu czytać: - Aktorki nie powinny już nosić poduszek. Szerokie ramiona zdecydowanie wychodzą z mody. - Spojrzała na Olivie i wybuchnęła szczerym śmiechem. - Co za ignoranci! Poduszki przy wydekoltowanych sukniach bez ramiączek, prezentowałyby się doprawdy szałowo!

- Będziemy udawać - powiedziała Olivia ze śmiechem - że w ogóle tego nie widziałyśmy. - Wyrwała z notesu kartkę, podarła ją na drobne kawałki i wrzuciła do kosza. - Odnoszę wrażenie, że zamęt, jaki tu za chwilę zapanuje,

zepchnie linie naszych brwi na daleki plan.

Olivia mówiła i zachowywała się nonszalancko, ale w jej sercu na dobre zagościł niepokój. Popularność serialu rzeczywiście spadła, początkowo nieznacznie, potem jednak nastąpił kompletny krach. Co prawda z reguły, gdy brała urlop, co nie zdarzało się często, oglądalność spadała. Tym razem jednak nawet powrót Diany D'Angelo niewiele zmienił na lepsze. Olivia na ogół robiła sobie wakacje tuż przed terminem odnowienia kontraktu, co stwarzało jej dogodne warunki do negocjacji. Gdy wracała, zwykle czekał na nią nowy pasjonujący scenariusz, nowe wspaniałe stroje oraz nowy przystojny amant, którego miała usidlić. Tym razem jednak nie przygotowano dla niej niczego nowego.

Nie wprowadzono nowego wątku akcji i w efekcie notowania serialu nie wzrosły.

Olivia oczywiście nie czuła się w najmniejszym stopniu winna. Dlaczego nie przygotowano interesującego scenariusza? Coś tu było nie w porządku... Nie najlepszy to czas na negocjacje kontraktu.

Ktoś gwałtownie zapukał do drzwi.

-  Jesteście proszone do sali konferencyjnej! - krzyknął i pobiegł dalej przekazać wiadomość.

Monique siedziała z grobową miną.

- Głowa do góry! - pocieszyła ją Olivia. - Nie zrobią żadnych gwałtownych zmian w tak krótkim czasie.

Na korytarzu dołączyły do innych członków zespołu. Wszyscy sprawiali wrażenie podenerwowanych. W windzie nikt nie odważył się odezwać.

Na sali konferencyjnej kłębił się tłum. Olivia zobaczyła puste filiżanki, papiery po kanapkach i popielniczki pełne niedopałków. Domyśliła się, że nowi scenarzyści pracowali tu gorączkowo przez całą noc. John Faul, producent filmu, klasnął energicznie w dłonie, by skupić uwagę zebranych.

-    Chciałbym przedstawić wam nowych scenarzystów - powiedział. - Pracowali jak szaleni, aby stworzyć ogólny zarys fabuły na najbliższe lata oraz szczegółowy scenariusz na przyszły tydzień. Moja sekretarka za chwilę przyniesie kopie... Pragnę również przedstawić naszego nowego sponsora,

Collingsworth Industries.

Ta wiadomość Olivii nie zaskoczyła. Gdy notowania serialu spadały, obniżał się również koszt reklamy. Widać firma Collingswortha polowała na okazję. Olivia dopiero teraz spostrzegła nieznajomego, szpakowatego pana, siedzącego w kącie sali. Wodził po zgromadzonych wzrokiem pełnym najwyższej dezaprobaty.

Chwilę później sekretarka rozdała aktorom kopie nowego scenariusza, a John Paul podszedł ukradkiem do Oli vii i szepnął:

-  Chcemy z tobą porozmawiać, gdy wszyscy wyjdą. Olivię przeszły ciarki. Sytuacja nie przedstawiała się różowo. Siedziała jak na szpilkach, a gdy wreszcie sala zaczęła z wolna pustoszeć, podeszła do producenta.

John Paul przedstawił dziewczynę siwowłosemu mężczyźnie, którym okazał się pan Collingsworth we własnej osobie. Wyglądał na zasadniczego jegomościa o konserwatywnych poglądach. Z jego marsowej miny można było wywnioskować, że cały ten artystyczny nieład stanowczo nie przypadł mu do gustu.

-    Olivio, moja droga... - przemówił John Paul, wręczając jej konspekt scenariusza. - Zamierzamy skierować serial na nowe tory... Ze swej strony jestem doprawdy pełen zachwytu.

To brzmi podejrzanie, pomyślała Olivia. John Paul bywał „pełen zachwytu" jedynie wówczas, jeśli nie pozostawało mu nic innego do powiedzenia, to zaś mogło oznaczać jedno: sponsor słono zapłacił. Zerknęła na Collingswortha z nie ukrywanym zaciekawieniem.

- Usiądź, proszę - John Paul wskazał jej krzesło - i zapoznaj się z tekstem.

Olivia posłusznie usiadła. Zmiany w scenariuszu musiały być ogromne,

skoro John Paul tak skwapliwie podsunął jej krzesło. Najpierw przebiegła wzrokiem nazwiska obsady i po prostu dech jej zaparło. To była prawdziwa krwawa łaźnia. Mnóstwo postaci zostało albo całkiem wykreślonych, albo przeznaczonych do zmiany. Rola Diany D'Angelo została. Olivia poczuła ulgę, ale sama myśl, że redukcja mogła dotyczyć również jej, przejęła ją grozą. Roli, którą odtwarzała Monique także nie ruszono. Biedna Monique, przyjdzie jej znów paradować przed kamerą w kostiumie kąpielowym.

Ale jaki los czekał Dianę? Olivia gorączkowo przerzuciła kartki.

- Ranczo? - przeczytała z niedowierzaniem. - Diana D'Angelo dziedziczy ranczo? Na Zachodzie? - Spojrzała na Johna Paula pytającym wzrokiem. - Nieźle się zaczyna, prawda?

- Och, tak... - Uśmiech producenta był równie fałszywy jak jego włosy.

-         Zdjęcia w plenerze - powiedziała w zamyśleniu.

- Do licha, a co z kosztami produkcji? - Popatrzyła na Johna Paula jak na kompletnego wariata.

„Kaprys sponsora, moja droga" - zdawały się mówić jego oczy.

Słyszał pan? - zwrócił się do Collingswortha.

- Olivia niepokoi się o nasz wspólny interes.

Pan Collingsworth zbył tę uwagę nieznacznym chrząknięciem.

-  Olivia wdraża się do pracy na ranczo - przeczytała, zerkając z ukosa na Johna Paula. - Rozumiem, że będzie nam potrzebna nowa garderoba: dżinsy, flanelowe koszule itd. - To było istne szaleństwo. Olivia zagryzła wargi i zapatrzyła się w przestrzeń. - Mogę sobie wyobrazić - podjęła w zamyśleniu - że Diana dziedziczy ranczo... Właściwie potrzebowała nowego źródła dochodów, by prowadzić nadal taki styl życia, jakiego oczekuje od niej publiczność. - Uśmiechnęła się słodko do pana Collingswortha.- Może pan o tym nie wie, ale Diana ma bardzo kapryśny charakter. Jest piękna, bogata, trochę zepsuta, to prawda, ale przy tym wszystkim niezwykle czarująca. Nie dba o drobne, przyziemne sprawy. Robią to za nią inni. Prowadzi życie, o jakim marżą kobiety. Nosi piękne stroje, jada w ekskluzywnych restauracjach i rozkochuje w sobie przystojnych mężczyzn. Uczestnicząc w jej życiu, nasi widzowie mogą oderwać się od szarej codzienności,

-         Za często wychodzi za mąż - powiedział pan Collingsworth z naciskiem.

Olivia zatrzepotała powiekami.

- Owszem - zgodziła się - sześć razy to rzeczywiście trochę powyżej normy, ale życie Diany jest niezwykle urozmaicone. Przeżywa znacznie więcej niż zwykły śmiertelnik.

-  A teraz stanie u progu kolejnego wspaniałego doświadczenia, prawda Olivio? - wtrącił John Paul z nieznacznym uśmiechem.

-  Oczywiście - przyznała potulnie. Gdybyż tylko mogła temu zapobiec! - Chciałam jedynie zasugerować - ciągnęła - że Diana wcale nie musi mieszkać na ranczu. To znaczy nie musimy tam robić zdjęć. Praca fizyczna nie pasuje do wizerunku postaci.

Pan Collingsworth miał nieugięty wyraz twarzy. John Paul posłał jej błagalne spojrzenie.

- Chciałam powiedzieć... — zająknęła się - że byłoby oszczędniej jedynie wspomnieć o ranczu i nakręcić na przykład powrót Diany w westernowym stroju.

- Olivia spodziewała się, że słowo „oszczędzić" przyniesie magiczny efekt, ale pan Collingsworth spojrzał zdumiony na Johna Paula i spytał:

- O co tej pani chodzi?

John Paul chrząknął znacząco.

- Olivia po prostu pragnie zadowolić naszą publiczność.

- Uczciwa praca wyjdzie Dianie na dobre - odparł Collingsworth. - Moja żona, na przykład, niepokoi się o moralną stronę jej charakteru.

Jęcząc w duchu Olivia przeczytała scenariusz do końca, co zresztą powinna zrobić, nim w ogóle otworzyła usta. Dopiero teraz bowiem dotarło do jej świadomości, że Diana nie tylko dziedziczyła ranczo - przydano jej również do boku nieznaną dotąd kuzynkę, Megan Malloy. Właściwie Diana dziedziczyła rodzinne ranczo Megan. Nie bardzo mogła zrozumieć, dlaczego Diana dziedziczyła ranczo zamiast Megan. Widocznie scenarzyści mieli za mało czasu na dopracowanie szczegółów. Nerwowo przebiegła wzrokiem kilka linijek i wreszcie dotarła do wstrząsającego zakończenia historii. Któraś z bohaterek została kopnięta w głowę przez konia i zapadła w śpiączkę.

- Przepraszam - powiedziała Olivia, przerywaj ąc rozmowę Johna Paula z panem Collingsworthem.

-         Właściwie kto zapadł w śpiączkę?

John Paul na chwilę spuścił wzrok. Olivia wstrzymała oddech.

- Cóż... - zająknął się producent - jeszcze... jeszcze nie podjęliśmy decyzji.

A więc zdecyduje sponsor oraz notowania publiczności. Olivia doskonale

zrozumiała. Jeśli widzom nie spodoba się Megan, śpiączka będzie łatwym

sposobem pozbycia się bohaterki. Jeśli zaś widzom nie spodoba się nowe wcielenie Diany...

Olivia głęboko wciągnęła powietrze. Zbyt długo pracowała w tym biznesie, by w lot nie pojąć sytuacji. Śpiączka zwiastowała zmianę obsady albo śmierć. A śmierć głównej bohaterki przynosiła serialowi zwykle długie miesiące wspaniałej reklamy.

To było wstrząsające. Mogli uśmiercić Dianę, a potem zamienić ją na młodszą wersj ę!

-  Czy to rozsądne inwestować tyle pieniędzy i wysiłku, jeśli właściwie nie znamy końca tego wątku?

- Olivia starała się, aby w jej głosie brzmiała szczera troska o losy serialu.

Do licha, jeśliby tylko dali jej trochę czasu, sama potrafiłaby wymyślić

sensowne zakończenie. Który scenarzysta odpowiada za jej postać?

-      Olivio, kochanie - powiedział John Paul uspokajaj ącym tonem. - Podzielam twoje obawy o rozwój nowej osobowości Diany, ale pomyśl tylko, w jakim stopniu ta odmiana wpłynie na rozwój twego aktorstwa. Potraktuj to jako wyzwanie dla swego talentu.

-   John Paul przemawiał komicznym, afektowanym tonem, jakim zwykle zwracał się do wielkich gwiazd.

- Och, to prawda. - Olivia uśmiechnęła się jak na wielką gwiazdę przystało. - Długotrwałe śpiączki są doprawdy takim wyzwaniem.

Pan Collingsworth popatrzył podejrzliwie na Johna Paula. Olivia zauważyła, że nowy sponsor jest człowiekiem spostrzegawczym i zna się na ludziach.

- Mamy zamiar kręcić zdjęcia na ranczo Błuebonnet w Teksasie - wyjaśnił John Paul. - Olivio, czy słyszałaś już o Fundacji Błuebonnet?

- Nie - wykrztusiła.

-          Współpracujemy z władzami oświatowymi i organizacjami młodzieżowymi, aby wyszukać młodzież, której dobrze zrobi-zmiana otoczenia - wyrecytował pan Collingsworth. - Ja organizuję wszystko w Nowym Jorku, Lukę zaś na ranczu.

- Lukę? - zdumiała się Olivia.

-         Lucas Chance. - Collingsworth wręczył Olivii broszurę reklamową, której okładkę zdobiły niebieskie bławatki. - Lukę zainicjował ten program. Posiada ranczo, na które wysyłamy dzieci. Chciałbym, aby ta idea, nabrała rozgłosu.

-  Z pewnością nabierze. - John Paul zwrócił się do Olivii, która właśnie otwierała broszurę: - Zapomniałem ci powiedzieć, moja droga, że pani Collingsworth j est twoj ą wielką wielbicielką.

- Doprawdy? - Olivia uśmiechnęła się przyjaźnie do pana Collingswortha.

- Nigdy nie opuszcza żadnego odcinka filmu - przyznał Collingsworth.

Olivia posłała triumfalne spojrzenie swemu producentowi.

-  Powiedziałem właśnie państwu Collingsworth, że będzie to nowy etap w twojej karierze. Perspektywa śpiączki stanie się wyzwaniem dla twych aktorskich umiej ętności.

Jak śmiał z niej drwić! Olivia wyciągnęła nogę pod stołem i kopnęła producenta.

- Zawsze chętnie podejmuj ę wyzwania - powiedziała słodkim głosem.

John Paul zachichotał.

- Panie Collingsworth, proponuj ę, by teraz moja sekretarka zapoznała pana ze szczegółami produkcji.

- Wstał i odprowadził nowego sponsora do drzwi.

Gdy wrócił, z wyrzutem popatrzył na Olivie.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin