Piknik na Skraju Drogi.txt

(316 KB) Pobierz
Strugaccy Arkadij i Borys - Piknik na Skraju Drogi - Wst�p 

Trzeba tworzy� dobro ze z�a bo nie ma nic innego, z czego by mo�na Je tworzy�. 
Robert Fenn Warren 



Fragmenty wywiadu, kt�ry przeprowadzi� specjalny korespondent Radia Harmont z doktorem WALENTINEM PILLMANEM, w zwi�zku z przyznaniem temu ostatniemu Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki za 19... rok 
- ... Zapewne pana pierwszym powa�nym odkryciem by�o odkrycie tak zwanego radiantu Pillmana? 
- Nie s�dz�. Radiant Pillmana to ani pierwsze, ani powa�ne, ani, �ci�le m�wi�c, odkrycie. I w dodatku niezupe�nie moje. 
- Pan chyba �artuje, panie doktorze. Radiant Pillmana - te dwa s�owa zna ka�dy ucze� szko�y podstawowej. 
- Nic dziwnego. Radiant Pillmana pierwszy odkry� w�a�nie ucze�, niestety nie pami�tam jego nazwiska, niech pan zajrzy do "Historii L�dowania" Stetsona, tam pan znajdzie wszystkie szczeg�y. Radiant zosta� odkryty przez ucznia, wsp�rz�dne opublikowa� po raz pierwszy student, a nie wiadomo dlaczego ochrzczono radiant moim nazwiskiem. 
- Tak, z odkryciami zdarzaj� si� zdumiewaj�ce historie. Czy nie m�g�by pan wyja�ni� naszym s�uchaczom, panie doktorze... 
- Niech pan pos�ucha, drogi rodaku. Radiant Pillmana to niezmiernie prosta rzecz. Prosz� sobie wyobrazi�, �e wprowadzi� pan w ruch obrotowy ogromny globus, a potem zacz�� pan do niego strzela� z rewolweru. Dziurki na globusie ulo�� si� w pewn� okre�lon� krzyw�. Ca�a istota tego, co pan nazywa moim pierwszym powa�nym odkryciem, zawiera si� w prostym fakcie - wszystkie Strefy L�dowania - a jest ich sze�� - rozmieszczone s� na powierzchni naszej planety tak. Jakby kto� sze�ciokrotnie strzeli� do Ziemi z pistoletu umieszczonego na linii Ziemia - Deneb. Deneb - to alfa gwiazdozbioru �ab�dzia, a punkt na niebosk�onie, z kt�rego, by tak rzec, strzelano - nazywamy w�a�nie radiantem Pillmana. 
- Dzi�kuj� w imieniu s�uchaczy, panie doktorze. Drodzy s�uchacze! Nareszcie kto� nam sensownie wyja�ni�, co to takiego radiant Pillmana! Ale a propos, panie doktorze, wczoraj up�yn�o dok�adnie trzyna�cie lat od dnia L�dowania. By� mo�e, zechce pan w zwi�zku z tym powiedzie� kilka s��w swoim rodakom? 
- A co konkretnie ich interesuje? Niech pan pami�ta, �e nie by�o mnie w�wczas w Harmont... 
- Tym bardziej chcieliby�my us�ysze�, co pan pomy�la�, kiedy si� okaza�o, �e pa�skie rodzinne miasto sta�o si� obiektem inwazji obcej supercywilizacji... 
- M�wi�c szczerze w pierwszej chwili pomy�la�em, �e to kaczka... Trudno by�o sobie wyobrazi�, �e w naszym starym, ma�ym miasteczku wydarzy�o si� co� podobnego. Odyby to by�a Gobi, Nowa Funlandia - ale Harmont! 
- Jednak�e w ko�cu musia� pan uwierzy�. 
- Istotnie, w ko�cu musia�em. 
- No i co by�o dalej? 
- Nagle przysz�o mi do g�owy, �e zar�wno Harmont, jak i pozosta�e pi�� Stref L�dowania... przepraszam, wtedy wiedziano tylko o czterech... �e wszystkie one tworz� okre�lon� krzyw�. Obliczy�em wsp�rz�dne radiantu i pos�a�em je do "Nature". 
- I w najmniejszym stopniu nie zaniepokoi� pana los rodzinnego miasta? 
- Widzi pan, wtedy ju� wierzy�em w fakt L�dowania, ale jednak w �aden spos�b nie by�em w stanie uwierzy� panicznym korespondencjom o p�on�cych dzielnicach, o potworach, kt�re szczeg�lnie ch�tnie po�era�y starc�w i dzieci, o krwawych walkach mi�dzy nie�miertelnymi przybyszami z Kosmosu, a nader �miertelnymi, ale nieodmiennie bohaterskimi pancernymi dywizjami Jego Kr�lewskiej Mo�ci... 
- Mia� pan s�uszno��. Pami�tam, �e koledzy dziennikarze nie�le wtedy narozrabiali... Powr��my jednak do nauki. Odkrycie radiantu Pillmana by�o pa�skim pierwszym, ale, jak s�dz�, nie ostatnim wk�adem w nasz� wiedz� o L�dowaniu. 
- Pierwszym i ostatnim. 
- Ale bez w�tpienia �ledzi pan uwa�nie stan mi�dzynarodowych bada� w Strefach L�dowania... 
- Tak... niekiedy przegl�dam "Biuletyn". 
- Ma pan na my�li "Biuletyn Mi�dzynarodowego Instytutu Cywilizacji Pozaziemskiej"? 
- Tak. 
- A wi�c co zdaniem pana nale�y uzna� za najwa�niejsze odkrycie ostatnich trzynastu lat? 
- Sam fakt L�dowania. 
- Przepraszam? 
- Sam fakt L�dowania stanowi najwa�niejsze odkrycie nie tylko na przestrzeni ostatnich trzynastu lat, ale w ca�ej historii ludzko�ci. Nie jest takie wa�ne, kim oni byli, sk�d i po co przybyli, dlaczego tak kr�tko go�cili u nas i co si� z nimi stalo p�niej. Najwa�niejsze, �e teraz ludzko�� z ca�� pewno�ci� wie, �e nie jest samotna we Wszech�wiecie. Obawiam si�, �e Instytutowi Cywilizacji Pozaziemskich ju� nigdy wi�cej nie uda si� dokona� r�wnie fundamentalnego odkrycia. 
- To wszystko jest ogromnie interesuj�ce, panie doktorze, ale prawd� m�wi�c mia�em na my�li odkrycia w dziedzinie techniki. Odkrycia, kt�re mog�aby wykorzysta� nasza ziemska nauka i technika. Przecie� wielu wybitnych uczonych uwa�a, �e materia�y znajduj�ce si� w Strefach L�dowania mog� zmieni� ca�y bieg naszej historii. 
- No c�, ja nie nale�� do zwolennik�w tego punktu widzenia. A je�eli chodzi o konkretne znaleziska, to przykro mi, ale nie jestem specjalist�. 
- Jednak od dw�ch lat jest pan konsultantem Komisji OFIZ, zajmuj�cej si� ca�okszta�tem spraw zwi�zanych z L�dowaniem... 
- To prawda. Ale ja nie mam nic wsp�lnego z badaniami cywilizacji pozaziemskich. W Komisji, wsp�lnie z innymi kolegami, reprezentujemy mi�dzynarodowe �rodowisko naukowe, kontroluj�c wykonanie rezolucji ONZ w sprawie eksterytorialno�ci Stref L�dowania. Brutalnie m�wi�c, pilnujemy, �eby wszystkim, co znajduje si� w Strefach, dysponowa� wy��cznie Mi�dzynarodowy Instytut. 
- Czy�by na te pozaziemskie cuda jeszcze kto� mia� apetyt? 
- Tak. 
- Zapewne ma pan na my�li stalker�w? 
- Nawet nie wiem, co to takiego. 
- Tak u nas, w Harmont, nazywaj� zuchwalc�w, kt�rzy na w�asne ryzyko przekradaj� si� do Strefy i wynosz� stamt�d wszystko, co im wpadnie w r�ce. To nowy, nie znany dotychczas fach. 
- Rozumiem. Nie, to nie le�y w naszej kompetencji. 
- Jasne! Tymi sprawami zajmuje si� policja. Ale ogromnie chcieliby�my wiedzie�, co w�a�ciwie le�y w pa�skiej kompetencji, panie doktorze? 
- Wiadomo, �e istnieje sta�y przemyt przedmiot�w ze Stref L�dowania. Materia�y dostaj� si� w r�ce nieodpowiedzialnych jednostek oraz ca�ych organizacji. Nas, uczonych i cz�onk�w Komisji, interesuj� rezultaty tego przemytu. 
- Czy nie m�g�by pan wypowiedzie� si� bardziej konkretnie? 
- Wie pan, lepiej porozmawiajmy o sztuce. Czy naprawd� pa�skich s�uchaczy nie interesuje moja opinia o niezr�wnanej Qwendy Muller? 
- Ale� oczywi�cie! Ale najpierw mo�e sko�czymy z nauk�. Czy pan jako uczony, nie ma czasem ochoty zaj�� si� tymi pozaziemskimi cudami? 
- Jak by to panu powiedzie�... Prawdopodobnie. 
- A wi�c niewykluczone, �e pewnego pi�knego dnia mieszka�cy Harmont zobacz� swego s�awnego rodaka na ulicach miasta? 
- Niewykluczone. 

Strugaccy Arkadij i Borys - Piknik na Skraju Drogi - 01.Red Shoehart 

1. RED SHOEHART. 
lat 23, kawaler. Laborant Mi�dzynarodowego Instytutu Cywilizacji Pozaziemskich, Filia w Harmont 


Poprzedniego dnia wieczorem stoimy sobie z nim w przechowalni. Wystarczy zrzuci� Kombinezony i mo�na i�� w miasto, zajrze� do "Barge" i wypi� co� stosownego dla wzmocnienia duszy i cia�a. Ja stoj� ot, tak sobie, podpieram �cian�, swoje zrobi�em i ju� trzymam w pogotowiu papierosa, pali� mi si� chce w�ciekle - od dw�ch godzin nie mia�em papierosa w ustach. A on jako� nie mo�e rozsta� si� ze swoimi skarbami. Za�adowa� jeden sejf, zamkn��, opiecz�towa�, teraz za�adowuje drugi: zdejmuje z transportera "pustaki", ogl�da ka�dy ze wszystkich stron (a ci�kie s� �cierwa jak wielkie nieszcz�cie, ka�dy wa�y sze�� i p� kilo) i starannie ustawia na p�kach. 
Okropnie d�ugo ju� wojuje z tymi "pustakami" i moim skromnym zdaniem bez �adnego po�ytku dla ludzko�ci. Na jego miejscu ja bym ju� dawno ola� spraw� i za te same pieni�dze zaj��bym si� czym� innym. Chocia� z drugiej strony, je�li si� zastanowi�, taki "pustak" rzeczywi�cie jest niezmiernie zagadkowy, i mo�na powiedzie� - szemrany. Ile to ja si� ich nad�wiga�em, a wszystko jedno, za ka�dym razem jak je zobacz�, od nowa nie mog� si� nadziwi�. Dwie miedziane okr�g�e p�ytki wielko�ci spodeczka, grube na pi�� milimetr�w, odleg�o�� mi�dzy p�ytkami czterysta milimetr�w, i opr�cz tej odleg�o�ci niczego mi�dzy p�ytkami nie ma. Mo�na tam wsadzi� r�k�, mo�na i g�ow�, je�eli kompletnie zg�upia�e� ze zdziwienia - pustka, pustka, powietrze. Pomimo to co� miedzy nimi oczywi�cie by� musi, si�a jaka�, tak ja to rozumiem, poniewa� ani �cisn�� tych p�ytek, ani rozerwa� nikomu si� jeszcze nie uda�o. 
No ch�opaki, trudno opisa� co� podobnego komu�, kto tego nie widzia�. Jako� to zbyt proste, szczeg�lnie je�li si� dobrze przyjrze� i uwierzy� wreszcie w�asnym oczom. To zupe�nie tak samo, jakby komu� opisywa� szklank�, albo nie daj Bo�e kieliszek - tylko palcami wodzisz i klniesz w poczuciu absolutnej bezsilno�ci. Dobra, zak�adamy, �e�cie wszystko zrozumieli, a je�eli kto� nie zrozumia�, niech we�mie "Biuletyn" naszego instytutu - w ka�dym numerze znajdzie artyku�y o "pustakach" z fotografiami... 
Jednym s�owem Kiry� ju� prawie od roku wojuje z tymi "pustakami". Jestem u niego od samego pocz�tku i skarz mnie B�g, je�eli rozumiem, czego on si� po nich spodziewa, zreszt�, je�li mam by� szczery, nadmiernie nie wysilam swego umys�u. Niech najpierw on sam zrozumie, niech sam rozwi��e t� �amig��wk�, a wtedy, by� mo�e, pos�ucham, co b�dzie mia� do powiedzenia. Na razie natomiast jasne jest dla mnie jedno - Kiry� musi za wszelk� cen� chocia� jednego "pustaka" wypatroszy�, nadgry�� kwasami, zgnie�� pod pras�, stopi� w piecu. I wtedy wszystko stanie si� dla niego jasne, zdob�dzie s�aw� i chwa��, a ca�a �wiatowa nauka zap�acze z zachwytu rzewnymi �zami. Ale chwilowo, o ile si� orientuj�, do tego bardzo jeszcze daleko. Niczego do tej pory nie osi�gn��, uszarpa� si� tylko nieprzytomnie, pozielenia� nawet, zrobi� si� milcz�cy, wygl�da jak chory pies i chyba oczy mu �zawi�. Gdyby to by� kto� inny, zaprowadzi�bym go na w�dk�, a potem na dziwki, �eby go rozrusza�y, a rano znowu na w�dk� i znowu na dziwki, tylko inne, i po tygodniu czu�by si� jak �wie�o narodzony ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin