INTEGRATION_2.doc

(1522 KB) Pobierz
Matti & Karolina




INTEGRATION II




Matti & Karolina

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

PART II

 

 

 

 

 

 

21.VIII.07

 

- Jesteś pewien? - dopytywał się po raz kolejny Yunho.

- Tak. - odpowiedział po raz nie wiadomo który Hero. - Od tylu lat pracuję wciąż i wciąż, i parę dni wolnego w roku to święto. Potrzebuję odpoczynku rok, pół starczy. - wyjaśnił jak zawsze. Przez ostatnie kilka miesięcy miał wrażenie, że jeśli nie odpocznie od tego co robi, rzuci muzykę na zawsze.

- Rozumiem. - przyznał jak zawsze Yunho. Odkąd JaeJoong podjął decyzję o chwilowej przerwie w karierze, ilekroć się spotykali musiało paść z ust chłopaka to pytanie, a Hero musiał wyjaśniać, a po chwili pogrążali się w zwykłej rozmowie jakby ten fragment był tylko chwilą przerwy dla złapania oddechu.

- Czy to ma coś wspólnego z Lio? - spytał nagle Yunho dopijając sok z wysokiej szklanki.

- Nie... nie tak jak myślisz... - uśmiechnął się uspokajająco, bo przyjaciel gotów był już posądzać jego związek z JiWoonem o kryzys i rychłe rozstanie, a oni mimo upływu lat nadal byli szczęśliwi. - Ale to fakt będę miał dla niego więcej czasu... ostatnio nie udaje nam się usiąść razem na dłużej niż pięć minut. - chętnie spędziłby z Lio jeden z takich wieczorów, które kiedyś były regułą gdy siedzieli razem do późna rozmawiając o wszystkim lub milczeli przytuleni i tak też było im bardzo dobrze.

- Pewnie się ucieszy. - roześmiał się głośno Yunho.

- On, podobnie jak ty. - napił się coli. - Mówi żebym się zastanowił. Ale ja już zdecydowałem, a jak po roku faktycznie wypadnę z branży, zawsze mogę zająć się czymś innym. - zaśmiał się wesoło.

Yunho parsknął śmiechem.

- Ciekawe czym?



- Może... zostanę cukiernikiem...

 


 

23.VIII.07

 

Zima w pełni. Śnieg zalegał grubymi warstwami na wszystkich poboczach przykrywając jesienną szarość Seulu. Nawet na rzece płynęły powoli masywne kry. Miał wielką ochotę przejść się po białej, przystrojonej w świąteczne ozdoby ulicy, ale niestety to wiązało się z ryzykiem, że dopadnie go grupa fanów, dlatego wybrał przejazd taksówką, choć teraz tęsknie spoglądał na ludzi, którzy bez pośpiechu szli zatrzymując się przed kolorowymi wystawami.

- Dziękuję. - rzucił do kierowcy gdy zatrzymali się przed wysokim wieżowcem. Wysiadł i oplótł się szalem, miał do przejścia kilka metrów, ale mróz był jak nigdy dotąd dokuczliwy więc starał się jak najszybciej przemknąć do środka.

Wszedł do windy, nacisnął guzik z numerem 10 i oparł się o ścianę. Ciekawe czy JiWoon już wrócił? Mogliby spędzić ten wieczór jak dawniej, pierwszy wolny wieczór... Menadżer Hero, gdy usłyszał o jego pomyśle złapał się za głowę, ale gdy tylko przyzwyczaił się do tej szokującej myśli jaką była przerwa w karierze, złapał się za głowę drugi raz słysząc, że JaeJoong nie zamierza wyjeżdżać z Seulu - to po co mu wolne? - pytał non stop. Przecież nie mógł wyjechać i zostawić Lio akurat teraz gdy chłopak nagrywa swój pierwszy solowy album! Zamierzał go wspierać, a kto wie, może jak on wróci do pracy nagrają razem płytę - to by było coś; powrót do czegoś o czym kiedyś myśleli.

Winda zapiszczała cicho i zatrzymała się na odpowiednim piętrze. Wysiadł i skierował się do ozdobionych ostrokrzewem drzwi, JiWoon się uparł, a Hero nie miał siły kolejnego tygodnia zaczynać debatą na temat: dlaczego nie powiesimy wieńca? - więc się zgodził. Otworzył drzwi, ale powitała go ciemność- widać Lio jeszcze został w studio.



Rozebrał się i przeszedł do kuchni; błękitnawe światło rozjaśniło mieszkanie. Zerknął na zegarek - już dziewiąta, westchnął ciężko. Rozumiał, że nagrywanie płyty jest czasochłonne, ale zaniedługo dzień, w którym JiWoon wróci do domu przed ósmą uzna za święto. Oparł się o stół i rozejrzał po szafkach - przygotuje coś na szybko żeby móc odgrzać jak Lio wróci, poza tym po całym dniu poza domem nie ma ochoty na wymyślne dania.


 


Usiadł na fotelu z książką i spojrzał smętnie na zastawiony stół. W pół do jedenastej. Pokręcił głową i zabrał się do lektury, nie chciał iść spać póki Lio nie wróci, bo zawsze uważał, że to miłe jeśli ktoś czeka. Ledwie przeczytał pierwsze zdanie rozdzwonił się telefon.

- Tak? - miał nadzieję, że to Lio.

- Cześć emerycie! - no tak, kto inny jak nie słodki Changmin. - Nie przeszkadzam?

- O tej porze, w czym? - mruknął.

- Ja wiem... w świętowaniu? - zakrzyknął wesoło Max. - Dziś pierwszy dzień emerytury!

- Urlopu. - poprawił go Hero, że też Channie tak uparcie chce się go pozbyć z branży muzycznej.

- Zobaczymy. - zaśmiał się Max. - Co robicie z Lio?

- Ja czytam, a co robi Lio nie mam pojęcia .- odparł rozdrażniony, bo każdy późny powrót JiWoona coraz bardziej go denerwował.

- Jak to? Znowu ćwiczy? - zdziwił się Changmin.

- Tańczy, śpiewa, nie wiem, bo nie raczył zadzwonić. - dodał próbując się nie unosić.

Ten wieczór miał być inny, a jest taki sam jak wiele poprzednich.

- Niedobrze... a może coś mu się stało? - rzucił Max.

- Usiłujesz mnie pocieszyć Channie? - troska przyjaciela nie raz go porażała.

- Tak!

- To przestań!

- Dasz sobie radę czy cię odwiedzić? - spytał jeszcze.

- Spokojnie, jestem dużym chłopcem. - zaśmiał się.

- Ale budzisz we mnie ojcowskie odruchy. Pa, Tsetsua! - rzucił i rozłączył się zostawiając kolegę z uśmiechem na twarzy.

Oparł głowę na poduszce i zamierzał wrócić do lektury, ale nagle literki zaczęły skakać mu przed oczami razem z czarnymi plamkami. Potarł dłonią powieki, zamknął książkę i nie wiedzieć kiedy - usnął. Obudziło go lekkie cmoknięcie w usta, ale myślał, że to sen więc tylko uśmiechnął się i nie otwierał oczu dopóki rozbawiony głos nie szepnął mu do ucha:

- Dobry wieczór Książe.

- Cześć Lio. - szepnął zaskoczony gdy po otwarciu oczu zobaczył przed sobą twarz JiWoona. Zdążył już zapomnieć, że zasnął na fotelu. - Która godzina?

- Przed pierwszą. - Lio nadal pochylał się nad nim ręką gładząc policzek Hero.

- Mhm. - nie miał siły nic wypominać był śpiący i bolała go głowa. - Kolację masz na stole. - dodał i zamknął oczy.

JiWoon zerknął na zastawiony stół i znów na tulącego się do fotela JaeJoonga.

- Czemu nie poszedłeś spać? Wiedziałeś, że wrócę późno .- postawił chłopaka do pionu chcąc zaprowadzić go do łóżka.

- Nie wiedziałem. - odparł dość trzeźwo Hero patrząc na niego z żalem.

- Nie musiałeś. - stropił się JiWoon. JaeJoong przetarł oczy próbując przegonić sen.

- Chciałem. - oświadczył i odwrócił się w kierunku sypialni, w tej chwili chciał już tylko jednego: spać; ale Lio przyciągnął go do siebie i przytulił mocno.

- Wiesz co, Tsetsua... - szepnął wtulając usta w jego włosy.

Hero skinął lekko głową opierając policzek na ramieniu chłopaka.

 



 

 

Budzik zapiszczał cicho i zaczął wygrywać jakąś cichą melodię, wskazując szóstą trzydzieści. Szybko wyciągnął rękę i wyłączył urządzenie, nie chcąc zbudzić śpiącego obok JaeJoonga. Usiadł na łóżku i przetarł oczy odganiając sen. Codzienne pobudki o tej porze i niedługo zwariuje ze zmęczenia - nie wiedział na ile wystarczy mu jeszcze sił na prowadzenia takiego trybu życia.

Spojrzał na Hero i uśmiechnął się do siebie, oddychał spokojnie wtulony w poduszkę, włosy plątały się wokół jego delikatnej twarzy, a usta lekko rozchylone niemal zachęcały do złożenia na nich porannego pocałunku.

Pomyślał, że jest dla niego zbyt suchy ostatnimi czasy. Płyta pochłaniała dni Lio i nie umiał zapanować nad ich mijaniem; widział wyraźnie pretensje w oczach ukochanego kiedy wracał późno lub zostawał na noc poza domem, ale wierzył w jego wyrozumiałość i wytrwałość. Obaj myli muzykami i Hero na pewno zdawał sobie sprawę z konsekwencjami, które się z tym wiązały.

- Wynagrodzę ci to wszystko... - szepnął pod nosem i pogładził chłopaka po policzku. JaeJoong zmarszczył brwi i niechętnie otworzył oczy.

- Cześć... - JiWoon nachylił się i ucałował jego czoło. - Przepraszam, że cię budzę, śpij; jeszcze wcześnie...

- Wróciłeś tak późno i znów wychodzisz...?

- Pójdę pobiegać, a potem skoczę po pieczywo na śniadanie. - uśmiechnął się i zatrzymał próbującego podnieść się Tsetsuę. - Śpij, ja wszystko przygotuję i przyniosę ci do łóżka gorącą kawę.

- Ile to jeszcze potrwa, Lio...? - zapytał smutno JaeJoong. - Spędzamy ze sobą tak niewiele chwil...

- Nie bój się, ze wszystkim zdążymy! - zapewnił go i ponownie pocałował. - Śpij. Kocham cię.

Okrył go kołdrą i wyszedł przymykając drzwi sypialni. Prawdą było, że ich relacje w ciągu ostatnich lat zmieniły się głownie przez brak czasu dla siebie. Niekiedy wydawało mu się, że są bardziej współlokatorami niżeli parą...

 





 

Tego typu myśli towarzyszyły mu podczas rannego treningu sprawiając, że im dalej od mieszkania biegł, tym bardziej chciał do niego wrócić i dołączyć do słodkiego lenistwa. Zdecydowanie się na solową karierę było jego marzeniem i póki co, musiał połączyć ze sobą te dwa oddzielne życia, na których tak mu zależało.

Rozdzwoniła się  komórka.

Zatrzymał się pośrodku wąskiego mostku, jakich wiele przedzielało rzekę Han i wyciągnął telefon.

- Słucham? - duży kłąb pary wydobył się z jego ust, mróz utrzymywał się już długo i aż palił płuca przy każdym wdechu.

- Cześć Lio! - wesoły dziewczęcy głos przywitał go grzecznie. - Nie śpisz już?

Rozpoznał jedną z tancerek, z którymi pracował nad układem do swoich piosenek.

- Dzień dobry Hitomi. - zaśmiał się. - Bardziej dziwi mnie to, że ty już nie śpisz!

- Bardzo śmieszne oppa! Ostatnio coraz lepiej idzie mi utrzymywanie się na nogach przez całą dobę...

- To prawda. - oparł się o barierki i patrzył na przysypany śniegiem Seul i drzewa w parku uginające się pod jego ciężarem. - O co chodzi?

- Pomyślałam, że może wypilibyśmy razem kawę zanim zamkniesz się znów w studio do nocy...?

Młoda Japonka, którą wybrał w pierwszej kolejności do swojej grupy, proponowała mu takie rzeczy niemal codziennie, także wcale nie zdziwiło go padające zdanie. Przygryzł usta...cóż, Hitomi była śliczną kobietą, urzekła go od pierwszego momentu, pierwszego zaprezentowanego mu tańca; wychodzenie z nią na kawę, lunch czy gdziekolwiek zawsze umilało mu pobyt w pracy. Mógł z nią pogadać o wszystkim, wiedziała o jego związku z Hero i doradzała mu kiedy tylko pojawiała się taka potrzeba.

- Obiecałem już kawę komuś innemu... - powiedział przeciągle uświadamiając sobie, że powinien już wracać do domu. - Ale jeśli chcesz, zapraszam cię na drugie śniadanie! - dodał.

- Super! Knajpka na rogu, jak zawsze?

- Jak zawsze. - zaśmiał się. - Do zobaczenia.

Schował telefon i ruszył truchtem w stronę wieżowców. Spędzi z JaeJoongiem wyśniony poranek, później spotka się z Hitomi, a jeśli spóźni się chwilę do studio i tak mu się upiecze - w końcu należy do jego najlepszego przyjaciela, Jina TaeHwy.

Kupił rogaliki, mleko i jakieś owoce i popędził na 10 piętro żeby dotrzymać obietnicy danej przed wyjściem. Drzwi sypialni nadal były zamknięte, więc uwinął się raz dwa i zaczął układać kanapki na tacce, kiedy poczuł ramiona JaeJoonga oplatające jego szyję i jego oddech na karku.

- No i zepsułeś niespodziankę. - odwrócił się do niego obdarowując mocnym całusem.

- Jestem potwornie głodny. - stwierdził Hero i wziął talerz do ręki uśmiechając się do JiWoona tak słodko, jak tylko potrafił.

- W takim razie... - Lio wskazał stół nakryty tylko dla jednej osoby.

- A ty już jadłeś?

- Tak. - skłamał lekko, nie chcąc się po prostu przejadać przed kolejnym śniadaniem.

 

 

 



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Rozłożył zakupy na stole i włączył telewizor chcąc nadrobić zaległości muzyczne, ale nadawali tylko kolędy przypominając o zbliżających się świętach. Przydałaby się choinka- stwierdził żałując, że nie ma tak jak dawniej całorocznej choinki ubranej przez Changmina.

Oparł się o blat i leniwie kartkował książkę kucharską. Zawsze lubił gotować, a teraz korzystając z wolnego postanowił wypróbować wszystkie przepisy, które przez lata zaznaczał czerwonym krzyżykiem.

- Tsetsuaaa! - rozległ się nagle przeraźliwy wrzask, aż podskoczył przestraszony i obrócił się gwałtownie. - Co na obiad? - spytał Changmin szczerząc się już od progu.

- Jeszcze nie zaczął się robić. - odparł.

- Uuu... umrę z głodu. - chłopak klapnął na wysokie krzesło. Hero wyciągnął z lodówki sok i podał Maxowi. Teraz mieszka w sąsiednim wieżowcu, a co więcej najczęściej pracuje w domu i można go odwiedzać o każdej porze.

- Weź sobie kanapkę. - poradził wskazując na talerz, na którym zostało jeszcze mnóstwo jedzenia ze śniadania. JiWoon przygotował tego jak dla całej drużyny i wyszedł, już nawet jednego posiłku nie potrafią zjeść razem. Tęskniła dawnymi czasami. Nie raz miał wrażenie, że dopiero gdy obaj, gdzieś po sześćdziesiątce znajdą dla siebie czas.

- Spodziewasz się gości? - Max zajadał kolejną kanapkę z serem.

- JiWoon zrobił. - odparł masują skronie, ta zimowa pogarda źle robiła jego głowie.

- Wow. - Changmin z trudem przełknął fragment chleba. - On je więcej niż ja! - zdziwił się nie wierząc, że to możliwe.

- Nie wydaje mi się... - Hero wygrzebał z szafki tabletki przeciwbólowe i połknął od razu dwie tabletki.

- Najpierw takie śniadanie, a potem... - zawahał się i spoglądał niepewnie na Hero.

- Potem? - uśmiechnął się uroczo JaeJoong nachylając przez stół do przyjaciela.

- ...drożdżówki w kawiarni. Wyglądał jakbyś go nie karmił Tsetsua, zresztą ta dziewczyna też. - wyjaśnił.

- Dziewczyna? - przerwał poszukiwania miski w szafkach.

- Nooo... przechodziłem obok wracając od Junsu ze sklepu. - mówił powoli nie wiedząc jaka może być końcowa reakcja Tsetsui. -  ...widziałem go w „JangJin” z jakaś laską, całkiem do rzeczy. - wyrwało mu się więc zaraz zakrył usta dłonią.

- Mówisz... - powiedział tylko JaeJoong. Ostatecznie to mogła być koleżanką z pracy, chociaż Lio nie wspominał w ich nielicznych teraz rozmowach, że pracuje z jakimiś kobietami. Jedyni ludzie, o których słyszał to TaeHwa i SauMan, który pomagał mu przy choreografii. A gdyby tak zapytać TaeHwy...? Skrzywił się, nie będzie przecież inwigilował JiWoona, ufa mu w końcu!

- To pewnie tylko koleżanka. - Changmin zapchał się kolejnymi kromkami, uważając widać, że i tak za dużo powiedział.

- Channie nie jestem obsesyjnie zazdrosny. - zaśmiał się sztucznie, bo tak naprawdę zrobiło mu cię przykro gdy pomyślał, że JiWoon ukrywa przed nim sporą część swojego życia. Naprawdę tak zaczęli się od siebie oddalać?

- Mam nadzieje, że Lio też nie, bo zabieram cię na randkę. - oświadczył Max jednym chaustem wypijając szklankę pełną soku. - Zostaw te babskie księgi. - rzucił książki na bok. - Idziemy na obiad, a potem do kina. - oznajmił. - Tylko skoczymy po Junsu i nie chcę słyszeć: ale ani nie. - zaznaczył widząc, że Hero otwiera usta. - Idź się zrób na bóstwo, a ja poczekam. - rzucił się na fotel przed telewizor.





 

Uśmiechnął się pod nosem na wspomnienie dzisiejszego dnia. Z Maxem i Junsu nie sposób było się nudzić, i czuł się jak za dawnych czasów gdy oficjalnie stanowili zespół. Miał nadzieje, że gdy Michy wróci ze Stanów spotkają się w piątkę i poszaleją.

Otworzył drzwi i znów ogarnął go mrok - dziś nawet nie liczył, że JiWoon będzie w domu i opowie mu co nowego u chłopaków, a Lio pochwali się jak postępy w pracy. Przecież on nawet nie wie na jakim etapie jest płyta Lio! On! mieszkają ze sobą, a zaniedługo będą się mijać jak obcy ludzie mówiąc sobie tylko: dzień dobry.

Guzik automatycznej sekretarki zapowiadał wiadomość. Nacisnął.

„Tsetsua, to ja. Nie wrócę na kolację, mamy sporo pracy. Nie wiem, o której będę. Całuję.”

- A to niespodzianka. - mruknął z ironią JaeJoong.

Parę minut po dziesiątej, zapatrzył się w zegarek, po czym wzruszył ramionami i poszedł do łazienki. Ciepły prysznic - tego mu brakowało - myślał wychodząc spod oparów gorącej wody. Przetarł lustro i wycierając włosy wpatrywał w swoją twarz. Nie zmienił się przez te lata aż tak bardzo, tylko w oczach odbijał się jakiś smutek.

- ...albo tęsknota. - szepnął. Eh, bezsensowne rozmyślania. Dokończył toaletę i wyszedł do pogrążonego w mroku pokoju, niestety Lio się nie zjawił. Ziewnął głośno i poszedł do sypialni.

 



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Szedł zadowolony ulicą, zatrzymując się co chwilę przy jakiejś wystawie sklepowej. Prezent świąteczny dla JaeJoonga znajdował się już od godziny w jego plecaku, więc teraz tylko zerkał i cieszył się z wolnego. Nie widział Tsetsui od ponad doby, ale wykorzystując ostatni dzień w studio przed przerwą, nadrobili sporo i nawet udało mu się wyjść wcześniej.

- W Nowym Roku nie będę tyle pracował. - powtarzał sobie uśmiechając się na widok radosnych twarzy, rodzin i zakochanych, których mijał. Myślał o Hero i zastanawiał się, czy ucieszy go, że mogą być razem nawet do Wigilii, przed rozjazdami do rodzin. Może zabierze go dziś na jakąś uroczystą kolację, by wreszcie uczcić urlop JaeJoonga i złożyć sobie życzenia...? Może mogliby pójść na długi spacer trzymając się za ręce w parku, jak zawsze? A może zostaną w domu i nacieszą się sobą, tyle czasu już stracili... Tak czy siak, musi udać się ten przedświąteczny czas - westchnął czując znajome ciepło w sercu. Brakowało mu Tsetsui.






 

Przekręcił klucz i wszedł do mieszkania po cichu, choć nie miał pojęcia czy Hero jest w środku. Odstawił na podłogę plecak i zajrzał do salonu, w którym porozstawiane były najróżniejszych typów i kształtów ozdoby choinkowe, a pod balkonem stało niewielkie zielone drzewko. No tak! Zupełnie zapomniał!

- Co ty tu robisz? - zaskoczyło go nagle pytanie. Odwrócił się gwałtownie i zobaczył zdziwionego JaeJoonga w drzwiach sypialni.

- Jestem w domu. - rozłożył ręce uśmiechając się.

- Myślałem, że będziesz później... nie zdążyłem wszystkiego przyszykować... - zaczął się tłumaczyć przeczesując nerwowo włosy.

- Nawet lepiej, chętnie ci pomogę... pomyślałeś o wszystkim... - podszedł do Hero przytulając go mocno. - Nawet o choince...

- Changmin pomógł. - chłopak wtulił się w niego i stali dłuższą chwilę sycąc się swoją bliskością. - Może byś zdjął kurtkę... - zaproponował nagle JaeJoong rozwiązując supły szalika Lio. Powstrzymał jego ręce i uwięził je w swoich dłoniach.

- Poczekaj chwilę... - przycisnął go znowu. - Bardzo za tobą tęskniłem, wiesz...?

Musiał wyznać mu wszystko co zalegało na jego sercu. Długie monotonne dni w studio potęgowały chęć przebywania z Tsetsuą, ale nigdy nie znalazł nawet minuty żeby mu to powiedzieć.

- Gdybyś był częściej w domu...

- Kochanie, nie zaczynaj... - przewrócił oczami.

- Ale...

- Żadne „ale”. - zamknął mu usta pocałunkiem. Już nieraz próbowali rozmawiać na temat ciągłej nieobecności JiWoona i zawsze kończyło się to fiaskiem. Oderwał się od niego i pogładził po twarzy. - Już zapomniałem, jaki jesteś przystojny...

Hero wybuchnął śmiechem i pomógł Lio rozebrać zimowy płaszcz.

- Pójdę to odwiesić na miejsce...

JiWoon spojrzał z wdzięcznością na chłopaka i odprowadził wzrokiem do przedpokoju. Podniósł ze stołu złoty łańcuch i odruchowo zajrzał do sypialni przez uchylone drzwi. Na dywanie dostrzegł kolejne złote ozdoby.

- Tsetsua, czy ty wykupiłeś cały dom towarowy? - ruszył w kierunku pokoju, ale Hero zagrodził mu drogę stojąc sztywno w progu i rozkładając ręce.

- Nie wchodź tam!

Uniósł brwi zdziwiony. Spróbował mimo to.

- Powiedziałem nie! - JaeJoong zaczął go odsuwać jednocześnie broniąc się przed atakiem łaskotania. - JiWoon, proszę!

- Co tam masz...? - Lio zaczął skakać by złapać cokolwiek katem oka ponad jego głową.- Prezent?

- JiWoon... - chłopak zrobił minę jak płaczący dzieciak. - To niespodzianka...

- Nie lubię niespodzianek! - rzucił krótko, wyminął go i wpadł do sypialni, potykając się o pudło. Na ziemi leżał potężny zestaw do wędkarstwa. - Och, Tsetsua! - spojrzał na JaeJoonga stojącego wciąż w przejściu.

- Pomyślałem... że przyda ci się nowy... jak już znajdziesz chwilę, żeby do tego wrócić.

Oczy Lio aż błyszczały z radości. Przypadł do Hero i zaczął ściskać go z całych sił.

- Jak ja cię kocham, pączku!

- No dobra... już... - mruczał Tsetsua między jednym a drugim pocałunkiem i kolejnymi salwami podziękowań Lio. - A gdzie mój prezent?

JiWoon spojrzał na niego wesoło i poprawił pomiętą różową bluzkę chłopaka.

- W torbie... - wskazał na drzwi wejściowe, a Hero w podskokach dopadł plecak i wyjął z niego pudełko owinięte czerwonym papierem. Wstał, potrząsając paczką.

- Wesołych świąt. - powiedział JiWoon czekając na reakcję po odpakowaniu prezentu.

JaeJoong nie otworzył go jednak, tylko podszedł do Lio wtulając się w niego mocno. Objął go, nie rozumiejąc zbytnio o co chodzi.

- Wesołych świąt, kochany... - wyszeptał w końcu wbijając w niego wilgotne od łez oczy.

 

 



 

 

 

 

 

 

 

 

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin