Kobieta pułkownika - Katz Daniel.pdf

(977 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
879229142.001.png
Daniel Katz
KOBIETA
PUŁKOWNIKA
Przełożył Sebastian Musielak
Tytuł oryginału fińskiego laituri matkalla mereen
Owego roku, nie tak dawno temu, jesienne burze przyszły wcześniej niż
zazwyczaj. Słota zaczęła się w sierpniu, z nowym rokiem szkolnym, i trwała
nieprzerwanie do września. Wijąca się powoli przez wąską, rolniczą równinę
rzeka, która po upalnym lecie wyraźnie zbiegła się i zwęziła, teraz nabrzmiała
rwącym nurtem. Opadającą łagodnie ku morzu równinę okoliczni rolnicy
nazywali szumnie Prerią, a rzeka od niepamiętnych czasów znana była jako
Sóligaan - Leniwa Struga, czy bardziej potocznie Sóligan, Leniwka - i pod tą
nazwą przez setki lat spływała do zatoki. Gdy dwieście pięćdziesiąt lat temu
postanowiono połączyć skupione wokół ujścia rzeki wsie i z rozkazu
szwedzkiego króla, a tak naprawdę jego żony, wynieść je do godności miasta -
niechaj wolno mi będzie od tej pory nazywać je N - nazwa „Leniwka” przestała
się podobać patrycjatowi tego nagle powstałego, pożal się Boże, miasta i tak
również rzeka została przechrzczona na N. Mieszkańcy byli bowiem dumni z
tego awansu, a duma osłabia wyobraźnię i psuje dobry smak.
Zastąpienie literą „N” nazwy miasta i rzeki jednocześnie również nie
dowodzi szczególnie wyrobionego gustu, ktoś szepnie. Na świadka obrony
zwolennik litery „N” powoła Antoniego Czechowa, który w wielu swoich
opowiadaniach miasta, wsie i osoby oznaczał wyłącznie wielkimi literami.
Czasem, lecz nie zawsze, była to pierwsza litera nazwy czy nazwiska. W tej
opowieści tak nie jest. Skoro wystarczało to w jego opowiadaniach, musi
wystarczyć i w tym. I chociaż wyrażenie „owego roku” nie daje jednoznacznej
odpowiedzi na pytanie „kiedy?”, to jednak pozwala się domyślać, że opisywane
zdarzenia działy się akurat w tym, a nie innym roku. Określenia czasu we
współczesnej prozie są często daleko bardziej ogólne.
Ivo Andrić, który zostanie tu jeszcze kilkakrotnie wspomniany, za
każdym razem pod własnym nazwiskiem, zaczyna swoją najsłynniejszą powieść
Most na Drinie słowami: „Rzeka Drina na znacznej przestrzeni swego biegu
przedziera się przez ciasne wąwozy pośród stromych gór”. Już w następnym
akapicie Andrić wspomina o Wyszegradzie, koło którego „Drina wypada zza
ostrego zakrętu, z przepastnej, wąskiej gardzieli Butkowych Turni i Gór
Uzawnickich”. A zatem autor zaraz na pierwszej stronie wymienia (tu za
pośrednictwem Haliny Kality) zarówno nazwę miasta, jak i płynącej przez nie
rzeki, dodając na dokładkę nazwy kilku ważnych punktów orientacyjnych. Lecz
opowiedziana przez niego historia zaczyna się na początku szesnastego wieku, a
kończy w czasie pierwszej wojny światowej, i prawie wszyscy opisani w niej
Turcy, Bośniacy, Serbowie, Chorwaci i Żydzi - ani ci wymienieni z nazwiska,
ani bezimienni - już nie żyją, a ci, których to nie dotyczy, dożywają swych dni.
Sam pisarz przeniósł się już do raju nobliwych noblistów.
Tylko most na Drinie, nadwątlony przez liczne wojny, stoi ciągle w
Wyszegradzie, z tym że nie łączy już chrześcijańskiej części miasta z dzielnicą
muzułmańską, ponieważ Muzułmanie uciekli stamtąd w czasie ostatniej, to jest -
jak na razie ostatniej wojny etnicznej. Ci Muzułmanie, z którymi Serbowie nie
zdążyli się rozprawić.
Natomiast ja snuję tę opowieść, gdy pierwowzory bohaterów jeszcze żyją.
Osoby te nie występują tu pod swymi prawdziwymi imionami i nazwiskami,
gdyby jednak miasto i rzeka nosiły tutaj swoje niezmienione nazwy, wszyscy
bez większego trudu odnaleźliby w tej historii siebie i mogli narobić rabanu o
drobiazgi. Tymczasem nie ma powodu do obaw. Osoby te nie wiedzą, w której
książce występują. Gdy piszę te słowa, nie ma ona jeszcze tytułu.
CZĘŚĆ PIERWSZA
Zgłoś jeśli naruszono regulamin