Simmons Deborah - Złoty hrabia.pdf

(682 KB) Pobierz
355004761 UNPDF
Deborah Simmons
Złoty hrabia
Rok 1815, po bitwie pod Waterloo kapitan Kit Armstrong,
hrabia Hawthorne, ciężko ranny na polu bitwy, po powrocie
z wojny wpada w melancholię. Świat i ludzie są mu obojętni.
Nie interesuje go ani własny los, ani los majątku. Dopiero
pod wpływem pewnej młodej kobiety zaczyna powoli budzić
się do życia...
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Christopher Armstrong, były oficer Dwudziestego Pułku
Kawalerii, stał nieruchomo przed jednym z wysokich okien,
kontemplując pyszne kolory jesieni w Yorkshire. Korony starych,
rozłożystych dębów, buków i lip, rosnących zwartymi kępami w
różnych miejscach rozległych trawników, przybrały barwę ognia.
Czerwone i złociste kule, gorejące nad wyblakłą zielenią... Piękny,
malowniczy widok. I wszystko to, drzewa, ziemia, trawa, było
teraz jego własnością. A on nie odczuwał nic.
- Jak się miewasz, Hawthorne 1 ?-Skrzekliwy głos starej hrabiny
przerwał chwilę zadumy. Christopher skrzywił się.
- Nazywam się Kit - rzucił, nie odwracając twarzy od okna.
- Jaki tam Kit! - sarknęła gniewnie babka. - Nonsens! Jesteś teraz
hrabią Hawthorne, a nie
112 Deborah Simmons
chłopakiem bez pensa, który musi skakać, jak mu brat zagra!
Jesteś hrabią i pojmijże w końcu, że to oznacza nie tylko tytuł,.lecz
i obowiązki wobec swego rodu. A nie bezczynne wystawanie przy
oknie!
Kit ani drgnął. Słyszał to już setki razy. Od chwili jego powrotu do
domu babka niezmordowanie powtarzała w kółko swoje
argumenty, nie wspominając ani słowem o jego karierze
wojskowej ani o wstrząsającej śmierci jego brata. Perorowała tylko
nieustannie o obowiązkach, w rezultacie czego Kit czuł się tak,
jakby wcale nie występował z wojska i nadal był tylko silnym,
męskim ciałem, wykorzystywanym przez ojczyznę w chwili
potrzeby, ponoć zawsze do szczytnych celów.
A obecnie, zamiast bronić interesów Zjed-noczonęgo Królestwa,
miał poświęcić się dla znamienitej pozycji swej rodziny, w wersji
propagowanej przez babkę. Niestety Kit, chociaż do boju zawsze
ruszał pełen patriotycznego uniesienia, teraz nie czuł ani cienia
lojalności wobec takich atrybutów jego rodu, jak siła polityczna,
bogactwo i przywileje, czym mamiła go babka. Nie potrafił
wykrzesać z siebie nawet iskierki zainteresowania obowiązkiem
zapewnienia ciągłości rodu, obowiązkiem spoczywającym
obecnie na barkach mężczyzny, który ledwo żywy powrócił z
wojny, a także na barkach zdziwaczałej, zawziętej staruszki.
Złoty hrabia 113
- Czy ty w ogóle mnie słuchasz? - zaskrzeczała znów babka,
postukując energicznie swoją laską. Jakby Kit i jazgotu babki, i
stukotu tej laski mógł teraz nie słyszeć.
W dzieciństwie, skądinąd prawdziwej wiejskiej idylli,
postukiwanie owej laski wzbudzało lęk w sercach Kita i jego
brata, nic dziwnego zresztą, skoro ich rodzony ojciec, jak i
znakomita większość innych ludzi, chylili czoło przed
despotyczną wdową i nikt nie śmiał jej się sprzeciwić. Ale teraz
Kit już nie odczuwał żadnego lęku, widział swoją babkę taką, jaka
była naprawdę. A była starą, kruchą kobietą, która chce oszukać
los, choć to absolutnie nie leży w jej mocy. Zawsze próbowała
kierować życiem najbliższych. Kit długo opierał się jej despotyz-
mowi, patent oficerski kupił właściwie tylko dlatego, żeby zrobić
babce na złość. W rezultacie - on był teraz wrakiem człowieka, a
babka mimo wieku - w jak najlepszej kondycji, niezniszczalna,
jakby wyciosana z kamienia. Czy rozpaczała z powodu śmierci
Garrettaś- Tego Kit nie był pewien. Owszem, nosiła żałobę, ale
poza tym zdawała się być niewzruszona. A on nie potrafił nabrać
powietrza bez gorzkiej myśli nie tylko o stracie brata, ale i o tych
wszystkich mężczyznach, którzy służyli pod jego rozkazami i
polegli podczas krwawej rzezi pod Waterloo. O tych wszystkich,
co z wojny nie powrócili.
On nie tylko przeżył, lecz i dostał od losu
114 Deborah Simmons
możliwość życia o wiele lepszego niż przedtem, jako piąty hrabia
Hawthorne. Czyli można tylko westchnąć - o ironio losu... On
podczas bitwy szarżował raz za razem i umknął śmierci, a
Gar-rett, który pozostał w domu, nie żyje. Podobno poszarpała go
nowa maszyna rolnicza, jedna z tych, które zawsze tak go
fascynowały. Po tygodniu zmarł.
Jakież to głupie, bezsensowne i niepojęte! Kit nie potrafiłby
zliczyć, ile razy pod Waterloo cięła go wroga szabla. Trafiła go też
wroga kula i został przygnieciony przez własnego konia.
Kosztowało go to kilka złamanych żeber, o potłuczeniach nie
wspominając. O nodze medycy wojskowi orzekli, że jest już do
niczego. Kit zmusił ich jednak, żeby ją złożyli, potem zmusił siebie
do wstania z łóżka i żmudnych, bolesnych ćwiczen^dzięki którym
w końcu zaczął na tej nodze jako tako kuśtykać.
Teraz zastanawiał się, po co cały ten trud. Kiedy on w Brukseli
dochodził do zdrowia, Garrett umierał. Babka twierdziła, że
wysłała mu wtedy wiadomość, ale w chaosie, jaki zapanował po
wielkiej bitwie, posłaniec nie dotarł do Kita. I kiedy Kit,
nieświadomy niczego, powrócił do kraju, zastał w domu żałobę i
babkę ogarniętą prawdziwą idee fixe. Być może, gdyby Kit nie
wstąpił do wojska i nie uczestniczył w krwawej bitwie, bez oporu
przyjąłby nową rolę, jaką wyznaczył mu los. Ale stało się inaczej,
teraz nie interesowało go właściwie nic, a już na pewno nie
przeistoczenie się w piątego hrabiego Hawthorne.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin