111.Cartland Barbara - Uboga guwernantka.pdf

(804 KB) Pobierz
Barbara Cartland
Uboga guwernantka
The Poor Governess
762567845.001.png 762567845.002.png
Od Autorki
W czasach królowej Wiktorii i króla Edwarda los
guwernantek był zazwyczaj smutny, a czasami nawet
przerażający, tak jak to opisałam w tej powieści. Moja matka
mówiła zawsze, że było jej ich żal, ponieważ jeśli były
rozmowne, uważano je za „śmiałe", natomiast jeśli nic nie
mówiły - za „nudne".
Ładna guwernantka była także często obiektem plotek.
Pamiętam, że słyszałam kiedyś, jak znany „uwodziciel" z
pokolenia mojej matki opowiadał:
- Bawiłem z wizytą w pewnym domu, w którym była
ładna guwernantka. Zastanawiałem się czy jej nie uwieść,
rozmyśliłem się jednak stwierdzając, że to niestosowne.
Byłem zły, kiedy dowiedziałem się, że zrobił to mój
przyjaciel.
Guwernantka nie należała ani do służby, ani do państwa.
Ignorowana często przez oba te światy pozostawała samotna i
izolowana od otoczenia. Jednak młode kobiety nie miały
często w tych czasach innych możliwości pracy niż jako
guwernantki lub damy do towarzystwa starych i zwykle
swarliwych wdów.
Rozdział 1
Rok 1887
Drzwi otworzyły się i rozległ się ostry głos:
- Panno Laro, niech panienka tu przyjdzie. Jest taki ładny
dzień, powinna panienka zaczerpnąć świeżego powietrza,
zamiast tak wciąż siedzieć i pisać!
Lara Hurley podniosła głowę.
- Siedzę wciąż i piszę, bo mam w tym swój cel, nianiu -
odrzekła ze śmiechem. - Będziesz ze mnie dumna, kiedy już
stanę się sławna.
Niania, która pracowała w tym domu od ponad dwudziestu
lat, prychnęła z lekceważeniem. Weszła do pokoju i zaczęła
zbierać z krzeseł szał i słoneczny kapelusz oraz porozrzucane
po podłodze książki.
Lara poprawiła się na krześle i zawołała:
- Nianiu, zgubiłam przez ciebie wątek, a tak mi ciężko
idzie ten rozdział.
- Nie mam pojęcia, dlaczego chce panienka napisać
książkę, skoro i tak jest ich pełno w tym domu - odparła
niania.
- Tak teraz mówisz, a jak już zostanie wydana, to
pierwsza będziesz chciała, żebym ci podpisała egzemplarz.
Niania chrząknęła, dając w ten sposób do zrozumienia, jak
bardzo to było nieprawdopodobne. Lara ciągnęła dalej:
- No dobrze, nianiu, a co innego mogę robić, żeby zarobić
pieniądze? Przecież wiesz dobrze, że ich potrzebujemy!
- Dużo w ten sposób się nie zarobi. Z tego co wiem, znani
pisarze przymierali głodem na poddaszach, zanim ukazały się
ich dzieła.
- Masz całkowitą rację - przytaknęła Lara. - Co prawda
dzięki tobie szczęśliwie nie przymieram głodem, ale strasznie
potrzebuję nowych strojów. Jeśli przez następne pięć lat będę
chodzić do kościoła w tym samym kapeluszu, to jestem
pewna, że rozsypie się ze starości, gdy będę śpiewać psalmy, i
będziesz musiała się za mnie wstydzić!
Niania znów nic na to nie odpowiedziała, a Lara ciągnęła
dalej:
- Nie chodzi o to, żeby ktoś w kościele zauważył, jak
jestem ubrana, ale wiesz, jacy tu wszyscy dookoła są nudni i
bez polotu. Nie dziwisz się chyba, że muszę wysilać
wyobraźnię i wymyślać sobie rozrywki?
- Wcale nie chcę powiedzieć, że nie powinna panienka
wysilać wyobraźni, panno Laro - odparła cierpko niania. -
Chodzi tylko o to, że jest panienka blada i powinna wyjść na
świeże powietrze, to nabrałaby trochę kolorów. Poza tym
mogłaby panienka popracować trochę w ogrodzie albo
poszkicować coś, tak jak to robią inne młode damy.
- Jakie młode damy? - zaciekawiła się Lara. - Jak dobrze
wiesz, nie ma tu nikogo w moim wieku.
Niania, zdając sobie sprawę, że wyczerpała już wszystkie
argumenty, skierowała się w stronę drzwi.
- Nie mogę stać tu i gadać cały dzień, panno Laro. Muszę
zrobić obiad dla ojca panienki. To coś, co zabił stary Jacobs,
jest takie twarde, że będzie to trzeba gotować kilka godzin,
zanim da się ugryźć!
Niania nie czekając odpowiedzi wyszła z gabinetu.
Ponieważ zamknęła za sobą drzwi, nie słyszała śmiechu Lary.
Twardość kurczaków była wieczną kością niezgody pomiędzy
nią a Jacobsem, który zajmował się takimi najróżniejszymi
rzeczami jak podgrzewanie wody, uprawa warzyw w ogródku
czy czyszczenie stajni.
Lara zastanawiała się często, co by bez niego poczęli. Była
przekonana, że nikt inny nie zgodziłby się za tak niską zapłatę
robić tego wszystkiego, co robił Jacobs.
Ach, te pieniądze! - pomyślała. - To nieprawda, że są
„przyczyną wszelkiego zła", ale z pewnością są przyczyną
złego samopoczucia i zmartwień!
Lara myślała często, że to zabawne, iż jej ojciec miał tytuł,
a nie miał pieniędzy.
Jako młodszy syn lorda Hurlingtona III został pastorem,
podczas gdy jego starszy brat, Edward, służył zgodnie z
rodzinną tradycją w Gwardii Grenadierów. Gdy Edward zmarł
w Egipcie, nie na skutek poniesionych ran, lecz z powodu
gorączki pustynnej, wielebny Arthur Hurlington odziedziczył
tytuł lorda.
Dziadek Lary umierając zostawił masę długów, które
tylko częściowo udało się pokryć za pieniądze uzyskane ze
sprzedaży rodzinnego domu wraz z jego zawartością. Nowy
lord Hurlington, człowiek skrupulatny i honorowy, ciężko
pracował starając się spłacić ze swojej skromnej pensji
duchownego resztę.
Dla jego żony i córki oznaczało to oszczędzanie każdego
grosza i takie wydatki jak nowe ubranie, a nawet nowy
kapelusz musiały czekać na bliżej nie określony moment w
przyszłości, gdy rodzina pozbędzie się już balastu, jakim były
długi.
- Jak dziadek mógł być tak lekkomyślny? - pytała Lara
matkę dziesiątki razy.
Lady Hurlington nigdy nie potrafiła na to odpowiedzieć, a
rok temu poddała się ostatecznie i na zawsze opuściła ten
świat.
Lara nie mogła sobie darować, że nie mieli wystarczająco
dużo pieniędzy, by jej matka mogła dobrze się odżywiać, i że
nie mogli sobie pozwolić na kupno drogich lekarstw, których
potrzebowała. Odkąd skończyła osiemnaście lat i przestała
uważać się za uczennicę, myślała tylko o tym, jak zarobić
pieniądze.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin