Pozwól mi odejść
______________________________________________________________________________________
Katrarzyna Grochola
Sztuka teatralna
Osoby:
Iwona - włosy zadbane, pół długie, zakręcone -, niebieska koszulka dość frywolna, umalowana, energiczna, koło 40, ale atrakcyjna)
Marta - włosy związane w koński ogon, ubrana poprawnie, robi wrażenie mało atrakcyjnej, szare kolory, spódnica do kolan, wąska, sweterek, nie umalowana, trochę młodsza od Iwony
Tomek - mąż Marty, przystojny, ciepły, zrównoważony mężczyzna, po czterdziestce
Scena 1
Stare metalowe łóżko, przykryte kapą, pod łóżkiem mały kolorowy dywanik z paski, z tyłu tkanina, na stoliczku obok łóżka obrus do ziemi, na nim serweta - kolorowa, lampka z narzuconym szalem czy kawałkiem tkaniny, dość przytulne wnętrze, światło punktowo tylko na te elementy, nie widać, co jest dalej, Marta krząta się przy małym stoliczku, Iwona leży wpół na łóżku, uśmiecha się, ma zamknięte oczy, świeczka obok kieliszków, całość ma sprawiać wrażenie święta, które sobie zrobiły dwie przyjaciółki)
Marta
Jeszcze nie otwieraj, jeszcze nie... poczekaj, bądź cierpliwa, jeszcze tylko
Iwona
Już?
Nie podglądaj! (kładzie rękę na oczach Iwony, potem poprawia serwetę, kwiatki, wyjmuje z dużej torby szampana i stawia przy kieliszkach, szkło dźwięczy, wyjmuje magnetofon i kasetę, włącza, cichutka muzyka) Nie możesz wytrzymać takiej maluchnej chwilki?
(rozjaśnia się, ale głos ma kapryśny, widać że dobrze się bawi) Słyszałam!
Nic nie słyszałaś!
(otwiera oczy, odwraca się w stronę Marty, chwyta ją z tyłu za spódnicę, widać, że kobiety są od dawna zaprzyjaźnione) Jesteś naprawdę wielka! Chodź to cię ucałuję!
(wykręca się zgrabnie i odsuwa od łóżka, Iwona opada prawie poza łóżko, chichocze) Daj spokój, tylko bez czułości, bo jak nas ktoś nakryje...
(manierycznie) Nie zapominaj, że jesteśmy dorosłe.
(udaje przestraszoną) Jezu, tylko nie to!
(Zapada cisza, Iwona rozgląda się wokół, Marta obserwuje ją kątem oka, z dala od łóżka, Iwona głaszcze kapę na łóżku, Marta skubie palce, bierze js do ust, Iwona jest uradowana, jakby pierwszy raz wszystko widziała, Marta nie wytrzymuje i pyta udając obojętność) No i jak?
(patrzy na nią uważnie, mówi najpierw podekscytowana, potem szybko poprawia ton głosu na obojętny) Normalnie! Normalnie. (oddycha z ulgą) Normalnie.
No to dzięki Bogu.
(Obie milczą, jakby nagle skrępowane, Iwona wyciąga rękę, daje znak Marcie, żeby usiadła, Marta podchodzi, przygląda się jej, Iwona nagle zaczyna macać wokół siebie nerwowo)
Tu gdzieś miałam zegarek!
(obchodzi dookoła łóżko, potem wraca do stoliczka, klepie się w głowę, sięga do kieszeni swetra, wyjmuje) Schowałam przecież, tak jak chciałaś, żeby nic...
(przerywa jej nieco zirytowanym tonem) Ale muszę wiedzieć która godzina!
Siedem po.
A więc odliczam siedem!
(wzrusza ramiona, jakby ją to dotknęło, potem je prostuje i już spokojnie) Jasne.
(śmieje się jakby zrobiła dowcip)
Siedem, sześć, pięć, cztery, trzy, dwa jeden, start!
Uhm. Od czego?
(obie zaczynają mówić coraz szybciej jak w dziecięcej grze w pytania, przedrzeźniają się i śmieją)
Grasz w pytania?
A ty nie?
To było pytanie retoryczne?
A jak sądzisz?
Wpuszczasz mnie w maliny?
Od kiedy jesteś taka spostrzegawcza?
Czy to ma jakieś znaczenie?
Dlaczego zmieniasz temat?
A jaki był temat na dzisiaj?
Czyżbyś nie wiedziała?
Nie chcesz odpowiedzieć na moje pytanie?
Naprawdę myślisz, że wygrasz?
Która godzina?
(zapominając się) Piętnaście po
(śmieje się radośnie) Przegrałaś, przegrałaś!
(poważnie) Zawsze przegrywam.
Tylko bez takich. (grozi jej palcem, wskazuje na łóżko, robi miejsce) Wskakuj i nie obrażaj się. Dzisiaj ja rządzę.
(uszczypliwie) Ani przez moment o tym nie zapomniałam.
A teraz szampan.
Tak, ale...
Tylko bez ale. Papieroski.
Są, ale...
No to daj. Bez ale, bezale, bezalemucio (nuci na znaną melodię, Marta podnosi się, podaje jej papierosy i zapalniczkę, Iwona bierze papierosa, zaciąga się, kaszle, Marta kiwa głową - wiedziałam, że tak będzie) Taka była umowa. Bez ale... (Kaszle) Nienawidzę słowa ale... Ty, odpręż się... Najgorsze słowo we wszystkich językach świata... Masz śliczną sukienkę, ale...
(wpadając jej w słowa) Wyglądasz w niej jak krowa.
Kocham cię, ale...
Musimy się rozstać. Dla naszego dobra.
Brawo! Masz cudnie obcięte włosy, ale...
Tobie i tak nic nie pomoże.
No właśnie. Będziesz żyć, ale... (zapada cisza) Co milczysz? Miałyśmy się świetnie bawić.(kaszle)
Wolałabym, żebyś nie paliła.
Ty neofitko! Dymiłaś jak piec. A dlaczego to niby mam nie palić? Dostanę raka i umrę? Kochana, dlaczego mam nie palić?
Jak chcesz ,to pal.
...
Ewa_Hatun