Title Elise - Miłosny żar.pdf

(1437 KB) Pobierz
315310191 UNPDF
MIŁOSNY ŻAR
PROLOG
ROZJAŚNIENIE
PLENER: BRAMA - PITTSBURGH – NOC
Mężczyzna w czarnym płaszczu z podniesionym kołnierzem i nasuniętym
na oczy kapeluszu czai się w ciemnościach. Widać tylko obłoczek pary
unoszący się z jego ust. Światła przejeżdżającego samochodu na moment
wydobywają ciemną postać zmroku. Krótkie zbliżenie na oczy mężczyzny —
rozbiegane, rozgorączkowane, niemal szalone.
ODJAZD KAMERY
Eleganckie limuzyny zajeżdżają pod rzęsiście oświetlony budynek ratusza
po drugiej stronie ulicy. Młodzi portierzy otwierają drzwi samochodów i
pomagają gościom wysiąść. Mężczyźni i kobiety w wieczorowych strojach
wchodzą do ratusza.
WNĘTRZE: RATUSZ – NOC
Uroczyste przyjęcie w toku. W sali recepcyjnej przygrywa orkiestra
jazzowa. Kilka par tańczy. Część gości skupiła się w grupki, w sali i w foyer.
315310191.002.png
Pomiędzy gośćmi krążą kelnerzy i kelnerki, proponując szampana i kanapki.
CIĘCIE – FOYER
ALICE WITHERSPOON, lat pięćdziesiąt, gospodyni przyjęcia, wita
przybywających gości. Zbliża się do niej arystokratycznie wyglądająca para, w
wieku lat około czterdziestu - burmistrz VINCENT GRAUMAN i jego żona
SUZANNE. Alice całuje ich w oba policzki.
ALICE
Vincent, Suzanne - to cudownie, że udało wam się przyjść.
VINCE
Za żadne skarby nie opuścilibyśmy twojego przyjęcia.
ALICE
Dlatego zawsze może pan liczyć na mój głos. Z zalotnym uśmiechem
bierze go pod ramię. I na moje pełne poparcie.
BURMISTRZ
Bardzo na to liczę. Alice. Czy moglibyśmy teraz zamienić parę słów na
osobności? A potem, na resztę wieczoru, chcę zapomnieć o polityce.
Podchodzą do drzwi prowadzących do bilioteki. Nagle drzwi otwierają się.
Słychać dziwny syk, a potem grzmot. Przed Alice i burmistrzem wyrasta ściana
315310191.003.png
ognia. Gorący podmuch odrzuca ich w głąb foyer.
Kilka najbliżej stojących osób zauważa pożar i podnosi krzyk. Goście w
sali recepcyjnej początkowo nie reagują - wszystko zagłusza muzyka i gwar
rozmów. Potem wybucha panika. Ogień rozprzestrzenia się w błyskawicznym
tempie. Ludzie rzucają się do drzwi i okien. Płomienie ogarniają cały
budynek...
PLENER: BRAMA – NOC
Z bramy, w której ukrywa się czarno ubrany mężczyzna, dobiega śmiech.
Mężczyzna wychodzi na ulicę i zaczyna biec, oddalając się od płonącego
budynku. Jego śmiech cichnie w oddali. Słychać narastające wycie syren straży
pożarnej.
PLENER: POSTERUNEK STRAŻY POŻARNEJ – DZIEŃ
Strażacy, śmiertelnie zmęczeni i czarni od sadzy, zdają sprzęt. Nadchodzi
TONI PARADISI, dwudziestoparoletnia brunetka o uderzającej urodzie. Ma na
sobie prosty kostium. Krótka spódniczka, odsłania wyjątkowo kształtne nogi.
Podchodzi do strażaków, żeby zamienić z nimi parę słów. Z niechęcią
wzruszają ramionami. Toni nie wydaje się tym urażona. Odchodzi w kierunku
drzwi z tabliczką „Biuro śledcze - wydział podpaleń". Strażacy uśmiechają się
ironicznie.
STRAŻAK 1
Założę się, że po odejściu Stellmana długo tam nie wysiedzi.
315310191.004.png
STRAŻAK 2
A ja się założę, że reszta wydziału nie będzie z tego powodu płakać.
STRAŻAK 1
Chyba że zaprzyjaźni się z następcą Stellmana i zostanie komendantem.
Toni, w drzwiach, odwraca się i uśmiecha do strażaków, którzy nie mieli
pojęcia, że słyszała ich rozmowę.
TONI
Wszystko jest możliwe, chłopcy. Nigdy nic nie wiadomo.
WNĘTRZE: BIURO ŚLEDCZE – DZIEŃ
Ponure pomieszczenie o pomalowanych na zielono ścianach, oświetlone
lampą jarzeniową. Sześciu mężczyzn siedzi przy zniszczonych biurkach. Toni
przysiada na brzegu biurka swojego partnera, JOHNA NOO-NANA. Noonan,
krzepki pięćdziesięcio paroletni Irlandczyk, podnosi wzrok znad sprawozdania,
które właśnie przygotowuje.
TONI
Jesteś gotowy? Jedziemy do ratusza.
Noonan nie odpowiada. Pozostali mężczyźni gorliwie pochylają się nad
papierami.
315310191.005.png
TONI
W porządku, Noonan, możesz być ze mną szczery.
Noonan kciukiem wskazuje narożne drzwi, z tabliczką „William Bowers,
Główny Inspektor Straży Pożarnej .
NOONAN
Bowers sam się tym zajmie... z osobiście dobraną ekipą.
TONI
Ach tak, z osobiście dobraną ekipą...
NOONAN
Nie denerwuj się, Toni. Wszyscy jesteśmy roztrzęsieni. Przecież poszło z
dymem z pół tuzina najbardziej wpływowych obywateli miasta. Z burmistrzem
na czele.
TONI
Nigdy się nie denerwuję.
Wzburzona rusza w stronę biura Bowersa. Jeden ze strażaków ze
znaczącym uśmiechem odwraca się do kolegi.
315310191.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin