Way Margaret - Odzyskana miłość.pdf

(531 KB) Pobierz
59508881 UNPDF
Margaret Way
Odzyskana
miłość
Tłumaczyła
Hanna Ordęga-Hessenmiiller
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Przeczucie. Wydawałoby się, że kompletnie nieuzasadnione,
a jednak bardzo silne. Był pewien, że Bebe, prędzej czy później,
wymieni tę nazwę. Wiedział to już w chwili, gdy weszła do
gabinetu, dzierżąc w dłoni kolorowy magazyn. Kątem oka doj­
rzał tytuł. No tak. „Preview", wszystko o nieruchomościach.
Z powrotem wlepił wzrok w monitor. Do diabła, Suzanno, za­
klął w duchu. Nie chcę, żebyś wracała do mojego życia.
- Nick, tu jest mnóstwo wspaniałych ofert - obwieściła Be­
be radosnym głosem. - Na pewno znajdziemy coś ciekawego.
Rozsiadła się na najbliżej stojącym krześle i z zaaferowaną
miną zaczęła przewracać sztywne kartki.
Bebe Marshall, przemiła panna dobiegająca pięćdziesiątki,
jego sekretarka i jego skarb. Tytan pracy, wzór lojalności. Kiedy
cztery lata temu Nick odchodził z Ecos Solutions, aby założyć
własną firmę, Bebe bez wahania podążyła za nim. Ryzykowała
niemało, rzucając posadę, co prawda nie najlepiej płatną, ale
stałą. W przypadku Bebe było to bardzo istotne, ponieważ od
lat opiekowała się niepełnosprawną matką. Na szczęście firma
Kondrads okazała się strzałem w dziesiątkę. Nick zarobił kolo­
salne pieniądze i dla Bebe skończyło się życie od pierwszego
do pierwszego, a jej matka miała teraz zagwarantowaną facho­
wą opiekę przez całą dobę.
Pozostali pracownicy Nicka, młodzi, zdolni zapaleńcy, sta-
nowili zgrany zespół. Pierwszym, wielkim sukcesem firmy
Kondrads był program komputerowy wspomagający pracę pa­
tologów przy przeprowadzaniu analiz genetycznych i testów
DNA. Teraz, współpracując z medykami i genetykami z całego
świata, Nick i jego ludzie tworzyli coś, co miało bezcenną war­
tość zarówno dla medycyny, jak i prawników. Pracowali nad
światową bazą danych, obejmującą wszystkie działy genetyki.
- Nick, dlaczego nic nie mówisz? - spytała Bebe. Przyszła
dziś do biura wyjątkowo wcześnie, przed ósmą. Nick, oczywi­
ście, siedział już przed komputerem. - Może jesteś zmęczony?
Czy ty w ogóle dzisiaj spałeś?
Oderwał wzrok od monitora. Wstał i przeciągnął się.
- Moja droga, praca, praca i jeszcze raz praca. Poza tym
spanie nigdy nie było moim hobby.
Bebe patrzyła na niego z uwielbieniem. Był boski. Najcu­
downiejszy facet na świecie. Wulkan energii i pomysłów. W je­
go zespole nikt nie był przeciętny, on był jednak najlepszy
z najlepszych. A do tego - taki przystojny! Bebe błogosławiła
dzień, kiedy jej wzrok po raz pierwszy spoczął na świeżo
upieczonym magistrze, prawdziwym megamózgu. W Ecos
Solutions zamierzano wyeksploatować go bez żenady. Nick dłu­
go tam nie wytrzymał. Stworzony był do pracy samodzielnej.
Świetny matematyk i programista, potrafił też znakomicie kie­
rować ludźmi i wydobyć z nich to, co najlepsze. W swojej fir­
mie stworzył wspaniałą atmosferę, ludzie pracowali dla niego
jak wariaci, on to doceniał i hojnie wynagradzał. Jego błyskot­
liwa kariera często wzbudzała zazdrość, ale on się tym nie przej­
mował, po prostu pracował, prawie dwadzieścia cztery godziny
na dobę.
Ten właśnie fakt skłonił Bebe do podjęcia pewnych kroków.
Niepokoiła się o Nicka od dawna, słusznie przypuszczając, że
nadmierna praca wcześniej czy później zaszkodzi jego zdrowiu.
Jej zdaniem, Nick koniecznie powinien mieć jakąś odskocznię,
najlepiej ładną posiadłość z dala od miasta, gdzie będzie mógł
zaszyć się podczas weekendów. Nick, o dziwo, z miejsca za­
akceptował jej pomysł.
- No i co tam ciekawego znalazłaś, Bebe? - spytał, stając
przy wielkim, zajmującym prawie całą ścianę oknie, z którego
rozpościerał się imponujący widok na Sydney. Kochał swoją
Bebe i nie chciał być wobec niej nieuprzejmy, nie okazując
zainteresowania. Myślami był jednak gdzie indziej.
Ileż to już czasu minęło od chwili, gdy po raz pierwszy
zobaczył ten zalany słońcem kontynent? Do Ashbury - spo­
kojnego, prowincjonalnego miasta w Nowej Południowej
Walii - przyjechał z rodzicami, gdy miał dziesięć lat. Ojciec
Niemiec, matka Czeszka. O takich mówiono: Nowi Austra­
lijczycy. Dopiero wiele lat później do Nicka dotarło, że jego
rodzice byli uchodźcami politycznymi. Porzucili Wschodnią
Europę i z pięcioletnim synkiem wywędrowali na drugą stro­
nę ziemskiego globu. Do Australii, kraju dobrobytu i stabi­
lizacji. Jedynego kontynentu na świecie, który nie zaznał
okropności wojny.
- Nick, ty w ogóle nie uważasz. - Bebe niepewnym głosem
przypomniała o swojej obecności.
Zmitygował się.
- Wybacz, cały zamieniam się w słuch! - Odwrócił się ze
skruszoną miną i uśmiechnął. Błysnęły białe zęby, a ostre rysy
twarzy złagodniały. Czarne, aksamitne oczy jednak nie zmieniły
wyrazu. Były nadal smutne. Bebe nagle zapragnęła przygarnąć
do piersi ciemną głowę szefa i utulić go jak małego chłopca.
- Przepraszam, Nick, na pewno jesteś zmęczony, a ja zawra­
cam ci głowę. Może jednak znajdziesz chwilę czasu i przyjrzysz
się tym trzem ofertom. Zaznaczyłam je na żółto. Pierwsza z nich
to piękna rezydencja w Blue Mountains, otoczona wspaniałymi
ogrodami. Jeśli chcesz, możesz kupić sobie prywatną wyspę,
Barrier Reef Island, też z pięknym domem. Natomiast trzecia
oferta to miejsce z tradycją, jest to...
Farma Bellemont. Przeczuwał, że zaraz usłyszy właśnie tę
nazwę.
- Farma Bellemont - powtórzyła jak echo Bebe. - Piękna
posiadłość, jakieś dwadzieścia kilometrów od Ashbury, sto
sześćdziesiąt hektarów, winnice, stajnie, wymarzone tereny do
jazdy konnej. Przez posiadłość przepływa odnoga rzeki.
Dom w stylu kolonialnym, osiem sypialni, pięć łazienek. Poza
tym korty tenisowe, basen, a Ashbury River jest prawdziwym
rajem dla wędkarzy. Nick! Po prostu wymarzone miejsce dla
takiego faceta jak ty, który wciąż pracuje na najwyższych
obrotach.
- Dzięki za troskę.
- A tak, troszczę się o ciebie. - Na potwierdzenie tych słów
Bebe aż dwukrotnie skinęła głową. - Przecież jesteś naszym
dobroczyńcą. Mama i ja co wieczór odmawiamy za ciebie pa­
ciorek.
Kąciki ust Nicka drgnęły od powstrzymywanego śmiechu.
- Świetnie! Czyli pobyt w niebie mam zagwarantowany?
- Naturalnie! A twój wrodzony wdzięk i czar sprawi, że
wszystkie aniołki będą jadły ci z ręki.
- Bebe, jesteś nieoceniona!
Wracając do biurka, pogładził wierną przyjaciółkę po ramie­
niu. Uśmiechał się, ale jego oczy ciągle były przygaszone. Bebe
Zgłoś jeśli naruszono regulamin