BDSM - Opowiadania GWAŁT.txt

(17 KB) Pobierz


                  Pomieszczenie było całkiem ciemne nie licząc palącej się 
               świeczki, która strasznie kopciła dając w zamian niewiele 
                  światła. Niewielki przeciąg wprawiał płomyczek w drgania i 
                  rzucał na brudnie ściany słabą, migoczącą jasność. Szpary 
                  pomiędzy cegłami były na przemian oświetlane, po czym 
                  ocieniane - wszystko odbywało się w mgnieniu oka tworząc na 
                  ścianach upiorny spektakl. Upiorny tym bardziej, że nie 
                  wiedziałam gdzie jestem ani jak się tu znalazłam. Ocknęłam się 
                  jakieś pięć minut temu czując straszny ból w rękach. Przez 
                  moment walczyłam z ciemnością, starając się przebić ją 
                  wzrokiem i jako tako odzyskać resztę świadomości. Gdy 
                  zauważyłam swoje położenie, zamarłam z przerażenia. Ręce 
                  miałam związane z tyłu i boleśnie wykręcone do góry tak, że 
                  przyjmowałam pozycję pochyloną pod kątem prostym. Nogi miałam 
                  skute kajdankami, które zamiast łańcucha miały dość szeroką 
                  sztabę, tak więc stałam w rozkroku. Spróbowałam się szarpnąć, 
                  ale spowodowało to taki ból że chciałam zawyć. Niestety, 
                  wydałam z siebie tylko dziwny, stłumiony dźwięk - w ustach 
                  miałam knebel. Nie mogłam się ruszyć, gdyż powodowało to 
                  jeszcze większy ból i groziło jakąś kontuzją, która z kolei 
                  bolałaby jeszcze bardziej. Jednakże nie to było chyba 
                  najgorsze. To, co zauważyłam chwilę później było jeszcze 
                  gorsze. Na nogach miałam coś w rodzaju indiańskich legginów - 
                  były to dwie nogawki, zaczynające się na udzie, kończące na 
                  kostce. Wykonane były z czarnej, połyskliwej skóry. Trzymały 
                  się na równie skórzanym pasie, połączonym z przodu cienkim 
                  paskiem z obrożą, którą miałam na szyi. Do obroży zaś 
                  przymocowany był łańcuch, coś jak smycz, opadający na podłogę. 
                  I to stanowiło cały mój ubiór. Słowem - byłam naga! Gdy po 
                  jakimś czasie ochłonęłam z pierwszego przerażenia i odkryłam, 
                  jak się ustawić, by ręce bolały stosunkowo najmniej, 
                  rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym jakimś makabrycznym 
                  sposobem się znalazłam. Była to piwnica wielkości dość dużego 
                  pokoju - może ze cztery na sześć metrów, wysokości jakichś 
                  dwóch. Stałam mniej więcej na jej środku. Na prawej, 
                  nieotynkowanej ceglanej ścianie, tuż pod sufitem były 
                  umieszczone dwa niewielkie okienka, zasłonięte dyktą. Za 
                  podłogę służyło betonowe klepisko, w wielu miejscach popękane. 
                  Ściany były pokryte brudnym nalotem, zaś w kątach znajdowały 
                  się sporej wielkości pajęczyny. Nie widziałam drzwi, musiały 
                  być więc za mną. Nie wiedziałam jak długo się tu znajduję, 
                  fakt, że nie licząc świeczki było zupełnie ciemno, wskazywał, 
                  iż jest noc. Albo okienka były zasłonięte od zewnątrz lepiej 
                  niż wewnątrz. W piwnicy było chłodno, zalatywało wilgocią. 
                  Wejdźcie kiedyś nago do zimnej piwnicy, to będziecie mieli 
                  choć nędzną namiastkę tego, co wtedy czułam. Nie dość że 
                  strasznie bolały mnie wykęcone ręce, to jeszcze było mi 
                  strasznie zimno - zwłaszcza w stopy, które miały bezpośrednią 
                  styczność z murami piwnicy. Wtem usłyszałam za sobą kroki, a 
                  następnie odgłos otwieranych drzwi. Chciałam się odwrócić, ale 
                  skończyło się to na wykręceniu ramion i jęku bólu. Usłyszałam, 
                  że ktoś wchodzi do pomieszczenia i zamyka za sobą drzwi. Miał 
                  ze sobą drugą świeczkę - dającą znacznie mocniejsze światło. 
                  Postawił ją na ziemi i podszedł do mnie. Czyżby nasza muszka 
                  chciała się uwolnić z tej pajęczyny? usłyszałam za sobą męski 
                  głos. Niestety, to nie będzie takie proste. Szarpnęłam się 
                  jeszcze raz, ale z takim samym efektem, jak poprzednio. Radzę 
                  ci nie robić takich głupstw. głos tym razem był stanowczy. 
                  Chyba nie chcielibyśmy, żeby stało się tobie coś złego. Coś 
                  złego! Głupi kutas! A co niby mi zrobił? Może myślał, że jest 
                  mi dobrze? Stoję sobie w ciepłym, oświetlonym słońcem pokoju i 
                  dla czystego kaprysu wypinam tyłek? Dobre sobie! Pewnie 
                  myślisz, gdzie jesteś i skąd tu się wzięłaś. Z głosu miał 
                  jakieś trzydzieści-czterdzieści lat. Jesteś w moim domu, w 
                  piwnicy, jak zdążyłaś zapewne zauważyć... w sumie to miał 
                  całkiem przyjemny głos, wzbudzający zaufanie - miękki i 
                  brzmiący, mówił wyraźnie, dokładnie dobierając intonację - 
                  całkiem jak aktor ...a to, jak się tu znalazłaś to całkiem 
                  inna sprawa, może ci ją kiedyś opowiem, pod warunkiem wszakże 
                  położył rękę na moich pośladkach że będziesz grzeczna. 
                  Chciałam się wyrwać, ale skutek był możliwy do przewidzenia. 
                  Zaciskając powieki z bólu powtarzałam sobie w myślach - "nie 
                  ruszaj się, nie ruszaj się, nie ruszaj się!!!". Mówiłem, żebyś 
                  nie robiła głupstw. facet zacisnął rękę na moim pośladku i 
                  dotknął ujścia odbytu. Zacisnęłam odruchowo pośladki na co on 
                  się roześmiał. Jeszcze nie, na to przyjdzie czas! powiedział 
                  rozbawiony. Ale my tu gadu gadu, a ja się nie przedstawiłem. 
                  Moje imię brzmi Marek, a twoje? Powiedziałabym, co sądzę o 
                  jego imieniu, ale byłam zakneblowana, więc wyszedł mi tylko 
                  nieartykułowany jęk. Ach rzeczywiście. znowu się zaśmiał. 
                  Przecież nie możesz mówić. Ale to i tak niepotrzebne, 
                  Mariolko. Masz bardzo ładne imię. Myślę, że skoro już się 
                  znamy, możemy przejść do rzeczy. Nagle poczułam piekący ból na 
                  pupie, któremu towarzyszył odgłos uderzającej dłoni. Po chwili 
                  poczułam drugie i trzecie uderzenie. Jęknęłam, na co Marek 
                  wrzasnął całkiem zmienionym głosem: Co? Jęczysz?! Ty szmato 
                  niewyjebana, najpierw się na mnie wypinasz, a teraz coś ci nie 
                  pasuje?! Ja ci jeszcze pokażę! Usłyszałam świst przecinanego 
                  powietrza, po czym poczułam na pośladku kolejne uderzenie. Tym 
                  razem myślałam, że przetnie mi tyłek. I co? Teraz ci dobrze?! 
                  Taka młoda i taka wybredna, bez pejcza nie zadowolisz!! Masz, 
                  ty mała kurewko! Teraz uderzył niżej, w udo. Chciałam 
                  wrzasnąć, ale tradycyjnie bez efektu. Ooo, teraz dobrze? To 
                  masz! Poczułam, że na mojej pupie kwitnie kolejna krwawa 
                  pręga. Uderzył jeszcze dwa razy i przestał. No. odetchnął. I 
                  co ty na to? Pupa paliła mnie jak nigdy - czułam dokładnie 
                  każde uderzenie pejcza, każdą zmaltretowaną komórkę. Miałam 
                  wrażenie, że spływam krwią. Marek obszedł mnie i stanął przede 
                  mną - pierwsze co zobaczyłam to nogi - ubrane w skórzane 
                  spodnie z czymś w rodzaju futerału na członka, jak wskazywał 
                  rozmiar, miał erekcję. I to całkiem potężną. Kucnął. na twarzy 
                  miał makabryczną, skórzaną maską z trzema otworami na oczy i 
                  usta. W sutkach i pępku miał piercingi, w dłoniach, schowanych 
                  w czarnych rękawiczkach trzymał zakrwawiony pejcz. Teraz 
                  zdejmę ci knebel, żebym mógł usłyszeć, jaką przyjemność ci 
                  sprawiłem. wyjął mi knebel. No i??? wrzasnął po chwili 
                  policzkując mnie. Nie słyszę! Jak było? Mimo bólu z trudem 
                  zmełłam w ustach przekleństwo. Ty jebana niewydymko!!! 
                  wrzasnął. Na moją pupę posypały się kolejne razy. Zacisnęłam 
                  zęby żeby nie krzyczeć, bo czułam, że to tylko pogorszy moją 
                  sytuację. Powiedz mi, co czujesz??? Boli. jęknęłam. A co byś, 
                  kurwa, chciała?? Tak, boli, bo ma boleć. uderzył mnie, tym 
                  razem w bok uda. Dobrze ci było? Taaak. wybełkotałam. 
                  Odpowiedzią był kolejny ból na udzie. Nie słyszę!!! Tak. 
                  powtórzyłam. Głośniej!!! wrzasnął, pokrywając moje prawe udo 
                  serią czerwonych pręg. Tak!!! krzyknęłam! Jak ty się do mnie 
                  zwracasz, nędzny robalu!!! kopnął mnie w kolano tak, że przez 
                  moment zawisłam tylko na rękach. Potworny ból sprawił jednak, 
                  że momentalnie oparłam się na nogach. Mówi się tak, panie!!! 
                  Tak, panie! odpowiedziałam. Jak ci było? Dobrze, panie! Chcesz 
                  jeszcze? Nie! wykrzyknęłam. Jak to nie, ty głupia cipo? Było 
                  ci dobrze i nie chcesz jeszcze??? uderzył mnie w łydkę. Na 
                  ułamek sekundy znowu zawisłam na rękach. Chcę, chcę! 
                  zawołałam. Co chcesz?! Jeszcze! Jeszcze CZEGO? uderz...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin