Angelsen Trine - Córka morza 14 - Podejrzenia.doc

(584 KB) Pobierz
Rozdział 1

TRINE ANGELSEN

 

PODEJRZENIA

 

SAGA CÓRKA MORZA XIV

 

Rozdział 1

 

              Elizabeth zakręciło się w głowie. Musiała cofnąć się nieco, bo dopiero po chwili stanąć na pewnych nogach. Lina spostrzegła krew na swojej ręce i zaczęła krzyczeć. Rozpaczliwie próbowała zetrzeć plamy fartuchem, patrząc na Elizabeth szeroko otartymi oczami.

              - Co się tu dzieje? – Helene wybiegła z kuchni i na widok Liny stanęła jak wryta. – Skaleczyłaś się?

              Przerażona Ane zaczęła płakać, ale Elizabeth już odzyskała równowagę. Chwyciła Linę za ramię i spytała.

              - Co zrobiłaś? Gdzie Lavina?

              Lina nie odpowiedziała. Wciąż wycierała zakrwawioną dłoń, bełkotała coś niewyraźnie.

              - Mario, zabierz Ane na poddasze – poleciła Elizabeth. Siostra natychmiast jej posłuchała, rozumiejąc, ze stało się coś złego. – A teraz mów, gdzie jest Lavina – stanowczo zażądała Elizabeth, biorąc Linę pod brodę. – Spójrz na mnie i powiedz, gdzie ona jest.

              - Nad brzegiem – załkała Lina, zamykając oczy, jakby chciała odegnać jakiś prześladujący ją obraz.

              Elizabeth cofnęła rękę.

              - Helene, zajmij się Liną – rzuciła tylko i wybiegła.

              Już ze ścieżki, prowadzącej w stronę brzegu zauważyła Kristiana. Chciała zawołać go, powiedzieć o Lnie, ale słowa zamarły jej na ustach. Kristian schylił się nad nieruchomym ciałem Laviny. Elizabeth zmrużyła oczy. Czy on grzebie w jej kieszeniach, czy tylko tak jej się wydaje? Nie była pewna… Tymczasem Kristian się wyprostował, odgarnął grzywkę dłonią i nerwowo się rozejrzał. Potem znów przykucnął i wsunął dłoń do kieszeni Laviny, jakby czegoś szukał.

              Elizabeth nie pojmowała, o co w tym wszystkim chodzi. Kristian poczuł chyba, ze ktoś go obserwuje i stanął prosto.

              Elizabeth uniosła spódnicę i ruszyła w dół. Jedno spojrzenie na ciało leżącej kobiety potwierdziło jej obawy. Wolała jednak zapytać. Usłyszeć to z jego ust.

              - Ona nie żyje?

              - Tak. Jest martwa.

              Elizabeth opadła na kolana i odgarnęła jasne włosy z twarzy Laviny. Jej szaroniebieski oczy patrzyły pusto w niebo. Elizabeth zamknęła je delikatnie. Włosy i szyja kobiety były zakrwawione, podobnie jak kamienie, na których spoczywała jej głowa.

              Elizabeth poczuła suchość w ustach, nie mogła zebrać myśli. Podniosła się chwiejnie i, odchrząknąwszy, powiedziała:

              - Musimy wezwać lensmana!

              - Czy o konieczne?

              Elizabeth spiorunowała męża wzrokiem, na co on spuścił oczy.

              - Pewnie poślizgnęła się na kamieniach…

              - Bądź łaskaw wydać polecenie Larsowi – przerwała mu. – Tym powinny zająć się władze.

              Kristian nic już nie dodał, choć kilkakrotnie otwierał usta. Wzruszył tylko ramionami i poszedł pod górę. Elizabeth patrzyła za nim w milczeniu. Czego on szukał w kieszeniach Laviny? Bo miła pewność, że tak właśnie było.

              Od morza wiał lodowaty wiatr, Elizabeth dopiero teraz sobie uświadomiła, że nie ma na sobie żadnego ciepłego okrycia. Palce jej już zgrabiały z zimna, wsunęła je więc pod pachy. Spojrzała na martwą kobietę. Czyżby to Lina ją zabiła? Elizabeth pokręciła głową. Nie, to niemożliwe. Słodka, mała Lina nie mogła tego zrobić. Bo i dlaczego? Co prawda, Lavina się z niej naśmiewała, ale to przecież nie powód. Zresztą kpiła ze wszystkich. Poza tym Lina i Lavina prawie się nie znały. Elizabeth nie mogła już zapanować nad kłębiącymi się w jej głowie myślami. Po chwili wrócił Kristian.

              - Zamarzniesz tu, Elizabeth – powiedział. – Powinnaś pójść do domu i się ogrzać.

              Pokręciła głową.

              Jeśli Lina nie ma z tym nic wspólnego, to może… może Kristian zabił Lavinę? Elizabeth widziała przecież jak się o coś kłócili. Teraz nie mogła zostawić zmarłej z Kristianem, bo on znów zacząłby przeszukiwać kieszenie kobiety. No i musi wyjaśnić, co się tu stało.

              - Nie jest mi zimno – zapewniła, starając się panować nad drżącym głosem.

              - Weź moją kurtkę. – Kristian zdjął okrycie i otulił nim żonę.

              Elizabeth  poczuła wdzięczność i wstyd jednocześnie. Jak może posądzić własnego męża o coś tak strasznego! Przecież gdyby był zdolny dokonać morderstwa, nie troszczyłby się teraz o nią… A może jedno drugiego nie wyklucza?

              - Zamyśliłaś się – stwierdził Kristian, przytulając ją i głaszcząc po ramionach i plecach, jakby chciał ją rozgrzać.

              Elizabeth spojrzała na męża. Czy to dziwne, że się zamyśliła? Przecież to na ich ziemi leży martwa kobieta. Osoba, którą znali i która najprawdopodobniej została zamordowana. Przez kogoś, kogo także znają.

              - Lina ją znalazła – powiedziała w końcu.

              I wtedy uzmysłowiła sobie, że jeśli rzeczywiście Lina znalazła Lavinę, to Kristian nie mógł jej zabić. Czy to logiczne, że najpierw zabiłby Lavinę, potem pozwolił, by Lina ją znalazła, by znowu wrócić do ciała? Elizabeth niezauważalnie pokręciła głową. to się nie układa w sensowną całość, zapewne musi być jakieś inne wyjaśnienie.

              - Biedna Lina, musiała przeżyć szok – rzekł powoli Kristian.

              - Była cała we krwi.

              Przyjął te słowa w milczeniu, choć najwyraźniej zrobiły na nim wrażenie. Czyżby też zaczął podejrzewać Linę?

              - Jesteś pewna, że nie chcesz wrócić do domu? – spytał ponownie.

              - Całkiem pewna.

              Elizabeth poczuła się nieswojo. Dlaczego tak mu zależy, żeby poszła do domu? Czyżby chciał zostać sam, by móc przeszukać kieszenie? Szybko jednak odsunęła od siebie tę myśl. Kristian po prostu troszczy się o nią, nie chce, żeby zmarzła.

              Stali więc i czekali, szarpani podmuchami wiatru.

Nie mili sobie wiele do powiedzenia. Elizabeth straciła poczucie czasu – minęła może godzina, może więcej, gdy wreszcie usłyszała czyjeś ciężkie kroki. To był lensman. Urzędnik siknął im obojgu głową i pochylił się nad zmarłą. Elizabeth odwróciła wzrok. Słyszała tylko, jak urzędnik mruczy coś do siebie. Po pewnym czasie mężczyzna się wyprostował.

              - Możecie ją stąd zabrać. Może na razie do szopy na łodzie, ale zanim ją umyjecie, powinien ją zobaczyć doktor.

              - Dlaczego? – zdziwiła się Elizabeth. – Przecież ona nie żyje.

              Lensman uśmiechnął się krzywo.

              - Doktor ustali, jak umarła.

              Elizabeth się na tym nie znała, ale słowa lensmana ją zaskoczyły.

              - Doktor jest w Danii i nikt nie wie, kiedy wróci.

              - Do pastora przyjechał jakiś lekarz z południa. Słyszałem, ze właśnie skończył studia.

              Gdy do grupki dołączył Lars, Elizabeth poleciła mu wezwać doktora. Poczuła na sobie badawcze spojrzenie lensmana i pomyślała, że musi dziwnie wyglądać w zbyt obszernej kurtce Kristiana.

              - Uznaliśmy, że musimy zawiadomić władze – wyjaśniła Elizabeth parobkowi. – Nikt nie wie, co się tu stało.

              - Kto ją znalazł? – spytał lensman tonem tak obojętnym, jakby rozmawiali o pogodzie.

Nie była to prawda, ale na razie tyle wystarczy. Elizabeth potrzebowała czasu, by ułożyć sobie to wszystko w głowie.

 

Rozdział 2

 

              Lensman i Kristian wnieśli ciało Laviny do szopy na łodzie i położyli je ostrożnie na kilku jutowych workach. Lensman powiedział, że zmarła ma tam leżeć do czasu przybycia lekarza. Cofnął się parę kroków, przyglądając się Lavinie, potem przeniósł wzrok na Elizabeth.

              - Chciałbym porozmawiać z każdym z was w cztery oczy – powiedział.

              Elizabeth patrzyła na niego przez chwilę w milczeniu, nim wreszcie zrozumiała jego słowa.

              - Tak, oczywiście. Proszę pójść za mną, usiądziemy w salonie.

              W milczeniu ruszyli w stronę domu. W drzwiach czekała na nich Maria. Podała lensmanowi rękę i dygnęła na nich Maria. Podała lensmanowi rękę i dygnęła na powitanie, potem rzuciła pytające spojrzenie siostrze.

              - Lavina nie żyje – wyjaśniła Elizabeth zwięźle.

              Poczuła się nagle taka przytłoczona. Tyle spraw trzeba było załatwić tyle myśli kłębiło jej się w głowie. Miała ochotę przysiąść gdzieś w spokoju chociaż na chwilę.

              - Gdzie jest Ane? – spytała.

              - W kuchni. Podam kawę i coś do przygryzienia – odparła Maria i znikła w drzwiach.

              - Zaprowadzę lensmana do salonu – rzekł Kristian.

              W drzwiach salonu lensman odwrócił się.

              - Może zaczniemy od ciebie? – spytał, patrząc na Larsa, który zjawił się właśnie z wieścią, że doktor będzie tu lada moment.

              Parobek skinął głową i poszedł za lensmanem. Elizabeth skierowała się do kuchni. Maria nastawiła już kawę, teraz układała placki i kanapki na talerzu.

              - Wyjmij porcelanowe filiżanki – poleciła Elizabeth, jakby siostra sama na to nie wpadła.

              Ane siedziała na skrzynce z torfem, z kolanami podciągniętymi pod brodę. Nogi oplotła chudymi ramionami. Elizabeth podeszła do córki i pogłaskała ją po głowie.

              - Już wszystko dobrze?

              Ane skinęła głowa i przygryzła dolną wargę.

              - Dlaczego Lavina umarła? – spytała po chwili.

              - Nie wiem – odpadła Elizabeth szczerze, lecz zaraz dodała: - Poślizgnęła się na mokrym kamieniu i rozbiła sobie głowę.

              Może było całkiem inaczej, pomyślała, ale na razie nie znajdowała lepszego wyjaśnienia.

              - Biedna! – Ane zamyśliła się na moment, ale po chwili spytała. – A dlaczego Lina była taka przerażona?

              Dopiero teraz Elizabeth przypomniała sobie o służącej.

              - Gdzie są Lina i Helene? – spytała siostrę.

              - W alkierzu.

              Elizabeth usłyszała przyciszone głosy za drzwiami bo bocznego pomieszczenia.

              - To Lina znalazła Lavinę – wyjaśniła córce.

              - A dlaczego miała na sobie krew?

              - Usiądź przy stole, Ane, dostaniesz kawy z mlekiem – zaproponowała Elizabeth.

              Maria ustawiła tymczasem filiżanki i talerzyki na tacy.

              - Zaniosę to do salonu o oznajmiła.

              W tej samej chwili do kuchni wszedł Lars. Opadł ciężko na krzesło i oparł się ramionami o stół.

              - Szybko poszło – zauważyła Elizabeth.

              - Nie miałem wiele do powodzenia. – Lars spojrzał nieobecnym wzrokiem w okno. – Nic nie widziałem, nic nie słyszałem.

              Ane piła mleko z kawą. Niektórzy twierdzili, że taki napój może hamować wzrost, ale Elizabeth w to nie wierzyła. Wręcz przeciwnie, uważała, że kawa działa wzmacniająco. Człowiek odzyskuje jasność umysłu, gdy tylko napije się mocniej kawy, więc ten napój nie może być szkodliwy ani dla dorosłych, ani dla dzieci.

              - Teraz jest tam Kristian – dodał Lars.

              Elizabeth podniosła się i nalała kawy dla parobka i dla siebie. Do kuchni weszła Maria. W milczeniu odstawiła pustą tacę i zaczęła sprzątać ze stołu. Elizabeth domyśliła się, że siostra chce po prostu zająć czymś ręce.

              - Ty też nie masz nic do powiedzenia lensmanowi? – spytał Lars.

              Maria uznała, że pytanie jest skierowane do niej.

              - Nie. byłam z Ane na poddaszu.

              Elizabeth poczuła rosnący niepokój. O co lensman ja spyta i co powinna mu odpowiedzieć?

              Drzwi się otworzyły i z alkowy wyszła Helene.

              - Nic nie mogę z niej wydobyć. Może ty spróbujesz, Elizabeth?

              W tej samej chwili w drzwiach pojawił się Kristian.

              - Lensman chce porozmawiać z Liną. I prosi, żebyśmy się nie porozumiewali, doki on nie spotka się ze wszystkimi.

              Razem z Liną do salonu poszła Helene. Liza zmyła już krew z rak i twarzy, ale brunatne plamy świadczyły o tym, że zaszło coś dramatycznego.

              W kuchni zapadła cisza przerywana tylko trzaskiem ognia w piecu. Kilka gałązek chrustu wystrzeliło w górę fontanną iskier. Elizabeth spojrzała w okno i dostrzegła na podwórzu kota. Nagle wydało jej się, że to Mruczek, kot, który zdechł w Heimly. Ciarki jej przeszły po plecach. Lepiej nie siedzieć bezczynnie, wtedy przychodzą głupie myśli i człowiek się denerwuje. Wyjęła robótkę na drutach. Starała się na niej skupić, ale ciągle gubiła oczka. W końcu się poddała i odłożyła druty.

              Lars chrząknął, wypił resztę kawy i odstawił kubek. Nikt nic nie mówił.

              Czas się wszystkim dłużył, gdy tak czekali, póki wreszcie Lina i Helene nie wyszły z salonu.

              - Mamy to z głowy – rzuciła Helene. – Powiedziałyśmy wszystko, co wiemy. Teraz Lina musi odpocząć – dodała i obie skierowały się do alkowy.

              - Nadeszła moja kolek – oznajmiła Elizabeth. Podniosła się i przeczesała włosy lekko drżącą dłonią.

              Lensman siedział w fotelu. Na stole przed nim leżał notatnik odwrócony grzbietem do góry. Urzędnik poprosił, by Elizabeth zajęła miejsce.

              Starała się zachować spokój, nie wiedziała jednak, czy jej się to uda. Usiadła na własnych dłoniach, by lensman nie widział, jak drżą. Gdyby to spostrzegł, mógłby pomyśleć, że Elizabeth kłamie albo się czegoś obawia.

              - To zaczynamy – mruknął lensman, zaglądając do swojego notesu. Spojrzał badawczo na Elizabeth. – Rozumiem, że była pani przy swoim, jak Lina przyniosła wiadomość o Lavinie.

              Dobrze, że tak to ujął, pomyślała i wzięła głęboki wdech.

              - Siedziała, wtedy w salonie.

              - Co pani tam robiła?

              Elizabeth spojrzała na niego. Nie mogła się przyznać, że  chciała zostać sama po tym, jak ujrzała Kristiana z Laviną. Urzędnik zacząłby się zastanawiać, o czym tych dwoje rozmawiało i dlaczego tak się z tym ukrywali.

              - Bolała mnie głowa – powiedziała, przypominając sobie, że w ten sam sposób wytłumaczyła się przed Marią..

              Lensman pokiwał głowa.

              - I usłyszała pani krzyk Liny?

              - Tak.

              - Skąd mogła pani wiedzieć, że to ona krzyczy?

Przecież ona była w sieni, a pani w salonie.

              - Poznałam po głosie.

              To w każdym razie prawda, pomyślała i od razu lepiej się  poczuła.

              Lensman coś zapisał. Elizabeth zerknęła w stronę notesu, ale nic nie zdołała dojrzeć. Poruszyła się niespokojnie. Nie podobało jej się, że zapisuje jej słowa. Czy będzie umiała dokładnie jej powtórzyć, gdy lensman tego zażąda? A może powie coś innego i lensmana zacznie ją podejrzewać o kłamstwo?

              - Ma pani dobry słuch – przyznał z przekąsem. – Słysząc hałas, wyszła pani z salonu i dowiedziała się, że Lavina leży nad brzegiem – dodał.

              - Nie. lina nie potrafiła się wysłowić. Krzyczała tylko, że coś się stało z Laviną. Albo może tylko wymieniła jej imię… nie pamiętam dokładnie.

              Dobrze, że tak to ujęła. Lensman nie będzie mógł się przyczepić, jeśli potem usłyszy od niej coś innego.

              Urzędnik spojrzał na nią pytająco, więc mówiła dalej:

              - Wtedy zauważyłam, że Lina jest zakrwawiona i wyszła z domu, by pobiec na wybrzeże.

              - Dlaczego? Wiedziała pani, że Lavina tam leży.

              Elizabeth się zawahała.

              - Nie. Sama nie wiem… Chyba Lina to mówiła. Potem zobaczyła, ich z podwórza. Ze ścieżki prowadzącej na brzeg,

              - Ich? Kogo?

              - Kristiana i Lavinę. – Elizabeth poczuła, że oblewa ją pot. Zwilżyła językiem wyschnięte wargi. – Kristian sprawdzał. Czy Lavina żyje.

              - W jaki sposób?

              - Nachylił się i słuchał, czy oddycha. Tak to wyglądało.

              - Nie jest pani pewna?

              - Patrzyłam z daleka. Ale tak, jestem pewna. Kristian o tym nie wspomniał?

              Lensman w milczeniu zapisał coś w notesie.

              - Gdzie pani była, zanim rozbolała ją głowa?

              - Byłam… na dworze.

              Zastanawiała się intensywnie. Musiała się do tego, przyznać, bo przecież ktoś mógł ją widzieć. Tak, natknęła się wszak na Marię, gdy weszła do domu. Może ktoś dostrzegł ją przez okno, albo zauważył, że była za oborą?

              - Poszłam za potrzebą – dodała pośpiesznie.

              - I to wszystko?

              - Dlaczego lensman mnie tak szczegółowo wypytuje? Czy jestem o coś podejrzana? – spytała, czując, że głos jej lekko drży.

              Uśmiechnął się pod wąsem, ale szybko powiedział.

              - Proszę tylko odpowiadać na pytania.

              - Tak. Chyba przeszła się po podwórzu, żeby sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Często to robię. To dobre przyzwyczajenie.

              Lensman pokiwał głową, jakby spodobały mu się jej słowa. Przypuszczalnie lensman ma podobny zwyczaj.

              - I nie zauważyła pani nic podejrzanego?

              - Nie, nic – powiedziała stanowczo.

              - W porządku. Może pani już iść.

              - Elizabeth podniosła się, chrząknęła i spytała:

              - Lensman nie sądzi chyba, że ktoś zabił Lavinę?

              - Ja nie mogę nic sądzić. Ja musze wiedzieć.

              Elizabeth zdobyła się na odwagę:

              - Mogę zapytać, jak się rozwija sprawa Mikkela?

Udało się coś ustalić.

              Rysy jego twarzy się ściągnęły. Lensman spoważniał.

              - Sprawa została zawieszona.

             

Rozdział 3

 

              Elizabeth stała w oknie salonu i patrzyła w stronę szopy na łodzie, w której leżała zmarła. Miała nadzieję, że wkrótce zjawi się doktor, potem można będzie zabrać ciało Laviny do domu i umyć je.

              Niedawno zaczęło padać. Teraz po szybach spływały już strugi wody. Jak łzy, pomyślała Elizabeth. Przypomniała sobie, co mówiły z koleżankami w czasach szkolnych: gdy pada deszcz, anioły opłakują czyjąś śmierć. Gdybym wciąż mogła w to wierzyć, pomyślała ze smutkiem. Drzwi się otworzyły i Elizabeth od razu wiedziała, że to Kristian.

              - Na co patrzysz? – spytał trochę niepewnym głosem.

              - Na nic.

              Kristian zaczął krążyć po pokoju. Elizabeth słyszała jego westchnienia. Prawdopodobnie chciał coś powiedzieć, ale się rozmyślił.

              - Co cię dręczy? – spytała, obracając się ku niemu.

              Przystanął, patrzył przez nią przez kilka sekund i spuścił wzrok. Założył ręce za plecy i zapytał:

              - Co powiedziałaś lensmanowi?

              Wzruszyła ramionami.

              - Tylko to, co wiem.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin