Mary Higgins Clark - Otrzyj łzy kochana.pdf

(634 KB) Pobierz
443653123 UNPDF
Mary Higgins Clark
OTRZYJ ŁZY, KOCHANA
Z angielskiego przełożyła Aleksandra Łukaszewicz
Tytuł oryginału Weep No More, My Lady
PROLOG
Lipiec 1969
Słońce prażyło niemiłosiernie. Elizabeth wcisnęła się w najdalszy kąt ganku, usiłując
wykorzystać ostatni wąski skrawek cienia. Podwiązane wstążką włosy ciążyły jej na
karku. Ulica opustoszała, większość sąsiadów oddawała się niedzielnemu lenistwu,
reszta poszła na basen. Ona także chciałaby pójść na basen, ale wiedziała, że lepiej
nawet nie pytać. Mama i Matt pili od rana, potem zaczęła się kłótnia. Nienawidziła,
kiedy się kłócili, zwłaszcza latem przy otwartych oknach. Dzieci na ulicy przerywały
wtedy zabawę i słuchały. Dzisiejsza awantura była szczególnie głośna. Mama
wymyślała Mattowi tak długo, póki nie zaczął jej bić. Teraz oboje spali rozciągnięci
na łóżku bez żadnego przykrycia, a puste szklanki walały się po podłodze.
Gdyby przynajmniej Leila nie pracowała w soboty i niedziele. Przedtem niedziela
była ich dniem i siostra zawsze zabierała ją z sobą, kiedy wychodziła z domu.
Większość nastolatek - takich jak Leila - spędzała niedziele, włócząc się z
chłopakami po mieście, ale nie jej siostra. Leila zamierzała wyjechać do Nowego
Jorku i zostać aktorką. Nie chciała do końca życia gnić w Luber Creek w stanie
Kentucky. „W takich zapyziałych dziurach - mawiała - dziewczyny wychodzą za mąż
zaraz po szkole i kończą z kupą wrzeszczących dzieciaków, przez cały boży dzień
ubabrane papkami. Mnie to się nie zdarzy".
Elizabeth lubiła słuchać opowieści Leili, o tym jak będzie gwiazdą, a jednocześnie
się bała. Nie wyobrażała sobie życia w tym domu bez Leili, tylko z Mamą i Mattem.
Na zabawę było za gorąco. Podniosła się powoli i poprawiła
6
podkoszulek pod paskiem szortów. Była drobną ośmioletnią dziewczynką o długich
nogach i piegowatym nosku. Miała duże poważne oczy - Leila nazywała ją „królową
o szlachetnej twarzy" - Leila zawsze wymyślała określenia dla ludzi, czasami
zabawne, a czasami, kiedy kogoś nie lubiła, bardzo złośliwe.
Mimo wszystko wewnątrz domu panował większy upał niż na ganku. Ostre
popołudniowe słońce padało przez brudne szyby na kanapę z wygniecionymi
siedzeniami i gąbką wyłażącą na szwach, na linoleum na podłodze, tak stare, że nie
sposób było określić jego pierwotnego koloru, do tego pokruszone i pofałdowane.
Mieszkali tutaj już od czterech lat. Elizabeth nie bardzo pamiętała ich poprzedni dom
w Milwaukee. Był trochę większy i znajdowała się w nim prawdziwa kuchnia, dwie
sypialnie i duże podwórko. Elizabeth miała ochotę doprowadzić salon do porządku,
chociaż wiedziała, że gdy tylko Matt wstanie, pokój znów zamieni się w śmietnik
pełen butelek po piwie, niedopałków i popiołu z cygar, i ubrań rzuconych byle gdzie i
byle jak. Może jednak warto spróbować.
Przez otwarte okno z sypialni Mamy wydobywało się niemiłe, świszczące chrapanie.
Elizabeth zerknęła do środka. Mama i Matt musieli się pogodzić. Spali spleceni z
sobą, prawa noga Matta leżała na nogach Mamy, a twarz całkiem zniknęła w jej
pięknych rudych włosach. Miała nadzieję, że wstaną, zanim Leila wróci do domu.
Leila nie lubiła ich widzieć w takim stanie. „Zaproś swoich przyjaciół do Mamy i jej
narzeczonego - mówiła jej do ucha scenicznym szeptem. - Niech zobaczą twój
elegancki dom".
Leila pewnie wzięła dodatkowe godziny. Restauracja dla zmotoryzowanych
znajdowała się w pobliżu plaży i jak zwykle w upalne dni część kelnerek nie pojawiła
się w pracy. „Mam okres -jęczała taka przez telefon kierownikowi - okropnie mnie
boli".
Leila powiedziała jej o tym i wytłumaczyła, o co chodzi. „Masz tylko osiem lat i
może to za wcześnie, ale lepiej, żebyś wiedziała. Mama nigdy nie miała czasu
porozmawiać ze mną i kiedy to się stało, z trudem dowlokłam się do domu, plecy
7
bolały mnie tak, że myślałam, że umrę. Nie pozwolę, żeby z tobą też tak było i nie
chcę, żeby dzieciaki opowiadały ci jakieś głupstwa.
Elizabeth zrobiła, co mogła, żeby uprzątnąć pokój. Opuściła rolety na trzy czwarte,
tak by słońce za bardzo nie świeciło. Wyczyściła popielniczki i przetarła stoliki,
wyrzuciła butelki po piwie, które Matt i Mama opróżnili przed kłótnią. Potem poszła
do swojego pokoju. Mieściło się w nim jedynie łóżko, biurko i krzesło z porwanym
słomianym siedzeniem. Leila podarowała jej na urodziny białą ażurową narzutę na
łóżko i kupiła używaną półkę na książki, pomalowała ją na czerwono i powiesiła na
ścianie.
Przynajmniej połowę półki zajmowały sztuki teatralne. Elizabeth wybrała jedną ze
swoich ulubionych - Nasze miasto. W zeszłym roku w szkolnym przedstawieniu
Leila grała Emilię i tak często ćwiczyła swoją rolę z Elizabeth, że ona także się
nauczyła. Czasami na lekcjach matematyki odgrywała w myślach swoją ulubioną
sztukę. Lubiła to o wiele bardziej niż klepanie tabliczki mnożenia.
Musiała przysnąć, bo kiedy otworzyła oczy, zobaczyła pochylającego się nad nią
Matta. Cuchnęło od niego tytoniem i piwem, a kiedy uśmiechnął się i odetchnął
głębiej, zaśmierdziało jeszcze bardziej. Elizabeth odsunęła się najdalej jak mogła, ale
nie było sposobu, by przed nim uciec. Poklepał ją po nodze.
- To musi być strasznie nudna sztuka, co, Liz? Wiedział, że nie lubiła zdrabniania
swego imienia.
- Czy Mama wstała? Mogę zacząć robić kolację?
- Twoja mama będzie jeszcze trochę spała, więc może położę się obok ciebie i
poczytamy sobie chwileczkę?
Matt błyskawicznie wpakował się na łóżko, spychając ją do ściany. Elizabeth
usiłowała się wywinąć.
- Powinnam już wstać i zacząć szykować hamburgery -powiedziała, pragnąc z całej
duszy, by nie wyczuł strachu w jej głosie.
Matt trzymał ją mocno.
- Najpierw pokaż, jak kochasz tatusia, i uściśnij go mocno.
8
- Nie jesteś moim tatusiem.
Nagle poczuła się jak w pułapce. Chciała zawołać Mamę, chciała ją obudzić, ale teraz
Matt zaczął ją obcałowywać.
- Jesteś śliczną małą dziewczynką - powiedział. - Jak dorośniesz, będziesz
prawdziwą pięknością. - Przesuwał ręką po jej nodze.
- Nie podoba mi się to.
- Co ci się nie podoba, dziecino?
Wtedy właśnie przez ramię Matta zobaczyła w drzwiach Leilę. Jej zielone oczy
błyszczały z wściekłości. W jednej sekundzie znalazła się przy łóżku i szarpnęła
Matta za włosy tak gwałtownie, że zawył z bólu, wyrzucając z siebie przekleństwa,
których Elizabeth nawet nie rozumiała.
- Wystarczy tego, co te świnie mi zrobiły! Zabiję cię, jeśli tylko ją tkniesz! -
krzyknęła.
Matt zwalił się ciężko na podłogę, usiłując uwolnić się z uchwytu Leili, ale ona
trzymała go mocno za włosy. Zaczął na nią wrzeszczeć, próbując dosięgnąć jej
rękami.
Mama widocznie usłyszała hałasy, bo przestała chrapać. Przyszła do pokoju owinięta
w ręcznik, z podkrążonymi oczami i rozczochrana.
- Co się tu dzieje? - spytała zaspana i zła.
- Powiedz swojej córeczce, żeby się nie ciskała tylko dlatego, że staram się być miły
dla jej młodszej siostry. Czytamy sobie razem, nie ma w tym nic złego. - Matt robił
wrażenie wściekłego, ale Elizabeth przysięgłaby, że się wystraszył.
- Powiedz lepiej temu świntuchowi napastującemu dzieci, żeby się stąd wyniósł,
zanim zawołam policję. - Leila potrząsnęła jeszcze raz głową Matta i w końcu puściła
go, potem usiadła na łóżku i przytuliła Elizabeth.
Mama zaczęła krzyczeć na Matta; Leila krzyczała na Mamę, aż w końcu Mama i
Matt przenieśli się ze swoją kłótnią do innego pokoju. Co jakiś czas zapadała dłuższa
cisza. Kiedy wrócili, byli już ubrani. Powiedzieli, że zaszło nieporozumienie i w
czasie kiedy Leila i Elizabeth będą razem, oni wyjdą na chwilę.
Po ich wyjściu Leila powiedziała:
9
- Możesz otworzyć puszkę zupy i przyszykować hamburgery? Ja muszę przemyśleć
pewną sprawę.
Elizabeth posłusznie powędrowała do kuchni i przygotowała jedzenie. Zjadły w
milczeniu, a Elizabeth stwierdziła, że cieszy się, że Mama i Matt wyszli. Gdyby
zostali, z całą pewnością albo by pili i całowali się, albo by się kłócili i całowali. Tak
czy inaczej, byłoby okropnie.
Wreszcie Leila przemówiła:
- Ona się nigdy nie zmieni.
- Kto?
- Mama. Jest beznadziejna, jak nie ten, to inny facet i tak w nieskończoność. Nie
mogę zostawić cię z Mattem.
„Zostawić?! Leila nie może przecież wyjechać!"
- A więc pakuj się - rozkazała Leila. - Jeśli ten świntuch już się do ciebie dobiera, nie
będziesz tutaj bezpieczna. Pojedziemy wieczornym autobusem do Nowego Jorku -
powiedziała, głaszcząc Elizabeth po głowie. - Bóg jeden wie, jak sobie poradzę,
Wróbelku, ale przyrzekam ci, że będę się tobą opiekować.
Ten moment Elizabeth zapamiętała na zawsze.
Szmaragdowozielone oczy Leili spokojne i zdeterminowane, jej szczupła zgrabna
Zgłoś jeśli naruszono regulamin