111. Niewinna kochanka - Tracy Anne Warren.pdf

(1767 KB) Pobierz
My Fair Mistress
152986522.051.png
Tracy Anne Warren
Niewinna
kochanka
Tytuł oryginału My Fair Mistre
0
152986522.062.png 152986522.072.png 152986522.073.png 152986522.001.png 152986522.002.png 152986522.003.png 152986522.004.png 152986522.005.png 152986522.006.png 152986522.007.png 152986522.008.png 152986522.009.png 152986522.010.png 152986522.011.png 152986522.012.png 152986522.013.png 152986522.014.png 152986522.015.png 152986522.016.png 152986522.017.png 152986522.018.png 152986522.019.png 152986522.020.png 152986522.021.png 152986522.022.png 152986522.023.png 152986522.024.png 152986522.025.png 152986522.026.png 152986522.027.png 152986522.028.png 152986522.029.png 152986522.030.png 152986522.031.png 152986522.032.png 152986522.033.png 152986522.034.png 152986522.035.png 152986522.036.png 152986522.037.png 152986522.038.png 152986522.039.png 152986522.040.png 152986522.041.png 152986522.042.png 152986522.043.png 152986522.044.png 152986522.045.png 152986522.046.png 152986522.047.png 152986522.048.png 152986522.049.png 152986522.050.png 152986522.052.png 152986522.053.png 152986522.054.png 152986522.055.png 152986522.056.png 152986522.057.png 152986522.058.png 152986522.059.png 152986522.060.png 152986522.061.png 152986522.063.png 152986522.064.png 152986522.065.png 152986522.066.png 152986522.067.png 152986522.068.png 152986522.069.png 152986522.070.png
Mamie, z wyrazami miłości
1
1
Londyn, 1812
Dorożka stanęła.
Lady Julianna Hawthorne pochyliła się i wyjrzała na zewnątrz.
Była zdumiona tym, co zobaczyła. Zamiast zwyczajnego
mieszczańskiego domu, jakiego się spodziewała, widziała przed sobą
trzypiętrowy budynek, prawie zasłaniający widok bezchmurnego
nieba. Elegancka rezydencja w georgiańskim stylu miała kamienną
fasadę, zielone ogrodzenie z żelaza i lśniące bielą drzwi, jakby
dopiero je pomalowano.
Może dorożkarz pomylił adres, zastanawiała się. Ten piękny
gmach nie mógł należeć do człowieka, którego zamierzała odwiedzić.
Drżącą ręką wyjęła z jedwabnej torebki małą kartkę z adresem.
„Bloomsbury Square numer 36".
Znowu spojrzała na budynek - na drzwiach wyraźnie widać było
cyfry trzy i sześć.
Poczuła skurcz serca. Nie, to nie pomyłka. Czy jej się to podoba,
czy nie, to musi być dom tego łotra.
Podała dorożkarzowi sporą garść monet, obiecując więcej, jeśli
zaczeka na jej powrót. W takiej spokojnej, odległej od centrum
Londynu okolicy znalezienie innej dorożki graniczyłoby z cudem.
Mogła wprawdzie przyjechać tu własnym powozem, ale ponieważ na
jego drzwiczkach widniał rodzinny herb jej zmarłego męża, wolała
2
152986522.071.png
tego uniknąć. Nikt, absolutnie nikt ze znanych jej osób nie może się
dowiedzieć, że odwiedziła to miejsce.
Zanim zdążyła zmienić zdanie, pozwalając, by strach zmusił ją
do ucieczki niczym szarą polną mysz, wysiadła pospiesznie z pojazdu.
Przystanęła i nerwowo wygładziła poły ciepłej wełnianej pelisy.
Zdając sobie sprawę, że nie może dłużej zwlekać, postanowiła działać.
Wspięła się na schody, chwyciła kołatkę i dwukrotnie uderzyła nią w
drzwi.
Otworzyły się po chwili prawie bezgłośnie. Z twarzy o
prostackich, brzydkich rysach, twardo popatrzyły na nią ciemne oczy.
Julianna była drobna i często musiała zadzierać głowę, kiedy
rozmawiała z mężczyznami, ale ten człowiek, niemal wielkolud, był
najwyższym osobnikiem, jakiego widziała w życiu. Przywodził na
myśl drzewo - potężny rozłożysty dąb, jak te, które rosną w
pradawnych borach.
Jednak to widok strasznej blizny ciągnącej się na lewym
policzku, od skroni do szczęki, sprawił, że sapnęła i poczuła suchość
w ustach.
- No? Czego? - spytał mężczyzna niskim głosem, tak samo
przerażającym jak jego wygląd.
Jej język, zazwyczaj zręczny sprzymierzeniec, teraz odmówił
współpracy. Odźwierny, czekając na odpowiedź, coraz bardziej
marszczył czoło. Zaczerpnęła głęboko powietrza i wykrztusiła:
- Przy... przybyłam zobaczyć się z panem Rafe'em
Pendragonem. Czy to może pan?
3
Zgłoś jeśli naruszono regulamin