McKenna Lindsay - Czerwone ogony.pdf
(
536 KB
)
Pobierz
4821019 UNPDF
LINDSAY McKENNA
Czerwone
Ogony
•
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Powinna pani teraz odpoczywać, poruczniku
- rzucił na powitanie mechanik.
Storm włożyła dłonie do kieszeni lekkich beżowych
spodni i rozejrzała się wokół. Olbrzymi hangar wypeł
niały duże wielozadaniowe śmigłowce i odrzutowce
typu Falcon. Merlin Tucker miał rację. W bazie
powietrznej służby ochrony wybrzeży w Miami pozo
stało zaledwie kilkunastu pracowników z obsługi
technicznej. Reszta załogi cieszyła się słońcem i wodą.
Storm wciągnęła w płuca przesycone zapachem sma
rów powietrze. Tylko tutaj czuła się naprawdę dobrze
i swobodnie.
Spojrzała prosto w błękitne oczy Merlina i uśmiech
nęła się porozumiewawczo.
- Miałam ochotę rozejrzeć się po starych kątach
- wyjaśniła.
Niemal trójkątna, lisia twarz mechanika wydłużyła
się jeszcze bardziej. Chłopak zmarszczył brwi, patrząc
na bladą cerę dziewczyny.
- Jasne -mruknął pod nosem. -To niech pani tutaj
podejdzie...
Rozejrzał się dokoła, chcąc sprawdzić, czy nie
obserwuje ich jakiś inny mechanik. Obok stały w jed
nym rzędzie ratownicze helikoptery H-52. Z tajem
niczym uśmiechem uniósł klapę pokrywy turbiny.
- Zaraz pani coś pokażę...
Storm wyciągnęła głowę, żeby lepiej widzieć silnik.
6
CZERWONE OGONY
- Czy rzeczywiście chcesz, żebym to zobaczyła,
Merlin? - spytała z wahaniem.
W całej bazie nie było lepszego mechanika niż
Merlin Tucker. Przełożeni mówili, że potrafi „za
czarować" nawet najgorszy wrak. Kiedy do niedawna
pracowali razem: ona, Dave i Merlin - byli nie do
pobicia.
Przez moment szare oczy dziewczyny pociemniały
na wspomnienie Dave'a, który był drugim pilotem
w jej załodze. Potrząsnęła głową. Musi jak najszybciej
zapomnieć o tym, co się stało. Inaczej ten koszmar
nigdy nie da jej spokoju.
- Oczywiście proszę o dyskrecję, poruczniku
- głos Merlina uciął jak nożem niewesołe rozważa
nia.
Dziewczyna patrzyła z fascynacją na skomplikowa
ny system kół zębatych, wałów transmisyjnych i prze
kładni.
- Podregulowałem tę ważkę tak, że będzie pani
mogła wydusić z niej znacznie więcej niż normalnie.
- Merlin zachichotał.
Storm spojrzała na niego z podziwem. Kto by
powiedział, że ten chłopak ma tylko dwadzieścia dwa
lata. Gdzie się tego wszystkiego nauczył?
Oczywiście postępował wbrew przepisom. Podraso-
wywanie silników było zabronione. Mogło spowodo
wać wiele kłopotów, zwłaszcza w wypadku niedo
świadczonych pilotów. Ale Merlin wiedział, że Storm
zna pięćdziesiątkę dwójkę jak własną kieszeń. W in
nym wypadku z całą pewnością nie zdecydowałby się
na poprawki.
- Nic nie widziałam, Merlin - powiedziała, od
wracając się na pięcie.
CZERWONE OGONY
7
Chłopak roześmiał się i zaczął wycierać brudne ręce
flanelową szmatą.
- Tak jest, poruczniku - zasalutował.
Storm chciała już odejść, kiedy zauważyła w han
garze jakiegoś człowieka w cywilnym ubraniu. Zmar
szczyła brwi. Któż poza nią fatygowałby się po służbie,
żeby zobaczyć, co dzieje się wśród samolotów i śmig
łowców. Ludzie mieli rodziny, przyjaciół... Kogoś,
z kim mogli umówić się do kina lub na plażę...
Dziewczyna zacisnęła zęby. Pomyślała, że musi
zapomnieć o przeszłości. Miała zaledwie dwadzieścia
osiem lat, a już zaczynała czuć się jak staruszka...
Merlin spojrzał na nią z niepokojem.
- Dlaczego nie weźmie pani wolnego dnia?
Storm oparła się o kadłub stojącej w pobliżu
maszyny i spojrzała przez ramię na mechanika.
- Nie chcę zostawać sam na sam ze swoimi myślami
- westchnęła.
Ostre rysy Merlina złagodniały na moment.
- To nie była pani wina... że to się stało - powie
dział, oglądając uważnie swoje dłonie. - Porucznik
Walker nie usłuchał rozkazu... Powinien był zostać
w kabinie, zamiast...
Chłopak urwał i spojrzał na Storm. Dziewczyna
pobladła. Ręce jej drżały. Pomyślała, że najlepiej by jej
zrobiło, gdyby mogła się wypłakać. Wciąż nie potrafiła
pogodzić się ze śmiercią męża, Hala, mimo iż od tego
czasu minął już ponad rok, a śmierć Dave'a przepełniła
czarę goryczy.
- Wiem, Merlin - szepnęła, spuszczając wzrok.
Chłopak zawahał się. Ręce miał już prawie czyste,
ale sięgnął po zestaw narzędzi. Po chwili jednak
rozmyślił się i wyprostował.
8
CZERWONE OGONY
- Pracuję już trzy lata w ochronie - powiedział.
- Słyszałem o różnych sztuczkach. Przemytnicy zrobią
wszystko, żeby móc uciec. Ten chłopiec był tylko
przynętą. Zresztą dali się na to nabrać nawet celnicy.
Założę się, że gdyby pani była drugim pilotem, zrobiła
by pani dokładnie to samo... Nie ma co się zadręczać.
W tej sprawie nie ma winnych. Porucznik po prostu
ratował chłopca...
Dziewczyna nie mogła wydusić z siebie słowa. Nie
potrafiła też płakać. Poczuła gwałtowny ból w skro
niach. Za każdym razem było podobnie. Sama myśl
o śmierci Dave'a Walkera, jej najlepszego przyjaciela
i pilota, z którym latała od lat, wywoływała cier
pienie.
- Odwiedziłam wczoraj Susan i dzieciaki... - po
wiedziała łamiącym się głosem.
Merlin spojrzał na nią uważnie.
- I co u nich słychać?
Dziewczyna pokręciła głową.
- Nic dobrego... - westchnęła i zamknęła na chwilę
oczy. - Nie mówmy o tym. Wiesz, są teraz moją jedyną
rodziną...
Merlin uśmiechnął się, chcąc dodać jej otuchy.
- Nieprawda. Wszyscy tutaj traktują panią jak
kogoś bliskiego...
Storm nie odpowiedziała. Patrzyła tylko na betono
wą posadzkę hangaru.
- Moim zdaniem dowództwo postąpiło słusznie,
dopuszczając kobiety do służby w ochronie wybrze
ży...
Dziewczyna spojrzała mu w oczy. Merlin tym razem
nie żartował. Nigdy dotąd nie mówił, co sądzi na temat
kobiet pilotów. W bazie, oprócz Storm, pracowały
Plik z chomika:
kasiunia08
Inne pliki z tego folderu:
McKenna Linsday - Nieujarzmiony.pdf
(667 KB)
McKenna Lindsay - Zielony ogień.pdf
(907 KB)
McKenna Lindsay - Spragnieni uczuć.pdf
(639 KB)
McKenna Lindsay - Podniebny romans.pdf
(604 KB)
McKenna Lindsay - Niezwyczajna dziewczyna.pdf
(669 KB)
Inne foldery tego chomika:
01 Portret w Bieli
02 Posłanie z Róż
03 Smak Chwili
Adams Anna
Adams Audra
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin