527. Wainsccot Tina - Delikatna Erotyka - Kapitan mego serca.doc

(487 KB) Pobierz

 

 

 

 

Tina Wainsccot

 

Kapitan mego serca


ROZDZIAŁ PIERWSZY

- Nie, nie mogę uwierzyli, że taki Roger Parówa próbuje ukraść mi klienta. - Cassie Chamberlain zatrzymała się przed tablica informacyjną wiszącą w holu Agencji Reklamowej Nicholsona. Spojrzała na swoją najlepszą przyjaciółkę, Pam Kraft. - Właśnie wyprzedził mnie w konkursie na najlepszy spot reklamowy roku. Ale wciąż mam szansę wygrać te pięć tysięcy dolarów, które zbliżą mnie o krok do celu... - zniżyła dyskretnie głos - czyli do założenia własnej firmy. Agencja Promocyjna Chamberlain doceni mój talent i ciężką pracę. A na razie, jeśli zwyciężę w tym konkursie, może zyskam trochę szacunku u Nicholsona. Mam wrażenie, że obsadzili mnie tu w roli niedorozwiniętej blondynki.

- Może przez to, że zalałaś wodą cały korytarz, próbując wymienić pustą butlę.

- Pewnie tak, ale nikt nie pamięta, że chciałam być samodzielna i dlatego nie poprosiłam o to żadnego z facetów.

- A pamiętasz, jak cała poczta posypała się z drugiego piętra na głowę pana Shavely?

- To było trzy lata temu! Wciąż o tym gadają?

- Tak jak o innych naturalnych katastrofach.

- Wielkie dzięki - syknęła, marszcząc nos.

Od trzech lat, odkąd postanowiła pracować nad swoim charakterem (koniec z głupstwami, będę rozsądna, zorganizowana i systematyczna), nie zdarzyła jej się żadna wpadka, ale to w niczym nie zmieniło jej reputacji. Musiała teraz wymyślić sposób na to, żeby:

a) przycisnąć do muru Rogera Parówę Pinkle'a,

b) odzyskać...

Zastrzygła uszami na dźwięk kroków: skrzyp, skrzyp, skrzyp.

- Roger! Poczekaj, niech ja go tylko dopadnę.

- Dobierz mu się do skóry, dziewczyno, za nas wszystkie, za cały zespół! Zdepcz go! Ale nie rób za dużo hałasu, bo Roger mógłby się zemścić w jakiś paskudny sposób - naprawdę paskudny. Mógłby podpalić budynek albo zrobić coś gorszego.

Cassie machnęła lekceważąco ręką.

- Daj spokój, ale ty masz wyobraźnię. Nic by nie mógł.

- Odwróciła głowę w chwili, gdy Roger wchodził na palcach do łazienki. Załomotała do drzwi. - Roger, słyszałam skrzypienie twoich koturnów. Wyłaź albo sama cię stamtąd wyciągnę!

Drzwi powoli się otworzyły. Roger próbował udawać zdziwionego i nawet zmusił się do uśmiechu.

- Chciałaś... hm, skorzystać z toalety?

Nawet w butach z grubymi koturnami sięgał jej do ramion.

- Nie, chciałam z tobą porozmawiać o podkradaniu mi klientów. A konkretnie, chodzi o promocję przynęty na ryby. To ja miałam robić ten projekt

- Zaraz, zaraz. - Podniósł ręce w błagalnym geście.

- Niczego ci nie ukradłem. Nic na to nie poradzę, że mój dar przekonywania sprawdził się też w dziedzinie wędkarstwa. Ciebie akurat nie było, wiec pan Nicholson uznał, że to ja powinienem zająć się tym zleceniem, a przynajmniej nawiązać wstępny kontakt - powiedział jękliwym głosem, ale brzmiało to całkiem logicznie.

- Wybij sobie z głowy, że poddam się bez walki. Muszę dostać to zlecenie, żeby mieć szansę w konkursie.

- Cóż, Cassie, ja też liczę na tę nagrodę. Mam bardzo ważne wydatki.

- Na przykład jakie?

- To moja prywatna sprawa. - Potarł palcem swój płaski nos. - No dobrze, jeśli chcesz wiedzieć, mam zamiar zoperować sobie zatoki. Przy okazji poprawią mi nos. To jedyny sposób, żeby zdobyć względy takiej ładnej dziewczyny jak ty.

- Roger, to nie nos decyduje o ogólnym wrażeniu, jakie robisz na dziewczynach.

- Więc umówiłabyś się ze mną? Omal się nie zakrztusiła.

- Chciałam powiedzieć, że... to nie tylko sprawa nosa. Zakołysał się na swoich skrzypiących koturnach, prostując plecy.

- Mam taką rozciągającą maszynę, która doda mi trochę wzrostu. Już zdobyłem parę milimetrów.

- I straciłeś kilo zdrowego rozsądku. Wzrost też nie ma tu nic do rzeczy. Chodzi o... - Zerknęła na jego kraciastą koszulę, jaskrawy krawat i jasnozielone spodnie. Nie dość, że kiwał się na tych nieszczęsnych koturnach, to jeszcze pobrzękiwał kluczykami w kieszeni. - Nie mnie oceniać twój męski urok. Chciałam cię prosić, żebyś zrezygnował z mojego klienta.

- Moglibyśmy podyskutować o tym przy kolacji. Odkryłem, że w elektrycznym urządzeniu, które kupiłem do układania włosów, można upiec fantastycznego hot doga.

- Parówkę.

- Chyba nie będziemy się kłócić o nazwę. To co, jesteśmy umówieni?

- Nie, dziękuję. - Ciekawe, pomyślała, że Parówa lubi parówki. - Po prostu odpuść to zlecenie, żebym nie musiała cię skrzywdzić.

Wzdrygnął się na te słowa i ominął ją szerokim łukiem.

- Nie krzywdź mnie! Trzęsę się ze strachu! - Skrzyp, skrzyp, skrzyp, i już go nie było.

Nie, na pewno nie miała zamiaru go gonić. Nie na takich obcasach. Może dawna Cassie zrzuciłaby pantofle i pobiegła za nim, żeby nauczyć gnojka rozumu. Ale to nie byłoby w stylu Cassie a) statecznej, b) rozsądnej i c) odpowiedzialnej. Zmrużyła oczy i spojrzała na drzwi do gabinetu swojego szefa. Podciągnęła rękawy żakietu i zapukała.

- Cassie. - Uśmiech na twarzy Nicholsona szybko zgasł. - Oho, jesteś zdenerwowana. Wiesz, jak ja nie lubię konfliktowych sytuacji.

- Skąd pan wie, że jestem zdenerwowana?

- Chrupiesz te antystresowe cukiereczki z taką zaciekłością jak wtedy, gdy musiałaś zamienić się pokojami z nowym pracownikiem. Ale byłaś naprawdę wielka, rezygnując bez walki z lepszego gabinetu. Doceniam to - potrafisz grać w drużynie, Cassie, i na pewno na tym nie stracisz. Ale przejdźmy do rzeczy: chodzi o projekt dla firmy wędkarskiej C&D.

- Pozwolił pan, żeby Roger ukradł mi klienta. Nicholson przeciągnął pulchnymi rękami po tym, co zostało z jego włosów.

- Zaraz, zaraz, on ci go nie ukradł. Stał przy biurku recepcjonistki, kiedy zadzwonił facet z ich firmy. Ciebie nie było, więc zaczął z nim rozmawiać. Okazało się, że nasz Roger jest zapalonym wędkarzem.

- Ten klient zadzwonił do mnie!

- Szukają kogoś, kto zrobi projekt kampanii reklamowej ich przynęt. Przynęt wędkarskich. A co ty wiesz o wędkarstwie?

Pytanie! Jej były mąż Dan zwykł poświęcać temu hobby więcej uwagi niż jej.

- Dowiem się wszystkiego, co trzeba. Zawsze tak robię. Najpierw poznaję dokładnie firmę i jej produkty. Uważa pan, że zrozumienie, jak działa sztuczna przynęta, przekracza moje możliwości?

- Nie twierdzę - powiedział rozbawionym głosem - że kobieta nie może znać się na wędkarstwie. To nie ma nic wspólnego z płcią, chodzi wyłącznie o to, żeby te przynęty promowała nasza firma. - Uderzył się pięścią w pierś. - Cassie, znamy się nie od dzisiaj i jednego jestem pewien, nie jesteś typem dziewczyny z zacięciem wędkarskim. Zajmuj się bankami i kwiaciarniami. Następne zlecenie, bardziej odpowiednie dla ciebie, jest twoje. Jeśli zapomnisz o swojej dumie, przyznasz, że wszystkim nam powinno zależeć na tym, żeby jak najlepiej obsługiwać klientów. Jesteśmy zespołem. Bądź dżentelmenem, Cassie, ustąp i pozwól Rogerowi zdobyć dla naszej firmy nowego klienta.

Wzruszyła ramionami, uświadomiwszy sobie, jak często ustępowała bez słowa protestu.

- Trudno jest ustąpić, kiedy ktoś wchodzi człowiekowi bezczelnie w paradę.

- On chce oddać temu pętakowi twoją robotę? - zapytała z oburzeniem Pam.

- Tak. No bo rozumiesz... co ja wiem o wędkarstwie?

- A co ty wiesz o wędkarstwie?

- Wrzucasz coś do wody, ryba to chwyta, a ty się z nią szarpiesz i starasz się nie podniecić na tyle, żeby potrącić swojego męża i zepchnąć go z łodzi na oczach wszystkich kumpli. - Twarz Cassie pokryła się rumieńcem. - Mniejsza o to. Zbyt długo zachowywałam się jak potulne cielę. On myśli, że jestem głupia i może mi wciskać ciemnotę. Ale dowie się w końcu, że potrafię walczyć o swoje.

- Nie wątpię. Jesteś uparta jak osioł.

- Tak, a) uparłam się, żeby nie być taka jak moja matka, b) na pewno nie jestem dżentelmenem. - Chcąc to udowodnić, przetrząsnęła biurko recepcjonistki i schowała w dłoni jeden z kluczy. - I c) mam dosyć służenia za szczebel drabiny, po której wspinają się wszyscy inni.

- Jesteś śliczna, kiedy się złościsz. - Pam roześmiała się. - Nawet wtedy, kiedy miażdżysz zębami rumowe cukierki. Więc co masz zamiar zrobić? Przycisnąć Nicholsona, żeby pozwolił i tobie przedstawić projekt kampanii?

- Akurat! Żeby poklepał mnie po głowie i powiedział, jakie by to było niedżentelmeńskie? - Cassie uśmiechnęła się leniwie. - Po prostu wejdę na prezentację i pokażę im swoją robotę.

- A jeśli cię wyrzuci?

- Nie zrobi tego.

- Oho. To zabrzmiało - mogę to powiedzieć? - impulsywnie.

- Nic z tych rzeczy, żadnej impulsywności. To będzie dobrze zaplanowany atak w imię wszystkiego, co jest uczciwe i dobre na tym świecie. Wiesz, że nie znoszę nieuczciwych ludzi. - Podeszła do drzwi pokoju Rogera i wsunęła klucz do zamka.

- A włamywanie się do cudzego gabinetu - szepnęła Pam - nie jest nieuczciwe?

- Oczywiście, że nie. Mam klucz. Nigdzie się nie włamuję.

- Cassie, a jeśli ktoś cię złapie i zostaniesz aresztowana? Jeśli obie zostaniemy aresztowane?

- Nie bój się, nic nam nie grozi. - Otworzyła drzwi. W pokoju unosił się zapach taniego płynu po goleniu. - Kiedy wybrałam pracę w reklamie, postanowiłam, że to będzie coś na stałe, coś, co potraktuję poważnie.

Pam stanęła na czatach koło drzwi.

- Myślisz o swoim byłym małżeństwie, prawda?

- Oczywiście, że nie. Myślę o tej krzyżykowej robótce, którą zaczęłam pięć lat temu. Leży sobie w koszyku i przypomina mi o wszystkich rysunkach, obrazach i kilimach, których nie skończyłam. Każdej niedzieli haftuję jeden wzorek. Przynajmniej robię jakiś postęp. Och, przestań tak na mnie patrzeć... Wiem, wiem, znasz mnie jak zły szeląg. No dobrze, myślę o swoim nieudanym małżeństwie. Nie masz pojęcia, jakie to było straszne, kiedy zdałam sobie sprawę, ze staję się taka jak moja matka, która zmienia mężów jak rękawiczki. To cud, że nie pomieszało jej się od tego w głowie. Prawdę mówiąc, trochę się pomieszało.

- Przestań, nie jesteś taka jak twoja matka.

- Teraz nie, ale wtedy byłam. Wyszłam za mąż za wspaniałego faceta, którego ledwie znałam. Po pierwszym wybuchu namiętności dopadła mnie rzeczywistość: rachunki, zakupy, rutyna codzienności, napomkniecie o dzieciach - no i spanikowałam. Prawdopodobnie z takich samych powodów jak mama w swoich siedmiu kolejnych małżeństwach. Nie dojrzałam do tego. Uciekłam... i zraniłam Dana. Przysięgłam sobie potem, że nigdy więcej nie zabiorę się do czegoś, na czym mi zależy, jeżeli nie będę przekonana, że uda mi się to skończyć. - Zajrzała do swojego małego notatnika w skórzanej oprawie, zawieszonego na szyi na srebrnym łańcuszku. - Muszę zaoszczędzić dwa i pół tysiąca dolarów, żeby uciec stąd i założyć własną firmę. Po roku i dwóch miesiącach powinnam być w stanie zaproponować ci współpracę. Widzisz? Postawiłam na zdrowy rozsądek, a to oznacza dwie rzeczy; a) konkretne cele i b) żadnych złamanych serc.

- Zdrowy rozsądek. Tak, wiem, nigdy więcej nie będziesz miała złamanego serca.

- Dzięki za wotum zaufania. - Cassie uśmiechnęła się.

- Bo nigdy nie znajdziesz faceta, który sprosta wymaganiom z twojej głupiej listy.

- Hej, powinnaś mnie podtrzymywać...

- Nie jestem twoim biustonoszem - Pam przerwała jej w pół zdania - tylko przyjaciółką. Dlatego ostrzegam cię, że zostaniesz starą samotną kobietą, zanim znajdziesz człowieka, który choć w połowie odpowiadałby kryteriom z tej listy. Sama będziesz oglądała powtórki swoich ulubionych seriali i rozmawiała z dziewięcioma kotami. Skończysz jak te staruszki, które nigdy niczego nie wyrzucają, a kiedy umrzesz, znajdą cię po tygodniu, przekopując się przez sterty śmieci.

- Niekoniecznie. W każdym razie nie będę rozwiedzioną siedmiokrotnie starą samotną kobietą, bez żadnych celów, zainteresowań, bez zawodu.

Jak jej matka, wlekąca córkę z miejsca do miejsca w ślad za kolejnymi narzeczonymi i mężami. Cassie dorastała bez świadomości rodzinnych korzeni, tradycji, bez poczucia, że może polegać na własnej matce. I bez ojca. który trzy lata po rozwodzie zginął w wypadku. Odpędziła wspomnienia i przerzuciła stertę papierów na biurku Rogera.

- Mam, o to mi chodziło. - Podniosła folder informujący o „Rodeo wędkarskim w Naples", zawodach, które rozpoczynały się następnego dnia. - A niech to, siódma rano. Nigdy nie mogłam zrozumieć, jak można się zerwać ochoczo z łóżka - przed świtem - po to, żeby pojechać na ryby. - Powachlowała się folderem, odsuwając wspomnienie Dana drepczącego na palcach po ich sypialni, w całej swojej nagiej okazałości. - Uff, strasznie tu gorąco. A wiesz, kto to sponsoruje? C&D!

- Fantastycznie! Pójdziesz pogadać z wędkarzami, może nawet złapiesz jakiegoś ważniaka z tej firmy?

- Pogadać? Mam zamiar dowiedzieć się wszystkiego o przynętach, wędkarstwie i o rybach od jakiegoś przystojnego zawodnika.

- A, jeśli facet napali się na ciebie i będziesz z nim sama na łodzi? To ryzykowne, naprawdę ryzykowne.

- Nie napali się. Zresztą wystarczy, że pokażę mu swoje bocianie nogi i przejdzie mu cały zapał.

- Chyba jesteś trochę przewrażliwiona na punkcie tych swoich nóg.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin