Dawn McClure-Upadłe Anioły 1- Azazel.txt

(216 KB) Pobierz
 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Częć pierwsza z serii Upadłe Anioły 

 

Tłumaczenie: chomikuj.pl/miss.tribulation (miss.tribulation@gmail.com) 

Beta: chomikuj.pl/zofika1 

 

 

 


Rozdział 1 

 

 

 

Azazel skupił swojš uwagę na Lucyferze i odcišł się od krzyków torturowanych 
dusz. Bardzo w stylu Luca było zaaranżowanie spotkania w Piekle. Termin 
Miejsce Zapomniane Przez Boga nabierał tutaj autentycznego znaczenia. 
wiatło nie istniało, poza pomarańczowš powiatš ognia, która tylko potęgowała 
cienie. 

-Zaistniała pewna sytuacja. 

Wojownicza poza Luca była równie irytujšca, jak dym wypełniajšcy nozdrza 
Azazela, sprawiajšcy, że kichał przy każdej wizycie na dole. Na Lucu smród 
zgnilizny, tych, którzy umierali po raz kolejny i kolejny w morzu ognia, zdawał się 
nie robić żadnego wrażenia. Łamišc dane sobie przyrzeczenie, by odwracać 
wzrok, Azazel zerknšł na wieczny ogień. 

Dusza idšc do Piekła, nie udawała się tam w cielesnej formie. To włanie duch nie 
mógł stamtšd uciec, a płomienie go przycišgały. Gdyby to ciała były zsyłane na 
dół, tortury kończyłyby się w momencie, gdy pierwszy płomień liznšłby palec u 
nogi. Dusze w swojej formie miały przechlapane. Nie miały dokšd pójć, nie 
istniała dla nich droga ucieczki. 

Luc obrócił się ku Jeziorze Ognia. 

-Około siedemdziesięciu lub więcej dusz połšczyło się i zbiegło z Otchłani, więc 
możesz wzišć sobie swoje przemylenia i podetrzeć sobie nimi tyłek. Niemożliwe 
stało się możliwe. 

Azazel szybko ukrył swoje emocje. Nienawidził, gdy Luc używał na nim swojej 
mocy czytania w mylach 

-Dokšd się udały? 

Luc cišgnšł przez głowę swoja koszulkę bez rękawów i rzucił w płomienie, 
odsłaniajšc niezliczone tatuaże na piersi i plecach. Miał rękaw z rysunków na 
prawym ramieniu, który zawijał się w okolicach obojczyka. Krzyże, anioły, 
wszystko. 


-Do ludzkiej strefy, gdzieżby indziej? Uciekli grupš, dzielšc swoje siły między 
siebie, więc wštpię, że się rozproszš. 

Azazel kichnšł, a następnie pocišgnšł nosem, dostarczajšc płucom jeszcze więcej 
dymu. 

-Mam sprowadzić ich na dół? 

Czarny garnitur zmaterializował się na ciele Luca. 

-Tak. Wyled drani i wrzuć ich tyłki z powrotem do mnie. Ich myli kršżš wokół 
zdobycia ciała i użycia danej osoby do zyskania kolejnego. Nie pozwolę na to. 

-Ustaliłe dokšd podšżajš? 

Luc odwrócił się z umiechem. 

-Szukajš człowieka z wyjštkowymi zdolnociami. Wyglšda na to, że media, 
telepaci bšd empaci sš ich celem. Zaczšłbym poszukiwania od L.A lub Nowego 
Jorku. Kentucky wyrzucę z twojej listy, jeli o to pytasz. 

Nie, nie o to pytał, ale musiałby. Odnoszšc się do obsesji Luca na punkcie powieci 
Toma Clancyego, Azazel uniósł rękę by zasalutować, naladujšc ulubionš postać 
Luca - Jacka Ryana. 

-Poinformuję cię, jak tylko się czego dowiem. 

Usta Luca wykrzywiły się w kolawym umiechu. 

-Nie rób chały z Clancyego. Jest cholernie dobrym pisarzem. I nie zdawaj mi 
sprawozdań, dopóki nie ukończysz swojej misji. Jeli zechce aktualnoci, wpadnę 
do ciebie.  Wygładził klapy garnituru. - Jak wyglšdam? 

Azazel zauważył czerwony błysk w jego oczach, który pasował do krawata i 
głupawego umiechu na twarzy. Wiedzšc, że sardoniczny żart zostanie 
doceniony, nie mógł stracić do tego sposobnoci. 

-Absolutnie diabelsko. 

~ * ~ 

-Złamię, twój kręgosłup, jak suchš, jesiennš gałš. - Alexia wyglšdała na 
zblazowanš i trzymała się w rozlunionej pozycji, gdy cisnęła miecz w prawej 
ręce. Pokazała kły, wiedzšc, że demon na czele bandy zda sobie sprawę, iż 
wzdycha do jego słodkiej, przepysznej krwi. Nie było tajemnicš, że wampiry 


pożšdały krwi demonów. Ich krew była znacznie lepsza od ludzkiej. Bogatsza. 
Pożywniejsza. 

W alejce tuż poza zasięgiem wiateł miasta, musiała zabić szybko, więc o napiciu 
się krwi nie było mowy. Szkoda. Kto mógłby pojawić się w tej alei. Nie miała 
zamiaru ryzykować przyłapania w trakcie zabawy jedzeniem. 

Dwoje z wampirów wycofało się, zwiększajšc odległoć miedzy nimi a ostrzem. 
Przywódca pozostał, tam, gdzie był, rzucajšc w jej stronę zniesmaczone 
spojrzenie. Czyżby uważał jej umiejętnoci jako wojowniczki sš wybrakowane? 
Czekała go nie lada niespodzianka. 

Jego wzrok przesunšł się po jej ciele. Nisko opadajšce na biodra jeansy, biały 
bokserski top podkrelajšcy każdy mięsień jej filigranowej postaci. Nie lubiła gdy 
lune ubranie ograniczało jej ruchy kiedy była w trybie upoluj i zabij. Poza tym 
jej kobieca częć doceniała pochlebne spojrzenia mężczyzn, z którymi walczyła - 
nieważne, jakim kreaturami by oni nie byli. 

Godziny walk i ćwiczeń zapewniły jej mniej niż osiem procent zawartoci tkanki 
tłuszczowej w ciele. Nie było dnia, w którym by się nie spociła. 

Wzrok demona zatrzymał się w końcu na jej twarzy. 

-Twoja reputacja robi wrażenie. 

Jej wytrenowana uwaga była skupiona na nim, w pogotowiu na jakikolwiek ruch, 
który mógł wykonać, a nie chciała, by mało ważne słowa jš rozproszyły. 
Pierdolenie od rzeczy w trakcie walki należało do jej ulubionych zagrań, a teraz 
miała godnego siebie przeciwnika. Według informacji przekazanych przez 
Przymierze, Belial był demonem z pierwszego upadku, jej ulubionego. 

Demony, które upadły razem z Lucyferem były samolubnymi, prostackimi 
draniami, skupionymi na własnej potędze. Zawsze szukały sposobów, by 
uzurpować sobie własnego Stwórcę. Jakby to miało się kiedykolwiek stać. 

Ambrose, jej szef i przywódca Przymierza, wydał jej rozkaz by usunšć owego 
demona i bandę podległych mu wampirów. Belial miał imponujšca teczkę 
zawierajšcš długš listę ludzi, których zabił. 

Skurczybyk leciał na łeb na szyję. 

-Miecz, który trzymasz jest bardzo duży. Wiesz, jak go używać czy to tylko na 
pokaz? 


Jego twarz pozostawała niewzruszona. Nie poruszył się i nie przejawiał 
symptomów strachu. 

Imponujšce. 

Minęło dużo czasu, odkšd miała okazje spotkać kogo równego jej prędkoci i sile. 
Ambrose, upadły anioł i pierwszy wampir w historii, był ponad poziomem jej 
umiejętnoci, ale miał żonę. Fakt trochę niefortunny. Był bezkonkurencyjny i 
niezrównanie wspaniały. 

Tak jak i ona, w obu przypadkach. Nie kierowała niš próżnoć, ale wiedziała, jak 
wyglšd może jej pomóc. Wojownik był zawsze wiadom swojej broni i 
umiejętnoci, ona uważała swojš urodę za broń o poważnym znaczeniu. 

Ambrose stworzył Przymierze w trzynastym wieku, gdy oczywistym stał się fakt, 
że pewne wampiry utraciły co przy przemianie. Co z rozumu, moralnoci czy 
jakiegokolwiek wyczucia człowieczeństwa. Potem były wampiry, wierzšce, że 
zabijanie ludzi było rytuałem przejcia. Zabójcy na usługach Przymierza byli 
szkoleni, by ich powstrzymywać. 

Należnoć do Przymierza była jej jedynym priorytetem i jedynš miłociš. 
Organizacja składała się z wampirów - elity tego gatunku. Utrzymywali swojš 
społecznoć w ryzach, a ona była jednš z ich głównych zabójców. 

Alexia złożyła swój wniosek o przyjęcie do Przymierza w dniu, w którym po raz 
pierwszy mogła wyjć na słońce, co było warunkiem uzyskania zatrudnienia. 
Umiejętnoci można nabyć, ale przemieszczanie się w trakcie dnia było integralnš 
częciš tej roboty. Miało to miejsce ponad siedemset lat temu. Skopywała tyłki, 
odkšd tylko sięgała pamięciš. 

Mężczyni każdej rasy, z każdego kontynentu i z różnymi umiejętnociami 
usiłowali jš pokonać. Jej pierwsza konfrontacja odbyła się na miecze - jej ulubiony 
typ uzbrojenia. Potem miała zatargi z łukami. Następna była broń palna i granaty. 
Strzelby, karabiny o dużej mocy i AK-47* były używane przeciw jej zwinnemu 
ciału przez lata. Cholera, nawet raz celowano w niš z rakiet typu ziemia-
powietrze. 

Wszystko zawiodło. 

Modliła się, by Belial rozłożył jš z brutalnš siłš. Boże, jak bardzo tego pragnęła. 
Nikomu, nigdy by się nie przyznała, jak bardzo chciałaby zostać pokonana na polu 
bitwy. Tak dużo czasu minęło, odkšd kto jš pokonał. Setki lat. 

*Kałasznikow- przyp. Tłum 


Belial, proszę. Nie mogę spotykać się z facetem, którym potrafiłabym rzucić. 
Potrzebuję wyzwania. 

I Boże Wszechmogšcy, on na nie wyglšdał. Jego czarne, długie włosy były 
zaczesane do tyłu, co podkrelało kanciastš linię szczęki i przeszywajšcš zieleń 
oczu. 

Miał perfekcyjne ciało, a że nie nosił koszuli, dzięki tym nisko opuszczonym 
jeansom mogła cieszyć oczy każdym centymetrem jego klatki piersiowej. 
Przyłapała go, gdy częstował ładnš brunetkš swoje wampiry. Najwidoczniej one 
chciały jej krwi, a Belial pragnšł ciała. 

Jeden z jego ludzi upucił miecz i uciekł, jego buty dudniły na mokrym chodniku, 
dwięk ten odbijał się echem w alejce. 

Tchórz. 

Pozostał tylko jeden wampir stojšcy za Belialem. 

Nie poruszył się. Korzystał z jej taktyki. Zawsze czekała, aż przeciwnik wykona 
pierwszy ruch, ponieważ z reguły był wykonywany w gniewie. Niechlujnie i 
nieskutecznie. Nie była chętna do pierwszego kroku. 

Ostatni zwolennik rzucił broń i zwiał. 

Co, do kurwy nędzy? Przecież jeszcze nic nie zrobiła. Nawet nie przybrała wyrazu 
twarzy skop tyłek i wycišgnij nazwiska. Po prostu czekała. Rozważajšc, jakš 
opcję powinna wybrać. 

No, dawaj Belial. Nie pękaj. Skop mi tyłek. Doprowad do płaczu. 

Jakby wyczuwajšc jej myli, natarł na niš, celujšc mieczem w stronę jej brzucha. 
Pierwszy ruch był fatalny i zablokowany z łatwociš. Dziecinna sztuczka. 

-Przestraszyłe się, urodziwy Belialu? Uciekniesz jak twoi żałoni ludzie? 

Gniew zmienił jego oczy w wšskie szparki. Ryknšwszy, machnšł mieczem w 
prostej linii tuż przed jej twarzš. Wycofała się jedynie. Nie mogła uwierzyć, że 
Belial był niegdy potężnym Walecznym Aniołem....
Zgłoś jeśli naruszono regulamin