London Jeanie - Mężczyzna na weekend.pdf

(632 KB) Pobierz
untitled
22809548.001.png
Jeanie London
Mężczyzna na weekend
Rozdział pierwszy
– Jeśli każą mi dziś oglądać jeszcze jednego penisa
– mruknęła pod nosem Lennon McDarby, unosząc szklane
zabezpieczenie gabloty wystawowej – to chyba zacznę
wyć.
Okaz, który miała przed oczyma – rzeźba zatytułowa-
na ,,Obietnica’’ – mierzył dobre czterdzieści centymet-
rów. Marmurowy członek stanowił element dwuczęś-
ciowej całości. Jego uzupełnieniem była, wykonana z nie
mniejszą dbałością o detal, rzeźba przedstawiająca kobie-
ce usta otwarte na tyle szeroko, by zdawało się, że mogą
pomieścić całe czterdzieści centymetrów.
Nie był to bynajmniej jedyny penis na tej wystawie.
Wszystkie eksponaty w galerii Joshuy Eastmana miały
związek z erotyką.
Westchnienie Lennon odbiło się głośnym echem od
ścian opustoszałej galerii. Nie musiała nawet spoglądać na
zegarek, by zorientować się, że dawno minęła północ.
Zdążyła już przywyknąć do tego, że o tak późnej porze
jest jeszcze na nogach. Od kilku tygodni pomagała swej
ciotecznej babce w przygotowaniach do otwarcia nowej
ekspozycji, starając się jednocześnie nie dopuszczać do
siebie myśli, jak bardzo ucierpi na tym jej własna praca.
Pomimo naglących terminów całe dnie spędzała w muze-
um Ogólnokrajowego Stowarzyszenia Artystów.
Prace dobiegały końca. Lennon mogła przyjrzeć się
z satysfakcją efektom swoich wysiłków. Jej spojrzenie
powędrowało w kierunku holu. Obok portretu dziadka
Joshuy otwierającego wystawę poświęconą jego pamięci,
w westybulu zgromadzono eksponaty, z których każdy
reprezentował odrębną dyscyplinę sztuki. Starannie wy-
selekcjonowane malowidła, drzeworyty i miedzioryty,
grafiki, fotosy oraz rzeźby rozmieszczone w licznych
regałach i gablotach wprowadzały zwiedzających w na-
strój i dawały przedsmak myśli przewodniej wystawy,
którą scharakteryzować można było jednym słowem:
seks.
Uśmiechając się ze znużeniem, Lennon zatrzymała
wzrok na osiemnastowiecznej akwareli zatytułowanej
,,W pojedynkę’’. Malowidło przedstawiało młodego na-
giego mężczyznę, który zaspokaja się, skąpany w przej-
rzystych pastelowych barwach. ,,Chcemy przecież, żeby
panowie czuli się u nas swobodnie’’, oznajmiła babcia Q,
decydując się na wystawienie aktu.
Na przeciwległej ścianie wisiało olejne płótno z 1750
roku wykonane na zamówienie samej Madame de Pompa-
dour. Obraz przedstawiał parę kochającą się w sielan-
kowej scenerii nad brzegiem rzeki.
Babcia Q i dziadek Joshua – Lennon nazywała go tak
mimo, iż on i Q nigdy nie byli małżeństwem – poświęcili
 
całe wspólne życie gromadzeniu tych erotycznych re-
kwizytów. Nie wypadało więc odmówić pomocy przy
wystawieniu kolekcji. Cóż, pora zająć się ,,Obietnicą’’.
Ustawiwszy ogromny członek na pokrytym czarnym
aksamitem podeście, odsunęła się, by ocenić rezultat.
Nadal nie była zachwycona. Ziewnęła szeroko, zastana-
wiając się, czy kiedykolwiek uda jej się uzyskać zadowala-
jący efekt.
– Nie sądziłam, że igraszki z członkiem mogą kogokol-
wiek przyprawiać o senność – rozległ się nagle dźwięczny
głos babci Q.
Lennon rzuciła jej znużone spojrzenie. Babcia Q – re-
szcie Nowego Orleanu znana jako Quinevere McDarby
– oparta w pełnej gracji pozie o framugę, lustrowała
wzrokiem wystawę. Przypominała wróżkę z bajki.
Drobnej postury, z siwymi włosami i błyszczącymi
błękitnymi oczami stanowiła kwintesencję kobiecości.
Olśniewająco piękna za młodu, na starość pozostała
urocza.
– O tak późnej porze nic nie jest w stanie mnie
rozbudzić, babciu.
– Właściwemu mężczyźnie z pewnością by się to udało.
– Powinnaś już dawno spać – odparła Lennon zbyt
zmęczona, by się sprzeczać.
– A to niby czemu? Będę miała dość czasu na sen
w grobie. Tymczasem... – chrząknęła uspokajająco na
widok przerażonego spojrzenia Lennon. – No dobrze, już
dobrze. Sprawdzałam tylko prognozę pogody w Inter-
necie. Pewnie za chwilę sama byś się za to zabrała, a nie
chciałam odrywać cię od pracy. Pomyślałam, że jeśli cię
wyręczę, zdążysz tu ze wszystkim skończyć i jutro
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin