Sogn Maiken - Co przyniesie dzień, Śpij w mych ramionach.pdf

(282 KB) Pobierz
Sogn Maiken
Romantyczne chwile
Co przyniesie dzień
Śpij w mych ramionach
ROZDZIAŁ I
Skulona, z rękami głęboko w kieszeniach, szła opustoszałą ulicą. Ostry,
zimny deszcz zacinał z ukosa, a wiatr hulał pomiędzy domami. Bardziej
jesienną szarugę trudno było sobie wyobrazić. Ale ta pogoda
odpowiadała psychicznemu nastrojowi Alicji. Nigdy, w całym swoim
życiu, gorzej się chyba nie czuła. Miała wrażenie, że jej wnętrze wypełnia
bezgraniczna pustka - duża i obojętna przestrzeń.
Weszła do pierwszej napotkanej kawiarni i usiadła w jej najciemniejszym
kąciku. Nie chciała, by ktokolwiek ze znajomych ją zauważył i, nie daj
Boże, zaczął rozmowę.
Zamówiła kawę i ciastko. Nie smakowało jej. Prawdę mówiąc, tego dnia
nic nie mogło jej smakować. Była całkowicie pochłonięta myślami o
przeżyciach, których doświadczyła w poprzednim tygodniu.
Czy jest jeszcze coś, co się nie wydarzyło? myślała. Chyba brakuje tylko
wypadku samochodowego z ofiarami śmiertelnymi lub czegoś w tym
rodzaju...
Ojciec był chory - leżał w szpitalu. Brat bliźniak rozwodził się z żoną.
Jego małżeństwo trwało tylko dwa lata - żona znalazła sobie innego
mężczyznę. Alicja współczuła mu serdecznie.
Jeszcze niedawno czuła się taka szczęśliwa; miała pracę przynoszącą jej
satysfakcję, a co najważniejsze - był przy niej Tadeusz. Wkrótce mieli się
pobrać. Alicja była pewna, że ich małżeństwo będzie szczęśliwe. Zawsze
będą dla siebie czuli i szczerzy! Będą sobie wierni.
Przed kilkoma dniami odwiedziła ją młoda dziewczyna i oznajmiła, że
oczekuje dziecka, którego ojcem jest Tade-
usz. Alicja nie uwierzyła. Nie, to niemożliwe! Musiała jednak
opowiedzieć mu o tej niecodziennej wizycie. Tadeusz zrobił się blady jak
ściana i nie powiedział ani słowa. Zrozumiała wtedy, że to prawda...
Spuściła wzrok. Patrzyła teraz na swoje dłonie. Jeszcze dwa dni temu
miała na ręce złoty, zaręczynowy pierścionek. Planowali ślub na Boże
Narodzenie, rozglądali się za mieszkaniem. Ale teraz wszystko się
zmieniło - on będzie miał dziecko z inną...!
I nagle cały świat się zawalił. Alicja została sam na sam ze swoimi
problemami. Mama zamartwiała się stanem zdrowia ojca - któż więc
mógł ją pocieszyć? Tak, cała trójka miała poważne kłopoty...
Spojrzała za okno. Pogoda nie poprawiła się ani odrobinę. Nie odważyła
się wyjść. Na stoliku obok niej leżała gazeta. Wzięła ją do ręki i
przeczytała tytuł. Ech, nic ciekawego - lokalna gazeta z sąsiedniego
województwa. Co mogła tam znaleźć dla siebie...?
W końcu jednak otworzyła na przypadkowej stronie. Zatrzymała wzrok
na szpalcie „Ogłoszenia - Praca". Tak... jedynym jasnym punktem w jej
obecnym życiu był fakt, że miała wyższe wykształcenie i dobrą pracę.
Alicja była radcą prawnym w urzędzie miejskim w miejscowości, w
której się urodziła i spędziła całe swoje życie. Zdarzało się, że jej pe-
tentami były osoby, które dobrze znała - prawie od dziecka. A teraz
musiała zajmować się ich sprawami. Poznawała ich życie i interesy od
drugiej strony, co nie zawsze było przyjemne, no i utrudniało pracę.
„Poszukiwany radca prawny (...) Praca od zaraz. Zapewniamy
mieszkanie". Szukają radcy prawnego w miejscu oddalonym o sto
kilometrów od jej rodzinnego miasta! Alicja zdecydowanym ruchem
wyrwała kawałek gazety i włożyła do kieszeni. Może to najlepsze
rozwiązanie? Tak, jak najszybciej wynieść się stąd!
Wyszła na deszcz. Odnalazła zaparkowany samochód i pojechała do
szpitala, a potem do domu. Matka była bar-
dzo zmartwiona chorobą ojca i Alicja nie odważyła się zapytać, co się
dzieje u brata.
Następnego dnia sytuacja, w jakiej się znalazła, wydała się jej wręcz
tragikomiczna. Miała pomagać swoim petentom w rozwiązywaniu
problemów, podczas gdy sama borykała się z kłopotami, na które nie
potrafiła znaleźć rozwiązania. Lubiła jednak swój zawód i pracę. Wybrała
je świadomie, z przekonaniem. Chciała pomagać ludziom i ceniła ten ro-
dzaj odpowiedzialności. Teraz jednak czuła się jak opuszczone,
skrzywdzone dziecko. Ale praca jest pracą. Nikt nie może zauważyć jej
rozgoryczenia! myślała gorączkowo.
Wieczorem napisała podanie i wysłała dokumenty. Niech będzie, jak los
chce...
Tadeusz dzwonił kilkakrotnie, prosząc o rozmowę. Alicja jednak za
każdym razem stanowczo odmawiała.
Jej myśli nieustannie zaprzątały problemy brata. Sytuacja Antka
komplikowała się coraz bardziej, przyszła bowiem kolej na podział
majątku. Żona chciała odebrać mu niemal wszystko. Antek zarabiał
bardzo dobrze na kontraktach zagranicznych. Dom, w którym teraz
mieszkali, był wybudowany w całości ża jego pieniądze. Żona wniosła w
posagu jedynie kanapę i maszynę do szycia. Alicja załatwiła bratu
dobrego adwokata i trzymała kciuki za pomyślny rozwój wydarzeń.
Był późny wieczór. Siedziała sama w mieszkaniu i czytała książkę, gdy
ktoś zadzwonił do drzwi. Zerknęła przez wizjer i zobaczyła Tadeusza.
Powiedział, że musi z nią porozmawiać. Wpuściła go do pokoju, ale nie
poprosiła, by usiadł. Popatrzył na nią błagalnym wzrokiem.
- Alu... tak cię kocham! Czy nie możemy spróbować raz jeszcze? Będzie
lepiej, zobaczysz! To była dla mnie nauczka... już nigdy tak nie postąpię!
- A dziecko? Mam przyjąć je razem z tobą? Zaczerwienił się.
- Ona... poroniła. To już koniec pomiędzy nami.
-1 co? Myślisz, że grubą kreską oddzielę przeszłość i z ra-
dością zacznę wszystko od nowa? A gdyby ona nie straciła tego dziecka,
to co?
- To... wtedy... Nie wiem. Ale, Alicjo...
- Wtedy pobralibyście się, prawda?
- Musielibyśmy. Rodzice są tacy religijni i...
- Ach, więc tak się sprawy mają. Ponieważ nie musisz już tego robić,
chcesz wrócić do mnie?! A ta mała pewnie nie ma pracy...!
- Chyba...
- Ma czy nie ma?
- Na razie nie ma. Ale...
- Gdzie pracowała, gdy ją poznałeś?
- Na stacji benzynowej...
- O! Więc kupowałeś tam benzynę i... poznałeś się z nią bliżej?
- Tak, ale...
- No właśnie! Alicja jest znowu dobra, kiedy tamta sprawa „sama" się
rozwiązała, tak?! Wynoś się!
Tadeusz zrozumiał, że Alicja mówi poważnie, więc wyszedł bez słowa
protestu. Słyszał, jak z wielkim hukiem zatrzasnęły się za nim drzwi.
Następnego dnia dostała pismo - zaproszenie na rozmowę w sprawie
nowej pracy. Może właśnie to pozwoli jej zapomnieć? Może
rzeczywiście powinna się stąd wyprowadzić...?
Był ciepły, słoneczny, październikowy dzień. Alicja jechała do nowego
miasta i usiłowała się zrelaksować. Niestety, nadal nie mogła wydobyć
się z uczuciowej pustki. Chciała spalić za sobą wszystkie mosty. Nadal
jednak nie miała pewności, czy postępuje właściwie.
Miasto okazało się niezbyt duże i liczyło mniej mieszkańców niż to, w
którym żyła poprzednio. Lecz ludzie najprawdopodobniej mieli tyle samo
problemów co gdzie indziej, więc na nudę w pracy nie będzie mogła
narzekać.
Była w drodze do nowego, innego, być może lepszego życia. I już nie
mogła z tej drogi zawrócić.
Miasto wyglądało całkiem przyjemnie w promieniach paź-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin