04 Wielkie odstępstwo, czyli jak Rutherford przejął władzę nad Towarzystwem Strażnica (Ruthi w akcji, cz. 1).doc

(225 KB) Pobierz
Wielkie odstępstwo, czyli jak Rutherford przejął władzę nad Towarzystwem Strażnica (Ruthi w akcji, cz. 1)

 

„''Wielkie odstępstwo'', czyli jak Rutherford przejął władzę nad Towarzystwem Strażnica

(''Ruthi w akcji'', cz. 1)”

 

Autor:

Jan Lewandowski

 

Do druku przygotował:

SCORP1ON

 

J 8:44 „Wy macie diabła za ojca i chcecie spełniać pożądania waszego ojca. Od początku był on zabójcą i w prawdzie nie wytrwał, bo prawdy w nim nie ma. Kiedy mówi kłamstwo, od siebie mówi, bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa.”

Prz 30:5-6 „Każde słowo Boga w ogniu wypróbowane, tarczą jest dla tych, co Doń się uciekają.(6) Do słów Jego nic nie dodawaj, by cię nie skarał: nie uznał za kłamcę.”

Ap 22:18 „Ja świadczę każdemu, kto słucha słów proroctwa tej księgi: jeśliby ktoś do nich cokolwiek dołożył, Bóg mu dołoży plag zapisanych w tej księdze.”

Ap 22:19 „A jeśliby ktoś odjął co ze słów księgi tego proroctwa, to Bóg odejmie jego udział w drzewie życia i w Mieście Świętym - które są opisane w tej księdze.”

2Kor 4:2 „Unikamy postępowania ukrywającego sprawy hańbiące, nie uciekamy się do żadnych podstępów ani nie fałszujemy słowa Bożego, lecz okazywaniem prawdy przedstawiamy siebie samych w obliczu Boga osądowi sumienia każdego człowieka.”

Prz 19:5 „Fałszywy świadek nie ujdzie karania, kto kłamstwem oddycha, nie zdoła się wymknąć.”

Prz 19:9 „Fałszywy świadek nie ujdzie karania, zginie - kto kłamstwem oddycha.”

Prz 28:13 „Nie zazna szczęścia, kto błędy swe ukrywa; kto je wyznaje, porzuca - ten miłosierdzia dostąpi.”

Syr 34:4 „Co można oczyścić rzeczą nieczystą? Z kłamstwa jakaż może wyjść prawda?”
Ap 22:15 „Na zewnątrz są psy, guślarze, rozpustnicy, zabójcy, bałwochwalcy i każdy, kto kłamstwo kocha i nim żyje.”

Syr 36:19 „Jak podniebienie rozróżni pokarm z dziczyzny, tak serce mądre - mowy kłamliwe.”

Ef 5:6-17 „Niechaj was nikt nie zwodzi próżnymi słowami, bo przez te [grzechy] nadchodzi gniew Boży na buntowników.(7) Nie miejcie więc z nimi nic wspólnego!(8) Niegdyś bowiem byliście ciemnością, lecz teraz jesteście światłością w Panu: postępujcie jak dzieci światłości!(9) Owocem bowiem światłości jest wszelka prawość i sprawiedliwość, i prawda.(10) Badajcie, co jest miłe Panu.(11) I nie miejcie udziału w bezowocnych czynach ciemności, a raczej piętnując, nawracajcie [tamtych]!(12) O tym bowiem, co u nich się dzieje po kryjomu, wstyd nawet mówić.(13) Natomiast wszystkie te rzeczy piętnowane stają się jawne dzięki światłu, bo wszystko, co staje się jawne, jest światłem.(14) Dlatego się mówi: Zbudź się, o śpiący, i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus.(15) Baczcie więc pilnie, jak postępujecie, nie jako niemądrzy, ale jako mądrzy.(16) Wyzyskujcie chwilę sposobną, bo dni są złe.(17) Nie bądźcie przeto nierozsądni, lecz usiłujcie zrozumieć, co jest wolą Pana.”

J 8:32 „i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli.”

 

Strona WWW:

http://brooklyn.org.pl/odstepsruthi.htm

W jednej ze Strażnic z 1997 roku (nr 10) umieszczono fotografie prezesów od Russella do Henschela. Oczywiście wśród fotografii znalazła się ta z podobizną Rutherforda, pod nimi zaś umieszczono podpis: Dojrzali namaszczeni chrześcijanie są błogosławieństwem dla ludu Jehowy. Tym artykułem rozpoczynamy cykl, który udowodni, że przynajmniej jeden z prezesów dziś nie jest błogosławieństwem, a bardzo nieprzyjemną zadrą dla Brooklynu i wspaniałej jego historii.

 

Świadkowie Jehowy są dziś na ogół święcie przekonani, że drugi prezes Towarzystwa Strażnica Rutherford był człowiekiem szlachetnym, prawym i przewodził im uczciwie w latach 1917 do 1942 (por. książkę Świadków Jehowy pt. Świadkowie Jehowy głosiciele Królestwa Bożego, Brooklyn 1995, str. 65-68). Nic dziwnego, skoro literatura Świadków Jehowy odmalowuje postać Rutherforda jako kogoś w rodzaju męża opatrznościowego, który nie tylko wyprowadził działalność Świadków Jehowy na szersze wody, ale przede wszystkim ustalił będące po dziś w swej wielkiej mocy główne doktryny i założenia ich działalności, począwszy od nadania im obecnej nazwy, którą tak się chlubią, a skończywszy na nauce o Wielkiej rzeszy, która to nauka pozwala im marzyć o sielskim życiu na rajskiej ziemi. Obraz ten nie jest wyolbrzymiony. Rutherford w rzeczywistości bowiem odegrał o wiele większą rolę w ukonstytuowaniu światowej działalności Świadków Jehowy niż sam Russell. I choć tradycyjnie to Russellowi raczej przypisuje się powołanie do istnienia Świadków Jehowy, to faktem jednak jest to, że tak naprawdę na miano prawdziwego założyciela Świadków Jehowy zasługuje sam Rutherford. Nie bez przesady będzie stwierdzenie, że Rutherford jest dziś w literaturze Świadków Jehowy obok Russella najchętniej wspominanym prezesem Towarzystwa Strażnica.


Wszystko to poniekąd prawda. Jednakże istnieją też niechlubne momenty w historii działalności prezesa Rutherforda. Jedną z takich ciemnych plam są niewątpliwie skandaliczne okoliczności towarzyszące objęciu przez niego władzy nad Towarzystwem Strażnica po śmierci Russella. Rutherford zdymisjonował wtedy czterech członków Zarządu Towarzystwa Strażnica, z którymi popadł w konflikt. Nie byłoby w tym być może nic wielkiego, gdyby nie fakt, że sposób w jaki Rutherford obszedł się z wspomnianymi dyrektorami był wyjątkowy ze względu na swój przebieg i w ogóle całe podłoże tego konfliktu. Jakie było zatem podłoże tego konfliktu? Tym zajmiemy się później, na razie przyjrzyjmy się co na temat wspomnianego konfliktu znajdujemy w oficjalnej literaturze samych Świadków Jehowy. Wydana w języku polskim w 1995 roku książka Świadków Jehowy pt. Świadkowie Jehowy głosiciele Królestwa Bożego podaje na ten temat:

 

„Nie wszyscy popierali nowego prezesa. C.T. Russell i J.F Rutherford bardzo się od siebie różnili zarówno pochodzeniem, jak i osobowością. Niektórym trudno się było z tym pogodzić. Ich zdaniem Russell był niezastąpiony. Zwłaszcza w Biurze Głównym kilka osób wręcz nie cierpiało brata Rutherforda. Ludzie ci zdawali się nie zauważać, że nie szczędzi on wysiłków, by trzymać się wytycznych Russella, i że dzieło się rozwija. Wkrótce pojawiła się opozycja. Czterech członków zarządu Towarzystwa posunęło się nawet do próby pozbawienia Rutherforda uprawnień administracyjnych. (...) czterech opozycyjnych członków zarządu usunięto ze stanowiska, a brat Rutherford wyznaczył na ich miejsce czterech innych braci. Jak to przyjęto? Na sali zawrzało. Czterech zwolnionych członków zarządu skorzystało z okazji, żeby w obecności rodziny Betel wzniecić pięciogodzinną dysputę na temat sposobu zarządzania Towarzystwem. Niektórzy z rodziny Betel sympatyzowali z przeciwnikami. Napięta sytuacja utrzymywała się przez kilka tygodni, a wichrzyciele grozili, że >>obalą istniejącą tyranię<<. Ale działania brata Rutherforda były oparte na mocnych podstawach. Jakich? Chociaż owych czterech niezadowolonych członków zarządu zamianował brat Russell, to jednak ich nominacja nigdy nie została zatwierdzona przez głosowanie na dorocznym walnym zgromadzeniu Towarzystwa. A zatem w świetle prawa żaden z nich nie był członkiem zarządu! Rutherford wiedział o tym, ale z początku nie poruszał tej sprawy. Dlaczego? Nie chciał wywoływać wrażenia, jakoby się nie zgadzał z życzeniami brata Russella. Kiedy jednak stało się jasne, że nie zaprzestaną sprzeciwu, Rutherford, działając w ramach uprawnień przysługujących mu jako prezesowi, zastąpił ich czterema innymi osobami, których nominacje musiało zatwierdzić najbliższe walne zgromadzenie w styczniu 1918 roku. Dnia 8 sierpnia sarkający eks-członkowie zarządu i ich zwolennicy opuścili rodzinę Betel, o co ich poproszono ze względu na to, że nieustannie siali zamęt. Wkrótce potem zaczęli szerzyć swe opozycyjne poglądy, wszczynając w całych Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i Europie rozległą kampanię przemówień i pisania listów. W rezultacie od lata 1917 roku niektóre zbory Badaczy Pisma Świętego podzieliły się na dwie grupy – do jednej należały osoby lojalne wobec Towarzystwa, a do drugiej ci, którzy dali się złapać na lep gładkich słówek przeciwników” (Świadkowie Jehowy głosiciele......, str. 66-68).

 

Wspomniany kryzys naprawdę był bardzo poważny i rzeczywiście, jak podaje cytowana przed chwilą książka, zatoczył swym zasięgiem wielkie niszczycielskie koło po wszystkich zborach Świadków Jehowy w USA, Kanadzie i Europie, docierając także do Polski. Jedna z innych publikacji Świadków Jehowy zarejestrowała ten fakt w sposób, który dobrze obrazuje skalę tego kryzysu:

 

„Na przykład dopiero w roku 1919, ponad dwa lata po fakcie, do warszawskiego zboru dotarła prywatnymi kanałami wiadomość o śmierci brata Russella. Pojawiły się również niepokojące pogłoski o rozłamie wśród braci amerykańskich i na tym tle zbór przeżywał trudności, zwłaszcza odkąd pojawił się w Warszawie wpływowy przedstawiciel grupy zwalczającej Towarzystwo. Po odciągnięciu sporej liczby braci opozycjonistom udało się nawet przejąć nadzór nad korporacją prawną usługującą wówczas braciom w Polsce” (Rocznik Świadków Jehowy 1994, str. 180).

 

Jak widzimy z tego cytatu, wspomnianym „opozycjonistom” udało się nie tylko przeciągnąć na swoją stronę „sporą liczbę braci”, ale ponadto udało im się przejąć korporację prawną Świadków Jehowy w Polsce, co pokazuje jak wielką siłę przekonywania mieli oni w swym działaniu. Co było więc takiego przekonującego w ich argumentach? Poniżej wrócę jeszcze do tej kwestii.


Kolejna publikacja Świadków Jehowy również nawiązuje do wspomnianego kryzysu:

 

„Nie wszyscy byli jednak radzi popierać nową administrację Towarzystwa w przyspieszaniu dzieła świadczenia. Już od początku, tj. od roku 1917, były różne osoby przewodzące, które ambitnie dążyły do zdobycia władzy administracyjnej dla siebie. Tacy przestali współpracować z innymi i w końcu stali się buntownikami. Ta klika opozycyjna zaczęła zaraz puszczać w obieg listy i inny materiał, który krążył po zborach w Stanach Zjednoczonych i za granicą. Stopniowo potworzyły się w tych zborach grupy opozycyjne” (Wykwalifikowani do służby kaznodziejskiej, część IV, str. 63-64).

 

Cytat z tej publikacji wnosi niewiele więcej niż powyższy cytat na temat tego kryzysu z książki Świadkowie Jehowy głosiciele......., Jedyna nowa informacja jaką uzyskujemy z tego źródła to wzmianka o tym, że prócz listów „opozycjoniści” puszczali w obieg jakiś bliżej nieokreślony „inny materiał”.

Z powyższych cytatów owianych mrokiem propagandy nie dowiemy się w ogóle o co chodziło owym opozycjonistom, bo Towarzystwo Strażnica konsekwentnie milczy na temat jakichkolwiek konkretów w tej sprawie jak zaklęte. Cenzura bojących się prawdy jak ognia powyższych publikacji sięga do tego stopnia, że nie podaje się w nich nawet tak podstawowej rzeczy jak nazwiska wspomnianych czterech dyrektorów Zarządu z którymi Rutherford wszedł w konflikt.


Wspominanie przez powyższą książkę Świadkowie Jehowy głosiciele......., że chodziło tak naprawdę o to, że „opozycjoniści” po prostu nie lubili Rutherforda, zakrawa na śmieszność. Ta sama książka wraz z wyżej cytowaną książką Wykwalifikowani....., stwierdza bowiem również coś z czego wynika, że musiało chodzić o coś więcej niż zwykła osobista antypatia, skoro „opozycjoniści” puszczali w obieg jakieś materiały.


Ponadto z powyższych cytatów wiemy, że „opozycjoniści” przeciągnęli na swoją stronę „sporo braci” i podzielili na tle wspomnianego konfliktu całe zbory nie tylko w USA, ale także w Kanadzie i Europie. Znając nieufność Świadków Jehowy i wiedząc, że niezwykle trudno przy pomocy nawet bardzo mocnych argumentów podkopać w nich wiarę do Towarzystwa Strażnica, musimy dojść do przekonania, że absurdem byłoby w tym momencie mniemać, że tak naprawdę jedynym prawdziwym argumentem „opozycjonistów” była ich osobista antypatia do prezesa Rutherforda. Jedyny wniosek jaki można w tym miejscu przyjąć za rozsądny to ten, że opozycjoniści musieli mieć w ręku jakieś naprawdę silne racje i atuty.

 

Mimo braku konkretów, z tych powyższych cytatów możemy jednak wyłuskać kilka istotnych informacji ogólnych. Wiemy więc z nich na pewno, że:

 

a) opozycjoniści chcieli z jakiegoś powodu pozbawić Rutherforda władzy administracyjnej,

b) Rutherford usunął opozycjonistów z zarządu, ponieważ ich wybór na dyrektorów tego zarządu nie był zatwierdzony na walnym zgromadzeniu Towarzystwa Strażnica,

c) czterej dyrektorzy byli na swe stanowisko wybrani przez Russella i Rutherford o tym wiedział,

d) opozycjoniści mieli jakieś niepodważalne dokumenty, które rozsyłali po zborach,

e) opozycjoniści mieli jakąś potężną siłę przekonywania, odnośnie tego, że mają rację, skoro podzielili całe zbory i nie tylko „sporo braci” przeciągnęli na swoją stronę, ale nawet przekonali niektórych w Betel w Brooklynie.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Jakie atuty mieli więc w ręku owi „opozycjoniści”? O co dokładnie chodziło w tej całej aferze? To wszystko są bardzo ciekawe pytania, na które historyk religii powinien się starać znaleźć jak najbardziej zadowalającą odpowiedź. Jako, że Towarzystwo Strażnica nie chce nam powiedzieć o co chodziło we wspomnianej aferze, więc musieliśmy sami dowiedzieć się tego z innych kanałów. I dowiedzieliśmy się o co chodziło, w najdokładniejszych szczegółach. Niniejszy tekst ujawnia kulisy całej tej afery, dopuszczając do głosu roszczenia wspomnianych opozycjonistów.


Z dostępnych dokumentów archiwalnych wynika, że „opozycjoniści” nie tylko mieli silne argumenty po swojej stronie w tej całej sprawie, ale wynika wręcz, że mieli oni po prostu rację w swych pretensjach do Rutherforda. Rutherford postępował bowiem regularnie wbrew prawu na zasadzie którego działało powołane do istnienia przez Russella Towarzystwo Strażnica. Z dostępnych danych wynika wręcz, że Rutherford w swych posunięciach autokratycznych świadomie pogwałcił w wielu miejscach statut Towarzystwa Strażnica, do którego również udało nam się dotrzeć.


Z zachowanych danych archiwalnych wynika również jak na dłoni, że Rutherford nie tylko łamał prawo przez pogwałcenie statutu, ale wręcz w sposób świadomy manipulował i naciągał prawo stanowe do swych nieuczciwych zabiegów, mających na celu pozbawić władzy czterech dyrektorów Zarządu. Jak zobaczymy, za nimi to właśnie bowiem od początku do końca stało prawo stanowe i statutowe.


To wszystko jest to o tyle bulwersujące, że autorem całego tego spektaklu bezprawia był Rutherford, człowiek, który z wykształcenia i zawodu był prawnikiem często występującym w roli adwokata, czyli kimś na kim obowiązek poszanowania prawa ciąży ze szczególną odpowiedzialnością. Niestety, zamiast dać wzór poszanowania prawa Rutherford w tym momencie stał się ilustracją przykrej stereotypowej opinii jaka krąży o adwokatach, i która głosi, że adwokat nie tyle broni prawa i prawdy, co raczej przede wszystkim broni samego klienta i jego pieniędzy, które z czasem przecież staną się też po części własnością samego adwokata.

Rutherford pogwałcił również Testament Russella, w którym pozostawił on swoją nienaruszalną wolę odnośnie kierowania Towarzystwem. Jak zobaczymy, istnieje w literaturze Towarzystwa Strażnica nawet jego własna wypowiedź, w której Rutherford sam to przyznał (!).


Owi „opozycjoniści” występowali przeciw temu wszystkiemu i za to Rutherford pozbył się ich. Jak widzimy stały za nimi jednak bardzo poważne racje. Wiedzieli o tym ci spośród szeregów ówczesnych Świadków Jehowy, o których literatura Towarzystwa Strażnica pisała, że w sporej liczbie opowiedzieli się za opozycjonistami. Teraz rozumiemy, czemu Towarzystwo Strażnica nie chce dziś powiedzieć w swej literaturze o co dokładnie chodziło w tym sporze. My więc o tym powiemy. Będzie to relacja sporządzona na podstawie nie samej tylko antypatii i zawiści wobec Rutherforda, ale przede wszystkim na podstawie historycznej rekonstrukcji wydarzeń i dostępnych nam dokumentów prawnych samego Towarzystwa. Ukażemy, że głównym powodem sprzeciwu opozycjonistów było właśnie łamanie przez Rutherforda fundamentalnych zasad konstytucyjnych na jakich opierało się działanie Towarzystwa Strażnica. Historyczna rzetelność i obiektywizm domaga się aby zrzucić zasłonę milczenia narzuconą na tą sprawę przez Towarzystwo Strażnica i nagłośnić również powody sprzeciwu wspomnianych czterech dyrektorów Zarządu, naświetlając w ten sposób przyczyny i naturę ich protestu wobec posunięć Rutherforda.


Zatem jedziemy od początku w wypełnianiu pustki jaką uraczyło nas w tym temacie Towarzystwo Strażnica w swej literaturze.


Wspomniani czterej usunięci dyrektorzy Zarządu Towarzystwa Strażnica to: Ritchie, Wright, Hirsch, Hoskins. Na ich miejsce Rutherford powołał zastępców, oto oni: Fisher, Spill, Bohnet, MacMillan (por. Julian Grzesik, Historia Ruchu Badaczy Pisma Świętego, Lublin 1999, str. 462,480).


Powyższa książka Świadków Jehowy pt. Świadkowie Jehowy głosiciele......, podaje co prawda na stronie 65 w przypisie nazwiska czterech wspomnianych dyrektorów, wymieniając je wśród innych nazwisk siedmioosobowego Zarządu (zastępując nazwisko Hirscha nazwiskiem wybranego na jego miejsce Piersona), nie wspomina ona jednak, że to właśnie oni byli czterema dyrektorami z jakimi Rutherford wszedł w konflikt.


Jak to wszystko się zaczęło?

 

Spory o władzę są stare jak świat i stwierdzenie, że tym razem też o to poszło jest równie banalne, co prawdziwe. Tym razem też poszło wspomnianym panom o nic więcej jak właśnie o władzę nad Towarzystwem Strażnica, i nawet wyżej cytowana literatura Świadków Jehowy nie ukrywa, że tak było. Literatura ta na zasadzie „łapaj złodzieja” (która to zasada polega jak wiemy na wskazywaniu winnego przez rzeczywistego winowajcę, ale nie tam gdzie winowajca w rzeczywistości się znajduje) odwraca jednak kota ogonem nie mówiąc komu o tę władzę tak naprawdę chodziło.


Tak, tym razem też poszło o władzę, której Rutherford nie miał nad Towarzystwem Strażnica, ale którą bardzo chciał mieć tylko dla siebie. Rutherford nie ukrywał tego i sam to napisał gdy już było po wspomnianym konflikcie z dyrektorami:

 

„...działalność Towarzystwa wymaga kierownictwa jednoosobowego” (Joseph Rutherford, Harvest Siftings, str. 10, por. Julian Grzesik, Historia Ruchu......., dz. cyt., str. 477).

 


Prosto i bez ogródek, prawda? Jednak czy to co on w powyższym cytacie napisał było to zgodne z prawem statutowym Towarzystwa Strażnica? Nie, bowiem tymi którzy tak naprawdę byli upoważnieni do prawowitego sprawowania władzy nad Towarzystwem Strażnica byli właśnie członkowie Zarządu Towarzystwa Strażnica, w tym rzekomo opozycyjni czterej dyrektorowie z tego Zarządu, z którymi Rutherford wszedł w konflikt. Po uzasadnienie tego faktu zwróćmy się do statutu Towarzystwa Strażnica z 1884 roku.
 

W punkcie 7 statut stwierdza, że:

 

korporacja ma być kierowana przez Zarząd Dyrektorów składający się z siedmiu członków” i takie było też życzenie samego Russella (cyt. za Julian Grzesik, Historia Ruchu......., dz. cyt., str. 406. Tamże na stronach 406-407 zamieszczono kompletny tekst rzeczonego statutu Towarzystwa Strażnica z 1884 roku. Por. też tamże str. 456-458,459,475).

 

Ten sam punkt statutu stwierdzał, że:

 

„korporacja, przez swój Zarząd Dyrektorski, którego większość (...) będzie posiadała pełną władzę wydawania i uchylania przepisów wykonawczych, reguł i zarządzeń, które będą uważane za prawa korporacji (...)” (cyt. za Grzesik, tamże).

 

Ósmy punkt wspomnianego statutu stwierdzał, że:

 

„członkowie Zarządu Dyrektorów będą piastować swoje urzędy dożywotnio, chyba, że będą usunięci przez dwie trzecie udziałowców (...)” (cyt. za Grzesik, tamże, str. 407).

 

Te przepisy są bardzo jasne i dobitne. Oddają one władzę wykonawczą i ustawodawczą w Towarzystwie Strażnica nie w ręce jakiegoś pojedynczego człowieka, choćby nawet był nim sam prezes Towarzystwa, ale w ręce zarządu dyrektorów tegoż Towarzystwa.


Tak ogłoszono również prawem powszechnym na mocy rezolucji przyjętej w Pittsburghu 6 stycznia 1917 roku, zgodnie z którą prezes jako „wykonawca i zarządca” miał być podległy zarządowi dyrektorów.

Taka była też wola Russella, który napisał w jednej ze swych broszur, że członkowie zarządu

 

„powinni wyjść na czoło w przypadku mojej śmierci” (obie informacje cyt. za Julian Grzesik, Historia Ruchu......., dz. cyt., str. 467).

 

 

Russell powtarzał to wielokrotnie: po jego śmierci na czoło Towarzystwa Strażnica ma wyjść nie jakiś jeden przywódca, ktoś w rodzaju następcy Russella, tylko Zarząd Towarzystwa Strażnica. Tak właśnie Russell to rozumiał, co najdobitniej chyba stwierdził pisząc o Zarządzie w Strażnicy Syjonu z 25 kwietnia 1894 roku:

 

„Zamiar ten członkowie Zarządu rozumieli w pełni od początku. Ich użyteczność – zgodnie z tym zrozumieniem – wysunie się na pierwszy plan wraz z chwilą naszej [tzn. Russella lub jego żony– przyp. JL] śmierci” (str. 59, por. ten cytat w: Raymond Franz, Kryzys Sumienia, Gdynia 1997, str. 57).

 

Żona Russella w 1900 roku złożyła jednak rezygnację z członkostwa w Zarządzie Strażnicy (por. R. Franz, j.w., str. 57 przypis nr 17), więc już tylko sama śmierć Russella wystarczyła, aby dyrektorzy Zarządu objęli przewodnictwo nad Strażnicą. Wszystkie te prawa i przepisy były w idealnej zgodzie z 7 punktem statutu, który był prawem najwyższym Towarzystwa Strażnica. Przyznawał to swego czasu nawet sam Rutherford, który – choć potem złamał wszystkie te przepisy – to jednak jeszcze w swym przemówieniu na pogrzebie Russella oświadczył, że:

 

„Statut został napisany jego własną ręką i jest uważany przez ludzi znających prawo za dokument najwyższego znaczenia”.

 

To oświadczenie Rutherforda opublikowano nawet w pamiątkowym numerze „Strażnicy” opisującym pogrzeb Russella (cytat podaję za Julian Grzesik, Historia Ruchu......., dz. cyt., str. 465).


Ponadto powyższe przepisy statutu stwierdzają (punkt 8), że Zarząd dyrektorów Towarzystwa Strażnica będzie sprawował swoją władzę dożywotnio. Nie trudno się domyśleć, że ten przepis i wszystkie inne uchwały Strażnicy przytoczone wyżej musiały być solą w oku dla Rutherforda i jego adherentów, którzy mogliby chcieć pomóc przejąć mu całkowitą władzę nad Towarzystwem Strażnica. I tak było. Mc Millan, jeden z ówczesnych Badaczy Pisma Świętego (por. Świadkowie Jehowy głosiciele....., str. 61), koleś Rutherforda, już od samego początku był nieżyczliwy wspomnianym czterem dyrektorom posiadającym władzę nad Towarzystwem Strażnica. Jak wynika z dostępnych dokumentów, na pogrzebie Russella podszedł on do Hoskinsa, czyli właśnie do jednego z dyrektorów wspomnianego Zarządu, i powiedział:

 

„Nikt z was nie umie niczym kierować i powinniście zrezygnować, a jeśli nie zrezygnujecie wszyscy co do jednego, zostaniecie wykopani” (cyt. za Julian Grzesik, Historia Ruchu......., dz. cyt., str. 469).

 

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin