Małżeństwo - ŻYCIE SEKSUALNE - Część 2.doc

(163 KB) Pobierz

O okazywaniu miłości w małżeństwie

     Być moze zdziwił kogoś temat tego artykułu. Wydaje się przecież, że kłopoty z okazywaniem miłości mają tylko nastolatkowie (dla których głównym problemem jest to, czy pocałunek jest grzechem) albo narzeczeni, którzy nie umieją wytrwać w czystości. W małżeństwie zaś żadnych kłopotów w tej sferze nie ma, wszystko przecież już wolno.

     Czy w małżeństwie nie ma żadnych kłopotów z okazywaniem miłości? I czy "wszystko wolno"?

     Wyrazem, znakiem miłości właściwym dla małżeństwa jest współżycie seksualne. Nie o nim jednak chcę tutaj pisać. Na temat współżycia seksualnego ukazuje się dość sporo różnych, lepszych i gorszych publikacji. Znacznie jednak rzadziej pisze się o innych niż współżycie wyrazach miłości w małżeństwie. A warto na ten temat powiedzieć przynajmniej kilka zdań.

     Pierwsze zdanie, jakie chcę w tej kwestii napisać może się wydać oczywiste i banalne: W małżeństwie istnieją sposoby wyrażania miłości inne niż współżycie seksualne. Wydawałoby się, że jest to stwierdzenie oczywistego faktu A jednak... Istnieje wiele małżeństw, w których akt seksualny jest jedynym gestem więzi między małżonkami. Pisał Antoine de Saint Exupery: "Ten mężczyna i ta kobieta poznali się kiedyś. Mężczyzna uśmiechał się na pewno do kobiety, na pewno przyniósł jej kwiaty po pracy. Nieśmiały, niezręczny, bał się może, że zostanie odtrącony. A kobieta przez wrodzoną kokieterię, kobieta pewna swojego wdzięku z upodobaniem podniecała jego niepokój. I tamten (...) przeżywał rozkoszną udrękę". A potem - a potem były pierwsze słowa miłości, pierwsze dotknięcia ręki, pierwsze pocałunki... Całe ich życie wypełniała wzajemna miłość. Całym sobą, każdym gestem i słowem mówili o tym, że się kochają. "Niepojęte jak mogli stać się tymi bryłami gliny" - kończy Exupery.

     Małżeństwo, czas kiedy nawzajem dla siebie dwoje ludzi staje się jednym ciałem, nie może być czasem końca czułości między nimi. Nie może być tak, że dzień zajmuje spełnianie domowych obowiązków, rozmowy dotyczą spraw czysto zewnętrznych, o tym zaś, że łączy ich coś więcej, małżonkowie przypominają sobie dopiero wieczorem, gdy kładą się do łóżka. A dzieje się tak bynajmniej nie tylko w małżeństwach rozpadających się czy takich, które przeżywają trudności. Zdarza się, że również w dobrym, kochającym się małżeństwie pod nawałem codziennych obowiązków zniknie wzajemna serdeczność i czułość.

     Częściej tymi, którzy zapominają o codziennych gestach miłości są mężowie. Zajęci nieraz cały dzień oglądaniem telewizji, siedzeniem przy komputerze czy naprawianiem samochodu dopiero wieczorem przypominją sobie, że mają żonę. Nieraz jednak bywa i odwrotnie - że to żona zmęczona nawałem obowiązków ucieka od pocałunków męża "przeszkadzającego" jej w wykonaniu tego, co jest do zrobienia (oczywiście mąż nie powinien poprzestawać na całowaniu lecz również mieć swój udział w obowiązkach domowych). Ale uwaga! Zdarza się i tak, że żona unika jakiejkolwiek czułości wobec męża, gdyż ten potrafi odebrać ją tylko w jeden sposób - jako zachętę do współżycia. Trudno się wtedy dziwić reakcji żony.

     Warto więc pamiętać, że akt seksualny nie jest jedynym sposobem wyrażania więzi między małżonkami. Obecne między nimi powinno być również to wszystko, czym obdarzali siebie w czasach narzeczeńskich. Jednak - i to jest druga sprawa, na którą chcę zwrócić uwagę - wyrazy miłości między małżonkami mogą być o wiele głębsze, szersze, pełniejsze niż miało to miejsce przed ślubem. Przez sakrament małżeństwa każde z małżonków stało się dla drugiego jego własnym ciałem. Mogą więc wyrażać sobie wzajemnie miłość w sposób naprawdę intymny, nie tylko w czasie współżycia seksualnego, ale także w innych chwilach.

     Kwestia ta może mieć niekiedy niebagatelne znaczenie. Wiadomo, że mąż i żona nie zawsze mogą jednoczyć się w akcie małżeńskim. Gdy nie planują poczęcia dziecka, muszą powstrzymać się od współżycia w płodnej fazie cyklu. Długi, niekiedy bardzo długi, okres wstrzemięźliwości konieczny jest w czasie przed i po urodzeniu dziecka. W takim czasie dla małżonków duże znaczenie może mieć to, że mogą obdarzyć się wzajemnie pieszczotami, w ten sposób wyrazić swoją miłość (jakkolwiek - o czym szerzej powiem niżej - nigdy żadne pieszczoty nie mogą pełnić funkcji zastępczej wobec aktu seksualnego).

     Oczywiście - mąż i żona powinni w tym okazywać wzajemny szacunek, liczyć się z pragnieniami i nastrojami współmałżonka, i to tym bardziej im bardziej intymne gesty podejmują. Jest to ogromnie ważne, dlatego że potrzeba pieszczot w czasie wstrzemięźliwości seksualnej i sposób reakcji na nie jest sprawą bardzo indywidualną. Dla jednej osoby, jak powiedziałem, będzie miało duże znaczenie to, że w ten sposób wyrazi miłość. Kto inny jednak będzie wolał powstrzymać się od bardziej intymnych gestów wiedząc, że taki gest może wzbudzić w nim pragnienie współżycia, nad którym trudno mu będzie zapanować. Dlatego również w tej sferze (jak i w każdej innej) małżonkowie muszą się do siebie dostosować. Jedni będą mogli obdarzać się nawzajem pieszczotami, inni przeciwnie - w czasie, gdy nie mogą współżyć, będą niekiedy woleli nawet osobno spać. Jest to, jak powiedziałem sprawa bardzo indywidualna, trzeba tu umieć uszanować odrębność przeżywania innych osób.

     W tym miejscu trzeba postawić pytanie o to, czy są jakieś granice pieszczot, którymi mogą obdarzać się małżonkowie, nie podejmując współżycia. Innymi słowy, czy w małżeństwie "wszystko wolno". Otóż nigdy żadne pieszczoty nie mogą zastępować małżonkom współżycia seksualnego. Akt małżeński jest miejscem wykonywania sakramentu małżeństwa, czymś jedynym i niepowtarzalnym. Tylko w akcie małżeńskim może mieć miejsce pełnia przeżywania. Mówiąc dokładniej, tylko w czasie współżycia seksualnego małżonkowie mogą przeżyć orgazm. Doprowadzenie się do orgazmu pieszczotami bez współżycia seksualnego narusza świętość aktu małżeńskiego i jest grzechem ciężkim. (Aby nie było niejasności: współżycie seksualne polega na wprowadzeniu członka do pochwy i wytrysku w pochwie, wszystkie inne "formy" nie są normalnym współżyciem i również są grzechem.)

     Okazując więc sobie czułość, obdarzając się pieszczotami małżonkowie muszą unikać takich pieszczot, które mogą doprowadzić ich do orgazmu, Nie da się wskazać konkretnie czego mają unikać, stworzyć jakiegoś "katalogu pieszczot dozwolonych". To znowu jest bardzo indywidualna sprawa danego małżeństwa, które samo musi wiedzieć, co między nimi może mieć miejsce, a czego powinni unikać. Muszą być tylko w tej kwestii uczciwi, nie okłamywać samych siebie, nie postępować według zasady "może się uda".

     Niekiedy może się zdarzyć, że dojdzie w takiej sytuacji do orgazmu, mimo że małżonkowie wcale go nie pragnęli ani nie dopuszczali. Jeśli rzeczywiście tak było, jeśli orgazm nastąpił wbrew woli małżonków, nie popełniają oni grzechu - grzechem jest to, czego człowiek pragnie lub na co się godzi.

     Na koniec wróćmy do współżycia seksualnego. Po tym wszystkim, co tutaj napisano, może komuś nasunąć się pytanie, jakimi pieszczotami mogą obdarzać się małżonkowie w czasie współżycia. Otóż w czasie współżycia mąż i żona mogą okazywać sobie miłość w każdy sposób, mogą obdarzać się nawet najbardziej wyszukanymi pieszczotami, mogą w szczególności stosować stymulację oralną i manualną. Wszystkie jednak te gesty, pieszczoty muszą towarzyszyć normalnemu współżyciu seksualnemu, którego kulminacją jest wprowadzenie członka do pochwy i wytrysk w pochwie.
 

Krzysztof Jankowiak


Tekst pochodzi z pisma formacyjnego
Ruchu Światło-Życie "Wieczernik"

 

Spowiedź przedślubna

Spowiedź przedślubna

Ks. Marek Ferra

Jak się wyspowiadać przed ślubem – takie pytanie zadają sobie chyba wszyscy narzeczeni. Autor w prosty i przejrzysty sposób opisuje, jaki jest sens tej spowiedzi, jak się do niej przygotować, na co zwrócić uwagę. Rachunek sumienia, przygotowany według Dziesięciu przykazań, pozwala bardzo konkretnie rozpoznać, z czego należy się wyspowiadać..

 

 

Dar Pan Boga

     Jaką postawę chrześcijańscy małżonkowie powinny przyjmować wobec płciowości i aktu seksualnego? Pozytywną - brzmi pierwsza i najkrótsza odpowiedź.

     W tej postawie płciowość, cielesność jest akceptowana, traktowana jako dar, uważana za coś dobrego. I konsekwentnie, jako dobro, jako dar traktowany jest popęd seksualny i akt małżeński.

     O tym mówią właściwie wszyscy. Wszyscy, wierzący czy niewierzący, podkreślają konieczność "pozytywnej postawy wobec seksu" (nierzadko zarzucając przy okazji Kościołowi, że takiej postawy zabrania czy też ją tłumi).

     Ale nie chodzi tu tylko o "pozytywną postawę". Na tym nie można poprzestać. Bo seksualność jest darem Pana Boga, darem który człowieka przerasta.

     Dar ten mamy przyjąć jest z szacunkiem i zachwytem. "Nie powinno to być przywłaszczenie, a zachwyt, podziw, opieka troska i wdzięczność za wielkość daru, którym jest człowiek sam. (...) Trzeba niejako przyklęknąć przed tym w ciszy i zadumie nad wielkością tego daru, przystanąć, zatrzymać się" - stwierdza Wanda Półtawska.

     Może nas śmieszy ta wypowiedź. Może wydaje się nam kompletnie oderwana od rzeczywistości. Od prawdziwego życia, w którym współżycie jest przedmiotem wulgarnych dowcipów, staje się prostą czynnością relaksową lub sposobem do załatwienia jakiś interesów, czy też bywa odzierane z wszelkiej godności na filmach, w czasopismach oraz w taniej literaturze.

     Tak, taki jest dzisiejszy świat. Ale zarazem jest to świat, który doświadcza znudzenia i przesytu seksualnością. Świat, w którym zainteresowanie współżyciem seksualnym się zmniejsza. Świat, który szuka najwymyślniejszych form, ocierając się nierzadko o perwersję po prostu dlatego, że to co naturalne, normalne już mu się znudziło.

     Badania seksuologów pozwalają na postawienie jasnego wniosku: zmniejszenie zainteresowania współżyciem jest następstwem właśnie przesytu wywołanego wszechobecnością seksu w kulturze masowej. Tym bardziej więc nie powinniśmy "brać wzoru z tego świata". "Nierząd, wszelka nieczystość czy chciwość niechaj nawet nie będą wspominane wśród was, bo tak przystoi świętym. Podobnie bezwstyd, niedorzeczne gadanie i nieprzyzwoite żarty nie przystoją wam" - mówi św. Paweł. I dodaje: "Trzeba wam o tym wiedzieć, że żaden rozpustnik lub bezwstydnik nie ma dziedzictwa w królestwie Chrystusa i Boga" (Ef 5,3-5).

     Trzeba nam więc stanąć wobec aktu płciowego z szacunkiem, z delikatnością i dyskrecją jako jednej z tajemnic życia, z wdzięcznością za istnienie i posiadanie życia i miłości.

     I ze świadomością szczególnej obecności Pana Boga. Boga, który jest naszym przyjacielem, który cieszy się naszą radością, który jest dawcą tego daru. "Może to kogoś zaskoczy, ale przed każdym takim spotkaniem modlimy się wspólnie" - mówią Małgorzata i Mateusz.

     Tak przeżyty akt seksualny będzie kontemplacją siebie nawzajem przez małżonków. "Dar siebie samego w celu ubogacenia drugiej osoby sobą" - tak pisał o akcie małżeńskim papież Paweł VI . Jedność ciał staje się jednością osób, buduje i pogłębia więź między małżonkami, rozwija ich jako osoby.

     Ale to oczywiście nie znaczy, że współżycie ma być pozbawione radości i spontaniczności. Przeciwnie - traktowanie go jako dobra i daru oznacza, że cieszymy się nim, cieszymy się przyjemnością bycia razem (i to w każdym wymiarze). Jeśli ktoś traktuje akt seksualny tylko jako "obowiązek małżeński", nie przyjmuje go w całej pełni jako daru Pana Boga.

     Wydaje się nam, iż dość jasno wynika z tego wszystkiego, co dotąd powiedzieliśmy, iż akt małżeński jest sprawą ważną. I tak należy go traktować. Czy jest to banalne stwierdzenie? Nie wiemy, ale wydaje nam się, że dość częste kłopoty ze znalezieniem dobrego czasu na współżycie, spychanie go na ostatnie miejsce w dziennym rozkładzie zajęć po zrobieniu innych ważniejszych spraw wskazuje, iż w wielu małżeństwach współżycie seksualne wcale nie jest traktowane jako ważna sprawa.

     Jednak oczywiście z tą ważnością nie można przesadzać. Akt seksualny nie jest w małżeństwie sprawą absolutnie najważniejszą. Nie jest on ostateczną miarą powodzenia życia małżeńskiego. O wiele ważniejsze są obdarzanie siebie miłością, wzajemna służba, dobre porozumienie między małżonkami.

     "Czy możesz sobie wyobrazić pytania, jakie Ojciec niebieski postawi nam w dzień sądu ostatecznego?" - pytają Randall i Terese Cirner, amerykańscy doradcy małżeńscy. - "Czy On zapyta: 'Jak często współżyliście?', 'Jak intensywny był wasz orgazm?' Oczywiście, że nie. On nas zapyta, jak bardzo kochający i miłosierni byliśmy w stosunku do siebie i czy przeżywaliśmy każdy dzień dla Niego".

     Krótko mówiąc, akt seksualny musi być właściwie umiejscowiony w hierarchii życia małżeńskiego.
 

Agata i Krzysztof Jankowiakowie


Tekst pochodzi z pisma formacyjnego
Ruchu Światło-Życie "Wieczernik"

 

Jak być teściową?

Jak być teściową?

Marek Warecki, Wojciech Warecki

To rzeczywiście poradnik wyjątkowy. Choć dla teściowych i o nich głównie, to bez dowcipów. Tych, które w roli „szwarccharakteru” osadzają teściowe.... » zobacz więcej

"Nie uchylajcie się od współżycia..." cz. I

     Jaki jest najlepszy czas, najlepszy moment na spotkanie w akcie małżeńskim? Wydaje nam się, że małżonkowie specjalnie się nad tym nie zastanawiają.

     Wyjątkiem są tylko zdarzające się czasem kontrowersje między mężem i żoną, czy współżyć w danym dniu czy nie. Ale że tego rodzaju kontrowersjom zazwyczaj towarzyszą emocje, trudno uznać padające wtedy argumenty za rzeczową refleksję.

     Do zbliżenia seksualnego najczęściej dochodzi spontanicznie. Tak, brzmi to bardzo zachęcająco. Tyle że owa spontaniczność potrafi odbić się na jakości przeżyć, bywa też przyczyną nieporozumień między małżonkami. Warto więc chyba być nieco mniej spontanicznym, jeśli dzięki temu mąż i żona będą mogli się jednoczyć w naprawdę najlepszym czasie.

     Ważne też jest, by małżeńskie życie seksualne było regularne i ustabilizowane. Umożliwia to rozwój seksualny, stopniowe osiąganie coraz większych doznań i przeżyć. Regularne pożycie zaspokaja potrzeby seksualne małżonków. Ktoś słusznie powiedział, że łatwiej jest żyć w zupełnej wstrzemięźliwości niż prowadzić życie płciowe, które nie jest w dostatecznym stopniu regularne.

     Z tych wszystkich powodów chcielibyśmy zastanowić się nad tym, kiedy właściwie małżeństwo powinno podejmować zbliżenie seksualne. Nie chodzi nam przy tym o obiektywne okoliczności, które z góry przesądzają o możliwości współżycia. Wiadomo na przykład że małżonkowie nie będą współżyć, jeśli jedno z nich jest poważnie chore, czy też gdy nie ma po temu warunków zewnętrznych - np. na jakiejś wycieczce kilka małżeństw śpi w jednym pokoju. Takim czynnikiem obiektywnym jest też rytm płodności - małżonkowie nie planujący poczęcia podejmą zbliżenie w niepłodnej fazie cyklu, a planujący poczęcie w określonych dniach w fazie płodnej. Jednak nie o takich sytuacjach chcemy w tym miejscu mówić. Pragniemy zastanowić się nad tym, jak znaleźć najlepszy czas na zbliżenie wówczas, gdy wszystkie obiektywne okoliczności na to zbliżenie pozwalają.

     Jak często więc mąż i żona powinni ze sobą współżyć? Od czego to zależy?

     Tylko i wyłącznie od nich samych. Nie od tego, jak często robią to sąsiedzi i przyjaciele, nie od tego, jaka jest średnia częstotliwość współżycia małżeństw w tym wieku, na tym obszarze kraju czy kontynentu.

     Popularne publikacje czy filmy kreują obraz świata, w którym współżycie seksualne należy do czynności tak powszednich jak mycie zębów czy jedzenie śniadania. Kobieta tam zawsze chce, a mężczyzna zawsze może i wygląda na to, że życie małżeńskie prawie że z niczego innego się nie składa. Gdy ktoś podda się temu obrazowi może bardzo łatwo wpaść we frustrację, jeśli u niego akurat zbliżenia seksualne nie odbywają się codziennie.

     Tymczasem nie ma żadnej "normy", która określałaby, jak często para małżeńska powinna ze sobą współżyć. Jest to sprawa całkowicie indywidualna, zależna od potrzeb obojga małżonków. Każde małżeństwo kształtuje swój własny styl życia seksualnego, ustalając m.in. odpowiedni dla siebie rytm zbliżeń. Niektóre małżeństwa współżyją codziennie, inne raz czy dwa razy w miesiącu, bywają też i takie, które współżyją kilka razy dziennie. Rytm zbliżeń nie jest przy tym ustalony raz na zawsze. Małżonkowie mogą w jakimś okresie współżyć częściej niż zwykle, kiedy indziej natomiast mogą mieć dłuższą przerwę w zbliżeniach. Ich dotychczasowa częstotliwość współżycia może też na stałe się zwiększyć lub zmniejszyć. Każda z tych sytuacji jest całkowicie normalna i naturalna, jeśli tylko im obojgu odpowiada.

     Swego czasu prowadzono badania ankietowe, próbując ustalić częstotliwość współżycia różnych małżeństw i znaleźć w tym zakresie jakieś prawidłowości. Okazało się jednak, że takich prawidłowości praktycznie nie da się wskazać. Owszem, można było podać jakąś statystykę, lecz wynikała ona z bardzo dużych uśrednień. Jeśli jedno małżeństwo współżyje raz w miesiącu, a drugie trzydzieści razy, to niewątpliwie średnio współżyją po piętnaście razy w miesiącu. Czy jednak z takiej statystyki cokolwiek wynika?

     Tak właśnie mniej więcej wyglądały wyniki wspomnianych badań. Badano oczywiście reprezentatywne grupy, lecz rozrzut między poszczególnymi małżeństwami w danej grupie był bardzo duży. Potwierdziło to bardzo zdecydowanie, że częstotliwość zbliżeń jest sprawą wybitnie indywidualną.

     Małżonkowie mogą oczywiście zastanawiać się nad tym, czy ich życie płciowe jest dostatecznie regularne. Lecz powinni kierować się tutaj wyłącznie swoimi własnymi potrzebami i odczuciami, bardzo zdecydowanie odrzucając jakiekolwiek odniesienia statystyczne, a także wszelkie mity i stereotypy na temat podejmowania współżycia. Mitów jest tutaj całkiem sporo. Choćby taki, że "prawdziwy mężczyzna powinien codziennie". Albo też taki, że "w małżeństwie trzeba współżyć" - małżeństwo jest miejscem pożycia seksualnego, ale przecież powinno się je podejmować nie dlatego, że "trzeba".

     W zjednoczeniu małżeńskim mąż i żona mają wyrażać siebie, a nie żadne konwencje czy stereotypy. Ich aktywność seksualna powinna wynikać z rzeczywistej potrzeby. Dlatego zastanawiając się nad regularnością swojego życia płciowego, winni pytać o to, czy zbliżenia są na tyle częste, by więź seksualna przynosiła satysfakcję, czy ta więź się rozwija, czy zaspokaja ich potrzeby seksualne.

     Trzeba też przypomnieć, że akt małżeński ma służyć pogłębieniu więzi między mężem i żoną. Pragnienie budowania tej więzi, chęć okazania i wyrażenia miłości ma być pierwszą i najważniejszą przyczyną małżeńskiego spotkania. Zwracamy na to uwagę, choć powinna być to oczywista sprawa. Jednak zdarza się, że przyczyna, dla której ktoś pragnie współżycia nie ma wiele wspólnego z miłością. Czasem ktoś dąży do aktu seksualnego, aby podbudować samego siebie - pokonać kompleks niższości (dotyczy przede wszystkim mężczyzn), uciec od napięć i lęków czy też uzyskać powód do chwalenia się przed innymi. Kiedy indziej współżycie podejmowane jest w nadziei uzyskania czegoś w zamian - zdobycia przychylności małżonka, zyskania jego miłości (taka sytuacji świadczy, rzecz jasna, o zaburzeniach w małżeńskich relacjach). Bywa że absolutnie dominującym powodem zbliżenia staje się chęć zaspokojenia popędu seksualnego.

     Chcemy być dobrze zrozumiani - akt seksualny oczywiście dowartościowuje małżonków, zaspokaja ich potrzeby seksualne, jest dla nich źródłem przyjemności. Nie ma w tym nic niewłaściwego, naturalną rzeczą jest też że małżonkowie oczekują od współżycia zaspokojenia takich właśnie pragnień. Problem pojawia się natomiast wtedy, gdy akt małżeński przestaje być wyrazem i znakiem miłości, dlatego że wszystkie inne związane z nim dążenia i oczekiwania całkowicie dominują jego przeżywanie. I tylko o takie sytuacje nam tutaj chodzi.

     Gdy więc pytamy o to, kiedy ma mieć miejsce akt seksualny, odpowiedź brzmi: wtedy gdy pragną tego sami małżonkowie i pragną dlatego, że chcą wyrazić łączącą ich miłość.

     Jednak nie jest to cała odpowiedź.
 

Agata i Krzysztof Jankowiakowie


Tekst pochodzi z pisma formacyjnego
Ruchu Światło-Życie "Wieczernik"

 

"Nie uchylajcie się od współżycia..." cz. II

     Gdy pytamy o to, ki...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin