średnia ocena: 6.625 ilość głosów: 32
O czym by tutaj opowiedzieć? Istnieje przecież tak wiele miejsc owianych tajemnicą. Jak do nich dotrzeć? Może wystarczy otworzyć tylko drzwi do swojej wyobraźni i pomyśleć, jak by to było? Więc może opowiem o takim jednym miejscu, w którym wydarzyła się dość dziwna historia. Ale zacznijmy od początku.
W małej wiosce o nazwie Niedźwiedź, żyli jak wszędzie zwykli ludzie. Nie było tu może przepychu, ale i szlachcic się znalazł. Także i Jan Długosz w swoich kronikach wspominał o Niedźwiedziu, jednak nie podał nigdy szczegółowego opisu tego miejsca. Osada ta w XIV w. była własnością potomków kasztelana krakowskiego Sułka z Niedźwiedzia. Sułek z Niedźwiedzia był założycielem Rodu Szafrańców herbu Topór.
Po rodzie Toporczyków Niedźwiedź przeszedł na własność rodu Stadnickich herbu Szreniawa. Po Stadnickich przeszedł w ręce Czartoryskich – od nich nabył go Marcin Ścibol Chyliński, a po nim odziedziczyła te dobra Marianna ze Złotnickich Małachowska.
W XVIII w. Niedźwiedź został przejęty przez hrabię Stanisława Wodzickiego herbu Leliwa. Nowy właściciel był znakomitym botanikiem i ogrodnikiem. Kupił Niedźwiedź, by tam wybudować piękny dwór w stylu klasycystycznym. I tutaj właśnie rozpoczyna się moja opowieść…
Był rok 1808, więc zdarzyło się to dość dawno. Stanisław Wodzicki kupił nie był do końca pewien, czy dobrze zrobił, że kupił tę miejscowość. Miał jakieś dziwne przeczucia, tylko nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, co tak naprawdę mu przeszkadza, co go tutaj w ogóle sprowadziło. Jednak wkrótce zapomniał o swoich niepokojach, choć być może nie zapominając, mógłby ułatwić sobie zadanie, jakie go czekało. Zbudował piękny pałac, wprowadził się tam od razu. Mieszkał kilka lat spokojnie, lecz jakoś nieswojo się tam czuł. Pewnej nocy zdarzyło się coś bardzo dziwnego. Było już późno, kiedy hrabia został wybity ze snu przez jakieś niezwykłe odgłosy, dochodzące z piwnicy. Natychmiast poderwał się i szedł do podziemi, by sprawdzić, co się stało. Głosy nie ustawały, wydawało mu się, jakby ktoś krzyczał, jakby jakieś dziecko płakało. Kiedy znalazł się w podziemiach, głosy ucichły. Rozejrzał się dokoła, niczego jednak nie ujrzał; prawie niczego. Spostrzegł, że w jednej ze ścian jest jakiś otwór, co prawda niewielki, ale jest. Wodzicki stwierdził, że sprawdzi to dnia następnego, wrócił więc do sypialni i zasnął twardym snem. Nic go już tej nocy nie obudziło. Następnego dnia z samego rana, natychmiast przypomniał sobie, że musi sprawdzić piwnicę. Jednak zdziwiło go to, że jego żona się nie obudziła, kiedy on w nocy słyszał dziwne krzyki. „Może tak twardo zasnęła i nic nie słyszała?” – Myślał. Na razie nic nie powiedział swojej żonie. Zszedł do podziemi i od razu, ogarnął go dziwny niepokój. Spojrzał w miejsce, gdzie uprzednio widział ową szczelinę, ale, ku jego zdziwieniu, nic tam nie było. Sądząc, że otwór znajduje się w innym miejscu, po kolei sprawdził wszystkie ściany. W żadnej z nich nie był szczelinki, wszystko było w jak najlepszym porządku. Zaskoczyło to bardzo hrabię. Na początku sądził, że to może był tylko zwyczajny sen, a jemu wydaje się, że to jawa. Postanowił o wszystkim opowiedzieć swojej żonie Annie, by dowiedzieć się, co ona o tym wszystkim sądzi.
Hrabina Anna opowieścią męża była bardzo zdziwiona, a sama też o czymś mu opowiedziała. Otóż miała dziwny sen: Śniło jej się, że przed ich dworem z głębiny drzew wyszedł nagle… niedźwiedź trzymający w paszczy małe zawiniątko, z którego wydobywał się cichy głosik płaczącego dziecka. Zwierzę położyło dziecko przed nią i odeszło.
– To rzeczywiście bardzo dziwne, – powiedział hrabia – a może tutaj coś się wydarzyło? Coś, o czym nie wiemy. Nie znamy przecież miejscowych ludzi na tyle dobrze, by znać ich tajemnice.– Masz rację, chyba najwyższy czas poznać wszystkich. Ale może też wszystko wyjaśni się w jakiś zwyczajny sposób.– Może, ale lepiej to sprawdzić.
Minął dzień, nastała noc, nie wydarzyło się nic dziwnego, wszystko było w jak najlepszym porządku. Stanisław Wodzicki miał wrażenie, że nie było się, czym martwić, zajął się swoją pracą. Kiedy wychodził do ogrodu zobaczył przed wejściem małą dziewczynkę. Wyglądała na bardzo głodną, więc zaprowadził ją do kuchni i dał jej się posilić. Później zapytał:
– Skąd jesteś?– Stąd. Kazali mi tu przyjść i powiedzieć, żeby pan hrabia pomógł mojej rodzinie.– A co się stało?– Nie wiem, kazali tak powiedzieć.– A gdzie mieszkasz?– W lesie.– Zaprowadź mnie tam.
Dziewczynka zaprowadziła hrabię głęboko w las, który rozpościerał się w okolicy. Tam pomiędzy drzewami stała chata; dokoła było tyle krzewów, iż nie było jej prawie widać. Dziewczynka zawołała jakieś dziwne imię i z chaty wyszła jakaś staruszka. Hrabia pytał ją, co się stało, ona jednak nic nie mówiła. Spojrzała na dziewczynkę i dopiero odrzekła:
– Tutaj źle się dzieje, tutaj ludzie są źli, nie szanują się. Proszę pana hrabiego o pomoc, bo źle się dzieje. Mieszkańcy donoszą na siebie, a wciąż atakują, ciągle nachodzą, nie dają człowiekowi spokoju.– Kto nachodzi?– No, ludzie.
Hrabia zasmucił się, że przez tak długi czas nie zwracał uwagi na to, co się dzieje w Niedźwiedziu. Mieszka tam już lat kilkanaście i nigdy nie miał zbyt dużej styczności z ludnością wiejską. Dotarłszy do dworu powiedział o wszystkim żonie i starszym dzieciom, prosząc je równocześnie, aby pomagali ludziom zmienić się na lepsze, by nie patrzyli na ludzką krzywdę obojętnie. Aby nauczyli się bezinteresownie pomagać.
Stanisław Wodzicki poczuł tego dnia, że już długo nie pozostanie na ziemi, pragnął być szczęśliwy, ale niestety szczęśliwy nie był.
Tej nocy znów usłyszał krzyki, zszedł do podziemi, ujrzał szparę w ścianie, w której dostrzegł zwój papieru. Wyciągnął go, rozwinął i przeczytał: Twoja ziemska wędrówka dobiega końca. Niedługo już znajdziesz się po drugiej stronie. Ale daję Ci jeszcze trochę czasu, wykorzystaj go dobrze. Pamiętaj o ludziach, którzy Cię potrzebują, oni wynagrodzą Ci Twoje starania. Hrabia zastanawiał się, skąd to się wzięło w piwnicy, kto zostawił ten tajemniczy list. Tej nocy Stanisław Wodzicki już nie zasnął, myślał tylko o tym, kiedy to przyjdzie mu umrzeć. Nie wiedział, jak ma wykorzystać czas.
Następnego dnia, kiedy tylko zaświtało poszedł hrabia do lasku, zobaczył tam coś dziwnego. Zamiast małej, zaniedbanej chatki ujrzał piękny dom, z którego wyszła ta sama dziewczynka, którą znalazł we dworze. Ona uśmiechnęła się do niego. Hrabia nie do końca zdawał sobie sprawę, co się tutaj stało, nie wierzył własnym oczom. Dziewczynka powiedziała:
– Dziękuję za okazaną pomoc.– Ale, kiedy ja nie pomogłem przecież.– Czasami wystarczy powiedzieć: Synu, córko pomagajcie ludziom zmieniać się na lepsze, róbcie to zupełnie bezinteresownie.
Nagle hrabia ujrzał znowu tę samą chatkę, zaniedbaną, a przed nią stojącą dziewczynkę. Zrozumiał, że to był tylko sen, z którego zapamiętał uśmiechniętą twarz dziewczynki. Wtedy Stanisław Wodzicki się obudził się, a żona rzekła do niego:
– Byłeś bardzo chory, ale już jest lepiej.– Ja muszę zejść na dół, do podziemi.– Ale jesteś bardzo słaby.– Muszę…
Hrabia z pomocą synów zszedł do piwnicy, ujrzał szparę, a w niej zwój. Wyciągnął, rozwinął, przeczytał: Już czas na Ciebie. Wykorzystałeś go. A teraz pozwól, że pójdziemy razem… Ujrzał przed swoimi oczyma pięknego anioła, ten wziął go za rękę i poszli razem… Hrabia zmarł w ciężkiej chorobie. Jednak pamięć o nim pozostała.
Choć ogród już nie istnieje, on nadal we dworze żyje. Mówi: nauczcie się pomagać innym bezinteresownie. Te słowa w Niedźwiedziu wciąż są ważne dla każdego mieszkańca. To już koniec mojej opowieści…
ANEKS
Pałac znajduje się w miejscowości Niedźwiedź. Jest to wieś leżąca w środkowym biegu rzeki Szreniawy, około 2km od Słomnik, a 25km od Krakowa – na trasie Kraków – Warszawa. Obecnie właścicielem tego obiektu jest Gmina Słomniki.
W pałacu znajduje się szkoła zbiorcza nr 1 w Niedźwiedziu im. Tadeusza Kościuszki, a także biblioteka.
Pałac w Niedźwiedziu powstał na przełomie XVIII i XIX wieku w rozległym parku krajobrazowym. Zbudowany przez hrabiów Wodzickich, (ich ostatnia siedziba). Jest zaliczany do II grupy zabytków.
Murowany, podpiwniczony, prostokątny z okrągłym ryzalitem od ogrodu i czterokolumnowym portykiem od frontu. Portyk z czterokolumnowym trójkątnym frontonem, w nim herb Wodzickich – Leliwa z attyką. Dach łamany, polski z lukarnami.
Najstarsze wzmianki o Niedźwiedziu pochodzą z 1279 roku.
Kolejno właścicielami Niedźwiedzia byli: potomkowie kasztelana krakowskiego Sułka z Niedźwiedzia, herbu Topór; po nich ród Stadnickich herbu Szreniawa, później ród Czartoryskich, od których miejscowość nabył Marcin Ścibol Chyliński, a po nim odziedziczyła te dobra Marianna ze Złotnickich. W XVIII w. Niedźwiedź został przejęty przez Hrabię Stanisława Wodzickiego, herbu Leliwa (1765 – 1843r.). Żoną hrabiego Stanisława Wodzickiego była Anna z jabłonkowskich, kasztelanka Wiślicka, herbu Grywała.
Na przełomie XVIII/XIX wieku wznieśli w Niedźwiedziu okazały, piętrowy pałac w stylu klasycystycznym.
kwiatek_1998