Passionate Thirst Rozdział 4.pdf

(75 KB) Pobierz
680590453 UNPDF
Rozdział 4
Reszta wieczoru była lodową mgłą. Moje kości były kruche, umysł powolny,
ale moje serce dudniło jak kafar. Mój najgorszy koszmar właśnie wszedł przez drzwi,
a ja nie miałam najmniejszego pojęcia, co miałam teraz zrobić.
Zapoznanie dokonane, Temptation McCoy przechadzała się po pomieszczeniu,
Randolf i Bibi byli dwa kroki za nią, Dru Benson nigdy się od niej nie oddalał.
Wyglądali jak para, choć byłam dosyć pewna, że to co ich łączyło to nie seks,
pomijając sposób w jaki on ją dotykał. Dłoń na zagłębieniu pleców, szybkie
przygładzenie jej włosów, jego palce obejmowały opiekuńczo jej ramię. Byłoby to
romantyczne, gdybym nie wiedziała czym to było: kontrolą.
Temptation McCoy była sługą Dru Bensona.
Osuszał ją, prawdopodobnie od lat. Picie jej krwi w małych porcjach.
Przedłużał swoją przyjemność, jej ból, upokorzenie i strach. Powoli, ale pewnie
zmieniał jej wolę na swoją. Tylko wampiry z wysokiego poziomu używają w ten
sposób ludzi. Słudzy są najwyższą oznaką statusu. Świeża krew 27/7. Aż człowiek
przestanie okazywać jakiekolwiek opory, a wampir nudzi się i kończy robotę.
Czasami kontrolujące wampiry tak robią. Innym razem słudzy są oddawani słabszym
wampirom na przekąskę, jako rodzaj bonusu. To jest właściwie najczystszy sposób na
radzenie sobie z tą sytuacją, z punktu widzenia wampirów, gdy sługa kończy w
zasadzie rozerwany na kawałki i nie ma żadnego ciała do odkrycia.
Wstępna część przyjęcia dotycząca poznania się i przywitania zakończyła się.
Patrzyłam jak Bibi i Temptation rozmawiały razem. Dru Benson odszedł kilka
kroków by utworzyć luźny okrąg z Randolfem oraz kilkoma innym właścicielami
kasyn. Działając pod wpływem impulsu, chwyciłam kieliszek szampana z tacy
przechodzącego kelnera i odrobinę się zbliżyłam.
- Och, Candace, dobrze – powiedziała Bibi, gdy podeszłam.
- Zastanawiałam się, czy mogłabyś użyć jednego z tych – powiedziałam z
uśmiechem, oferując Temptation McCoy kieliszek szampana – Bycie miłą dla tylu
obcych ludzi musi czynić spragnioną.
- To zdecydowanie jest – powiedziała – To takie miłe z twojej strony. Gdyby
już się tym nie zajęto, powiedziałabym, że jesteś zatrudniona.
- Moja przyjemność – powiedziałam. Wręczyłam jej kieliszek szampana. Jej
palce ledwo dotknęły cienkiego szkła, gdy usłyszałam głos Dru Bensona.
- Teraz, Temptation – powiedział głosem gładkim i rodzicielskim – Skarbie, o
czym to rozmawialiśmy?
Skrzywiła się – Na miłość boską, Dru, to tylko kieliszek szampana –
przewróciła oczami do mnie i Bibi – Menadżerowie – wyartykułowała.
Ruszył by stanąć obok niej, otaczając palcami kieliszek, jakby chciał zabrać go
z jej uchwytu. Trzymała.
- Dokładnie o to mi chodzi – powiedział Dru Benson. Przeniósł swoje ciemne
spojrzenie na mnie, a ja poczułam przypływ czystej adrenaliny. Ostatnią rzeczą,
jakiej chciałam, było przyciągnięcie jego uwagi, albo spowodowanie Temptation
McCoy kłopotów. Wszystko co chciałam zrobić, to trochę się zbliżyć, zobaczyć czy
mogłabym ocenić rozmiar jego władzy nad nią.
- Nie ma mowy, że mogła pani o tym wiedzieć, panno Steele – powiedział, gdy
obejmował Temptation ramieniem w talii – Ale, według głównej zasady, panna
McCoy nie pije alkoholu na publicznych przyjęciach. Dlatego ona właśnie odda pani
ten kieliszek szampana – uśmiechnął się do niej – Czyż nie, słonko?
- Oczywiście, że tak, Dru – powiedziała Temptation. Pod jej ostrożnie
nałożonym makijażem, jej twarz stała się niezdrowo blada – Dziękuję – powiedziała,
gdy wyciągnęła kieliszek w moją stronę – To była urocza myśl.
- Przepraszam – powiedziałam. Wzięłam z powrotem kieliszek, mając
nadzieję, że moje własne palce nie będą się trzęsły. Zastanawiałam się, jak silna była
jego kontrola nad nią. Zdaje się, że teraz to wiedziałam – Czy mogę przynieść pani
coś innego, panno McCoy? Wodę mineralną, być może?
- Byłoby wyśmienicie – powiedziała Temptation – Dziękuję bardzo – brzmiała,
jak żona Stepforda.
- Gdybym mógł mieć chwilkę z Temptation? - powiedział Dru w kierunku
Bibi.
- Jasne – powiedziała Bibi – Oczywiście.
Razem, odeszłyśmy.
- Cóż, to było na pewno dziwne – powiedziała. Wzięła ode mnie kieliszek
szampana i wypiła łyka, gdy odnalazłam wodę mineralną – Jeśli Randolf spróbuje
czegoś takiego ze mną, powiem mu, żeby się pieprzył.
Obróciłam się odrobinę, tak, że teraz mogłam widzieć Dru i Temptation ponad
ramieniem Bibi. W tej chwili trzymał ją za ramię. Pochylając się, mówił coś do niej
uważnie. Ona trzymała swoje oczy na jego, jej twarz wyrażała śmieszną imitację
uśmiechu.
- Zgaduję, że ona chciałaby zrobić to samo – powiedziałam.
- Więc co ją powstrzymuje? - prychnęła Bibi – Jest gwiazdą.
Miałam na czubku języka prawdę. Zamiast tego, ugryzłam go, mocno. Bibi
spędzi mnóstwo czasu z Temptation w najbliższej przyszłości. Zanim mogłam ujrzeć
jasny plan działania, gdy chodziło o Dru Bensona, najlepszym sposobem by chronić
Bibi, było zatrzymanie informacji, że menadżer Temptation jest wampirem, dla
siebie.
Im więcej ludzi wiedziało, czym jest Dru Benson, większa była szansa, że ta
informacja się ujawni. A to postawiło by nas wszystkich w niebezpieczeństwie.
Wzruszyłam ramionami – Miłość może być skomplikowana – powiedziałam.
Bibi zakrztusiła się łykiem szampana – Sądzisz, że to miłość?
- Ty mi powiedz – powiedziałam. Bibi odwróciła się.
Temptation uśmiechała się teraz do Dru. Tym razem był to prawdziwy
uśmiech. Pełen miłości i uczucia. Poczułam, jak mój żołądek się przewraca. Instynkt
samozachowawczy Temptation najwyraźniej starał się zwalczyć wpływ Dru. Ale czy
także chciała się mu poddać? Czy było to możliwe, że jednocześnie chciała być
wolna oraz chciała dać mu cokolwiek chciał, ponieważ go kochała?
Gdyby Ash nie stracił kontroli w tej windzie tamtej nocy, gdybyśmy zostali
razem, stałabym się taka, jak Temptation McCoy?
- Wiesz co, zamierzam to powstrzymać – powiedziałam.
- Och, nie – powiedziała od razu Bibi – Wyolbrzymiasz tę sytuację z
szampanem, Candace. Nie idź.
- Zrobiłam, co musiałam – powiedziałam, potrząsając głową – I pamiętaj, nie
jestem tu tak naprawdę by się udzielać towarzysko. Ty się dobrze bawisz. Zobaczymy
się jutro na próbie.
- Cóż, jeśli jesteś pewna – powiedziała Bibi niechętnie.
- Jestem pewna. I miałaś rację co do sukienki, tak przy okazji. To dynamit.
Bibi uśmiechnęła się – Miłych snów – powiedziała.
Niezła myśl, ale mało prawdopodobna , pomyślałam, gdy odeszłam i
przykułam wzrok Ala. Podniósł rękę.
Westchnęłam z ulgą, gdy weszłam do windy sama, a drzwi zamknęły się.
Zamknęłam oczy, a obraz Dru Bensona tańczył w mojej głowie. Moje oczy
otworzyły się nagle. Sprawię to wszystko niemożliwym, zdecydowałam.
Biorąc pod uwagę sny o Ashu lub sny o Dru, wybieram opcję numer trzy.
Bezsenność.
Podkręciłam ogrzewanie w samochodzie do maksimum w drodze powrotnej do
domu. Jeśli kiedykolwiek byłam bardziej szczęśliwa, widząc frontowe drzwi mojego
domu, nie pamiętam, kiedy to było. Nazwijcie mnie tchórzem, ale to czego
najbardziej chciałam, to wejść do środka, wziąć kąpiel tak gorącą, aż moja skóra
zrobi się purpurowa, a potem moczyć się aż zimno opuści moje kości.
Zaparkowałam, zgasiłam silnik i siedziałam przez chwilę, słuchając jak pracuje
chłodnica samochodu. Kochałam mój dom. To po prostu twój domek parterowy z
wczesnych lat pięćdziesiątych. Nikt inny nie byłby nim podekscytowany. Ale był mój
i tylko mój. Za pomocą każdej ściany działowej i każdej warstwy farby, każdego
bukietu kwiatów czy obrazku na ścianie, zbudowałam barykadę, dzielącą mnie od
przeszłości. Byłam bezbronna i zwyczajnie głupia. Koniec z tym. Nigdy więcej.
Wysiadłam z samochodu, trzaskając drzwiami i ruszyłam ścieżką.
Przekręciłam kluczyk w zamku i weszłam do budynku, zamykając za sobą drzwi, po
czym cicho położyła torebkę i klucze na stoliku obok. Stałam przez chwilę w
ciemności. Oczy mogą cię zmylić. Moje to zrobiły. Dlatego wo,ę używać moich
innych zmysłów, gdy wchodzę do domu. Usatysfakcjonowana wejściem, ruszyłam do
głównej części budynku.
Byłam w połowie salonu, gdy to poczułam. Nagłe uderzenie lodu, prosto w
brzuch. Stanęłam w miejscu. Walczyłam o jeszcze jeden oddech. Nie, to niemożliwe ,
pomyślałam gorączkowo. On nie może tu być.
Nie jestem pewna, jaki byłby mój kolejny ruch. Błagałabym czy krzyczała. Nie
dostałam szansy by się dowiedzieć, ponieważ w następnej chwili silne ręce opadły na
moje ramiona, obracając mnie. A potem jego usta odnalazły moje.
Całe zimno zniknęło w jednej chwili. Teraz płonęłam. Płonęłam przez ogień,
który miałam tak głęboko w sobie, że właściwie zdołałam przekonać samą siebie, że
go tam już nie ma. Zamiast tego zamierzał mnie pochłonąć, paląc od środka.
Ash , pomyślałam.
Głód. Czy kiedykolwiek czułam taki głód? Rozpaczliwe pragnienie, które
tylko jego dotyk, te usta, mogły usatysfakcjonować. On był jego czy mój? Tysiące
gorących obrazów przepłynęło przez mój umysł. Nasze ciała poruszały się w
uwodzicielskim tańcu, po czym złączyły się. Czy robiliśmy już te rzeczy? Czy były
to obietnice tego, co miało nadejść?
Jego usta opuściły moje by sunąc po mojej twarzy, jego ręce były zajęte
zapięciem mojej sukienki. Poczułam powietrze na nagich plecach, jego palce
muskały moją skórę, pozostawiając na niej ogniste ślady. Moje ręce były zaciśnięte z
tyłu, na jego koszuli. Usłyszałam jak jęczy, głęboko z piersi i sama zrobiłam to samo.
Do dziś nie potrafię powiedzieć, czy był to śmiech czy płacz, zaprzeczenie czy
prośba o więcej.
- Candace, Candace – usłyszałam, jak niski głos powtarza do mojego ucha.
Mantra. Modlitwa. Usta schodziły teraz w dół mojego gardła. I nagle wiedziałam, że
jeśli pozwolę mu zajść tak daleko, jeśli pozwolę by jego usta dotknęły miejsca, z
którego karmił się wcześniej, jedno z nas zwyczajnie przestanie by wyjść. Miałam
bardzo złe przeczucia, które z nas byłoby tą osobą.
- Ash – szepnęłam. Zaczęłam się wykręcać z jego uścisku, zdesperowana by się
wydostać, moje instynkty samozachowawcze w końcu wzięły górę – Ash. Nie.
Przestań!
Poczułam jak jego usta się podnoszą, a ręce zatrzymują. Włączył się drugi
instynkt i przestałam się szamotać. Stałam całkowicie bez ruchu w kręgu jego
ramion. Są pewni łowcy, dla których walka ofiary tylko zwiększa radość polowania.
Cisza bardziej głęboka niż pamiętam, wypełniła powietrze. Powoli, stawałam się
świadoma dźwięku, który rozpoznałam: gorączkowe bicie tylko jednego serca.
- Dlaczego chciałbym to zrobić? - Ash w końcu zapytał łagodnym tonem.
Poczułam dreszcz na całej długości kręgosłupa. Przez jak wiele nocy śniłam by
usłyszeć ten głos? Przez jak wiele nocy śniłam, co ja bym powiedziała, gdybym tylko
miała szansę? Ty brudny, zgniły, nieumarły sukinsynu , pomyślałam. Nie obchodzi
mnie, co ty chcesz. Oboje wiemy, co to jest. Pokazałeś mi to wystarczająco wyraźnie.
- Ponieważ to jest to, co ja chcę – powiedziałam tonem twardym jak kamień.
Spokojnie, spokojnie, spokojnie , mówiłam do siebie. Pozostań pod kontrolą tak, jak to
robi Ash. Pomimo ognia, który mógł rozpalić, był zimny, tak zimny, jak lód. Nigdy
nie byłabym w stanie, by zapomnieć o tych cechach, jakie posiadał. Nawet na
sekundę. Potrzebowałam każdej jednej, którą mogłam zdobyć, jeśli zamierzałam
przeżyć.
- Jak sądzisz, co by się wydarzyło? - zapytałam teraz drwiącym tonem –
Zmaterializowałbyś się jak jakiś fantom i zaczął od momentu, na którym skończyłeś?
Minęło więcej niż rok, Ash. Mam nowe życie. Nie chcę cię już. Teraz mnie puść.
Odskoczył, jakbym go poraziła. Jego dłonie opadły. Zimno na powrót zalało
moje żyły. Przywitałam je, nawet gdy zwalczyłam impuls, by zadrżeć.
- Nie chcesz mnie – Ash zakpił, cała łagodność, delikatność zniknęła z jego
tonu – Czy właśnie to sobie powtarzasz? Robisz to zanim zaśniesz, marząc o mnie
wewnątrz siebie, czy gdy budzisz się rano, płacząc, ze nie jesteś w moich ramionach?
Poczułam jak mój temperament chwieje się, po czym opada. Pojawił się mój
strach. Tak zły jak uczucie jego zębów w moim gardle, nawet to bladło przy strachu,
który mi towarzyszył, częściej niż własny cień, od tamtej nocy w San Francisco.
Obawa przed Ashem w mojej głowie, manipulującym mnie jak kukiełkę. Jak w
przypadku Dru Benson i Temptation McCoy. To Ash przysłał te sny? Czy jedynie
kierował to, co już było w moim umyśle w kierunku jaki chciał? Kontakt na
odległość.
- Ty pieprzony gnojku – powiedziałam – Trzymaj się z daleka od moich myśli.
Trzymaj się z daleka od mojego życia.
- Nie mogę – powiedział zwyczajnie. I nagle, zrozumiałam. Prawda tak czysta,
że spenetrowała mój gniew. Prawda tak czysta, że nawet on nie potrafił wymazać jej
ze swojego głosu. Dała mi ona zarówno strach, jak i nadzieję.
Odwrócił się i zrobił jeden krok, jakbyśmy nagle znajdywali się za blisko.
Szybkim ruchem sięgnęłam do tyłu, by zapiąć sukienkę. Czułam się wystarczająco
naga.
- Nie mogę od ciebie uciec, Candace – powiedział, gdy się odwrócił –
Podobnie jak ty ode mnie. Należymy do siebie. Jestem twój. Ty jesteś moja.
Nie słuchaj. Nie wierz, pomyślałam. Słowa były echem pierwszej nocy, gdy
byliśmy razem. Nocy, gdy powitałam go w swoim ciele i swoim sercu po raz
pierwszy. Powiedział mi wtedy, że należę do niego. A ja ucieszyłam się z tej wiedzy,
tak byłam głupia.
- To bardzo słodkie – powiedziałam – To w ten sposób spędziłeś kilka ostatnich
miesięcy, czytając karty Hallmark w wolnym czasie? Zapomniałeś o dwóch rzeczach,
Ash. Jesteś martwy. A ja żywa. Planuję taka pozostać, gdybyś chciał wiedzieć. Nie
żebyś zwracał na to większą uwagę, gdy mówiłam to ostatnim razem.
Nie czekając na odpowiedź, przeszłam przez pokój, sięgnęłam do panelu
kontrolnego w ścianie i zawzięcie przekręciłam wtyczkę. Nagle, cały pokój zalało
gorące, białe światło. Nie pozostał nawet kąt, w którym coś choćby podobnego do
cienia mogłoby się schować.
- Co ty tu robisz, Ash? - zapytałam, gdy odwróciłam się do niego. Teraz
karmiłam mój głód obiema rękoma. Im dłużej byłam zła, tym dłużej byłam w stanie
sprostać temu, co właśnie zrobiłam. Temu, co właśnie czułam.
- Sądzisz, że możesz tu wejść i kłaść swoje ręce, usta na mnie po tym co
zrobiłeś?
Mogłam go teraz zobaczyć, przez co chciałam na powrót pogrążyć pokój w
ciemności. Oczy Asha są w kolorze, jaki jeszcze u nikogo nigdy nie widziałam,
żywego, martwego czy nieumarłego. Niebieski tak blady, że wyglądał prawie jak
srebrny. Odbicie słońca na wodzie. Piękne, lodowe światło gwiazd.
Te niesamowite oczy były teraz skupione na tatuażu na mojej szyi, a jego głos
stał się delikatny – Czy to cokolwiek polepszy, jeśli powiem, że mi przykro?
- Nie.
Zaśmiał się, dźwięk, który zawsze mnie zadziwia. Brzmi tak otwarcie, żywo,
wolnością. Zakochałam się w nim, bardzo, za pierwszym razem, gdy go usłyszałam.
- Boże, tęskniłem za tobą, Candace – powiedział – Nie masz pojęcia, jak
bardzo. Jesteś jedyną, która mi się opiera. Czasami myślę, że jedyny powód, dla
którego cię kocham to dlatego, że jako jedyna to potrafisz.
- Ty mnie nie kochasz – powiedziałam. To była prawda. Musiała być – Miłość
to coś, co oddycha i rośnie. Ty nie potrafisz robić tych rzeczy. To czyni cię
niezdolnym do kochania.
Zrobił krok w moją stronę, po czym się zatrzymał. Ale zauważyłam, jak jego
pięści zacisnęły się po jego bokach. Właściwie mogłam uwierzyć, że go zraniłam,
Zgłoś jeśli naruszono regulamin