Showalter Gena - Władcy Podziemi 01 - Mroczna noc (138).pdf

(1139 KB) Pobierz
1. Mroczna noc
295110798.002.png
Gena Showalter – Mroczna noc
Mroczna noc
Gena Showalter
WĀadcy Podziemi 01
2
295110798.003.png
Gena Showalter – Mroczna noc
Władcy Podziemi żyją pośród nas!
Trylogia Władcy Podziemi
Maddox, Reyes i Anya to nieśmiertelni wojownicy strzegący
bogów Olimpu, którzy przed wiekami popadli w ich niełaskę,
zabijając Pandorę, strażniczkę puszki wszelkiego zła. Dziś żyją we
współczesnym świecie, a każde z nich skazane jest na wieczne
cierpienie. Piekło Maddoksa to powracające ataki Furii, Reyes jest
księciem Bólu, a Anya boginią Anarchii. Cała trójka jest skazana na
nieustanną wojnę z ludźmi, bogami i demonami. Ich szansą na
wybawienie jest miłość, tylko że i ona niesie ogromne zagrożenie…
Ashlyn Darrow posiada niezwykły dar – gdziekolwiek się pojawi,
słyszy rozmowy, które kiedykolwiek odbyły się w tym miejscu. Ta
umiejętność wkrótce staje się koszmarem i Ashlyn postanawia
ratować się przed szaleństwem. Wyjeżdża więc do Budapesztu, by
szukać pomocy w sekretnej sekcie nieśmiertelnych. W ten sposób
wpada w wir przerażających, przerastających ludzkie wyobrażenie
wydarzeń. Co gorsza zakochuje się w mężczyźnie, który sam żyje
we własnym piekle. Ten mężczyzna to jeden z nieśmiertelnych,
Maddox…
3
295110798.004.png
Gena Showalter – Mroczna noc
0
Śmierć przychodziła każdej nocy, powolna, bolesna. Rano Maddox budził się ze
świadomością, że znowu będzie musiał umierać. Oto najgorsze przekleństwo,
mająca trwać po wiek wieków kara.
Przesunął językiem po zębach. Gdyby tak mógł wrazić ostrze w gardło wroga...
Czas płynął opieszale; słyszał w głowie jego ciurkanie, jak tykanie zegara
odliczającego kolejne minuty, naigrawającego się z jego cierpienia.
Jeszcze trochę i poczuje ból przeszywający żołądek. Cokolwiek by zrobił,
cokolwiek powiedział, nic nie mogło tego odmienić. Wiedział, że śmierć przyjdzie
tak czy tak.
Przeklęci bogowie mruknął, zwiększając prędkość mechanizmu do
podnoszenia ciężarów.
Wszyscy to sukinsyny zawtórował mu głos zza pleców.
Maddox ćwiczył dalej. Po co Torin się wtrąca? Co robi na siłowni? Do diabła z
nim. W górę. W dół. W górę. W dół. Ćwiczył od dwóch godzin, grzmocił worek
treningowy, katował się na bieżni mechanicznej, teraz przyszła kolej na ciężary.
Spływał potem, był wyczerpany fizycznie, ale nie mógł się uwolnić od udręki,
nastrój miał coraz gorszy, coraz mroczniejszy.
Nie powinieneś tu przychodzić warknął.
Nie chciałem przeszkadzać z westchnieniem oznajmił Torin ale coś się
wydarzyło.
To się tym zajmij. Spróbuj. Na mnie nie licz. Nie pomogę ci. W ostatnich
tygodniach byle drobiazg doprowadzał go do furii. Mógłby zabić każdego, kto
akurat znalazł się w pobliżu, nawet przyjaciela. Nie, nie nawet. Najchętniej
wymordowałby przyjaciół. Nie chciał, nie zamierzał, ale stawał się bezradny wobec
miotającej nim potrzeby starcia na miazgę Bogu ducha winnego nieszczęśnika.
Maddox...
Jestem na krawędzi, Torin. Nie miałbyś ze mnie żadnego pożytku. Znał swoje
ograniczenia. Miał tysiące lat, żeby dobrze je poznać. Tak, tysiące lat minęło od
tamtego przeklętego dnia, kiedy bogowie do wypełnienia zadania, które on
powinien wypełnić, wybrali kobietę.
Pandora była silna, sławiono ją jako najsilniejszą z wojowniczek, ale on był
silniejszy. Sprawniejszy. Bardziej się nadawał. A jednak uznano, że jest zbyt słaby,
4
295110798.005.png
Gena Showalter – Mroczna noc
by strzec dimOuniak, świętej puszki, w której zamknięte były demony tak potężne,
tak złowrogie, że moce piekielne przy nich bladły.
Jakby Maddox nie potrafił ich ustrzec. Spotkał go straszliwy afront. Nie tylko
jego, ale i wszystkich wojowników, którzy z oddaniem walczyli dla króla bogów.
Ich rzemiosłem było zabijać, ich służbą strzec i chronić. Do nich należała piecza
nad puszką, a jednak nie zostali wybrani. Nie mogli puścić w niepamięć tak
sromotnego upokorzenia.
Tamtej nocy, kiedy wykradli Pandorze puszkę i uwolnili hordy demonów,
chcieli po prostu dać nauczkę bogom. Nie mogli zrobić nic głupszego. Niczego nie
dowiedli, na domiar złego puszka gdzieś się zawieruszyła w zamieszaniu i nie
pojmali żadnego złego ducha. Zapanował chaos, świat pogrążył się w mroku, w
końcu król bogów rzucił klątwę na swoich wojowników. Od tego dnia każdy z nich
miał nosić w sobie demona.
Dobrze obmyślana kara. Powodowani pychą spuścili złe moce z uwięzi, więc
teraz musieli żyć z nimi na co dzień.
Maddoksowi przypadła Furia. Zrosła się z nim, jej obecność stała się czymś tak
oczywistym jak oddychanie czy bicie serca. Nie mógł już funkcjonować bez
demona, demon nie mógł funkcjonować bez niego. Człowiek i demon spleceni w
jedno dwie połówki nierozdzielnej całości.
Od samego początku Furia popychała Maddoksa do czynów mu nienawistnych,
a on je spełniał. Usłuchał nawet wówczas, gdy musiał zabić kobietę, zgładzić
Pandorę...
Zacisnął kurczowo palce na sztandze. Z czasem nauczył się panować nad
najgorszymi podszeptami demona, ale okupywał to nieustanną z nim walką. W
każdej chwili mógł pęknąć, poddać się.
Dałby wszystko za jeden dzień spokoju. Dzień bez dręczącej potrzeby zadawania
bólu, czynienia krzywdy innym. Bez toczenia wewnętrznej walki z samym sobą.
Dzień bez udręki. Bez umierania. Dzień spokoju...
Nie powinieneś tu przychodzić, Torin. Narażasz się. Idź już. Zamocował
sztangę w uchwytach i usiadł. Tylko Lucien i Reyes mogą się do mnie zbliżać,
kiedy nadchodzi koniec. Mogli się zbliżać, bo byli tak samo uwikłani jak Maddox.
I jak on bezsilni wobec swoich demonów.
Została jeszcze godzina. Torin rzucił Maddoksowi ręcznik. Zaryzykuję.
Maddox chwycił ręcznik i otarł twarz.
5
295110798.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin