CHODAKIEWICZ Marek Jan - Po Zagładzie. Stosunki polsko - żydowskie 1944 - 1947.doc

(1683 KB) Pobierz

MAREK JAN CHODAKIEWICZ

 

PO ZAGŁADZIE

 

STOSUNKI POLSKO-ŻYDOWSKIE 1944-1947

 

Zofii i Zdzisławowi Zakrzewskim

 

INSTYTUT PAMIĘCI NARODOWEJ

 

KOMISJA ŚCIGANIA ZBRODNI PRZECIWKO NARODOWI POLSKIEMU

 

Przekład Anna Madej

 

 

WARSZAWA 2008

Tytuł oryginału

After the Holocaust. Polish-Jewish Conflict in the Wake of World War II

Opracowanie graficzne serii Krzysztof Findziński

 

Okładka Tomasz Ginter

Redakcja naukowa Wojciech Muszyński

Współpraca Paweł Tomasik

Redakcja techniczna Andrzej Broniak

Skład i łamanie Tomasz Ginter

Druk Druk-Intro S.A. ul. Świętokrzyska 32 88-100 Inowrocław

Copyright by Instytut Pamięci Narodowej

Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu

Seria „Monografie”: tom 38

ISBN 978-83-60464-64-9

SPIS TREŚCI

Przedmowa - Wojciech Roszkowski............................. 7

Wstęp........................... 11

1. Dwie okupacje, dwie rewolucje i Polska Ludowa (1944-1947) ...... 25

2. Niepodległościowcy i podziemie antykomunistyczne (1944-1947) .32

3. Społeczność żydowska a komuniści (1944-1947) .....37

4. Propaganda niepodległościowa................. 56

5. Żydów obrona własna czy zemsta?......................... 67

6. Żydzi w oczach niepodległościowców.......... 101

7. Niepodległościowców obrona własna czy polski antysemityzm?........ 126

8. Nieznani sprawcy i niejasne okoliczności.................... 152

9. Kontakty osobiste i pomoc ze strony Żydów........... 179

10. Kwestie statystyki...........198

Podsumowanie................ 210

Wykaz skrótów......................... 214

Bibliografia...................... 216

Indeks osób..................... 237

 

PRZEDMOWA

 

Stosunki polsko-żydowskie są przedmiotem coraz bardziej gorących dyskusji. Ich temperatura w Stanach Zjednoczonych jest o wiele wyższa niż w Polsce, gdzie Polacy - zarówno ci żydowskiego pochodzenia, jak i ci o innych korzeniach - znaleźli lepsze sposoby porozumiewania się i uzgadniania wspólnej wersji historii. Trwająca w Ameryce debata na temat relacji polsko-żydowskich, pełna wzajemnych oskarżeń emocjonalnych, nie pozostawia wiele miejsca na wyrażenie wyważonego poglądu, a każdy, kto próbuje zabierać w niej głos, narażony jest na krytykę z obydwu stron.

Marek J. Chodakiewicz, młody amerykański naukowiec o polskich korzeniach, od wielu lat zajmuje się stosunkami polsko-żydowskimi. Jego książka Po Zagładzie opiera się na pracy doktorskiej obronionej ostatnio na Columbia University w Nowym Jorku. Monografia Chodakiewicza nie jest polemiką, ale solidnym i drobiazgowym opracowaniem opartym na niezmiernie bogatej dokumentacji.

Oceniając zachowania Polaków i Żydów w krytycznych latach 1944 -1947, należy pamiętać, iż w tamtym okresie Polska wyzwalała się spod jednej okupacji - niemieckiej - tylko po to, by zostać zniewoloną przez drugą - sowiecką. Nadludzkie wysiłki polskich „niepodległościowców”, by użyć terminu ukutego przez Chodakiewicza, dążących do ocalenia wolności Polski, łącznie z rozpaczliwym Powstaniem Warszawskim w sierpniu 1944 r., pod względem wojskowym wymierzonym w hitlerowców, a politycznym -w Sowietów, spełzły na niczym. Przy sprzeciwie większości Polaków kraj, który jako pierwszy stawił opór Hitlerowi w 1939 r., został w roku 1945 zamieniony w sowieckiego satelitę. Jak stwierdził Jan Ciechanowski, ambasador Polski w Stanach Zjednoczonych, była to „klęska w zwycięstwie”. Dla polskich Żydów, którzy przeżyli Holocaust, powojenna katastrofa Polski miała niewielkie znaczenie. Głównym punktem odniesienia było dla nich unicestwienie ich rodzin i społeczności. Ponieważ ocaliła ich Armia Czerwona, żywili wdzięczność wobec Sowietów i Stalina. Wywoływało to podejrzenia i utrudniało kontakty między polskimi Żydami a chrześcijanami. Było też źródłem emocjonalnych i zbyt często przejaskrawianych oskarżeń o polski antysemityzm i „żydokomunę”, które z nową siłą pojawiły się po 1944 r.

Sowieci i ich komunistyczni poplecznicy., którzy przejęli kontrolę nad państwem, dali Żydom złudne poczucie bezpieczeństwa. Dlatego też większość z nich (nie tylko żydowscy komuniści, których było stosunkowo niewielu) popierała nowy ustrój Polski. Z drugiej strony, komuniści uniemożliwiali Żydom odzyskanie ich własności, gdyż było to sprzeczne z wprowadzoną przez władze polityką nacjonalizacji. Szeregi partii komunistycznej wypełniali oportuniści i wyrzutki społeczne, często zajadli antysemici. Jednocześnie komuniści uważali się za jedynych obrońców ocalałych Żydów przed „reakcjonistami”, jak nazywali wszystkich polskich patriotów. Zdumiewające jest, jak bardzo ostatnie oskarżenia o polski antysemityzm i kolaborację z hitlerowcami przypominają propagandę komunistyczną z lat 1944-1947.

Grupa polskich obrońców wolności, czy też niepodległościowców, była niezwykle szeroka. Termin „niepodległościowcy” może wydawać się niezręczny, jednak jest krótki i trafnie definiuje większość Polaków aktywnych politycznie w tamtym okresie. W pewnym sensie można ich nazwać nacjonalistami, których celem była wolna Polska i państwo prawa. Do niepodległościowców zaliczali się socjaliści, ludowcy, chadecy i endecy, którzy stworzyli wielopartyjną bazę dla polskiego rządu na uchodźstwie i jego delegatury w kraju. Spośród nich jedynie narodowych demokratów można uznać antysemitów, jednak nie współpracowali oni na tym polu z hitlerowcami. W latach 1944-1947 niepodległościowcy byli niezadowoleni, sfrustrowani i walczyli o przetrwanie w komunistycznej fali. Nic więc dziwnego, że niechętnie odnosili się do Żydów, których widzieli w nowym aparacie państwowym. Często błędnie przenosili te emocje na całą społeczność żydowską. Wszystko to działo się w czasie, gdy polskie społeczeństwo w wyniku hitlerowskich i sowieckich deportacji i czystek, powojennej emigracji politycznej, wywłaszczeń, wycieńczenia fizycznego i umysłowego oraz demoralizacji spowodowanych przez sześć lat działań wojennych, terroru i chaosu straciło większość swojej elity intelektualnej. Życie nie było wiele warte, a poziom przestępczości - w tym również zinstytucjonalizowanej, inicjowanej przez komunistów - wzrastał.

 

Chodakiewicz nie zaprzecza przejawom polskiego antysemityzmu przed drugą wojną światową, w trakcie niej i po jej zakończeniu. Nie przecenia też sympatii Żydów wobec komunizmu. Jako dokładny i uważny historyk umieszcza te zjawiska w szerokim i bardzo skomplikowanym kontekście tamtego czasu i przedstawia je we właściwej skali. Bada liczne przypadki Polaków mordujących Żydów i Żydów zabijających Polaków po 1944 r. Ocenia te przypadki z naukową rzetelnością, rozwagą, bezstronnością i zrozumieniem. W wyniku swoich analiz stwierdza, że w latach 1944-1947 z rąk Polaków zginęło od 400 do 700 Żydów, co jest liczbą znacznie niższą od wcześniejszych szacunków. Paradoksalnie, udowadnia, że dużo więcej Polaków straciło życie bezpośrednio lub pośrednio z rąk Żydów podczas przejmowania Polski przez Sowietów. Co najważniejsze, Chodakiewicz nie pozostawia żadnych wątpliwości, iż po 1944 r. w Polsce nie był kontynuowany Holocaust.

Chodakiewicz cytuje różne źródła - polskie, żydowskie i sowieckie - próbując zrozumieć okoliczności i zważyć argumenty. Jeden z rozdziałów poświęcony jest mało znanemu zjawisku, a mianowicie Żydom pomagającym Polakom po wojnie. Dzięki temu Chodakiewicz przyczynia się w dużym stopniu do przezwyciężenia uproszczeń, schematów i uprzedzeń. Jest rzeczą oczywistą, iż czytelnicy tej książki mogą mieć własny pogląd na sprawę. Jednak odłóżmy na chwilę aprioryczne stereotypy, zapomnijmy o „polskim antysemityzmie” i „żydokomunie” jako o archetypach, które mają wytłumaczyć wszystkie zdarzenia. Pozwólmy się poprowadzić Chodakiewiczowi przez próbę zbadania prawdziwego charakteru skomplikowanych i bolesnych stosunków pomiędzy Polakami a Żydami, zarówno komunistami, jak i niekomunistami, w tamtych burzliwych i okrutnych czasach.

Prof. Wojciech Roszkowski

 

WSTĘP

Istnieje tendencja, by uznawać, że Żydzi, którzy zginęli w Polsce po przybyciu armii sowieckiej latem 1944 r., padli w taki czy inny sposób ofiarą powszechnego polskiego antysemityzmu. W rzeczywistości przemoc wobec Żydów zrodziła się ze zróżnicowanych reakcji Polaków na co najmniej trzy osobne zjawiska: działania komunistów żydowskich, którzy walczyli o wprowadzenie w Polsce rewolucyjnego ustroju marksistowsko-leninowskiego, czyny żydowskich mścicieli usiłujących wymierzać pozasądową sprawiedliwość Polakom, którzy jakoby krzywdzili Żydów podczas okupacji niemieckiej, i starania wielu członków społeczności żydowskiej usiłujących odzyskać własność skonfiskowaną przez hitlerowców, a następnie przejętą przez Polaków. Polacy uważali, że zjawiska te miały ze sobą wiele wspólnego, co wzmacniało stereotyp żydokomuny. Z drugiej strony, różnorakie reakcje Polaków zlewały się w oczach Żydów w homogeniczne zjawisko przemocy, która wyrastała ze wszechobecnego polskiego antysemityzmu. Ocena ta dotyczyła szczególnie antykomunistycznych działaczy niepodległościowych. Jednak przemoc wobec Żydów ze strony działaczy podziemia wynikała przeważnie z antykomunizmu, a dokładniej z postrzegania w Polsce w latach 1944-1947 Żydów jako zagrożenia dla lokalnego ruchu antysowieckiego.

Działania polskich niepodległościowców nasiliły się podczas wycofywania się Niemców w 1944 r. Celem działaczy niepodległościowych, reprezentujących wszystkie grupy polityczne oprócz komunistów, było wyzwolenie Polski spod niemieckiego jarzma i niedopuszczenie do narzucenia sowieckiego reżimu. Po wojnie niepodległościowcy walczyli z Sowietami i ich komunistycznymi poplecznikami, którzy doszli do władzy w kraju dzięki Stalinowi. Społeczność żydowska została wmieszana w tę walkę, występując zwykle w roli biernych obserwatorów, czasami jednak również aktywnych zwolenników reżimu.

Stosunki polsko-żydowskie w okresie bezpośrednio po drugiej wojnie światowej nie interesowały dotychczas historyków, brakuje więc kompleksowych badań na ten temat. Ponieważ prace dotyczące okresu po roku 1944 zrównują przemoc wobec Żydów z rasizmem, niezbędna jest dyskusja na temat źródeł i ich interpretacji. Sprawdźmy teraz, jakie czynniki i w jaki sposób wpływały na nasze postrzeganie tematu, analizując komunistyczną propagandę, relacje świadków, dokumenty i okoliczności aktów przemocy wobec Żydów.

Od samego początku komuniści usiłowali przedstawiać się jako jedyni obrońcy Żydów, przyklejając swoim przeciwnikom łatkę antysemickich ludobójców. W tym manichejskim świecie komuniści byli „demokratami”, a ich przeciwnicy - „faszystami”. Ten rodzaj propagandy stosowano z dwóch powodów. Po pierwsze, usprawiedliwiał na Zachodzie konieczność wprowadzenia w Polsce terroru policyjnego w celu poskromienia faszyzmu. Po drugie, propaganda używana była również w kraju dla połączenia antykomunistycznej opozycji i podziemia z powszechnie znienawidzonymi hitlerowcami. Innymi słowy, taki chwyt propagandowy pozwalał twierdzić, iż terror stalinowski w Polsce był jedynie finałowym akordem działań wojennych. Główny cel komunistów stanowiła walka z jawną opozycją polityczną, Polskim Stronnictwem Ludowym, a szczególnie z ugrupowaniami podziemnymi wywodzącymi się z antyniemieckiego podziemia, Armią Krajową i Narodowymi Siłami Zbrojnymi.

Tego typu propagandę komuniści stosowali po wkroczeniu Sowietów do centralnej Polski w 1944 r. Poprzez publikacje prasowe i audycje radiowe skierowana była zarówno do odbiorców w kraju, jak i na Zachodzie. Na przykład w audycji w języku jidisz nadawanej z rządzonego przez komunistów Lublina, krytykowano „morderców z polskiego obozu reakcyjnego, którzy pomagali hitlerowskim bandytom i brali aktywny udział w mordowaniu ludności żydowskiej i żydowskich partyzantów [a zarazem] byli w kontakcie z rządem londyńskim i działali według jego wskazówek”. Dodawano, iż „prolondyńskie podziemie nawet teraz morduje Żydów wychodzących z ukrycia”[1]. Wkrótce kampania propagandowa została doskonale zorganizowana i skoordynowana. 21 kwietnia 1945 r. w swoim pierwszym oficjalnym memorandum Ministerstwo Informacji i Propagandy wydało swoim pracownikom, w tym dziennikarzom reżimowym, następujące polecenie: „Należy ukazać akcję AK w całej jej rzeczywistej ohydzie, starać się odizolować politycznie bandyckie, faszystowskie elementy AK i NSZ jako ludzi, których zaślepienie i głupota polityczna i nienawiść do demokracji [komunizmu] uczyniła faktycznymi agentami Hitlera [...]. Kampania [propagandowa] przeciwko AK musi być prowadzona bardzo ostro, ale bez histerii [podkreślenie M.J. Ch.]”[2].

W ramach tej ofensywy propagandowej pod koniec kwietnia 1945 r. agencja TASS opublikowała fragmenty wywiadu z generałem i agentem NKWD Arturem Łyżwińskim, znanym również jako Michał Rola-Żymierski[3]. Jak podaje źródło sowieckie, „charakteryzując Armię Krajową gen. Rola-Żymierski stwierdził, iż przestała ona być organizacją wojskową, a stała się organizacją polityczną [...]. «Większość żołnierzy Armii Krajowej, tak samo jak większość ludności polskiej, w pełni popiera Rząd Tymczasowy. Jedna z części składowych Armii Krajowej, faszystowska organizacja Narodowe Siły Zbrojne, przeszła do podziemia, rozpoczęła kolaborację z Niemcami i zaangażowała się w pogromy i działania antysemickie. W Sandomierskiem byli członkowie Armii Krajowej, którzy przeszli do podziemia, urządzają pogromy, napadają na wsie i miasteczka, i mordują Żydów. Dowodzi to, iż organizacja ta jest faszystowska i zgniła moralnie». Gen. Rola-Żymierski cytował przykłady kolaboracji Armii Krajowej z Niemcami [i stwierdzał, że] «my [komuniści] dążymy [...] do wyeliminowania przejawów ducha faszystowskiego wśród elementów należących poprzednio do Armii Krajowej»”[4].

W bardzo odkrywczym studium propagandy komunistycznej Krystyna Kersten wskazuje, że cele tych oficjalnych inwektyw zmieniały się wraz ze zmianą polityki panującego reżimu. Początkowo, w okresie od lipca 1944 do lipca 1945 r., partia komunistyczna nie rozróżniała AK i NSZ, nazywając wszystkich walczących „faszystami”, „reakcjonistami” i „bandytami”. Jednak po wejściu w pozorowaną koalicję z ludowcami komuniści zaczęli stosować bardziej umiarkowaną retorykę wobec AK. Narodowe Siły Zbrojne były jedynym postrachem aż do wiosny 1946 r., kiedy propaganda wrzuciła NSZ, WiN i PSL do jednego worka. W taki oto sposób rzekomo filosemicki „obóz demokratyczny”, prowadzony przez komunistów, walczył z antysemickim „obozem reakcyjnym” złożonym z PSL, WiN i NSZ. Obóz pierwszy był „patriotyczny”, obóz drugi - „zdradziecki”. W takim świecie zabijanie Żydów było oczywiście „pójściem w ślady Hitlera”, niezależnie od okoliczności, w których ginął Żyd[5].

Ten upraszczający zabieg propagandowy doskonale oddziaływał na odbiorców w kraju i oszukiwał znaczną część opinii publicznej na Zachodzie, łącznie z tak wpływowymi Amerykanami jak Joseph Tenenbaum, prezes Światowej Federacji Żydów Polskich. Niestety, przywódcy żydowscy w Polsce włączyli się w komunistyczną kampanię propagandową, uznając polski rząd „demokratyczny” i posłusznie krytykując „reakcjonistów”, takich jak kardynał August Hlond, generał Władysław Anders czy generał Tadeusz „Bór” Komorowski, a także, oczywiście, działaczy niepodległościowych[6]. Nie dziwi więc fakt, iż opisując lata 1944-1947, świadkowie żydowscy oskarżają „NSZ”, „AK” czy po prostu „Polaków” o zabijanie Żydów z powodów antysemickich. Bardzo typowa wypowiedź brzmi: „Słyszałem, jak ktoś mówił o uzbrojonych bandach polskich nacjonalistów, które organizowały pogromy ocalonych Żydów. Ci ludzie nie byli lepsi od hitlerowców”[7]. W ekstremalnym przypadku świadek żydowski z Rzeszowa oskarżył NSZ o zamordowanie w czerwcu 1945 r. dziewięcioletniej chrześcijańskiej dziewczynki i zakopanie jej ciała przy osiedlu żydowskim w celu wywołania pogromu[8]. Ci, którzy ocaleli, niemal powszechnie ignorowali fakt, iż morderstwa mogły być popełniane przez polskich przestępców, milicję, maruderów sowieckich czy dezerterów z różnych wojsk. Prawie zawsze za motyw tych strasznych czynów uznawano „polski antysemityzm”. Innych czynników, takich jak pospolite przestępstwa, chęć zysku, antykomunizm czy konflikt wewnątrz samej społeczności żydowskiej, prawie nigdy nie brano pod uwagę[9].

Mimo to relacje osób, które przeżyły, były często powtarzane na Zachodzie. Chętnie słuchano też, jak komuniści oskarżali AK, reakcjonistów, szlachtę, harcerzy, rząd polski na uchodźstwie, gen. Władysława Andersa o urządzanie pogromów w powojennej Polsce[10]. Dlatego też wielu badaczy przejawiało skłonność do potępiania za przemoc niepodległościowców, w szczególności rzekomo wszechobecne NSZ, nie troszcząc się zwykle o udowodnienie swoich tez.

Taka bezkrytyczna tendencja do oskarżania Narodowych Sił Zbrojnych o zabijanie Żydów widoczna jest wyraźnie pośród historyków żydowskich, znalazła również swe odbicie w wielu ważnych publikacjach. Na przykład dobrze poinformowana Encyclopaedia Judaica wskazuje, iż „na polskich drogach, w kolejach, autobusach, miasteczkach i miastach dochodziło do morderczych ataków na Żydów. Morderstwa popełniane były przez polskie organizacje reakcyjne, takie jak NSZ. Pod względem okrucieństwa i nieludzkości ich mordy często porównywalne były do tych popełnianych przez hitlerowców”[11]. Jak podaje inne wpływowe źródło, po zajęciu Polski przez Sowietów w 1944 r. „różne grupy NSZ podjęły podziemną walkę przeciwko nowemu reżimowi, w dalszym ciągu zabijały też Żydów ocalałych z Zagłady”[12]. Autorzy kolejnej ważnej pracy stwierdzają, iż „NSZ mordowało i terroryzowało po wojnie ocalałych Żydów”, jednak nie podają przekonywujących dowodów na poparcie tego oskarżenia[13]. Podobnie, bez żadnych przypisów, twierdzi amerykański tłumacz wspomnień żydowskich[14]. Znany historyk podaje nawet, że „faszystowskie NSZ uznawało w ulotce z 25 maja 1945 r., że mordowanie Żydów było przejawem patriotyzmu”, jednak nie przywołuje źródeł tego szokującego stwierdzenia[15]. W pracy dotyczącej okresu powojennego żydowski dziennikarz również oskarża NSZ, a w szczególności Brygadę Świętokrzyską, o mordowanie Żydów, chociaż jednostka ta wycofała się z Polski już w styczniu 1945 r., przed wejściem Armii Czerwonej[16]. Żaden z tych autorów nigdy nie przeprowadził żadnych głębszych badań podziemia niepodległościowego po 1944 r., w szczególności NSZ. Opierali się oni głównie na propagandzie komunistycznej i niesprawdzonych relacjach indywidualnych.

Nawet ci nieliczni badacze, którzy traktowali oficjalną propagandę z nieufnością[17], wierzyli mimo wszystko, iż głównym powodem przemocy wobec Żydów był wszechobecny polski antysemityzm, rasistowska patologia pozbawiona wszelkich podstaw racjonalnych. Na przykład jak podaje Leon Shapiro, „kręgi związane z rządem polskim na uchodźstwie oskarżano o podjudzanie do wystąpień antyżydowskich będących narzędziem walki z panującym reżimem. Należy jednak zauważyć, iż pośród emigracji polskiej w Londynie znajdowali się reprezentanci grup, których socjalistyczna przeszłość i prowadzona przez dziesięciolecia działalność na rzecz Żydów wzbudza wątpliwości co do prawdziwości takich oskarżeń. Chociaż osoby skupione wokół gen. Władysława Andersa i starych reakcyjnych partii antysemickich mogły w taki czy inny sposób brać udział w rozpowszechnianiu propagandy antyżydowskiej, to niezależnie od ich wysiłków warunki polityczne w Polsce stworzyły klimat sprzyjający przemocy i rozruchom.

Nie sposób zaprzeczyć, iż liczne grupy Polaków wciąż skażone są głęboką irracjonalną wrogością wobec Żydów. Podejście to, niezależnie od jego powodów, odkrywa odwieczne uprzedzenia, które w niezmienionej postaci przetrwały tragiczne doświadczenia wojny i okupacji. Antysemityzmu polskiego w żaden sposób nie można przypisać jedynie właścicielom ziemskim, chłopom czy burżuazji, ma on mocne korzenie również pośród robotników i inteligencji”[18].

Problemy związane z badaniem okresu po przejęciu władzy przez komunistów w 1944 r. pogłębiało ogólne ograniczenie wolności, w tym brak niezależności badań naukowych i brak dostępu do wielu źródeł archiwalnych. Rzeczywiście, przez dziesięciolecia historycy na Zachodzie mogli bazować jedynie na propagandzie komunistycznej (później utrwalonej w ramach historiografii marksistowsko-leninowskiej przez partyjnych badaczy) i relacjach indywidualnych. Relacje te, choć zawsze potępiające, były często nieprecyzyjne, niewiarygodne i wiodły w niewłaściwym kierunku[19]. Dawne wskazówki doświadczonego naukowca żydowskiego, który sam ocalał z Zagłady, dotyczące analizy tej tragedii, można równie dobrze zastosować do współczesnego stanu badań na temat relacji polsko-żydowskich po Holocauście:

„Badanie wielkiej tragedii żydowskiej sprawia mnóstwo trudności. Katastrofa objęła znaczny obszar geograficzny i spowodowała ogrom cierpień i przełomów społecznych oraz emocjonalnych wywołanych następstwami klęski. Skutki polityczne i społeczne katastrofy nie mogą być jeszcze dokładnie określone. Brakuje również podstaw metodologicznych do badań nad żydowską socjologią w ogóle i nad kataklizmem w szczególności. Last but not least, istnieje coś, co być może kiedy przeminie - ponadhistoryczny kompleks ocalonych. Nigdy dotychczas nie zaistniało wydarzenie, które z taką siłą jego uczestnicy odczuliby jako etap tworzenia nowego rozdziału historii, nigdy przedtem nie zaistniały doświadczenia osobiste, które odczuwano by jako mające tak wielkie znaczenie historyczne. W wyniku tego kompleksu ponadhistorycznego w krótkim okresie po wojnie pojawiła się fala «materiałów historycznych» - bardziej «zmyślonych» niż «zebranych», więc dziś jednym z najbardziej delikatnych aspektów badawczych jest ocena tego tak zwanego «materiału badawczego».

Ten kompleks ponadhistoryczny można określić jako judeocentryczny, egocentryczny i skupiony na określonym miejscu. Skupia on uwagę historyczną na lokalnych wydarzeniach w aspekcie doświadczeń osobistych Żydów. Z tego powodu większość wspomnień i relacji pełna jest absurdalnego wielosłowia, grafomańskich przejaskrawień, efektów dramatycznych, przeceniania własnej wartości, dyletanckiego filozofowania, nieudanego liryzmu, niepotwierdzonych plotek, uprzedzeń, stronniczych ataków i apologii. Pojawia się więc pytanie, czy uczestnicy tego wstrząsającego światem przełomu powinni w ogóle zajmować się historią i czy nadszedł już czas, kiedy możliwa jest wiarygodna, wolna od stronniczości, mściwości i ukrytych motywów ocena historyczna”[20].

Niestety, w procesie weryfikowania relacji Żydów i tworzenia narzędzi metodologicznych do rozplątywania zawiłości stosunków polsko-żydowskich nie uczestniczyli polscy historycy, gdyż po 1956 r. kwestie przemocy wobec Żydów były w Polsce pomijane. Szczególnie na początku kampanii antysyjonistycznej w 1968 r. historycy komunistyczni zaczęli pomniejszać liczbę ofiar żydowskich, wymieniając „kilkanaście teczek osób narodowości żydowskiej zamordowanych przez faszystowskie bojówki podziemia”. Jednocześnie ci sami badacze w dalszym ciągu (choć zamieniając inwektywy na eufemizmy) utrzymywali, iż Żydzi i inne osoby były „mordowane przez podziemie z powodów narodowościowych (np. z powodu nacjonalizmu)”[21].

Dopiero po 1989 r. możliwa stała się naprawdę swobodna debata na ten temat. Na Zachodzie Joanna Michlic-Coren, skupiając się głównie na przemocy tłumu, kontynuowała tradycję uzasadniania, iż patologiczny i irracjonalny antysemityzm polski, przejawiający się w „micie Żyda jako «strasznego obcego», wywoływał przemoc wobec Żydów”. Z drugiej strony, Peter Stachura podkreślał, iż główne źródło konfliktu stanowiła obecność wielu komunistów narodowości żydowskiej we władzach Polski[22]. Ponadto kilkoro polskich historyków regionalistów, np. Janusz Kwiek, Zbigniew Romaniuk, Albert Stankowski czy Bożena Szaynok, sugeruje, iż przynajmniej niektóre z morderstw na Żydach (i Polakach) popełnili pospolici przestępcy[23]. Badaczka związana z Żydowskim Instytutem Historycznym w Warszawie kategorycznie stwierdzała, iż „w większości wypadków towarzyszył morderstwom rabunek”[24]. Inni polscy badacze brali pod uwagę również szerszy kontekst polskiej walki z Sowietami. Historyk David Engel wreszcie w bardzo wiarygodny sposób wskazał na różnorodność czynników wywołujących przemoc wobec Żydów. Stwierdził, że „nie można traktować przemocy wobec Żydów tylko jako kontynuacji pradawnej nienawiści, którą Holocaust wzmocnił, lub - przynajmniej - której nie wykorzenił, bez odniesienia do kontekstu politycznego, w jakim przemoc ta się pojawiała. Bandy, ponoszące największą odpowiedzialność za mordowanie Żydów, nie mogłyby istnieć w okolicznościach innych niż przejęcie Polski przez Sowietów, gdyż sprawcy tych ataków nie mieliby możliwości popełnienia takich czynów. Poza tym wojna domowa [czyli powstanie] pozwalała osobom, które przywłaszczały sobie mienie Żydów bez żadnych motywów politycznych, działać pod przykrywką oporu wobec nowej okupacji [...].

Widać więc, iż ci współcześni obserwatorzy, którzy przynajmniej w prywatnych rozmowach wskazywali na wielość czynników prowadzących do zbrojnych napadów na Żydów w powojennej Polsce i nie nadawali żadnemu z tych czynników pierwszoplanowego znaczenia, wykazywali się większym zrozumieniem sytuacji niż autorzy późniejsi, którzy podawali wyłącznie kontekstualne bądź konceptualne motywy przemocy”[25].

Przed Engelem badacze zachodni rzadko, jeśli w ogóle, próbowali sprawdzać wiarygodność indywidualnych świadectw Żydów przez porównywanie ich z innymi relacjami. Prawie wszystkie zabójstwa były automatycznie klasyfikowane jako wywołane „polskim antysemityzmem” czy dokonane przez „podziemie reakcyjne”. Niestety, wiele wydarzeń nie jest wyjaśnionych w zadowalający sposób. Co więcej, chociaż archiwa polskie są dziś o wiele bardziej dostępne, należy bardzo ostrożnie podchodzić do zawartych w nich akt, aby uniknąć uznania za wiarygodne dokumentów fałszowanych przez SB z powodów politycznych. Poniżej przedstawiam dwa przykłady odtajnionych dokumentów, które najprawdopodobniej zostały „poprawione” przez komunistów.

Pierwszy z nich, rzekomo raport NSZ z lutego 1945 r., odbiega od pozostałych dokumentów tej organizacji. Może być to wynikiem nieudolnego fałszerstwa, być może też autor raportu nie był w stanie zastosować zwykłych standardów (kryptonimy, układ tekstu). Dokument podpisała inna osoba niż ta, która go odręcznie sporządziła. Ponadto, chociaż autor dokumentu podpisał się jako „dowódca jednostki Akcji Specjalnej NSZ”, kryptonim użyty w innym miejscu określa grupę jako „oddział leśny” (Oleś. B.2. XVI - oddział leśny [regionu?] B2 Okręg Lublin) NSZ, co oznaczało regularną jednostkę partyzancką, a nie oddział do zadań specjalnych. Co więcej, nazwa „Akcja Specjalna” używana była podczas okupacji niemieckiej. Podczas okupacji sowieckiej zmieniono ją na Pogotowie Akcji Specjalnej. Niezbędne są dalsze badania, by określić źródło dokumentu, który podaje m.in., że stracono zgodnie z „wyrokiem śmierci [...] czterech Żydów, osiem kobiet pochodzenia ukraińskiego, które szkodziły Polakom lub pracowały na ich szkodę, oraz siedemnastu mężczyzn również pochodzenia ukraińskiego, zlikwidowanych częściowo podczas akcji na transporty, a częściowo podczas specjalnej egzekucji”[26].

W drugim przypadku dokument, będący rzekomo odpisem dziennika żołnierza NSZ, jest w rzeczywistości maszynopisem stworzonym przez UB. Mógł on zostać przekształcony i przeredagowany najprawdopodobniej dla celów propagandowych lub z powodów śledczych. Osoba, która „poprawiała” dziennik, wymieniła nieistniejącą wioskę i wymyśliła antysemicki powód zastrzelenia członka Armii Czerwonej w gminie Kosin w powiecie kraśnickim. W zapiskach z 13 maja 1945 r. „redaktor” napisał w imieniu autora: „Jesteśmy w lesie nad Wisłą obok wsi Borów [...]. Nasi chłopcy pojechali na sąsiednią wieś Hentyn [sic!], tam natknęli się na Sowietów. Jednego z nich zastrzelili, ponieważ był Żydem”[27]. Dlaczego powstańcy mieliby potrzebować dodatkowych, antysemickich powodów do zastrzelenia Sowieta? Robili tak zazwyczaj, bez zwracania uwagi na pochodzenie etniczne czy religijne. Co więcej, pomimo dostępu do dokładnych map wojskowych, nie byłem w stanie znaleźć wsi Hentyn w pobliżu Borowa lub w jakimkolwiek innym miejscu w powiecie kraśnickim. Taki „odpis” dziennika traktować należy bardzo podejrzliwie, a być może w ogóle go odrzucić do chwili, gdy zostanie skonfrontowany z oryginałem, który nie został jeszcze odnaleziony, lub z lokalnymi raportami sowieckimi, które nie są jeszcze dostępne.

Last but not least, poza problemami związanymi z metodologią i źródłami, na badanie stosunków polsko-żydowskich wpływ miała ogólna tendencja w historiografii do skupiania się na zbrodniach hitlerowskich i omijania przestępstw popełnianych przez Sowietów. Z jednej strony, potworność Holocaustu i późniejsze zainteresowanie naukowców tym zjawiskiem zawęziło kontekst badań naukowych poprzez pomijanie, czy choćby pomniejszanie wagi wydarzeń, które miały przecież znacznie większe znaczenie dla nie-Żydów, w szczególności terroru sowieckiego po wycofaniu się Niemców w 1944 r. Z drugiej strony, Holocaust stał się praprzyczyną wszystkich późniejszych zjawisk w stosunkach polsko-żydowskich. Utrwaliło się więc postrzeganie doświadczeń Żydów polskich w powojennej Polsce jako kontynuacji hitlerowskiej próby eksterminacji. Reakcje Polaków na Żydów były tym samym odbierane przez pryzmat Zagłady. Wszystkie akty przemocy wobec Żydów zrównano z wcześniejszymi zbrodniami niemieckimi, ponieważ wpływ terroru sowieckiego jako głównego czynnika warunkującego stosunek Polaków do Żydów pozostawał poza zainteresowaniem badaczy. Co więcej, podejście to właściwie wykluczało rozważenie, czy przynajmniej niektórzy Żydzi nie padli również ofiarami komunistów.

Podsumowując, powszechna opinia i naukowa ocena pierwszych lat powojennych zostały naznaczone deformującym wpływem propagandy komunistycznej, niewiarygodności niektórych dokumentów i zbytniego skupienia się naukowców na antysemityzmie jako głównym czynniku wywołującym przemoc wobec Żydów. Aby uniknąć powielania tych błędów, należy w sposób obiektywny przedstawić wydarzenia z lat 1944-1947, porównać relacje świadków z innymi świadectwami i dokumentami oraz rozważyć inne - poza antysemityzmem - przyczyny przemocy wobec Żydów.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin