Courtney Brown - Kosmiczna podróż.doc

(1037 KB) Pobierz
Kosmiczna podróż

O AUTORZE



Wykorzystując “naukową teleobserwację" (SRV), stanowiącą współczesną wersję techniki opracowanej przez armię amerykańską do odbierania oddalonych w czasie i przestrzeni danych, Courtney Brown znalazł dowody istnienia inteligentnego życia pozaziemskiego.

Ta rewolucyjna książka odpowiada na zasadnicze pytania dotyczące ET i zjawiska “porwań". Dowiadujemy się na przykład, że starożytną cywilizację na Marsie zniszczyła katastrofa planetarna. Wysoko rozwinięte istoty zwane “Szarymi" (często wzmiankowane w literaturze na temat porwań) uratowały Marsjan i przesiedliły ich na dzisiejszą Ziemię. Wspólnym wysiłkiem, marsjańscy uchodźcy i Szarzy pomogą nam przygotować się do pozytywnej współpracy z innymi sąsiadami galaktycznymi – będzie to ogromny krok w naszej ewolucji.

Teleobserwacja dostarcza również wstrząsającego wglądu w ludzką egzystencję. SRV działa na zasadzie bezpośredniej, kontrolowanej łączności z najgłębszą częścią umysłu. To ogniwo z “niefizyczną" jaźnią stanowi pierwszy, dający się uchwycić dowód istnienia ludzkiej duszy.

Poszerzająca horyzonty i inspirująca w swoim przesłaniu Kosmiczna podróż stanowi doskonałą lekturę dla wszystkich zainteresowanych literaturą UFO i New Agę'u. Jednocześnie szeroki wachlarz poruszonych w niej zagadnień sprawia, że książka ta wykracza poza ramy obydwu gatunków.

Czytelnicy mogą skontaktować się z autorem wysyłając listy pod podanym niżej adresem. Jeżeli ktoś pragnie dowiedzieć się czegoś więcej na temat profesjonalnego szkolenia w zakresie SRV, powinien zwrócić się bezpośrednio do Instytutu Telepatii, który mieści się pod tym samym adresem.

COURTNEY BROWN
The Farsight Institute
P.O. Box 49243
Atlanta, GA 30359

PODZIĘKOWANIA

Książka taka jak ta nie mogłaby powstać bez pomocy wielu ludzi. Bez wsparcia i porady moich nauczycieli, którzy poprowadzili mnie po zupełnie nie znanych mi ścieżkach świadomości, w ogóle nie zacząłbym swoich badań. Pokierowali oni moim rozwojem, ukazując wiele ważnych aspektów istnienia, na które przedtem pozostawałem całkiem ślepy. Moja świadomość, kim jestem i kim wszyscy jesteśmy, bardzo dojrzała od tamtego okresu kompletnej niewiedzy.

Specjalne podziękowania należą się mojej agentce i przyjaciółce, Sandrze Martin. Zaofiarowała się wylansować moją książkę, kiedy ta pozostawała jeszcze w sferze zamysłów, i wspierała moje wysiłki w niepewnym, trudnym okresie przed jej ukończeniem. Wierzyła we mnie, a jej wiara dodawała mi odwagi, by skończyć przedsięwzięcie, które, jak mogłem się spodziewać, wywoła lawinę krytyki ze strony mych akademickich kolegów.

Jestem wdzięczny mojemu wydawcy z Penguin USA, Edwardowi Stacklerowi za to, że zaryzykował publikację książki, kiedy inni wydawcy nie chcieli o niej słyszeć. Doceniam też jego cenne wskazówki, by porzucić akademicki styl na rzecz prostoty i jasności. Robert Durant, Jo Lenore Jordan i Dale Stevens również udzielili mi wielu cennych rad.

Moja żona i syn pomogli mi na swój własny sposób. Od kiedy zaczęło się to wszystko, prowadzenie prostego, “normalnego" życia okazało się niemożliwe. Mimo to moja żona wspierała mnie dzielnie przez cały ten czas. Co do syna, to pomógł mi dostrzec prawdziwy sens życiowych wysiłków, co pozwoliło mi osadzić moje badania w szerszym kontekście. Podziękowanie jestem winien również istotom pozaziemskim. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Nie zebrałbym danych ani nie napisał książki, gdyby ET nie współpracowali ze mną i na swój sposób nie popierali moich wysiłków badawczych. Właściwie, książka ta jest w równym stopniu ich dziełem, co moim. Przynajmniej w tym sensie, że opowiada ich prawdziwą historię.

Na koniec pragnę z góry podziękować wszystkim Czytelnikom, którzy zrozumieją i docenią to, co zrobiłem. Zawsze będą osoby gotowe do krytyki nowatorskich badań – postaram się jakoś znieść ich krytykę. Jest dla mnie wielką niewiadomą, jak wielu ludzi przyjmie tę książkę ciepło i uzna ją za użyteczną. Możecie być jednak pewni, że bez względu na to, ilu Was będzie, pozostanę Warn głęboko wdzięczny. Jeżeli Wasze życie w jakikolwiek sposób wzbogaci się dzięki temu, co tu napisałem, mój wysiłek warty był zachodu.

PROLOG

Kosmiczna podróż to książka opisująca dwa społeczeństwa znanego inteligentnego życia pozaziemskiego. Praca ta jest wynikiem całych lat obserwacji obcych kultur, które w wyraźny sposób zaznaczyły na Ziemi swoją działalność. Przedstawia historię dwóch innych światów, które przeżyły katastrofę i zdołały ocalić swą cywilizację po przybyciu na Ziemię. Pozostali przy życiu mają ogromne potrzeby i wymagają pomocy. Ale okazuje się, że wymagamy jej również my – ludzie, a nasze trzy rasy dzielą wspólne przeznaczenie. Łączy nas wspólnota doświadczeń – podobnie jak istoty pozaziemskie, my również doznamy wkrótce ekologicznej katastrofy na skalę planetarną. To od ET nauczymy się, jak przetrwać na zniszczonej planecie kurzu.

Badania przedstawione w tej książce prowadzone były przy użyciu rygorystycznych, precyzyjnych protokołów teleobserwacji, opracowanych dla celów wywiadu armii Stanów Zjednoczonych. Dane uzyskane tą metodą dokładnie odzwierciedlają rzeczywistość, a nie, jak niektórzy mogą sądzić, wyobrażenia czy obrazy alegoryczne. Obrane przeze mnie metody są nowymi, ale wyjątkowo wiarygodnymi narzędziami badawczymi, niezależnie od tego, czy inni naukowcy uznają je czy nie.

W niniejszej pracy opisuję to, czego dowiedziałem się o istotach pozaziemskich w trakcie mojego szkolenia i w miesiącach, które nastąpiły potem. W części I książki przedstawiam zagadnienie i historię teleobserwacji. Opisuję również własne przeżycia, związane z rozległym programem szkoleniowym w zakresie teleobserwacji i innych zaawansowanych technik poszerzania świadomości. Sedno książki zawarte jest w części II, gdzie podaję szczegóły wszystkich zebranych przez siebie danych i analiz dotyczących istot pozaziemskich. Postanowiłem ująć materiał chronologicznie, żeby Czytelnik mógł przynajmniej częściowo dzielić ze mną dreszczyk emocji związany z odkrywaniem nowych rzeczy. W części III książki dokonuję analizy sytuacji rodzaju ludzkiego na tle szerszej społeczności galaktycznej. Przedstawiam pewne propozycje odnośnie naszego uczestnictwa w międzygatunkowej dyplomacji, w tym kurs dla dyplomatów, którzy będą reprezentować ludzi w Federacji – kolektywnej organizacji galaktycznej. Życie pozaziemskie istnieje, i to w dużej różnorodności. Książka ta udostępnia szerokim kręgom naszą obecną wiedzę na temat dwóch cywilizacji pozaziemskich, które odwiedzają Ziemię. Nie są to spekulacje, lecz jak najbardziej miarodajne fakty. Przedstawiam tu wyniki badań w tej dziedzinie, opatrzone moją interpretacją.

Jest rzeczą naturalną, że nowatorskie badania nie trafiają do przekonania skostniałych umysłów. Szerokie uznanie przychodzi z czasem; co do tego nie mam wątpliwości. Wkrótce wyrośnie nowe pokolenie uczonych, którzy będą w stanie świeżym spojrzeniem ogarnąć poruszane tu zagadnienia. W tak zwanym międzyczasie nic nie stoi na przeszkodzie, żeby stosować nowo odkryte metody, o ile tylko korzysta się z nich zgodnie z rygorami naukowych norm.

Metody używane do zbierania danych w tej książce były kontrolowane tak samo rygorystycznie, jak w przypadku każdego innego badania naukowego. Nie chcę przez to powiedzieć, że ściśle przestrzegano tych samych zasad naukowych w procedurach zbierania danych. Jak później wyjaśnię, odnosi się to zwłaszcza do zasady odtwarzalności wyników.

Ludzie odznaczają się zadziwiającą zdolnością odrzucania informacji, które nie pasują do ich wcześniej wyrobionych pojęć na temat rzeczywistości. Ponieważ naukowcy są ludźmi, cierpią z powodu tej samej sztywności umysłu, co każdy inny. W niektórych kręgach owe z góry powzięte poglądy na temat świata znane są jako obowiązujące paradygmaty. Są to wzorce informacyjne, coś w rodzaju szablonów, według których ocenia się wszelkie informacje z zewnątrz. Informacje te mogą pochodzić z gazety, od przyjaciela, wykładowcy na uniwersytecie, z książki, czy z jakiegoś innego źródła. Jeśli nie pasują one do przyjętego wzorca informacyjnego, ludzie po prostu nie dają im wiary. Można nawet odnieść wrażenie, że dobra jest każda wymówka, o ile tylko spełnia swój cel: utrzymanie w mocy raz przyjętego paradygmatu.

Z powodu tego zjawiska w społeczeństwie ludzkim mnożą się sprzeczności. Znajdziecie na przykład bardzo wielu fizyków, twierdzących, że nie ma żadnych dowodów na poparcie tezy, iż telepatia jest możliwa. Z drugiej strony, równie łatwo ustalić, że ci sami fizycy regularnie, przynajmniej raz na tydzień, uczęszczają ze swoimi rodzinami do miejsc kultu, właśnie po to, by nawiązać telepatyczną łączność z istotami niefizycznymi. W rzeczywistości, a stanie się to dla Was jasne po przeczytaniu tej książki, ogromna większość naukowców, którzy nie uznają takich zjawisk jak telepatia czy teleobserwacja za realne, w najlepszym wypadku jest po prostu źle poinformowana lub, co bardziej prawdopodobne, zbyt uprzedzona, żeby spojrzeć na zagadnienie w sposób obiektywny.

Ale żeby nie było żadnych nieporozumień w tym względzie: przedstawiciele konserwatywnej społeczności naukowej są w pełni świadomi istnienia przynajmniej niektórych zjawisk telepatycznych. Można podać wiele przykładów ich naukowej weryfikacji. W 1994 roku, w styczniowym wydaniu Biuletynu Psychologicznego ukazał się szczególnie godny uwagi raport dwóch psychologów, Daryla J. Berna i Charlesa Honortona, na temat komunikacji telepatycznej, jaką zaobserwowano między ludźmi w serii ściśle kontrolowanych eksperymentów. Oczywiście wielu naukowców pozostaje sceptycznych. Jednak nie ma wątpliwości co do ostatecznego wyniku debaty. Wraz z upływem czasu coraz więcej uczonych zacznie “odkrywać" szeroki zakres zjawisk telepatycznych.

Wielki fizyk, Max Pianek zauważył kiedyś, że największy postęp w nauce ma miejsce nie dlatego, że ktoś dokonuje ważnego odkrycia, a wszyscy pozostali ochoczo przyjmują nowe koncepcje. To raczej zmiana w myśleniu całego pokolenia przyczynia się do postępu nauki.

Starsi naukowcy na ogół trzymają się intelektualnych paradygmatów, które obowiązywały w czasie, gdy oni sami prowadzili badania i robili kariery. Społeczeństwo czeka więc, aż tych starych uczonych zastąpi nowa generacja badaczy, którym przełamanie schematów myślowych przyjdzie znacznie łatwiej, bowiem od początku swojej naukowej drogi są zaznajomieni z pewnymi nowymi koncepcjami.

W ciągu ostatnich piętnastu lat, naukowe rozumienie teleobserwacji – zdolności dokładnego odbioru informacji z dużych odległości, zarówno w przestrzeni, jak i w czasie – zrobiło ogromny postęp, chociaż szerokie rzesze naukowców nie wyraziły jeszcze swojej pozytywnej oceny. W historii ludzkości raz po raz zdarzały się jednostki obdarzone specyficznym darem widzenia na odległość. Osoba taka potrafiła na przykład “oczami umysłu" zobaczyć dom znajdujący się po drugiej stronie globu. Zjawiska tego typu kwestionowane są tylko dlatego, że nauka nie potrafi wyjaśnić, dlaczego przytrafiają się jedynie niektórym “utalentowanym" osobom. Obecnie jednak wszystko uległo zmianie. Okazało się, że nie musimy już polegać na uzdolnionych jednostkach. Najbardziej znaczącym odkryciem ostatnich piętnastu lat jest to, że telepatii można się nauczyć, a następnie z powodzeniem zastosować ją w różnych badaniach, uzyskując określone wyniki. Co więcej, wiarygodność wyszkolonych osób jest na ogół dużo większa niż wiarygodność najlepszego telepaty naturalnego. Kompetentnie przeprowadzone badania mogą dać odtwarzalne wyniki, gwarantujące niemal stuprocentową dokładność.

Tej formy teleobserwacji nauczyli się oficerowie wywiadu i członkowie prestiżowej jednostki do zadań specjalnych w armii amerykańskiej. Pierwotnym celem szkolenia tych “telepatycznych wojowników" było szpiegowanie domniemanych wrogów Stanów Zjednoczonych. Jednakże po zakończeniu szkolenia, teleobserwatorzy zaczęli badać cele, które na ogół były bardziej interesujące niż, powiedzmy, silosy z pociskami czy spotkania w murach Kremla. Członkowie grupy poddawali teleobserwacji niezidentyfikowane obiekty latające, próbując rozwiązać zagadkę istot pozaziemskich.

Moja współpraca z nimi zaczęła się, kiedy już odeszli z wojska, w nadziei szerszego wykorzystania nowo nabytych umiejętności badawczych. W trakcie ich badań nad UFO uderzyło mnie, jak bardzo koncentrowali się oni na istotach pilotujących statki. Moim zdaniem powinni byli raczej skierować wysiłki na zrozumienie społeczeństw, które te statki wysyłały. Zaoferowałem im swoje usługi jako socjolog, w nadziei, że będę w stanie przyczynić się do uzyskania odpowiedzi na szerszy zestaw pytań związanych ze strukturą życia w naszej galaktyce. Taka była geneza tej książki.

Aż do teraz, niewielu ludzi znało historię tego, co na temat zjawiska UFO odkryto dzięki teleobserwacji. Książka ta stanowi próbę złożenia układanki na podstawie dostępnej obecnie wiedzy. Nie jest to książka tylko i wyłącznie o UFO czy istotach pozaziemskich (ET). Jest to raczej próba podjęcia badań przy użyciu nowego zestawu narzędzi do zbierania danych. Można się spodziewać, że inni badacze, wykorzystujący te same narzędzia, dokonają dalszych odkryć, oraz że nasze rozumienie życia ET będzie coraz lepsze i pełniejsze.

Wybór gatunków

Książka ta bada społeczeństwa i światy dwóch cywilizacji pozaziemskich. Jedna z nich – starożytna cywilizacja, która kwitła na Marsie w czasie, gdy po Ziemi chodziły dinozaury, obecnie jest populacją mocno zdziesiątkowaną; druga to grupa istot nazywanych Szarymi. Ich wybór do prezentacji w niniejszej książce nie został podyktowany tym, że teleobserwatorzy nie znaleźli żadnych innych form życia. Owszem, znaleźliśmy. Skupiam się na tych dwóch cywilizacjach dlatego, bo odgrywają one szczególnie doniosłą rolę w ewolucji naszego gatunku na Ziemi.

Również pewne kwestie praktyczne przemawiają za tym, że Marsjanie oraz cywilizacja Szarych stanowią obecnie odpowiednie cele do badania. Mars fizycznie znajduje się niedaleko nas i ludzie w naturalny sposób interesują się historią tej planety. W najbliższej przyszłości będziemy mogli odwiedzić Marsa. Pozwoli nam to dokładnie zbadać archeologiczne ruiny tej cywilizacji, co dostarczy fizycznych dowodów potwierdzających przedstawione tu dane z teleobserwacji. Jeśli chodzi o Szarych, to od dłuższego czasu są oni ściśle związani zarówno z Marsjanami, jak i z ludźmi.

Ta książka oparta jest na faktach, nie na fikcji. Wielokrotnie sprawdzałem dokładność swoich obserwacji w różnorodnych warunkach zbierania danych, a w połowie 1995 roku inni wyszkoleni teleobserwatorzy niezależnie potwierdzili wiele, być może nawet większość moich podstawowych odkryć. Tak więc, odtwarzalność stanowi ważny element poczynionych przeze mnie twierdzeń. Nadal pracuję z teleobserwatorami, żeby uzyskać dalsze potwierdzenie danych.

Każda zdrowa na umyśle osoba może obecnie odbyć szkolenie, konieczne do niezależnego odtworzenia moich wyników (szczegółowo opisuję ten program szkoleniowy w Rozdziale 35). Odtwarzalność stanowi podstawowe kryterium wszelkiej nauki. Naukowiec dokonujący odkrycia musi jasno wytłumaczyć procedury, jakich użył podczas badania, po czym inni badacze powinni dokładnie powtórzyć te procedury w celu zweryfikowania osiągniętych rezultatów. Żadna krytyka uzyskanych wyników nie ma racji bytu, o ile nie została podjęta próba powielenia pierwotnych doświadczeń. Odnosi się to do moich badań w równym stopniu, co do badań fizyka, który twierdzi, że odkrył nową subatomową cząstkę przy użyciu akceleratora cząstek.

To, co odkryłem w trakcie sesji teleobserwacji, okazało się bardziej niezwykłe niż fabuła jakiejkolwiek powieści science fiction. Nigdy nie wymyśliłbym równie niesamowitej historii, jak to, co dane mi było zobaczyć. Ta nowa wiedza postawiła pod znakiem zapytania wszystkie moje wcześniejsze zapatrywania. Musiałem zmienić wiele swoich poglądów na temat tego, co mnie otacza, a proces ten wcale nie był łatwy.

Publikując te materiały nie jestem naiwny. Doskonale zdaję sobie sprawę z ostrzału krytyki, jaki z pewnością dosięgnie mnie po opublikowaniu tych odkryć. Co więcej, moja pozycja na uniwersytecie może zostać przez to mocno nadszarpnięta. Cieszę się godną pozazdroszczenia, zasłużoną reputacją z racji twórczych badań, w których stosuję skomplikowane nielinearne matematyczne modele zjawisk społecznych. Bynajmniej nie chcę stracić tej reputacji, ale osoba prawdziwie oddana nauce musi przyjąć odpowiedzialność, która się z nią wiąże. Praca badacza nie polega na głoszeniu tego, co popularne czy, jak to teraz modnie ujmują, “politycznie poprawne". Naukowiec musi zdawać relację z prawdy, jakakolwiek by ona nie była, a potencjalna reakcja innych na tę prawdę nie powinna wpływać na jego decyzję o opublikowaniu bądź nie opublikowaniu w pełni weryfikowalnych wyników kompetentnie przeprowadzonych badań.

Gatunek ludzki znajduje się na rozdrożu swej historii. Niedługo mamy wejść do sfery życia galaktycznego jako pełnoprawni członkowie społeczności światów. Wobec tak wielkiej sprawy, osobista kariera jakiegokolwiek naukowca nie ma większego znaczenia.

Wierzę, że badania będą trwać nadal. Inni uczeni dorzucą swoje cegiełki do moich odkryć i poprawią popełnione przeze mnie błędy. Jestem jednak pewien, że zasadnicze aspekty mojej analizy zostaną podtrzymane, a ci, co ośmielą się posłać swe umysły tam gdzie ja, odnajdą prawdę, która broni się sama.

ROZDZIAŁ 1: KRÓTKA HISTORIA PROGRAMU MILITARNEGO STANÓW ZJEDNOCZONYCH,
DOTYCZĄCEGO WOJNY PSYCHOLOGICZNEJ

Książka ta opowiada o dwóch cywilizacjach pozaziemskich, które wkrótce wywrą ogromny wpływ na życie ludzi na Ziemi. Nie jest to praca na temat naukowej teleobserwacji, ale ponieważ przedstawione tu dane uzyskano właśnie tą metodą, wydaje mi się właściwym, aby pokrótce naszkicować historię zagadnienia. W ten sposób Czytelnicy będą mogli lepiej zrozumieć techniki zastosowane w tych badaniach (Pełniejszy opis wydarzeń zarysowanych w tym rozdziale można znaleźć w książce Jima Marrsa pod tytułem 'Tajemne akta: prawdziwa historia amerykańskiego programu psychicznych działań wojennych' Harmony 1995).

Zainteresowanie rządu Stanów Zjednoczonych parapsychologią wynikło z potrzeby zbierania informacji na temat wrogów państwa. Pierwotne zainteresowanie tematem zrodziło się w CIA w latach siedemdziesiątych ale ogromną część badań przeprowadzał wywiad armii amerykańskiej, poczynając od ściśle tajnego projektu, którego celem było wyszkolenie najlepszych oficerów.

Poważny problem, wynikający ze zbierania danych przez wywiad wojskowy stanowiło ryzyko, jakie ponosili jego agenci w związku z trudnościami przekazywania informacji do kwatery głównej. Urządzenia techniczne, nawet najlepszej jakości, mogły być w każdej chwili odkryte, a życie agenta jak i sama informacja narażone na niebezpieczeństwo. Potrzebny był nowy sposób komunikacji z Waszyngtonem – funkcjonujący bez pomocy urządzeń fizycznych.

Zrodził się zatem pomysł opracowania jakiegoś telepatycznego nadajnika, który mógłby przekazywać informacje do Pentagonu z dużej odległości, powiedzmy z Moskwy. Agentowi powierzano by zadanie zdobycia podstawowej informacji, którą można by wyrazić odpowiedzią tak lub nie. Załóżmy, że wojsko amerykańskie chce wiedzieć, czy Sowieci mają nowy typ broni. Szpieg dysponujący takim telepatycznym nadajnikiem ma wszelkie szansę, by doskonale wywiązać się z zadania, gdyż nawet w przypadku śledzenia go przez KGB trudno zdobyć dowód, że przekazuje on informacje.

Kolejnym bodźcem do badań w tym kierunku była obawa wojska amerykańskiego, że Sowieci dysponują już psychiczną bronią militarną. Amerykanie nie chcieli pozostawać w tyle i w ten sposób narodziła się zimna wojna psychologiczna.

Ciekawe jest to, że Rosjanie faktycznie dysponowali już programem psychicznych działań wojennych. Obrali jednak inną metodę działania – zrezygnowali z tworzenia odpowiedniego programu szkoleniowego w tym względzie, a zaczęli testować ludność w celu wyłowienia jednostek o największym potencjale zdolności telepatycznych. Kiedy jednak udało im się zebrać odpowiednią drużynę, natrafili na te same problemy, które trapiły armię amerykańską – mianowicie na opór najwyższych rangą urzędników. Po obydwu stronach starano się nie dopuścić do badania pewnych szczególnych celów, takich jak UFO. Z drugiej strony problem miał również szerszy charakter – sprzeciwiano się samej metodzie zbierania danych.

Wielu dowódców, tak po stronie amerykańskiej jak i rosyjskiej, reprezentuje konserwatywny system wartości, często natury religijnej. Nawet niereligijne sprzeciwy nie pozostawiały wątpliwości, że wielu ludzi uznaje wykorzystanie takich możliwości technicznych za niedopuszczalne. Opór wyszedł poza dziedzinę wojskowości i objął szerokie kręgi. Sam słyszałem o pewnym wysoko postawionym polityku cywilnym, podlegającym bezpośrednio ministerstwu obrony, który zawzięcie protestował podczas poufnej odprawy na temat UFO, gdzie podnoszono kwestie techniki pozaziemskiej i informacji uzyskiwanych na drodze telepatii. Urzędnik ten twierdził, iż wiedzę taką posiądziemy po śmierci w chwili dostania się do nieba, a do tego czasu nie należy zgłębiać tego typu zagadnień. Najwyraźniej u Rosjan sytuacja wyglądała podobnie. Urzędnicy bali się tematu niczym zjawy i projekt nie zyskał odpowiedniego poparcia.

Początkowe zaangażowanie CIA w sprawy przekazu na drodze telepatycznej zaczęło się od pracy z naturalnymi telepatami. Z chwilą, gdy tajne zaminowanie portów nikaraguańskich przez CIA zwróciło uwagę amerykańskiego Kongresu, agencja dokonała czystki we wszystkich jednostkach i projektach, mogących prowadzić do dalszych skandali politycznych. Na tym skończyło się zainteresowanie CIA wojną psychologiczną.

Chociaż program opracowania telepatycznego nadajnika nigdy się nie powiódł, wysiłki do niego zmierzające zaowocowały badaniem zastosowań technik parapsychologicznych w pracy wywiadu. Szczególnie godne uwagi są tutaj dwa przedsięwzięcia. Pierwsze z nich to praca profesora Roberta Jahna z laboratorium Uniwersytetu w Princeton (PEAR), która, choć nie dotowana przez wojsko czy wywiad, wzbudziła spore zainteresowanie w kręgach tego ostatniego. Jednakże największą uwagę armii zwróciły badania w Laboratorium Teleobserwacji w Międzynarodowym Instytucie Badawczym Stanforda pod kierownictwem drą Harolda Puthoffa.

Armii amerykańskiej nie nękały takie troski jak CIA. Dla wojska liczy się jedynie wykonanie zadania. Podczas gdy CIA uwikłała się w problemy parapsychologiczne, wojsko zaczęło tworzyć ukryte, czyli “czarne" jednostki, które miały pomóc w rozwiązaniu niektórych trudnych problemów wywiadowczych.

Jedna z tych jednostek specjalnych nosiła kryptonim Oddział G (od nazwy “Płomień Grilla") i nie figurowała na żadnym schemacie organizacyjnym wojska. Pierwotnym zadaniem Oddziału G było badanie zastosowań technik telepatycznych w celu penetracji najbardziej tajnych planów wrogów Stanów Zjednoczonych.

Ze względu na niezwykły charakter owej jednostki, zebrane przez nią informacje docierały jedynie do najwyższych rangą oficerów i polityków. Wkrótce stało się jasne, że przedsięwzięcie dostarcza potrzebnych informacji. Żeby dojrzeć, projekt musiałby jednak wyjść poza ustalone granice. Problem z rozszerzeniem projektu polegał na tym, że zjawisko teleobserwacji nie zostało uznane przez naukę. Wojsko musiało znaleźć jakiś sposób nadania mu większej wiarygodności naukowej, dzięki której wzrosłyby fundusze na ten cel. Zaczęto więc sponsorować doświadczenia naukowe, zmierzające do uwiarygodnienia zjawiska.

Owe wczesne badania naukowe nie obejmowały teleobserwacji w jej dzisiejszej postaci. Polegały one zwykle na tym, że telepata leżał na łóżku z przyłożonymi do głowy i stóp elektrodami. Używano sprzętu elektronicznego w celu wykazania, że biegunowość napięcia ciała badanego przesunęła się o 180 stopni, co zwykle wskazywało na osiągnięcie przezeń odmiennego stanu świadomości. Inna osoba w pokoju, zwana “monitorem", miała za zadanie nakierować telepatę na cel i notować jego spostrzeżenia.

Jakkolwiek eksperymenty te dostarczały cennych informacji, dane zbierane w ten sposób nie zawsze pokrywały się z innymi sesjami czy informacjami dostarczanymi przez innych badaczy. Żeby nabrać przekonania do wartości materiałów, wojsko potrzebowało większego stopnia wiarygodności.

W 1982 roku naturalny telepata Ingo Swann dokonał wielkiego przełomu w teleobserwacji poprzez opracowanie protokołów potwierdzających zbieranie wiarygodnego wywiadu. Swann dokonywał swoich odkryć przez wiele lat, kiedy uczestniczył w szerokich eksperymentach przeprowadzanych w różnych instytutach naukowych, w tym w Badawczym Instytucie Stanforda (Swann 1991, str. 92-94). Opracował on formę tele-obserwacji, opartą na zastosowaniu współrzędnych geograficznych. Forma ta znana jest pod nazwą “teleobserwacji współrzędnej"(Innym naturalnym telepatą, który pracował z SRI Intemational jest Joseph McMoneagle. Pan McMoneagle opublikował ostatnio bardzo poczytną książkę na temat teleobserwacji. Praca ta, pt. 'Wędrujący umysł' zawiera rozdział opisujący jego własne obserwacje przeszłe) cywilizacji na Marsie. Moje własne badania prowadzone w kontrolowanych warunkach potwierdzają wiele spostrzeżeń McMoneagle'a dotyczących starożytnej cywilizacji marsjańskiej).

Potem Swann dostał kontrakt na przeszkolenie w tych technikach ponad tuzina ludzi – niektórzy z nich byli wojskowymi, inni – cywilami. Pierwotne szkolenie trwało rok. Aby wprowadzić kursantów w temat zmienionej świadomości, wysyłano ich do Instytutu Monroe'a w Wirginii, gdzie szkolili się w osiąganiu stanów wychodzenia z ciała.

Waszyngton nie byłby Waszyngtonem, gdyby raz na jakiś czas nie wybuchł w nim skandal przyciągający uwagę prawników i prasy. Za każdym razem po większym skandalu czynniki decyzyjne podejmują działania by uniknąć takich incydentów w przyszłości. W czasie fiaska operacji Iran-Nikaragua-Oliver North, minister obrony wszczął wśród podległych sobie wojsk poszukiwania wtyczki lub organizacji, które ze względu na brak właściwej kontroli mogłyby okazać się politycznie kompromitujące dla prezydenta. Znalazł oddział teleobserwacji i nakazał inspektorowi generalnemu przeprowadzić śledztwo. Ponieważ zespół teleobserwacyjny miał być jednostką badawczą, cywilni inspektorzy uznali jego działalność za “normalną".

Od tego momentu sprawy operacyjne przybierały coraz gorszy obrót dla najlepiej wyszkolonych teleobserwatorów. Ich wpływy w Waszyngtonie, które nigdy nie były zbyt silne, malały coraz bardziej.

Jednak wszyscy członkowie zespołu wiedzieli już wtedy, że są obdarzeni niezwykłym darem – darem widzenia, który pociągał za sobą odpowiedzialność wykraczającą poza kwestie narodowe. Świadomość tego faktu i potrzeba służenia większej sprawie sprawiły, iż ludzie ci zwrócili swe wewnętrzne wejrzenie ku górze, w kierunku gwiazd. Kiedy cała ta historia zaczęła się w latach osiemdziesiątych, nikt z nich nie przypuszczał, że jest to droga do misji, która może zmienić ewolucyjny bieg samej ludzkości.

ROZDZIAŁ 2: TELEOBSERWACJA

HISTORIA

Najlepszym źródłem informacji na temat historycznych początków teleobserwacji (tzn. samych protokołów, a nie wojskowego programu ich użycia) wydaje się być książka napisana przez Ingo Swanna, człowieka, który opracował pierwszą wersję aktualnych protokołów teleobserwacji, używanych przez armię amerykańską. W książce tej, pt. Ponad umysł i zmysły, Swann opisuje teoretyczne podstawy działania teleobserwacji. Należy zaznaczyć, że poglądy Swanna to jedynie hipoteza czy też teoria teleobserwacji. Swann jest artystą (malarzem) i niezwykle utalentowanym naturalnym telepatą, ale nie jest naukowcem. Nie umniejsza to jednak wartości jego poglądów, stanowiących zbiór intuicyjnie zebranych pomysłów w tej materii.

Czytelnicy powinni zrozumieć na wstępie, że teleobserwacja (w takim znaczeniu, w jakim używa się jej tutaj) nie przypomina w niczym komercyjnych pokazów medialnych. Jest to wymagająca dyscyplina, która obejmuje ściśle określony zbiór protokołów; wykorzystywać ją do celów zbierania danych może jedynie osoba przeszkolona przez kompetentnego nauczyciela. Czytelnikom radzę by, przynajmniej chwilowo, powstrzymali się od opinii (za lub przeciw), opartych na swojej wcześniejszej wiedzy czy doświadczeniach z naturalnymi telepatami. Książka niniejsza, zarówno pod względem metodologii jak i treści, zawiera informacje, które dla przytłaczającej większości Czytelników, stanowić będą całkowitą nowość.

NAUKOWA TELEOBSERWACJA

W wyniku postępu i udoskonaleń teleobserwacja ewoluowała od sztuki do nauki; i na odwrót – rozwój teleobserwacji przyczynił się do usprawnień w technice i do wyjaśnienia pewnych zjawisk. W latach osiemdziesiątych do procedur teleobserwacyjnych wprowadzono innowację, która polegała na wyeliminowaniu potrzeby użycia współrzędnych geograficznych. Stosując nowoczesną wojskową wersję teleobserwacji, można zebrać więcej danych, które jakościowo przewyższają dane zbierane metodą wyznaczania współrzędnych.

Interesujące jest to, że prywatne firmy stosują procedury opracowane w wojsku. Co więcej, procedury te są różnie nazywane, w zależności od tego, kto je wykorzystuje. Nawet mój nauczyciel zmienił nazwę. Jednak z tego co wiem, owe różnie nazywane procedury są identyczne bądź prawie identyczne z tymi, które zostały opracowane i do dziś pozostają w użyciu armii amerykańskiej.

Formę teleobserwacji, jaką wykorzystałem do przeprowadzenia badań dla celów tej książki, nazwałem “naukową teleobserwacja". Naukowa teleobserwacja (SRV) to również technika wywodząca się z procedur opracowanych w wojsku. Różnią się one jednak sposobem i celem, do jakiego są używane. SRV pokrywa się z nowoczesnymi technikami wojskowymi pod względem struktury, jednakże sięga znacznie dalej, umożliwiając dwustronną komunikację pomiędzy teleobserwatorem a istotami zdolnymi do odbioru telepatycznego. Wojskowa wersja teleobserwacji polegała zawsze na technice biernego pozyskiwania danych – nigdy nie wykorzystano jej do porozumiewania się. Tym niemniej, w poniższym omówieniu będę opisywał strukturę teleobserwacji, nie zaś jej użycie. Tak więc, odwołując się do struktur SRV, będę zarazem robił bardziej ogólne odniesienia do nowoczesnych technik, opracowanych w wojsku.

SRV stanowi zbiór protokołów czy też procedur pozwalających “nieświadomemu umysłowi", jak go się często określa, na komunikację z umysłem świadomym, dzięki czemu następuje przekaz cennych informacji z jednego poziomu świadomości do drugiego. Informacje pochodzące z umysłu nieświadomego uważa się na ogół za intuicję, czyli odczucie w stosunku do spraw na których temat nie mamy żadnej określonej wiedzy. Typowy przykład stanowi matka, która po prostu wie, że jej dzieci znajdują się w poważnych kłopotach. Czuje to niejako w kościach, nawet jeżeli nie ma żadnych konkretnych podstaw, żeby tak sądzić. Intuicja działa w czasie i przestrzeni bez pomocy jakiegokolwiek fizycznego środka przekazu informacji. SRV systematyzuje odczytywanie intuicji i pozwala na jej dokładne przełożenie na papier, w celu późniejszej analizy.

SRV pozwala na rejestrację informacji pochodzących z nieświadomości, zanim zostaną one zakłócone przez normalne procesy intelektualne stanu czuwania, takie jak racjonalizacja czy wyobraźnia. Niektóre z tych protokołów przypominają obrazy odległych przedmiotów, opisanych w ocalałych źródłach historycznych (zobacz Swann, str. 73-114). Istotnie, obrazy rysunkowe stanowią podstawowy komponent pierwszej i trzeciej fazy SRV, a teleobserwatorzy szkoleni są w kierunku ich odszyfrowywania, co pozwala na zdobycie podstawowych informacji na dany temat (tzn. na temat obiektu poddanego teleobserwacji).

Zasadniczo informacje na temat obiektu napływają do wyszkolonych jednostek poprzez ich nieświadome umysły. W trakcie sesji teleobserwatorzy szybko je zapisują, trzymając się cały czas ścisłej procedury protokołów. Zasady SRV umożliwiają teleobserwatorowi oderwanie się od intelektualnych procesów świadomego umysłu do czasu zakończenia sesji. Nawet nieznaczne odstępstwo od protokołów może spowodować ingerencję świadomego umysłu. Postępowanie takie mogłoby okazać się fatalne w skutkach, jako że świadomy umysł próbowałby od razu interpretować dane, pobudzając w ten sposób wyobraźnię umysłu. Z doświadczeń wynika, iż tego rodzaju praktyki mają duży wpływ na dokładność danych – to właśnie dlatego niewyszkoleni telepaci na ogół nie są wiarygodni jako jasnowidze.

Naczelna zasada SRV to nieanalizowanie danych przed ich zebraniem. W przypadku jej nieprzestrzegania teleobserwacja niewiele różni się od fantazji na jawie (Dodatkowe informacje na temat roli nieświadomości w przekazie informacji Czytelnicy znajdą w pracy Targa i Puthoffa z 1977 roku, Wilbcra z 1977 i Mavromatisa z 1987 roku).

Kolejny punkt, który chcę poruszyć, jest bardzo ważny. Nie proszę nikogo, aby wierzył w to, co opisuję w niniejszej książce, tak jak wierzy się w zbiór prawd religijnych. Książka ta stanowi relację z moich badań. Jak każde inne badanie naukowe, moje również podlega odtworzeniu i sprawdzeniu przez każdego, kto przeszedł przeszkolenie w zakresie protokołów SRV. Zatem inni naukowcy mogą potwierdzić wszystko, co zostało tu napisane. Poza tym, zadałem sobie dużo trudu zbierając i potwierdzając wszystkie przytoczone tu informacje. Sposób, w jaki to robiłem, przedstawię w dalszej części rozdziału, natomiast w tym miejscu pragnę mocno podkreślić, że w badaniu naukowym nie ma miejsca dla wiary. Jedyne, co się tutaj liczy, to dane oraz ich inteligentna interpretacja. W swej książce przedstawiam i interpretuję duży zasób danych, które z łatwością mogą potwierdzić inni naukowcy, o ile tylko znane im są protokoły SRV.

WSPÓŁRZĘDNE CELU

Naukowa teleobserwacja zawsze obiera sobie jakiś cel. Cel ten stanowić może jakakolwiek rzecz bądź osoba, o której chcemy się czegoś dowiedzieć. Na ogół są to miejsca, wydarzenia i ludzie, ale można się również pokusić o trudniejsze cele, takie jak ludzkie sny czy nawet Bóg. Nieświadomość dostarcza potrzebnych informacji w taki sposób, aby zrozumiał je umysł świadomy.

Sesja SRV zaczyna się od przeprowadzenia kilku procedur przy użyciu współrzędnych celu. Na ogół są to dwie wybrane na chybił trafił czterocyfrowe liczby przydzielone celowi, przy czym teleobserwator nie musi wiedzieć jaki cel one reprezentują. Do współrzędnych wygodnie jest używać liczb, ale mogą być również litery. Oczywiście współrzędne te nie wskazują geograficznego położenia celu. Same liczby nie mają żadnego znaczenia dla świadomego umysłu teleobserwatora.

Użycie liczb zamiast nazwy celu pomaga świadomemu umysłowi i wyobraźni oderwać się od procesu zbierania danych, dzięki czemu utrudnione jest zgadywanie, czy inne formy zaśmiecania danych. Co więcej, jak się okazało, nieświadomy umysł natychmiast rozpoznaje cel, nawet gdy zna tylko jego liczby współrzędne. Niepotrzebne są żadne dodatkowe informacje. Na podstawie tych danych teleobserwator stosuje następnie protokoły SRV w celu uzyskania informacji na temat celu, przy czym tożsamość tego ostatniego pozostaje dla niego nie znana aż do czasu zakończenia sesji.

Stosując współrzędne celu, teleobserwator przez cały czas trwania sesji przestrzega protokołów SRV. Umysłowa łączność z celem tworzy coś w rodzaju sygnału. Teleobserwator informacje pochodzące od celu jest w stanie odróżnić od szumów (takich jak wyobraźnia) na zasadzie rozpoznania mentalnego “tonu" informacji.

Pod koniec każdej sesji przedstawia się teleobserwatorowi faktyczny opis obserwowanego obiektu w celu porównania go z danymi uzyskanymi na drodze teleobserwacji. W ten sposób kontroluje się proces zbierania danych.

PROTOKOŁY SRV

Protokoły SRV mają siedem charakterystycznych etapów. W każdym stadium uzyskuje się różne rodzaje informacji na temat celu. Poszczególne fazy wprowadzane są do sesji SRV w kolejności od 1 do 7, aczkolwiek często sesja kończy się na wcześniejszym etapie, o ile tylko zostały zebrane potrzebne informacje.

Siedem faz protokołów SRV przedstawia się następująco:

• Faza 1: Fazy 1 i 2 noszą nazwę “wstępnych", a celem ich jest ustanowienie wstępnego kontaktu z miejscem. Dane o celu uzyskane w Fazie 1 – na przykład czy z miejscem celu wiąże się jakaś struktura ludzka – są niekompletne.

• Faza 2: Faza ta zwiększa kontakt z miejscem. Informacje z tej fazy obejmują kolory, fakturę powierzchni, temperaturę, smaki, zapachy i dźwięki związane z celem.

• Faza 3: Faza ta dostarcza wstępnego szkicu celu.

• Faza 4: Na tym etapie kontakt z celem jest całkiem bliski. W Fazie 4 nieświadomość cieszy się pełną władzą w “rozwiązywaniu problemu". Pozwala się jej kierować przepływem informacji do świadomego umysłu.

• Faza 5: Tutaj uzyskuje się szczegóły dotyczące poszczególnych struktur, takie jak na przykład meble w pokoju. Fazę tę zwykle pomija się w sesjach SRV, chyba że potrzebne są szczegółowe informacje na temat celu.

• Faza 6: Na tym etapie teleobserwator może dokonywać kontrolowanego badania miejsca. Może on sobie pozwolić na pewną, ograniczoną aktywność intelektualną w celu pokierowania nieświadomością w wypełnianiu określonych zadań. To tutaj dokonuje się analizy wykresu czasu i położenia geograficznego. W fazie tej rysowane są również zaawansowane szkice.

• Faza 7: Ten etap dostarcza informacji słuchowych związanych z miejscem, takich jak np. jego nazwa.

Kategorie danych teleobserwacji

Nie wszystkie dane z teleobserwacji są tego samego rodzaju. Faktycznie istnieją różne typy danych, uzyskiwanych w bardzo różnych warunkach. Teleobserwacja w żadnych warunkach nie jest łatwym zadaniem. Nie polega ona na tym, że zamyka się oczy i nagle “widzi się" cel. Sesja trwa około godzi...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin