Pratchett Terry - Trollowy Most (opowiadanie).pdf

(78 KB) Pobierz
25386784 UNPDF
TERRY PRATCHET
TROLLOWY MOST
OPOWIADANIE Z KSIĄśKI âW HOÿDZIE KRíLOWIÒ
PrzełoŜył
PiotrW.Cholewa
Tytułorginału:
TROLLBRIDGE
Wiatrdmuchałodgór,unoszącwpowietrzedrobniutkiekryształkilodu.
Było zbyt zimno na śnieg. Przy takiej pogodzie wilki zbliŜają się do wiosek, a zamarzające
drzewawserculasupękajązhukiem.
Przy takiej pogodzie ludzie siedzą w domach, przy kominkach, i opowiadają historie o
bohaterach.
To był stary koń. I stary jeździec. Koń wyglądał jak owinięta w folię suszarka do naczyń.
Jeździec wyglądał, jakby nie spadał z siodła tylko dlatego, Ŝe brakowało mu energii. Mimo
kąsającegomroźnegowiatrumiałnasobiejedynieskromnyskórzanykiltibandaŜnakolanie.
Wyjąłzustwilgotneresztkipapierosaizgasiłgonadłoni.
Nodobrzepowiedział.Bierzmysiędodzieła.
Łatwocimówićodparłkoń.Acobędzie,jeślinagledostanieszzawrotugłowy?GrzbietteŜ
odmawia ci posłuszeństwa. Jakbym się czuł, gdybym został zjedzony tylko dlatego, Ŝe w
nieodpowiednimmomenciecościstrzeliwkrzyŜu?
Taksięniestaniezapewniłjeździec.
Zsunąłsię nazimne kamienie ichuchnąłwpalce. Potemzjukówwyciągnąłmieczz klingą
przypominającą zaniedbany brzeszczot piły. Bez przekonania kilka razy ciął na próbę
powietrze.
Potrafięjeszczetoiowomruknąłzsatysfakcją.Skrzywiłsięioparłodrzewo.Mógłbym
przysiąc,ŜetenprzeklętymieczcodziennierobisięcięŜszy.
Powinieneśgozapakowaćzpowrotemstwierdziłkoń.Nadzisiajwystarczy.Takierzeczyw
twoimwieku...Tonieuchodzi.Jeździecwzniósłoczywgórę.
Niech lichoporwie tęwyprzedaŜ. Tak tosiękończy,kiedy kupuje sięcoś,conaleŜałodo
magazwróciłsięzeskargądocałegoświata.Obejrzałemtwojezęby,sprawdziłemkopyta,
alenieprzyszłomidogłowy,Ŝebycięposłuchać.
Ajakmyślisz,ktoprzeciwtobielicytował?zapytałkoń.CohenBarbarzyńcanadalopierałsię
odrzewo.Niebyłpewien,czypotrafisięwyprostowaćowłasnychsiłach.
Na pewno masz gdzieś ukryte wielkie skarby domyślił się koń. MoŜe wyruszymy do
Krawędzi?Cotynato?Przyjemnieiciepło...ZnajdziemysobiejakieśmiłemiejscenaplaŜy...
Co?
śadnych skarbów burknął Cohen. Wydałem wszystko. Przepiłem wszystko. Wszystko
rozdałem.Zgubiłem.
Powinieneśzaoszczędzićcośnastarość.
Nigdynieprzypuszczałem,Ŝeczekamniejakaśstarość.
Pewnegodniaumrzeszstwierdziłkoń.TomoŜebyćnawetdzisiaj.
Wiem.Jakcisięwydaje,pocotuprzyjechałem?
Zwierzęodwróciłosięispojrzałowstronęwąwozu.Drogabyłanierównaipełnadziur,młode
pędyprzebijałysięmiędzykamieniami,azobustronwyrastałapuszcza.ZakilkalatniktjuŜ
niebędziepamiętał,Ŝewogólebyłatujakaśdroga.Sądzącpowyglądzie,juŜterazniktotym
niewiedział.
Przyjechałeśtu,Ŝebyumrzeć?
Nie.Alejestcoś,cozawszechciałemzrobić.Jeszczejakomłodychłopak.
Cotakiego?
Cohen spróbował się wyprostować. Ścięgna posłały wzdłuŜ nóg swój bolesny, gorący jak
rozpaloneŜelazosprzeciw.
Mójtato...wychrypiał.Ztrudemodzyskałrównowagę.
Mójtatopowtórzyłpowiedziałmikiedyś...Zasapałsię.
Synupodpowiedziałuprzejmiekoń.
Co?
Synu.śadenojciecniezwracasiędoswojegochłopaka"synu",jeśliniemazamiarupodzielić
sięswojąŜyciowąmądrością.Topowszechnieznanyfakt.
Niewtrącajsiędomoichwspomnień!
Przepraszam.
Powiedział: Synu...Tak, zgadzasię... Synu,jeśli w samotnej walcepotrafisz stawićczoło
trollowi,wtedypotrafiszdokonaćwszystkiego.
Koń zamrugał nerwowo. Potem odwrócił się znowu i ponad atakowaną przez drzewa drogą
spojrzałwmrokwąwozu.Byłtamkamiennymost.
Ogarnęłogostraszliweprzeczucie.
Kopytazastukałynerwowoozrujnowanąnawierzchnię.
Krawędźpowiedziałniepewnie.Miłoiciepło.
Nie.
Cokomuprzyjdziezzabiciatrolla?Coosiągniesz,zabijająctrolla?
Martwego trolla. W tym cała rzecz. Zresztą wcale nie muszę zabijać. Wystarczy, Ŝe go
pokonam.Jedennajednego.Manoa...troll.Gdybymniespróbował,ojciecprzewróciłbysięw
grobie.
Sammimówiłeś,Ŝeprzepędziłcięzplemienia,kiedymiałeśjedenaścielat.
TojegonajlepszypomysłwŜyciu.Nauczyłmniestaćmocnonacudzychnogach.Podejdźtu,
dobrze?
KońzbliŜyłsię.Cohenchwyciłzasiodło,podciągnąłsięiwyprostował.
Itychceszdzisiajwalczyćztrollem...mruknęłozwierzę.
Cohen pogrzebał w jukach i wyciągnął kapciuch z tytoniem. Wiatr rozwiewał okruchy, gdy
osłaniającjedłońmi,zwijałkolejnegocienkiegopapierosa.
Takstwierdził.
Iprzyjechałeśtuzdalekaspecjalniewtymcelu?
Musiałem wyjaśnił Cohen. Kiedyostatniowidziałeśmostz trollempod spodem? Kiedy
byłemmłodymchłopakiem,stałyichsetki.TerazwięcejtrolliŜyjewmiastachniŜwgórach.
Większośćznichtłustajakmasło.Ipoconambyłytewszystkiewojny?Ateraz...Przejdź
przeztenmost.
Byłtosamotnymostponadpłytką,spienionąizdradzieckąrzekąwgłębokiejkotlinie.
Takiemiejsce,gdzieczłowiek...
SzarykształtprzeskoczyłprzezkrawędźiwylądowałnapłaskichstopachtuŜprzedkoniem.W
rękutrzymałmaczugę.
Nodobrawarknął.
Och...stęknąłkoń.
Troll zamrugał. Nawet mroźne i zachmurzone zimowe niebo powaŜnie redukowało
przewodnictwojegokrzemowegomózgu.Dlategotakdługotrwało,nimuświadomiłsobie,Ŝe
wsiodleniemapasaŜera.
Mrugnąłjeszczeraz,poniewaŜnaglepoczułoparteokarkostrzemiecza.
Witamodezwałsięgłosprzyjegouchu.Trollprzełknąłślinę.AlebardzoostroŜnie.
Słuchaj zaczął rozpaczliwym tonem. To przecieŜ taka tradycja, nie? Na takim moście
ludziepowinnispodziewaćsiętrolla.Ee...dodał,gdykolejnamyślprzeczołgałamusięprzez
głowę.Adlaczegowłaściwieniesłyszałem,jaksiędomniepodkradasz?
Bojestemdobrywpodkradaniuodparłstarzec.
To się zgadza wtrącił koń. Podkradł się do większej liczby ludzi, niŜ ty w Ŝyciu
przestraszyłeśobiadów.Trollzaryzykowałzerknięciezukosa.
Niechtodiabliszepnął.Myślisz,ŜejesteśCohenemBarbarzyńcą,co?
Ajakcisięwydaje?
Posłuchajdoradziłkoń.Gdybyniemiałkolanaowiniętegoworkiem,poznałbyś,jakstuka
odrugie.TrollzastanawiałsięprzezdłuŜsząchwilę.
Orany!jęknął.Namoimmoście!Alenumer!
Co?spytałCohen.
Trollwyrwałmusięigorączkowozamachałrękami.
Wporządku!Zgoda!krzyknął,gdyCohenruszyłdoprzodu.Maszmnie!Maszmnie!Nie
będęsięsprzeczał!Chcętylkozawiadomićrodzinę,dobrze?Inaczejniktnieuwierzy.Cohen
Barbarzyńca!Namoimmoście!
PotęŜnakamiennapierśwypięłasiędumnie.
Tenmójprzeklętyszwagiercałyczasprzechwalasięswoimprzeklętymwielkim,drewnianym
mostem.śonaoniczyminnymniemówi.Ha!Chciałbymterazzobaczyćjegominę...Nonie!
Cosobieomniepomyślisz?
DobrepytanieprzyznałCohen.Trollrzuciłmaczugęichwyciłjegodłoń.
JestemMikaprzedstawiłsię.Niemaszpojęcia,jakitodlamniezaszczyt.
Wychyliłsięprzezparapet.
Beryl!Chodźtuszybko!Przyprowadździeciaki!OdwróciłsiędoCohena.Oczybłyszczałymu
dumąiwzruszeniem.
Berylzawszepowtarza,Ŝepowinniśmysięprzeprowadzić,poszukaćczegoślepszego...Aleja
jejtłumaczę,Ŝetenmostjestwnaszejrodzinieodpokoleń,Ŝezawszemieszkałjakiśtrollpod
MostemŚmierci.Totradycja.
Nabrzegwdrapałasięogromnasamicatrollazdwójkąmaluchównarękach.Wśladzanią
maszerował rządek mniejszych trolli. Ustawili się szeregiem za ojcem, wpatrzeni w Cohena
niczymsowy.
ToBeryl.TrollwskazałŜonę.SpojrzałanaBarbarzyńcęzniechęcią.Ato...Wypchnąłdo
przodumniejszewydanie samegosiebie,ściskającemłodzieŜowąwersjęmaczugi. Tomój
chłopak, Piarg. Prawdziwy odprysk starego kamienia. Kiedy odejdę, przejmie po mnie ten
most.Prawda,Piarg?Patrz,mójchłopcze,tojestCohenBarbarzyńca!Cotynato?Nanaszym
moście!Nietacyzwyklibogaci,tłuścikupcy,jakichspotykatwójwujekPiryt.Trollzwracał
siędosyna,alenadjegoramieniemzerkałnaŜonę.Unasbywająprawdziwibohaterowie,
jakzadawnychczasów.
śonatrollazmierzyłaCohenawzrokiem.
Bogatyjest?spytała.
Bogactwoniematunicdorzeczyodparłtroll.
Zabijepannaszegotatę?rzuciłpodejrzliwiePiarg.
Oczywiście, Ŝe tak zapewnił syna Mika. To jego zawód. A potem będę sławiony w
pieśniachiopowieściach.ToprzecieŜCohenBarbarzyńca,niejakiświejskigłupekzwidłami.
Słynnybohater!Przyszedłdonaszdaleka,więcokaŜciemuniecoszacunku.Przepraszamza
to,sirzwróciłsiędoCohena.TadzisiejszamłodzieŜ...Wiepan,jaktojest.
Końzacząłparskać.
Posłuchaj...odezwałsięCohen.
Pamiętam,jaktatoopowiadałmiopanu,kiedybyłemjeszczekamykiemwestchnąłMika.
Stoiponadświatemniczymkloss.Takmówił.
Zapadło milczenie. Cohen zastanawiał się, czym moŜe być kloss. I nagle poczuł na sobie
kamiennespojrzenieBeryl.
Tozwyczajnymałystaruszekoznajmiła.Niewydajesięszczególniebohaterski.Skorojest
takidobry,toczemuniejestbogaty?
Posłuchaj,kobieto...zacząłMika.
InatoczekaliśmycałeŜycie?przerwałamuŜona.Przeztylelatsiedzącpodcieknącym
mostem? Wypatrując ludzi, którzy nigdy nie przyszli? Czekaliśmy na tego krzywonogiego
staruszka? Dlaczego nie posłuchałam matki? Chcesz, Ŝeby nasz syn siedział pod mostem i
czekał, aŜ jego teŜ zabije jakiś staruszek? To ma być przyszłość dla trolla? Nie, na to nie
pozwolę!
Uspokójsię...
Ha! Piryt nie spotyka małych staruszków. Do niego przychodzą grubi kupcy. Jest kimś!
Powinieneśznimjechać,kiedymiałeśokazję!
Wolałbymjeśćrobaki!
Robaki?Odkądtostaćnasnarobaki?
MoŜemy chwilępogadać?wtrącił Cohen. Machając od niechcenia mieczem,przeszedł na
drugikoniecmostu.Trollpoczłapałzanim.
Cohensięgnąłpokapciuchztytoniem.Spojrzałnatrollaiwyciągnąłrękę.
Zapalisz?
MoŜnaodtegoumrzećzauwaŜyłtroll.
Owszem.Aleniedzisiaj.
TylkoniestójtamzadługoztymtwoimpodejrzanymkolegąhuknęłaBerylzeswojego
końca mostu. Dzisiaj miałeś iść do tartaku! Czert mówił, Ŝe nie moŜe wciąŜ trzymać dla
ciebietejposady,jeślinieweźmieszsiępowaŜniedopracy!
Mikauśmiechnąłsięprzepraszająco.
MoŜnananiejpolegaćpowiedział.
Iniebędęwłazićdorzeki,Ŝebycięznowuwyciągać! ryczałaBeryl.Aopowiedzmu o
starychcapach,panieWaŜnyTrollu!
Capach?zdziwiłsięCohen.
Nic niewiemo capach zapewniłMika. Onazawsze o nichwspomina. Aleja nie mam
pojęciaoŜadnychcapach.Skrzywiłsię.
Razempatrzyli,jakBerylsprowadzamłodetrollezbrzeguwmrokpodmostem.
RzeczwtymodezwałsięCohen,kiedyzostalisamiŜenieplanowałemcięzabić.
TwarztrollawyraŜałarozczarowanie.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin