Dobrochna Ratajczakowa-Dramat i quinta essentia.pdf

(182 KB) Pobierz
10948912 UNPDF
Dobrochna Ratajczakowa
Dramat i quinta essentia , piąty żywioł świata
Spojrzenie na dramat przez pryzmat pieniądza prowadzi do wniosku, że wiele utworów
scenicznych z kręgu Śródziemnomorza, a zatem kultury Zachodu, którą Toynbee nazywa
kulturą-córką hellenizmu, można czytać z tej perspektywy. I nie jest to wcale nieważna
perspektywa. W niej bowiem nie tylko pieniądz ujawnia swą istotę, naturę, znaczenie i
funkcję piątego żywiołu ( quinta essentia to termin Arystotelesa), lecz też przemianie ulega
ujęcie dramatu. Pieniądz jawi się tu w swej całej nagości jako pozbawiony substancji i
struktury nośnik czystego ruchu, który podda się każdej formie i każdemu celowi, jako pustka
energizująca życie jednostek i zbiorowości, najbardziej elastyczna, choć i najmniej
elastyczna 1 . Natura tego fenomenu zamyka się w jego dwoistości, powiedziałabym
oksymoroniczności bytu i funkcji, w tym, że istniejąc jako wyznacznik wartości de facto
wartości nie wyznacza, że jego materialność pozostaje rezultatem konwencji, że łączy
zautonomizowaną absolutność z równie zautonomizowaną relatywnością, że będąc tylko
środkiem wymiany stanowi najbardziej ulotny, ale zarazem najtrwalszy element
rzeczywistości.
W pierwszym rzędzie pieniądz jest miernikiem wszystkiego, co można skonfrontować z
relacją cena/zysk – rzeczy, idei, osób, instytucji..., nie tylko należących do obszaru ekonomii;
po drugie określa czynność – akt kupna/sprzedaży; po trzecie – już samym swym istnieniem
wpływa na kształt i tok życia społecznego. Może być więc traktowany jako ekonomiczno-
kulturowy symbol dynamicznego charakteru zachodniego świata, jego ruchliwej i ruchomej
formy. W orbicie działania pieniądza znajduje się wiele zjawisk, nawet te, które ze swej
natury jego wpływom się nie poddają lub się poddać nie muszą, ale które wprowadza w ten
krąg już sama możliwość zbilansowania także niematerialnych, duchowych kosztów ludzkich
działań i operacji: “[...] mój talent jest kapitałem, którego nie można utracić” – oświadcza
bohater Do Damaszku Strindberga, a w następnym akcie, po nowych doświadczeniach mówi:
“Jestem bankrutem, straciłem natchnienie; w dodatku nie mogę spać po nocach...”.
Nawet jedynie przybliżony bilans kosztów, zawarty w szerokich zakresach “mniej” i “więcej”,
ekonomizuje rzeczywistość ludzkich decyzji i wyborów, sankcjonuje dokonanie “przekładu”
uczuć, natchnienia, idei władzy na choćby podstawowe kategorie finansowe, takie jak
określenie wysokości koniecznych nakładów, sprawdzenie opłacalności podjętych działań,
rodzaje zabezpieczenia, stopień szkodliwości w razie przegranej, proporcjonalność ceny,
przewidywalność zysku lub straty. Dlatego kreatorem pieniądza pozostaje głównie intelekt –
przede wszystkim on ocenia walor relacji, dokonuje symulacji warunków przewidywanego
posunięcia. Ekonomiczna wartość uzyskuje w pieniądzu swój najbardziej skoncentrowany
wyraz, “reprezentację o absolutnej aktywności” 2 . Jest on najczystszą postacią
zinstytucjonalizowanego narzędzia, przez które przechodzi czyn lub własność, jest filtrem
podmiotowych celów. Pieniądz wyznacza ekonomiczne znaczenie obiektu poddanego
wycenie, a poziom ceny pozostaje rezultatem gry międzyludzkiej, która najczęściej – tak czy
inaczej – jest grą o pieniądze. Rzecz bowiem nigdy nie występuje w sposób izolowany, a
pieniądz wyraża stosunki między rzeczami i osobami lub między osobami, jednocześnie
określa ich wartość bezwzględną i obiektywną oraz jednostkową – relatywną i subiektywną, z
różnych przyczyn odpowiadającą tym, którzy sprzedają i tym, którzy kupują.
Absolutna intensywność i absolutna kondensacja wartości, jaką przynosi pieniądz i związana
z nim wycenialność przedmiotów, działań, idei, uczuć, emocji, osób etc., sprawia, że
pozostaje on swoistym koncentratem relacji międzyludzkich, że łączy i scala przeciwieństwa,
może być miarą różnorodnych rzeczy świata tego, choć – jako twór ludzki – jedynie świata
tego. Ale jego autonomiczność, konkretność, automatyczność mechanizmu wyceny i
związana z tym abstrakcyjność nadaje mu walor swoiście metafizyczny, powoduje, że może
on zająć miejsce Boga. Ufność w moc pieniądza sprawdzalna jest przecież w praktyce, także
wtedy, gdy jest to praktyka negatywna, gdy ponosimy klęskę przekonując się, że są rzeczy,
których nie możemy kupić za pieniądze; także wtedy, gdy z pieniądza rezygnujemy, gdy
odkrywamy, że poza aktem kupna i sprzedaży rozciąga się jeszcze rzeczywistość daru i
rezygnacji, obojętności na pieniądz lub jego odrzucenia. Brak jest przecież równie znaczący,
ujawnia bowiem – przez zaprzeczenie – funkcję i siłę działania każdego czynnika życia
społecznego.
Dramat w sposób najbardziej bezpośredni przedstawia te skomplikowane relacje, czyniąc to
przy tym w sposób właściwy dla swej antropologicznej natury i antropocentryzmu teatru. Dwa
elementy jego poetyki są szczególnie predestynowane do roli tragarza tego fenomenu: akcja i
postacie, złączone w całość na planie fabuły. Nie znaczy to wcale, że nie ma on wpływu na
inne cząstki konstrukcji dramatycznej, trudno wszakże omówić je w tak krótkim szkicu.
W pierwszym rzędzie uwagę zwraca podstawowa racja bytu dzieła dramatycznego, którą
można by nazwać zasadą wymienialności. Zwykle bowiem dramat opiera swą fabułę na akcie
unaocznienia, uobecnienia na scenie aktu wymiany – wymiany rozmaitych dóbr, materialnych
i niematerialnych, przeniesienia prawa własności, uświadomienia wartości, zbilansowania
kosztów – także wtedy, gdy bilans wypada ujemnie. Procesy te zostają zamknięte w ramach
akcji, którą z kolei możemy potraktować jako dynamiczne akty oddalania-przybliżania
bohatera do przedmiotu jego pożądania czy możliwości chronienia-utraty jego stanu
posiadania. Wszystkie wartości mogą tu podlegać wycenie i takiej wycenie w dziejach
dramatu podlegały, nawet jeśli miała ona odruchowy charakter: miłość i małżeństwo, honor i
przekonania, stanowisko i prawa polityczne, tytuł i talent, sprawiedliwość i cnota, wolność i
praca, piękno, sztuka i czystość uczuć. Po stronie zysków i strat pojawiało się zarówno
ludzkie zdrowie i życie, jak bogactwo, stające się niezależną wartością, wreszcie sam
człowiek.
Wymienialność, przeniesienie, wycena wzmagają dramatyzm scenicznych wydarzeń. Łączą
się ściśle z nawartościowaniem przedmiotu, osoby, idei, zatem określonego dobra,
zdobywanego, traconego, chronionego przez osoby uwikłane w dramatyczną akcję. Dramat,
jako twór antropologiczny, nieuchronnie wiąże to dobro z postacią, wiodąc do tego, że może
ono stać się jej substytutem. Dlatego też wartość obiektu zyskuje tu widoczność i konkretność
właśnie poprzez osobę, właściciela, nosiciela lub tego, kto z różnych przyczyn pragnie ten
obiekt przejąć. Dynamika pieniądza sprawia, że to, co ekonomiczne, okazuje się przechodnie,
w sztuce jednak ostateczny rezultat działań bohaterów nasyca się zawsze wartością
nieekonomiczną. Jak mówi żartobliwie Oskar Wilde: “W życiu są dwie tragedie. Jedna – to
stracić rzecz upragnioną. Druga – zdobyć ją” ( Wachlarz lady Windermere ).
Nie ma potrzeby ani możliwości, by kreślić tutaj historię pieniądza w utworach scenicznych,
chociaż zapewne byłoby to dość pouczające zadanie. Spróbujmy jednak zarysować rzecz
modelowo, tworząc paradygmat oparty na zróżnicowaniu sposobów obecności pieniądza w
dramacie, paradygmat wyznaczony przez ujęcia brzegowe, związane z dwoma skrajnymi
efektami – efektem nieobecności i efektem nadobecności. W środkowej części paradygmatu
pojawią się grupy utworów mieszczące się w polu obecności pieniądza. Każdą z nich
współtworzy specyficzny układ tonacji, jasnej i ciemnej, dur i moll , wariantujący sposoby
przedstawiania, choć żadna nie pozostaje wobec drugiej w koniecznej relacji następstwa.
Paradygmat nie ma bowiem wymiaru historycznego, wprost przeciwnie – miesza czasy i
epoki, unaoczniając wszechobecność piątego żywiołu świata.
Otrzymujemy cztery podstawowe grupy tekstów: te pozbawione zupełnie śladów obecności
pieniądza, te, w których pieniądz traktowany jest pomocniczo, zatem jedynie w odpowiednich
momentach pojawia się i znika, gdy już nie jest potrzebny, te traktujące go jako nervus rerum
świata, podstawowy żywioł życia społecznego, oraz te, w których stanie się on swoistym
bohaterem dzieła sztuki. Typ idealny, instrumentalny, totalny i absolutny . Materiał
egzemplifikacyjny będzie pochodzić z całych dziejów dramatu, jako że nieprawdą jest
złudzenie, opanowujące nas w chwili wejścia w krąg związków sztuki z tematem pieniędzy,
że pojawia się on dopiero w momencie startu dramatów mieszczańskich, zatem w XVIII
wieku. Stan trzeci nie jest bowiem wynalazkiem tego stulecia, ekonomia rynku rozwija się od
mniej więcej XV wieku 3 , a sztuka nowożytna opiera się na fundamencie starożytności, w
różny sposób przywoływanej i ulegającej rozmaitym transformacjom. Ten związek daje
nowożytności głębię i pełnię, zawiłą jedność i ciągłość, decyduje o znaczeniu refleksji
historycznej 4 . Dzieje dramatu i teatru stanowią przecież całość, dającą się wpisać w ramy
większych całości; pod powierzchnią utworów nowożytnych kryją się te same motywy,
tematy, struktury, formy, mity – co nie znaczy, że takie same.
Przekształcenia są tutaj konieczne i oczywiste, niemniej i w tym przypadku, gdy niemal
odruchowo szukam dawnych struktur, przydatnych w zróżnicowaniu typów “pieniężnego
światoobrazu” dramatu, odnajduję stare impossibilia , literackie wizerunki rzeczy
nieprawdopodobnych i niemożliwych, które ukształtowały formę adynatów, stojącą u źródeł
portretów świata na opak. Używam jednak tych pojęć nie tyle (czy raczej – nie tylko) myśląc o
formie zamkniętej w Wergiliańskim wzorze, ile przede wszystkim myśląc o ich funkcji i
znaczeniu dla tworzenia obrazów tego, co niemożliwe.
Znamienne, że pieniądz rzadko miewał dobrą prasę; dydaktyka literacka kładła nacisk na jego
ujemne konsekwencje, a świat pozostający pod jego presją był empirycznie sprawdzalny i
rządził się zasadami zdrowego rozsądku – wyłącznie nimi. Sprzeczne z codziennym
doświadczeniem, nonsensowne impossibilia ujawniały konflikty i napięcia ukryte pod
powierzchnią zjawisk. Wykorzystanie tej struktury posiada w danym przypadku dodatkowe
uzasadnienie zarówno w samej materii dramatu (znamy przecież sztuki sceniczne kreślące
wizerunek świata na opak), jak również w dydaktycznym dążeniu teatru do naprawy
rzeczywistości i w podejmowanych przez wielu autorów aktach jej krytyki. Rozmaite ślady
ekonomicznego widzenia zjawisk społecznych odkrywamy przy tym w antyku i możemy
powiedzieć z pełnym przekonaniem, że już starożytni Grecy... Handel sumieniem,
zdolnościami, pozycją, ciałem i urodą wydaje się przecież odwieczny, wręcz związany z
naturą człowieka, i dziwiłoby nawet, gdyby pieniądz podszywający życie publiczne nie był
znany komediom Arystofanesa, a elementów wyceny, rachunku zysków i strat nie można by
odnaleźć u najstarszych greckich tragików. Nader charakterystyczne pozostaje wszak zdanie
Demokryta: “Zacnie jest mówić prawdę, a zacność bardzo się opłaca”; równie znamienny
będzie fakt, iż w średniowiecznych ujęciach człowieka zamożność zaliczano do jego czterech
naturalnych zalet, obok szlachectwa, siły i urody. Dlatego też łaskawą, ale i niepewną Fortunę
(grecką Tyche), patronkę bieżącego dnia, powołam na opiekunkę mego paradygmatu, a jej
emblematy staną się emblematami jego poszczególnych części, zamkniętych w granicach
wyznaczonych przez nieobecność i nadobecność pieniądza.
Pierwszy, idealny typ dramatów, o pozaekonomicznym nastawieniu, określi efekt
nieobecności. Kształtują go utwory gatunkowo wysokie i niskie, zajmujące szerokie pasmo
między tragedią a farsą. Jasną odmianę typologiczną, utrzymaną w tonacji dur , której przydaję
emblemat rogu obfitości, stale napełniającego się owocami i zbożem atrybutu Fortuny, tworzą
teksty podejmujące dwuwariantowy mit Arkadii-Kokanii, zlokalizowane w idealnym miejscu
mitycznym lub utopijnym, gdzie nie istnieją pieniądze, gdzie pieczone gołąbki można zerwać
z drzewa – raj lenistwa, próżnowania i miłości, wyspy szczęśliwe. W wersji niskiej, ludowej,
to farsowy kraj jęczmienny, Schlarafenland; w wersji wysokiej – Arkadia. Obie w
rzeczywistości są niemożliwe, należą do świata sztuki i łatwo przekształcają się w przestrzeń
teatru, albo inaczej – nakładają się na nią. Tę trzecią, Kokanię-Arkadię-scenę współtworzy gra
realności i złudzenia, zagarniająca różne przestrzenie życia jednostek i zbiorowości,
prowadząca do tematyzacji teatru. Scena bowiem jest (a przynajmniej staje się na czas trwania
spektaklu) Arkadią-Kokanią, fantastyczną krainą, w której niepotrzebne są pieniądze i która
nie ukrywa ani swych związków z adynatami (jest przecież budzącym śmiech światem na
opak), ani swej fikcyjnej natury, wprost przeciwnie – wygrywa ją w całej jej
konwencjonalności i realistyczności zarazem. Tu pojawią się takie utwory, najczęściej
utrzymane na granicy farsy i komedii, jak Sen nocy letniej Szekspira, Iluzja Corneille’a,
Pasterz szalony Franciszka Zabłockiego. Rzeczywistość może majaczyć na horyzoncie, w
różny sposób istnieć w oddali, jest jednak tylko punktem wyjścia i negatywnego odniesienia,
ramą dramatycznego wydarzenia. Dwór królewski i Las Ardeński w Szekspirowskim Jak
wam się podoba , miasto i pustynia w Arlekinie na świat urażonym Bohomolca, miasto i
jawnie uteatralizowana Persja w Arlekinie-Mahomecie czyli Taradajce latającej Zabłockiego,
do której bohaterowie uciekają drogą powietrzną, by osiągnąć szczęście z dala od pożyczek i
więzienia za długi. Teatralny świat na opak pełni tu funkcję schronienia, oferuje krótkotrwałą
ucieczkę przed rzeczywistością i umożliwia jej krytykę już przez samo swe zaistnienie. Sedno
typu tkwi w jego opozycyjnym charakterze, kreuje bowiem świat poza ekonomiczną racją
bytu.
Kluczową postacią komediowego wariantu omawianego typu pozostaje trickster, należący do
odmiennych rzeczywistości – realnej, idealnej i teatralnej; Arlekin, błazen i pozorny szaleniec,
z różnych powodów nie mogący lub nie chcący dostrzegać prawdziwej natury rzeczy albo też
widzący ją nader jasno i dlatego odrzucający wszelkie pokusy świata. Jakże znamienne
pozostają pod tym względem kwestie błaznów Szekspira czy arlekińskie lazzi Goldoniego. W
jednej z jego sztuk Arlekin, projektując uroczysty obiad, drze kwity bankowe swego pana, nie
zdając sobie zupełnie sprawy z ich wartości ( Sługa dwóch panów ). Przyczyna jest oczywista:
nie tylko posiada chtoniczny rodowód, ale także przybywa ze świata teatru, czytać nie umie,
nie wie, co to kwit bankowy i nie ma pojęcia o jego znaczeniu, choć przecież lubi pieniądze.
Drugą, ciemną odmianę typu idealnego, tworzą głównie tragedie, wymagające innego
emblematu Fortuny – czary ofiarnej, dwoistego znaku bogactwa i biedy, obfitości i żebractwa,
wiedzy i niewiedzy, a zarazem żeńskiej zasady świata To teksty gatunkowo wysokie i na
wysokich wartościach skoncentrowane, wykorzystujące tworzywo mitu religijnego lub
historycznego, a razem z nim – mitycznych postaci. Nie ma tutaj mowy o pieniądzach, choć
pojawia się szczególny rachunek zysków i strat. Dotyczy on jednak sfer pozaekonomicznych,
a środkiem płatniczym jest najczęściej życie bohatera. Taki charakter ma Król Edyp
Sofoklesa, gdzie życie (własne lub cudze) jest ceną płaconą za wiedzę o przeznaczeniu
jednostki lub społeczności, Faust Goethego, Penthesilea i Książę Homburgu Kleista, Schillera
Dziewica Orleańska , Felicyta czyli Męczennicy kartagińscy Odyńca. Wprawdzie wartość
życia jest niewymierna i niepoliczalna, lecz pozostaje ono swoistym środkiem wymiany
wartości za wartość – na przykład za honor, wiarę, przekonania. O wysokości zapłaty
decyduje najczęściej duma, pycha ( hybris ) i swoisty fanatyzm bohaterów-idealistów.
Prowokują one “wielkie zbłądzenie” i przekroczenie oraz hamartię , winę tragiczną.
Nieobecność pieniądza nie wyklucza w tym przypadku posłużenia się najogólniejszymi
kategoriami ekonomii, chociaż zarazem umocowanie bohaterów w świecie czystych idei, gest
odrzucenia życiowych pokus (jak w Kuszeniu świętego Antoniego Flauberta) poważnie
ogranicza lub wręcz uniemożliwia jego występowanie, kontrastując czysty świat pięknych,
wielkich uczuć i myśli z doskonale znaną widzowi, podszytą złotem przyziemną
rzeczywistością.
W tym przypadku dramat i teatr konstruują świat nieprzyjazny dla wysokich wartości.
Charakter wpisanego w ten wariant obrazu jest odmienny: przesycony wielkim serio,
przełamuje nonsensowno-zabawową tradycję adynatów, choć zarazem zachowuje ślad starej
formy, widoczny choćby w kreacji wywodzących się z mitu bohaterów. Krótkotrwałe
złudzenie, że ich czyny są słuszne i nie poniosą żadnych kosztów podjętych decyzji, pociąga
za sobą gorzkie rozpoznanie. Niemożliwe i możliwe zamieniają się ze sobą miejscami. To
bowiem, co wydawało się niemożliwe, właśnie się staje, a to, co miało być możliwe, nie
zachodzi. W konfrontacji z aktualnymi regułami życia społecznego ujawnia się złączony z
tragizmem i grozą, sprzeczny ze zdrowym rozsądkiem element nonsensu, zawarty w
płynących z najszlachetniejszych pobudek poczynaniach bohaterów.
W drugi typ paradygmatu, instrumentalny , wpiszmy znak koła Fortuny, najpopularniejszego
z jej emblematów, który wykorzystuje najstarszy symbol solarny, ikonę słońca, losu,
zwycięstwa, imago mundi , wyrażającą porządek świata. W antyku koło oznaczało niestałość,
w średniowieczu – przeciwnie, trwałość. Wszak pełen obrót przywodził człowieka z
powrotem do punktu wyjścia, co potwierdzało tylko jego los, znany od początku do końca, nie
podlegający przemianie. Koło scala w swym wzorze pozorne, idealne znieruchomienie
centrum i realny, nieustanny ruch obrzeży. I ponownie powstaje szansa pojawienia się dwóch
odmian typologicznych, jasnej i ciemnej. Tyle że teraz obie należą do tej samej
rzeczywistości, jeszcze widzianej podwójnie dzięki wpływom gatunków, lecz nie bez powodu
są już objęte wspólnym emblematem. Obie bowiem łączy sposób kreowania postaci –
przerysowanie; obie też mogą zaistnieć jedynie dzięki ukrytej obecności pieniądza. I jeżeli
pierwsza zajmie samo centrum koła Fortuny, drugą zlokalizujemy na jego okręgu.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin