098. Enoch Suzanne - Bohater bez skazy (Lekcje miłości 03).pdf
(
1517 KB
)
Pobierz
(Microsoft Word - 098. Enoch Suzanne - Bohater bez skazy _Lekcje mi\263o\234ci 03_)
Suzanne Enoch
BOCHATER BEZ SKAZY
Prolog
Deszcz mocniej zadzwonił o szyby, jakby chciał zagłuszy
ę
sprzeczk
ħ
toczon
Ģ
w saloniku
Lucindy Barrett.
- Musimy to zapisa
ę
- podsumowała Lucinda, podnosz
Ģ
c głos, aby przekrzycze
ę
zarówno
letni
Ģ
ulew
ħ
, jak i nami
ħ
tn
Ģ
dyskusj
ħ
swoich gadatliwych przyjaciółek. Doszły bowiem do
wniosku,
Ň
e wi
ħ
kszo
Ļę
m
ħŇ
czyzn nie ma poj
ħ
cia, jak powinien zachowywa
ę
si
ħ
prawdziwy
d
Ň
entelmen. Wprawdzie wszyscy o tym wiedzieli, jednak nic z tego nie wynikało oprócz d
Ģ
sów i
wzajemnych pretensji. Był ju
Ň
najwy
Ň
szy czas, aby podj
Ģę
zdecydowane działania.
Wyj
ħ
ła z szuflady biurka kilka czystych arkuszy papieru, jeden podała Georgianie, drugi
Evelyn, a trzeci zachowała dla siebie.
- Mo
Ň
emy wiele zdziała
ę
, szczególnie w
Ļ
ród tych rzekomych d
Ň
entelmenów, do których
nasze zasady powinny si
ħ
odnosi
ę
- przekonywała.
- A jak
Ģ
przysług
ħ
oddamy innym damom! - dodała Georgiana Halley, u której zło
Ļę
ust
Ģ
piła miejsca zadumie.
- Owszem, ale taka lista nie przyda si
ħ
nikomu poza nami - zaoponowała Evie Ruddick,
bior
Ģ
c do r
ħ
ki ołówek, który podała jej Lucinda. - Je
Ļ
li w ogóle na co
Ļ
si
ħ
przyda.
- Ale
Ň
na pewno, o ile zastosujemy nasze zasady w praktyce - przekonywała Georgiana. -
Proponuj
ħ
, aby ka
Ň
da z nas wybrała jakiego
Ļ
m
ħŇ
czyzn
ħ
i nauczyła go, jak ma si
ħ
zachowywa
ę
,
je
Ļ
li chce zaimponowa
ę
damie.
To rzeczywi
Ļ
cie miało sens!
- O, tak, koniecznie! - podchwyciła Lucinda, uderzaj
Ģ
c pi
Ģ
stk
Ģ
w blat stołu.
Georgiana zacz
ħ
ła notowa
ę
, u
Ļ
miechaj
Ģ
c si
ħ
pod nosem.
- Powinny
Ļ
my wyda
ę
to drukiem - stwierdziła. - Na przykład pod takim tytułem: "Lekcje
miło
Ļ
ci, pióra trzech dam z wy
Ň
szych sfer".
Lista Lucindy wygl
Ģ
dała nast
ħ
puj
Ģ
co:
1. Rozmawiaj
Ģ
c z dam
Ģ
, d
Ň
entelmen powinien słucha
ę
jej uwa
Ň
nie i nie rozgl
Ģ
da
ę
si
ħ
po
pokoju, jak gdyby czekał na kogo
Ļ
bardziej zajmuj
Ģ
cego.
2. Podczas ta
ı
ców d
Ň
entelmen powinien bra
ę
w nich czynny udział. Niegrzecznie jest
przychodzi
ę
na wieczorek ta
ı
cuj
Ģ
cy tylko po to, aby si
ħ
umizga
ę
b
Ģ
d
Ņ
aby samemu by
ę
widzianym.
3. D
Ň
entelmen powinien interesowa
ę
si
ħ
czym
Ļ
wi
ħ
cej ni
Ņ
li tylko najnowsz
Ģ
mod
Ģ
. Bystry
umysł jest dalece bardziej zajmuj
Ģ
cy ni
Ň
elegancko zawi
Ģ
zany krawat.
4. Je
Ň
eli d
Ň
entelmen uderza w konkury, nie oznacza to,
Ň
e musi zgadza
ę
si
ħ
ze wszystkim,
co mówi ojciec wybranki - niemniej jednak winien okazywa
ę
mu szacunek, nawet za jego
plecami.
- To nawet zabawne - zauwa
Ň
yła Evelyn, zdmuchuj
Ģ
c ze swojej kartki grafitowy pył.
- Jedno mnie tylko dr
ħ
czy - rzekła Lucinda, czytaj
Ģ
c napisane linijki. - Je
Ļ
li wychowamy
trzech idealnych d
Ň
entelmenów, czy tym samym wy
Ļ
wiadczymy towarzystwu przysług
ħ
, czy
raczej zaszkodzimy innym panom, którym trudniej b
ħ
dzie znale
Ņę
Ň
ony?
- Och, Luce! - zachichotała Georgie. - Rzecz w tym, czy uda si
ħ
nauczy
ę
m
ħŇ
czyzn
ħ
takich manier, aby zaskarbił sobie szacunek i podziw u dam.
- Dobrze, ale gdyby
Ļ
my, dajmy na to, wyszkoliły trzech takich panów, musimy zawczasu
pomy
Ļ
le
ę
, co z nimi potem zrobimy - upierała si
ħ
panna Barrett. - Zakładaj
Ģ
c, oczywi
Ļ
cie,
Ň
e
nam si
ħ
to uda.
- Widz
ħ
, Luce,
Ň
e nie brak ci pewno
Ļ
ci siebie, ale zwa
Ň
,
Ň
e Georgie i ja mamy braci, z
których nie zawsze mo
Ň
emy by
ę
dumne - przypomniała z u
Ļ
miechem Evie.
- A ja mam ojca generała! - przelicytowała j
Ģ
Lucinda.
- My
Ļ
l
ħ
,
Ň
e wszystkie jeste
Ļ
my w stanie sprosta
ę
temu wyzwaniu - pogodziła je
Georgiana, przesuwaj
Ģ
c po stole swoj
Ģ
list
ħ
. Sama wzi
ħ
ła kartk
ħ
Lucindy. - O, to jest dobre!
Podawały sobie z r
Ģ
k do r
Ģ
k swoje listy, kolejno je czytaj
Ģ
c. Lucinda była zaszokowana,
jak wiele mówiły one o ich autorkach.
- No wi
ħ
c od kogo zaczynamy? - niecierpliwiła si
ħ
Evelyn.
Przyjaciółki spojrzały po sobie i, jak na komend
ħ
, wybuchn
ħ
ły
Ļ
miechem.
- Wiem tylko jedno - podsumowała Lucinda. - Na pewno nie zabraknie nam kandydatów.
B
ħ
dziemy mogły przebiera
ę
jak w ul
ħ
gałkach!
1
Nie widziałem nigdy człowieka tak nikczemnej postury.
- Robert Walton, "Frankenstein"
Czterna
Ļ
cie miesi
ħ
cy pó
Ņ
niej
- Wcale nie uwa
Ň
am, Evie, aby
Ļ
oszukiwała. Nawet tak nie mów - zganiła przyjaciółk
ħ
Lucinda Barrett, rozsiadaj
Ģ
c si
ħ
wygodnie przy wykuszowym oknie.
- Wiem, ale my
Ļ
lałam,
Ň
e sko
ı
czy si
ħ
na dawaniu temu łajdakowi lekcji, nie
przypuszczałam,
Ň
e za niego wyjd
ħ
! - tłumaczyła si
ħ
Evie, przemierzaj
Ģ
c pokój tam i z powrotem
z grymasem niezadowolenia na twarzy. - Pomy
Ļ
le
ę
tylko, jeszcze dwa miesi
Ģ
ce temu byłam
zwyczajn
Ģ
Evie Ruddick, a teraz jestem markiz
Ģ
St. Aubyn. Wprost nie do uwierzenia…
- Nigdy nie była
Ļ
zwyczajna - sprostowała Georgiana, wsuwaj
Ģ
c si
ħ
dyskretnie do salonu.
Dała przy tym znak kamerdynerowi, aby zamkn
Ģ
ł za ni
Ģ
drzwi. - To raczej ja powinnam si
ħ
usprawiedliwia
ę
, bo spó
Ņ
niłam si
ħ
na własn
Ģ
proszon
Ģ
herbatk
ħ
, a co wi
ħ
cej równie
Ň
po
Ļ
lubiłam
własnego ucznia.
- Ani jedno, ani drugie nie jest tak nagannym post
ħ
pkiem, aby
Ļ
musiała si
ħ
z tego powodu
tłumaczy
ę
! - roze
Ļ
miała si
ħ
Lucinda.
Georgiana z u
Ļ
miechem wskazała Evie miejsce na kanapie i sama te
Ň
tam przysiadła.
- Mo
Ň
e i tak, ale jeszcze niewiele ponad rok temu zastrzeliłabym ka
Ň
dego, kto by mi
wspomniał o po
Ļ
lubieniu Tristana Carrowaya. Tymczasem nie do
Ļę
,
Ň
e nosz
ħ
tytuł lady Dare, to
jeszcze za dwa miesi
Ģ
ce wydam na
Ļ
wiat nast
ħ
pnego Carrowaya!
- A je
Ļ
li to b
ħ
dzie dziewczynka? - zachichotała Evelyn.
- To zaledwie cz
ħĻ
ciowo zniwelowałoby ich przewag
ħ
nade mn
Ģ
. - Georgie poruszyła si
ħ
niespokojnie. - Nie rozumiem, jak matka Tristana odwa
Ň
yła si
ħ
urodzi
ę
jeszcze czterech
chłopców, maj
Ģ
c przed oczami jego przykład. Gdyby nie jego ciotki, zostałabym kompletnie
sama, kiedy oni wyjechali do wód w Bath.
- Je
Ļ
li ju
Ň
mowa o braciach Carroway - weszła jej w słowo Lucinda, celowo staraj
Ģ
c si
ħ
zyska
ę
na czasie, bo zdecydowała si
ħ
powiedzie
ę
przyjaciółkom o swoich planach - to czy nie od
ciebie słyszałam,
Ň
e porucznik Carroway wraca do Londynu?
- Tak, pod koniec tygodnia okr
ħ
t Bradshawa powinien ju
Ň
zacumowa
ę
w Brighton.
Podobno maj
Ģ
go teraz wysła
ę
do Indii Zachodnich! - Lady Dare spojrzała na przyjaciółk
ħ
spod
oka. - A co, czy
Ň
by zainteresował ci
ħ
Shaw? Masz mo
Ň
e zamiar udziela
ę
mu lekcji?
- Uchowaj Bo
Ň
e! - Panna Barrett lekko si
ħ
zarumieniła. - Wiesz, co powiedziałby mój
ojciec na tak
Ģ
poufało
Ļę
z marynarzem? Co prawda, udzielanie lekcji nie oznacza, rzecz jasna,
nieuchronnego mał
Ň
e
ı
stwa.
- Niemniej wszystko na to wskazuje -
Ļ
miej
Ģ
c si
ħ
, wtr
Ģ
ciła Evie.
- W ka
Ň
dym razie nie mo
Ň
na wyklucza
ę
takiej mo
Ň
liwo
Ļ
ci - sprostowała Georgie,
spogl
Ģ
daj
Ģ
c przenikliwie znad fili
Ň
anki herbaty, jakby była jasnowidz
Ģ
c
Ģ
Cygank
Ģ
. - Na pewno
wybrała
Ļ
ju
Ň
sobie ucznia.
- Wiedziałam! - wykrzykn
ħ
ła z entuzjazmem markiza St. Aubyn. - I có
Ň
to za łotr spod
ciemnej gwiazdy?
Lucinda zwlekała z odpowiedzi
Ģ
, wodz
Ģ
c wzrokiem od jednej szcz
ħĻ
liwie zam
ħŇ
nej
wychowawczyni m
ħŇ
czyzn do drugiej. Była ciekawa, co by powiedziały, gdyby wiedziały, z jak
Ģ
zazdro
Ļ
ci
Ģ
obserwowała ich manewry. Czy zdawały sobie spraw
ħ
,
Ň
e od
Ļ
lubu Evie z markizem
St. Aubynem szukała nie tyle kandydata na ucznia, ile kandydata na m
ħŇ
a? Z westchnieniem
skonstatowała,
Ň
e musiały o tym wiedzie
ę
, przecie
Ň
były jej najlepszymi przyjaciółkami.
- No có
Ň
, w ka
Ň
dym razie zaw
ħ
ziłam zakres poszukiwa
ı
… - odrzekła powoli. Gło
Ļ
no nie
dodała,
Ň
e zaw
ħ
ziła tylko do jednego człowieka.
- Wykrztu
Ļ
nareszcie! - domagała si
ħ
Georgiana. - Przecie
Ň
te lekcje były głównie twoim
pomysłem. Nie ma co dłu
Ň
ej owija
ę
w bawełn
ħ
.
- Wiem, wiem. Chodzi tylko o…
-
ņ
adnych wykr
ħ
tów, moja droga! - przerwała jej Evie.
- No wi
ħ
c… - Lucinda wzi
ħ
ła gł
ħ
boki oddech. - To lord Geoffrey Newcombe. - Umilkła,
czekaj
Ģ
c na reakcj
ħ
przyjaciółek.
Lord Geoffrey, czwarty syn ksi
ħ
cia Fenleya, był niew
Ģ
tpliwie najprzystojniejszym
m
ħŇ
czyzn
Ģ
, jakiego w
Ň
yciu widziała. Znajome damy nie nazywały go inaczej jak "Adonisem". Z
wij
Ģ
cymi si
ħ
, złotymi włosami, jasnozielonymi oczyma, szerokimi barami i u
Ļ
miechem tak
zniewalaj
Ģ
cym,
Ň
e mógłby zaklina
ę
w
ħŇ
e - cieszył si
ħ
nieustaj
Ģ
cym powodzeniem u płci pi
ħ
knej.
S
ħ
k w tym,
Ň
e Lucinda tak
Ň
e zupełnie otwarcie zagi
ħ
ła na niego parol. Dawanie lekcji
wydawało si
ħ
w tym wypadku kiepskim pretekstem. Przecie
Ň
w samym tylko Mayfair roiło si
ħ
od gorzej wychowanych kawalerów. Cho
ę
by taki John Talbott - co szkodziło,
Ň
e jego brwi
zbiegały si
ħ
w jedn
Ģ
grub
Ģ
krech
ħ
od ucha do ucha? Albo Phillip R…
- Ach, lord Geoffrey… - powiedziała powoli lady Dare. - To doprawdy wspaniały wybór.
- O, tak, zgadzam si
ħ
! - zawtórowała jej markiza z łobuzerskim u
Ļ
miechem.
Lucinda poczuła wielk
Ģ
ulg
ħ
i rozlu
Ņ
niła napi
ħ
te mi
ħĻ
nie ramion.
- Dzi
ħ
kuj
ħ
wam. - Odetchn
ħ
ła. - Widzicie, ja naprawd
ħ
długo nad tym my
Ļ
lałam. Po
pierwsze to bohater wojenny, co mój tatu
Ļ
wysoko w nim ceni, no i całkiem przystojny, co
jednak nie znaczy,
Ň
e nie potrzebuje kilku lekcji. Potrafi by
ę
taki arogancki i bezduszny… -
zawiesiła głos. - No i chyba nie da si
ħ
ukry
ę
, dlaczego wybrałam wła
Ļ
nie jego, prawda?
- Ale
Ň
nic podobnego - sprzeciwiła si
ħ
Evelyn. - Po prostu, jak zawsze, miała
Ļ
Ļ
wietny
pomysł. Zreszt
Ģ
nie mogła
Ļ
przecie
Ň
nie zauwa
Ň
y
ę
,
Ň
e Georgie i ja zakochały
Ļ
my si
ħ
w naszych
uczniach, a potem ich po
Ļ
lubiły
Ļ
my. Musiała
Ļ
wzi
Ģę
to pod uwag
ħ
.
- Zreszt
Ģ
jeste
Ļ
tak z
Ň
yta ze swoim ojcem - dodała Georgie -
Ň
e polubiłby ka
Ň
dego, komu
zdecydowałaby
Ļ
si
ħ
udziela
ę
nauk, bez wzgl
ħ
du na to, czy poza tymi lekcjami doszłoby jeszcze
do czego
Ļ
, czy nie.
- Otó
Ň
to! - Lucind
ħ
Ļ
mieszyło, jak usilnie przyjaciółki starały si
ħ
uzasadni
ę
jej wybór. - Z
tego, co wiem, generał wysoko ocenia pozycj
ħ
towarzysk
Ģ
lorda Geoffreya. Poza tym martwi si
ħ
,
Ň
ebym nie została całkiem sama, w razie gdyby on, jak zwykł mawia
ę
, wyci
Ģ
gn
Ģ
ł nogi!
Gospodyni powoli podniosła si
ħ
i si
ħ
gn
ħ
ła po czajniczek, aby dola
ę
przyjaciółce herbaty.
- Nie wyobra
Ň
am sobie, aby
Ļ
kiedykolwiek uczyniła fałszywy krok, Luce - zachichotała. -
Czy mo
Ň
emy ci jako
Ļ
pomóc?
- Och, my
Ļ
l
ħ
,
Ň
e dam sobie… - zacz
ħ
ła, ale zagapiła si
ħ
i nie zauwa
Ň
yła, kiedy herbata
przelała si
ħ
przez brzegi fili
Ň
anki i spodka, ochlapuj
Ģ
c przód jej sukni. - Georgie!
Markiza a
Ň
podskoczyła, cofaj
Ģ
c r
ħ
k
ħ
z czajniczkiem i odwracaj
Ģ
c przy tym wzrok od
okna.
- Och, przepraszam, ale popatrz tylko…
Na podje
Ņ
dzie od frontu najmłodszy szwagier Georgiany, dziesi
ħ
cioletni Edward,
wdrapywał si
ħ
wła
Ļ
nie na kozioł wy
Ļ
cigowego faetonu o wysokich osiach. Pomagał mu w tym
nowo po
Ļ
lubiony m
ĢŇ
Evie, markiz St. Aubyn.
- Saint! - wydyszała Evie, wybiegaj
Ģ
c na dwór jak oparzona. - Przecie
Ň
te dwa szatany
powyrywaj
Ģ
Edwardowi ramionka! Saint!!!
- Edwardzie! Ani mi si
ħ
wa
Ň
! - przestrzegała Georgie, nast
ħ
puj
Ģ
c jej na pi
ħ
ty.
Pod
Ļ
miewaj
Ģ
c si
ħ
pod nosem, panna Barrett ostro
Ň
nie odstawiła przepełnion
Ģ
fili
Ň
ank
ħ
.
- Nic takiego si
ħ
nie stało - mrukn
ħ
ła. - Tylko dzban gor
Ģ
cej herbaty wylał mi si
ħ
na
sukni
ħ
…
W ci
Ģ
gu minionego roku zd
ĢŇ
yła ju
Ň
dobrze pozna
ę
Carroway House, rzuciła wi
ħ
c tylko
okiem na podjazd, aby si
ħ
upewni
ę
,
Ň
e nikogo tam nie morduj
Ģ
, po czym skierowała si
ħ
do
pokojów go
Ļ
cinnych.
Nie wiedziała, jak Georgiana radzi sobie na co dzie
ı
z Tristanem, jego czterema
młodszymi bra
ę
mi i dwiema ciotkami, ale na pierwszy rzut oka mogła stwierdzi
ę
,
Ň
e jej
przyjaciółce najwidoczniej odpowiada panuj
Ģ
cy w tym domu bałagan. Evie te
Ň
chyba nie
przeszkadzały zło
Ļ
liwo
Ļ
ci prawione przez Sainta. Lucinda natomiast przyzwyczajona była do
ciszy i spokoju, bo ju
Ň
jako pi
ħ
cioletnia dziewczynka przebywała w Barrett House sama, tylko z
ojcem, generałem Augustusem Barrettem.
W go
Ļ
cinnej sypialni zmoczyła szmatk
ħ
w umywalce i próbowała zetrze
ę
plam
ħ
z
herbaty, rozszerzaj
Ģ
c
Ģ
si
ħ
na gorsie jej spacerowej sukni z zielonego mu
Ļ
linu.
- A niech to wszyscy diabli! - mruczała, widz
Ģ
c w lustrze, jak mokry materiał pociemniał.
W tym samym lustrze dostrzegła tak
Ň
e nieznaczne poruszenie, które przykuło jej uwag
ħ
. Nagle
zdała sobie spraw
ħ
,
Ň
e wpatruje si
ħ
w ni
Ģ
para błyszcz
Ģ
cych oczu, tak bł
ħ
kitnych jak szkockie
jeziora w lecie.
Przera
Ň
ona, szybko si
ħ
odwróciła.
- Och, przepraszam, naprawd
ħ
nie chciałam… - wyj
Ģ
kała.
Na krze
Ļ
le przy oknie siedział z ksi
ĢŇ
k
Ģ
w r
ħ
ku jeden z braci Carrowayów.
Ten
Carroway,
jak go okre
Ļ
lały plotkarki w salonach, czyli
Ļ
redni brat, Robert, ranny w bitwie pod Waterloo. Po
k
Ģ
tach szeptano o nim,
Ň
e "nie był całkiem w porz
Ģ
dku". Mo
Ň
e dlatego,
Ň
e rzadko pokazywał si
ħ
w towarzystwie - od jego powrotu z wojny widziała go najwy
Ň
ej kilka razy, nawet na
Ļ
lubie
Tristana i Georgie nie miała okazji zamieni
ę
z nim ani słowa.
- O, nie, to ja przepraszam, to moja wina - wyrzekł cichym, jakby zm
ħ
czonym głosem,
powoli zamykaj
Ģ
c ksi
ĢŇ
k
ħ
i wstaj
Ģ
c.
- Prosz
ħ
, niech pan nie wychodzi! - Dopiero teraz oderwała od gorsu r
ħ
k
ħ
z mokr
Ģ
szmatk
Ģ
, przy czym si
ħ
zarumieniła. - Chciałam tylko wyczy
Ļ
ci
ę
sobie sukni
ħ
, a tymczasem
pa
ı
ski brat Edward koniecznie chce powozi
ę
wy
Ļ
cigowym faetonem mimo sprzeciwów
Georgiany.
Robert zatrzymał si
ħ
w połowie drogi do drzwi.
Plik z chomika:
piesynka
Inne pliki z tego folderu:
Morderstwo pod cenzura - Marcin Wronski.pdf
(914 KB)
098. Enoch Suzanne - Bohater bez skazy (Lekcje miłości 03).pdf
(1517 KB)
Enoch Suzanne - Lekcje milosci -2 - Rozpustnik i dziewica.rar
(1131 KB)
Enoch Suzanne - Lekcje milosci - 1 - Szlachetny lajdak.rar
(1050 KB)
Fałszywy narzeczony- Camp Candace.pdf
(1283 KB)
Inne foldery tego chomika:
- NOWOŚCI FILMOWE ! ZACHOMIKUJ
▦ SAINTS ROW GAT OUT OF HELL [PC]
۞ James Bond - seria [RMVB] [LEKTOR PL]
Allison Graham - Destined for War (Unabridged)
AVON
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin