Fielding Joy - Julio gdzie jesteś.doc

(2034 KB) Pobierz
JOY FIELDING

JOY FIELDING

 

JULIO, GDZIE JESTEŚ?

 

Z angielskiego przełożyła Zdzisława Lewikowa

Świat Książki

Tytuf oryginału LOST

Projekt graficzny serii Małgorzata Karkowska

Zdjęcie na okładce Flash Press Media

Redaktor prowadzący Elżbieta Kobusińska

Redakcja merytoryczna Barbara Waglewskn

Redakcja techniczna Julita Czachorowska

Korekta

Marianna Filipkowska Grażyna Henel

Copyright © 2003 by Joy Fielding, Inc.

Ali rights re?erved

Copyright © for the Polish translation by Bertelsmann Media sp. z o.o. Warszawa

2005

Świat Książki

Warszawa 2005

Bertelsmann Media sp. z o.o.

ul. Rosola 10, 02-786 Warszawa

Skład i łamanie Piotr Trzebiecki

Druk i oprawa Wrocławska Drukarnia Naukowa PAN

ISBN 83-7391-781-0 Nr 5044

Annie,

mojemu Słodkiemu Pączuszkowi

Podziękowania

Pragnę raz jeszcze podziękować Owenowi Lasterowi, Larry'emu Mirkinowi i Beverley

Slopen za ich niezachwianą przyjaźń, wyrozumiałość, rady i niezawodne duchowe

wsparcie. Zapewniam Was, że Wasza pomoc rna dla mnie ogromne znaczenie.

Mojej wspaniałej redaktorce, Emily Bestler, i jej asystentce, Sarah Branharn,

dziękuję za mądrość, ciężką pracę i oddanie, a asystentowi Owena, Jonathanowi

Pecarsky'emu, za to, że ilekroć się do niego zgłaszam, wita mnie z radością.

Paniom: Judith Curr, Louise Burkę, Laurze Mullen, Estelle Laurence oraz cudownym

ludziom z Atria and Pocket jestem bardzo zobowiązana za ich nieustające o mnie

starania, a także za cudowne czekolady na Boże Narodzenie.

Szczególne podziękowania należą się Michaelowi Steeve-sowi z Maclnfo za to, że

życzliwie potraktował moje szaleńcze prośby o pomoc, gdy mi się wydawało, że

komputer „połknął" mój dysk. Jego wysiłki, żeby wybawić mnie z kłopotu, były

doprawdy heroiczne.

Państwo Maya Mavjee, John Neale, John Pearce, Stephanie Gowan i pracownicy

Doubleday Canada, będącego oddziałem Random House, zasłużyli na moją ogromną

wdzięczność za to, że zawsze mogę na nich liczyć. Współpracujemy ze sobą od

wielu lat, przeżyliśmy kilka wydawniczych wstrząsów i mogę powiedzieć, iż jestem

dumna i szczęśliwa, że nadal jesteśmy razem.

Julio, gdzie jesteś? to moja pierwsza powieść, której akcję umieściłam w

rodzinnym mieście, Toronto. Pracując nad nią, zrozumiałam, jak wiele to piękne

miasto dla mnie znaczy. Jestem niezmiernie wdzięczna doktorowi Jimowi Cairn-

sowi, zastępcy głównego koronera na prowincję Ontario, i Gordowi Walkerowi z

Biura Rejonowego Dyspozytora za czas, jaki obaj byli uprzejmi mi poświęcić,

odpowiadając na moje pytania i dzieląc się ze mną swoją fachową wiedzą.

Dziękuję także Międzynarodowemu Festiwalowi Filmowemu w Toronto ~ największemu

filmowemu festiwalowi na świecie - za dostarczenie mi zarówno tła dla mojej

książki, jak i za przypomnienie niektórych wielkich filmów.

Moim czytelnikom dziękuję za e-maile, uwagi oraz entuzjazm. Szczególne słowa

wdzięczności kieruję do tych, którzy pojawiają się w miejscach, gdzie podpisuję

moje książki. Dzięki Warn warto uczestniczyć w takich imprezach.

Na koniec pragnę gorąco podziękować mojej rodzinie i przyjaciołom, zwłaszcza

memu wspaniałemu mężowi, War-renowi, który niemal od trzydziestu lat jest

towarzyszem mego życia, a także naszym pięknym i utalentowanym córkom: Shannon i

Annie. Bez Was naprawdę nie dałabym sobie rady.

Ten dzień, jak wiele innych w ich życiu, zaczął się od sprzeczki. Ale kiedy się

okazało, że trzeba ustalić kolejność wydarzeń i dotrzeć do momentu, w którym

sprawy wymknęły się spod kontroli, Cindy gorączkowo próbowała sobie przypomnieć,

o co właściwie pokłóciła się ze starszą córką. Chyba nie o psa ani o prysznic

czy o zbliżający się ślub siostrzenicy. Zbyt przyziemny, trywialny i nieważny

byłby to powód, żeby miała mówić podniesionym głosem i doprowadzić do

niebezpiecznego skoku ciśnienia. Jakieś mgliste słowa przeleciały obok nich

niczym nagła burza, ale ich napór mógł najwyżej skruszyć mury i rozsypać

kamienie, natomiast fundamenty pozostawiłby nietknięte. Na pewno nie było to

nadzwyczajne wydarzenie. Ot, zwykły początek dnia. W każdym razie tak się

wówczas Cindy wydawało.

A oto przebieg tej sceny:

Cindy wynurzyła się z sypialni w podniszczonym, grana-towo-zielonym frotowym

szlafroku, który kupiła wkrótce potem, gdy ją opuścił mąż. Przed chwilą umyła

głowę i właśnie suszyła ją ręcznikiem. Włosy miała kasztanowe i krótko

przycięte, tak że się kończyły na linii podbródka.

Na pierwszym piętrze, w końcu holu, Julia, córka Cindy, owinięta ręcznikiem w

żółte i białe pasy, nerwowo chodziła tam i z powrotem pod drzwiami łazienki,

położonej między jej pokojem a sypialnią siostry. Kipiała w niej złość jak lawa

w głębi wulkanu, wstrząsając całą jej wysoką i szczupłą posta-

cią. Obok niej biegł Elvis, wiecznie brudny pies rasy wheaten terier, morelowej

maści, Julia przywiozła go ze sobą, kiedy się niespełna rok temu na nowo

wprowadziła do domu matki. Pies szczekał i kłapał pyskiem, obskakując swoją

panią.

- Heather, co ty tam, na miłość boską, tak długo robisz? -wołała Julia, tłukąc

pięścią w drzwi łazienki. Ponieważ nie było żadnej odpowiedzi, przypuściła

jeszcze jeden szturm.

- Słyszę, że twoja siostra bierze prysznic - odezwała się Cindy, ale ledwo się

jej te słowa z ust wymknęły, już ich pożałowała.

Julia z niechęcią spojrzała na matkę spod strzechy popie-latoblond włosów, które

bardzo starannie co rano prostowała, by je pozbawić najmniejszego nawet śladu

naturalnych skrętów.

- Rzeczywiście...!-rzuciła.

Cindy się zdziwiła, że można w jednym słowie zawrzeć aż tyle jadu i wyrazić nim

tak wiele pogardy.

- Jestem pewna, że Heather za chwilę wyjdzie.

- Ale siedzi tam już pół godziny i boję się, że może dla mnie nie starczyć

ciepłej wody.

- W bojlerze zostanie jeszcze dużo ciepłej wody dla ciebie. Julia znowu walnęła

pięścią w drzwi.

- Przestań, Julio - powiedziała matka. - Nieostrożnym uderzeniem możesz je

uszkodzić.

- Chyba nie wierzysz, że byłabym w stanie rozbić drzwi uderzeniem ręki? -1 dla

potwierdzenia swoich słów jeszcze raz w nie walnęła.

- Julio!

- Mamo!

„A więc mamy sytuację patową - pomyślała Cindy. - Jak zwykle..." Bo tak się

sprawy między nimi dwiema układały od czasu, gdy Julia miała dwa lata. Uparła

się wtedy, że nie włoży białej sukienki z falbankami, którą dostala od Cindy na

urodziny, i konsekwentnie odmawiała uczestniczenia we własnym przyjęciu

urodzinowym. Nie pomogło nawet ustępstwo Cindy, która, uznając swoją przegraną,

powiedziała córeczce, że może włożyć sukienkę, jaką chce. Od tamtej

pory minęło dziewiętnaście lat, a Julia wcale się nie zmieniła, choć była już

dorosłą, dwudziestojednoletnią panną.

- Wyprowadziłaś psa? - spytała matka.

- Ciekawe, kiedy miałabym to zrobić...

Cindy udała, że nie zauważa sarkazmu w głosie córki.

- Zaraz po wstaniu z łóżka, tak jak się zobowiązałaś. Julia postawiła duże

zielone oczy w słup i utkwiła je w suficie.

- Przecież zawarłyśmy umowę - przypomniała Cindy.

- Wyprowadzę go później.

- Przez całą noc był zamknięty. Pewnie desperacko pragnie wyjść.

- Nic mu nie będzie.

- Nie chciałabym, żeby mu się znowu coś przydarzyło...

- Więc go sama wyprowadź! - warknęła Julia. - Nie jestem ubrana do wyjścia.

- Jesteś uparta jak osioł.

- A ty chorobliwie pedantyczna.

- Julio!

- Mamo! Znowu pat.

- Okej! - zawołała Julia. - Dość już tego! Koniec kąpieli! - I walnęła otwartą

dłonią w drzwi.

To trzaśniecie Cindy odebrała jak uderzenie w twarz. Dotknęła palcami policzka i

poczuła, że ją pali.

- Uspokój się, Julio! Przecież Heather nie może cię słyszeć.

- Robi mi na złość, bo wie, że mam dzisiaj ważne przesłuchanie.

- Masz przesłuchanie? Naprawdę?

- Tak, przesłuchanie i próbne zdjęcia do nowego filmu Michaela KinsoMnga.

Przyjechał tu na festiwal filmowy i zgodził się przesłuchać kilka utalentowanych

dziewczyn.

- Wspaniale! Bardzo się cieszę.

- Tata to zaaranżował.

Cindy zmusiła się do uśmiechu, ale widać było, że robi to przez zaciśnięte zęby.

- Znowu się wykrzywiasz! - Julia próbowała naśladować wymuszony wyraz twarzy

matki. - Za każdym razem, kiedy wspominam tatę, robisz takie nienaturalne,

głupie miny.

- Nie robię żadnych min.

- Mamo, jesteś już siedem lat po rozwodzie, czas przestać się tym przejmować.

- Zapewniam cię, że zupełnie się twoim ojcem nie przejmuję.

Julia uniosła jedną cienką brew, wyregulowaną i wyskubaną co do włoska.

- Kinsolving szuka nieopatrzonych jeszcze twarzy i na pewno wszystkie dziewczyny

z Ameryki Północnej zjawią się dziś na przesłuchaniu, licząc na rolę. A ja się

spóźnię... Heather, na miłość boską! - Julia krzyczała jeszcze wtedy, gdy

strumień wody nagle ustał. - Nie jesteś jedyną osobą mieszkającą w tym domu!

Cindy zapatrzyła się w gruby kremowy dywan pod stopami. Jeszcze nie minął rok,

pomyślała, od kiedy Julia, po siedmiu latach przebywania u ojca zdecydowała się

wrócić i znów wprowadzić do matki i siostry. Nowa żona ojca dała jej bowiem

jasno do zrozumienia, że w ich ogromnym, luksusowym apartamencie na najwyższym

piętrze domu nad jeziorem jest zbyt ciasno na trzy osoby. Równie jasno Julia

postawiła sprawę, informując matkę, że wprowadza się do niej jedynie na krótko,

zmuszona trudną sytuacją finansową, i że przeniesie się do własnego mieszkania,

gdy jej aktorski debiut się uda i zacznie robić karierę.

Cindy zależało na tym, by córka do niej wróciła, i tak bardzo chciała nadrobić

stracone lata rozłąki, że nawet widok nieposłusznego psa Julii, siusiającego na

dywan w salonie, nie ostudził jej entuzjazmu. Powitała Julię otwartymi ramionami

i wdzięcznym sercem.

Nagle drzwi do sypialni Heather się otworzyły i wyjrzała z nich nastolatka o

sennych oczach, w za dużej, ciemnoczerwonej nocnej koszuli w małe różowe

serduszka. Delikatnymi diugimi palcami odrzuciła do tyłu opadające na czoło

brazo-

we, luźno skręcone loki, odsłaniając lekko owalną w zarysie twarz jak z obrazu

Botticellego. Potarła koniuszek perkatego noska popstrzonego piegami i spytała z

wyrzutem:

- Co to za hałasy?

Elvis podskoczył i polizał ją w brodę.

- Rany boskie! - Julia jęknęła ze złością, zobaczywszy siostrę, po czym bosą

stopą kopnęła w drzwi łazienki, wrzeszcząc: - Duncan, zabierz stamtąd swój

kościsty tyłek i wynoś się!

- Julio!

- Mamo!

- Duncan nie ma kościstego tyłka - sprostowała Heather.

- Nie do wiary wprost, że się spóźnię na dzisiejsze przesłuchanie, bo ten

kretyn, twój chłopak, zajął mi prysznic!

- To nie jest twój prysznic, a on nie jest kretynem i mieszka tu dłużej od

ciebie - protestowała Heather.

- I to był wielki błąd - powiedziała Julia, patrząc oskarżającym wzrokiem na

matkę.

- Kto tak twierdzi?

- Tata.

Wargi Cindy znowu się ułożyły w pseudouśmiech, który towarzyszył każdej wzmiance

o jej byłym mężu.

- Nie będziemy w to teraz wchodzili - mruknęła.

- Ale tego samego zdania jest także Fiona - z uporem ciągnęła Julia. - Nie może

zrozumieć, co cię opętało, że pozwoliłaś temu chłopcu tu zamieszkać.

- Trzeba było powiedzieć tej głupiej idiotce, żeby lepiej pilnowała własnego

cholernego nosa. - Z ust Cindy wydobywały się inwektywy, których, nawet gdyby

chciała, nie mogłaby powstrzymać.

- Mamo! - ciemnoniebieskie oczy Heather patrzyły na nią z przestrachem.

- Doprawdy, mamo... - warknęła Julia, a jej zielone oczy znów powędrowały w

stronę sufitu.

Najbardziej zezłościło Cindy użyte przez córkę słowo '/doprawdy". Ugodziło ją

niczym strzała trafiająca prosto w serce. Poczuła, że musi się o coś oprzeć, i

przytrzymała

10

11

się ściany. A EIvis, jakby mu zależało na wyrażeniu w tej sprawie własnej

opinii, podniósł nogę i obsikał drzwi do łazienki.

- No nie! - Cindy z wyrzutem spojrzała na starszą córkę.

- Nie patrz tak na mnie! To ty zaczęłaś przeklinać i zdenerwowałaś psa.

- Nic nie mów, tylko zaraz to wytrzyj!

- Nie mam teraz czasu sprzątać. O jedenastej mam przesłuchanie.

- Ale dopiero jest ósma trzydzieści.

- Masz przesłuchanie? - zainteresowała się Heather. -Jakie?

- Michael Kinsolving przyjechał tu na festiwal filmowy i postanowił zrobić

próbne zdjęcia miejscowym talentom, bo poszukuje dziewczyny do roli w nowym

filmie. Tata to zaaranżował.

- Cool! - zawołała Heather, a wargi Cindy znowu się ułożyły w dziwaczny,

nienaturalny uśmiech.

Drzwi do łazienki wreszcie się otworzyły i na hol buchnęła chmura pary, a zza

niej wynurzył się wysoki, chudy chłopiec: Duncan Rosse. Mokre czarne włosy

opadały mu na czoło, częściowo przysłaniając brązowe oczy o wesołym spojrzeniu.

Chłopiec, nie licząc szerokiego, choć nieco gorzkiego uśmiechu na twarzy, nic

nie miał na sobie prócz niewielkiego żółto-białego kąpielowego ręcznika. Szybko

pomknął do sypialni, którą od niespełna dwóch łat dzielił z młodszą córką Cindy.

Wprawdzie początkowo zakładano, że Duncan zamieszka w gościnnym pokoju w

suterenie, ale ta wersja obowiązywała tylko trzy miesiące. Przez następne trzy

zaprzeczano temu, co było oczywiste: że Duncan co noc wślizgiwał się do sypialni

Heather, gdy Cindy zasnęła, a potem skradał się na dół, uważając, by zdążyć,

zanim ona rano wstanie. W końcu jednak zrezygnowano z udawania, chociaż nikt

nigdy głośno nie potwierdził tego, o czym wszyscy wiedzieli.

Prawdę mówiąc, Cindy nie przejmowała się tym, że Heather i Duncan śpią ze sobą.

Szczerze lubiła Duncana; uważa-

ła, że jest chłopcem rozważnym i pomocnym w domu. Dziwiła się, że potrafił

zachować równowagę i dobry humor nawet w sytuacji, kiedy w holu pojawił się i na

dobre się rozszalał huragan złości w osobie Julii. Heather i Duncan byli

sympatyczną parą odpowiedzialnych dzieciaków. Zaczęli ze sobą chodzić w

pierwszej klasie liceum- i od tej chwili nie przestawali snuć poważnych

małżeńskich planów. I tylko to było powodem zmartwienia Cindy.

Czasem obserwowała Duncana i swoją córkę, czytających przy śniadaniu poranną

prasę. Duncan jadał zwykle kółka Cheerios z miodem i orzechami, a Heather

cynamonowe chrupki. Patrząc na nich, Cindy nieraz się zastanawiała, czy młodzi

nie pragną dla siebie zbytniej wygody i czy się za szybko nie ustatkowali. Nie

mogła zrozumieć Heather, że tak usilnie chce prowadzić bezpieczne i spokojne

życie, odpowiednie raczej dla osób w średnim wieku. Zadawała sobie pytanie, czy

i jaki wpływ miał na to fakt, że Heather jest dzieckiem rozwiedzionego

małżeństwa. Skąd u niej ten pośpiech, żeby się już na dobre z kimś związać?

Przecież dziewczyna ma dopiero dziewiętnaście lat i jest studentką. Powinna

wychodzić z domu, bawić się i spać z różnymi chłopakami. Niedawno Cindy

zaszokowała swoje przyjaciółki pytaniem: „No bo kiedy, jeśli nie teraz, miałaby

te rzeczy robić?". Mówiąc to, była boleśnie świadoma, że sama, choć bardzo nad

tym ubolewa, żyje w celibacie.

Na palcach jednej ręki mogła policzyć przygody miłosne, jakie miała od czasu

rozwodu. Dwie z nich zdarzyły się niemal natychmiast po nagłym oświadczeniu

Toma, że zostawia ją dla innej kobiety. Tę z kolei porzucił od razu po uzyskaniu

rozwodu z Cindy dla jeszcze innej. W ten sposób Tom w ciągu ostatnich siedmiu

lat zmieniał kobiety jak rękawiczki. Każda następna jego wybranka była młodsza i

mniej cnotliwa od poprzedniej. W sumie zaliczył ich co najmniej tuzin, a może

nawet więcej. Na samą myśl o tym poczuła, że zaciskają jej się szczęki. W końcu

zjawiła się drobna Fiona: najmłodszy i najbardziej seksowny kociak ze

wszystkich. Zlituj się Boże! Ta dziewczyna była tylko

12

13

0 osiem łat starsza od Julii. To już coś więcej niż kociak - to prawdziwa laska.

- Mamo! -zawołała Heather.

- O co chodzi, dziecinko?

- Wszystko z tobą w porządku?

- Proszę pani - spytał Duncan, stając u boku Heather. -Czy coś jest nie tak? -

Nie miał już na sobie ręcznika, tylko modne, spłowiaie niebieskie dżinsy; nieco

jeszcze wilgotna, gładką i nieowłosioną pierś przykrył granatowym podkoszulkiem.

- Ma pani taki dziwny wyraz twarzy - zaniepokoił się.

- Ma go zawsze, ilekroć myśli o naszym ojcu - znużonym głosem wyjaśniła Julia.

- Co takiego? To nieprawda! - zaprotestowała Cindy.

- Więc skąd ten uśmiech przypominający rigor mortis*? Cindy wzięła głęboki

wdech, spróbowała rozluźnić wargi

1 opanować ich drżenie.

- Zdawało mi się, że bardzo się śpieszysz i chcesz wziąć prysznic - przypomniała

córce.

- Jest dopiero pół do dziewiątej - odparła Julia, a Elvis zaczął gwałtownie

szczekać.

- Czy ktoś tu chce pójść na spacerek? - pieszczotliwie spytał go Duncan. W

odpowiedzi pies począł zataczać wokół niego coraz bardziej szalone koła i jescze

głośniej ujadać. - A więc chodźmy, stary! - I Duncan w paru susach zbiegł na

dół, a Elvis pędził przed nim. Po chwili w sypialni Cindy zadzwonił telefon.

- Jeśli to Sean, to mnie nie ma - Julia uprzedziła matkę.

- Nie rozumiem, dlaczego Sean miałby dzwonić na mój numer.

- Bo gdy dzwonił na mój, nie chciałam z nim rozmawiać.

- Wolno spytać, dlaczego?

- Bo z nim zerwałam, ale on nie przyjmuje tego do wiadomości. Pamiętaj, że rnnie

tutaj nie ma - zastrzegła się jeszcze raz Julia, gdy telefon nie przestawał

dzwonić.

* Rigor mortis = stężenie pośmiertne {wszystkie przypisy pochodzą od tłumacza).

14

- A ty, Heather? - Cindy zwróciła się do młodszej córki. -Jesteś tu czy cię nie

ma? - zażartowała,

- Niby z jakiej racji miałabym rozmawiać z Seanem? -broniła się Heather.

- Wracam za dwadzieścia minut - obwieścił Duncan od drzwi wejściowych.

„Ten chłopiec to moje najlepsze dziecko" - pomyślała Cindy, gdy wchodząc do

pokoju, sięgnęła po słuchawkę telefonu znajdującego się na stoliku nocnym.

- Pamiętaj, że mnie nie ma w domu - powtórzyła Julia, stając w drzwiach.

- Halo!

- To ja - usłyszała Cindy i przysiadła na brzegu niezasła-nego jeszcze łóżka.

Poczuła, że ból głowy przesuwa się w stronę karku.

- Czy dzwoni Sean? - cicho spytała Julia.

- Nie, Leigh - równie cicho odpowiedziała Cindy. Julia skierowała rozczarowany

wzrok w stronę okna wychodzącego na ogród, gdzie późne sierpniowe słońce

roztaczało blaski, łudząc obietnicami spokoju i ciszy.

- Dlaczego mówisz szeptem? - zaniepokoiła się siostra Cindy. - Nie jesteś chyba

chora, co?

- Nie, czuję się dobrze. A ty? Dlaczego tak wcześnie dzwonisz?

- Może dla ciebie to wcześnie, ale ja jestem już od szóstej na nogach.

Teraz z kolei Cindy się zdumiała. Leigh zawsze z nią rywalizowała, ale tym razem

wzniosła sztukę rywalizacji na wyżyny. Kiedy Cindy wstawała rano o siódmej,

Leigh o piątej; gdy Cindy narzekała na chrypkę, Leigh uskarżała się nie tylko na

chrypkę, ale także na podwyższoną temperaturę. Jeżeli Cindy któregoś dnia będzie

miała milion spraw do załatwienia, można się założyć, że Leigh będzie ich miała

milion plus jedną.

- Ten ślub wpędzi mnie do grobu, zobaczysz - zwierzała się siostrze. ~ Nie

wyobrażasz sobie, czym jest zorganizowanie wesela na tak wielką skalę! Nie masz

pojęcia, ile jest przy tym pracy.

15

- A ja myślałam, że najgorsze masz już za sobą. - Cindy podejrzewała, że Leigh

zaczęła planować uroczystości ślubne córki jeszcze wtedy, gdy Bianca miała pięć

lat. - Mów, jakie masz kłopoty!

- Nasza mama doprowadza mnie do szału...

Cindy nagle poczuła, że jej ból głowy gwałtownie się rozszerza i sięga już od

karku po mostek nad nosem. Próbowała przywołać obraz siostry, i choć wiedziała,

że Leigh jest

0 trzy lata od niej młodsza, o pięć centymetrów niższa

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin