Hawkins Rachel - Dziewczyny z Hex Hall.pdf

(729 KB) Pobierz
602956709 UNPDF
602956709.001.png
RACHEL HAWKINS
DZIEWCZYNY Z HEX HALL
2
Dziękuję, Mamo i Tato,
dziękuję, Johnie i Willu,
dziękuję Wam za wszystko...
„Mówiła matka: Nie chodź, o dziecię,
Zbyt blisko szybki, co w oknie świeci,
Bo możesz ujrzeć w szklanej przestrzeni
Twarz wiedźmy bladą, co w twą się zmieni,
Czerwone usta szepczące w ciszę
Zaklęcia, których lepiej nie słyszeć!"
Sarah Morgan Bryan Piatt, tłum. A. Fulińska
3
PROLOG
Felicia Miller płakała w łazience. Znowu.
Wiedziałam, że to ona, ponieważ w ciągu tych trzech miesięcy, kiedy chodziłam
do liceum Green Mountain, zdążyłam już dwukrotnie ją na tym przyłapać. Ponadto
szlochała w bardzo charakterystyczny sposób: cienkim głosem, gwałtownie wciągając
powietrze, jak małe dziecko, mimo że miała osiemnaście lat, czyli o dwa więcej niż ja.
Poprzednio nie przeszkadzałam jej, zakładając, że każda dziewczyna ma prawo
popłakać sobie od czasu do czasu w szkolnej toalecie.
Ale dziś wieczór był jej bal maturalny, a płacz w eleganckiej sukni ma w sobie
coś wyjątkowo smutnego. A poza tym miałam słabość do Felicii. W każdej szkole, do
której chodziłam - dotychczas zaliczyłam ich dziewiętnaście, ale pewnie będzie więcej
- spotykałam takie dziewczyny jak ona. I mimo że jestem chyba dziwaczna, ludzie
zazwyczaj nie są dla mnie wredni - przeważnie po prostu udają, że mnie nie widzą.
Felicia natomiast była klasowym pośmiewiskiem. Szkoła stanowiła dla niej
niekończące się pasmo skradzionych kanapek i złośliwych uwag.
Zajrzałam pod drzwi do kabiny i zobaczyłam stopy
w żółtych sandałach z paseczków.
- Felicio? - zawołałam, stukając cicho w drzwi. - Co się stało?
Otworzyła i rzuciła mi wściekłe spojrzenie zaczerwienionych oczu.
- Co się stało? Dobrze, Sophie, zobaczmy. To jest mój bal maturalny, ale jak
zapewne widzisz, nie mam pary.
- No... tak. Ale jesteś w łazience, więc pomyślałam...
- Niby co? - zapytała, wstając i wycierając nos w spory zwitek papieru
toaletowego. - Że mój partner czeka na zewnątrz? - Prychnęła.
- Daj spokój. Okłamałam rodziców, że mam z kim iść na bal, więc kupili mi
sukienkę... - Pacnęła ręką w żółtą taftę, jakby chciała zabić komara.
- Powiedziałam im też, że spotykamy się dopiero tutaj, więc mnie podrzucili.
Jakoś... nie potrafiłam się przyznać, że nikt mnie nie zaprosił. Załamaliby się. -
Przewróciła oczami. - Żałosne, co?
4
- Wcale nie - odpowiedziałam. - Mnóstwo dziewczyn przychodzi na bal bez
chłopaków.
Obrzuciła mnie wściekłym spojrzeniem.
- A ty z kimś przyszłaś?
Owszem, przyszłam. Był to wprawdzie Ryan Hellerman, który jako jedyny miał
szansę konkurować ze mną w kwestii niepopularności w Green Mountain, ale jednak
liczył się jako chłopak. Poza tym mama była taka szczęśliwa, że ktoś mnie zaprosił.
Uznała to za dowód, że w końcu się d o p a -sowa łam.
Dopasowanie jest dla mojej mamy bardzo ważne. Przyglądałam się Felicii
stojącej w żółtej sukni i pociągającej nosem i niewiele myśląc, głupio rzuciłam:
- Mogę ci pomóc.
Felicia spojrzała na mnie zapuchniętymi oczami.
- Jak?
Objęłam ją ramieniem, zmuszając do wyprostowania się.
- Musimy wyjść z budynku.
Wyszłyśmy z łazienki i przedarłyśmy się przez zatłoczoną salę gimnastyczną.
Felicia sprawiała wrażenie zaniepokojonej, kiedy wyprowadziłam ją przez wielką
dwuskrzydłową bramę na parking.
- Jeśli to jakiś głupi kawał, to pamiętaj, że mam gaz w torebce - powiedziała,
przyciskając do piersi niewielką kopertówkę.
- Wyluzuj. - Rozejrzałam się, żeby mieć pewność, że na parkingu nie ma nikogo
oprócz nas.
Mimo że zbliżał się koniec kwietnia, w powietrzu wciąż czuło się chłód i obie
dygotałyśmy w cienkich sukienkach.
- Okej - powiedziałam, odwracając się z powrotem do niej. - Gdybyś mogła
wybrać dowolną osobę jako partnera na ten bal, to kto by to był?
- To jakaś wyrafinowana tortura? - zapytała.
- Odpowiedz mi.
Utkwiła wzrok w swoich żółtych bucikach.
- Kevin Bridges? - wymamrotała.
Nie, żeby mnie to zaskoczyło. Przewodniczący samorządu szkolnego, kapitan
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin