Oblicza Komunikacji - Jezyk i kultura tabloidow.pdf

(4224 KB) Pobierz
206120804 UNPDF
Materiały konferencyjne
206120804.001.png
Spis autorów
1. Zbigniew Bauer
2. Olga Białek-Szwed
3. Jerzy Biniewicz
4. Marian Bugajski
5. Małgorzata Dawidziak-Kładoczna
6. Ewa Dulna-Rak, Anna Niepytalska
7. Janina Hajduk-Nijakowska
8. Justyna Janus
9. Krzysztof Jarząb
10.Joanna Jesionowska
11.Agnieszka Kaczor
12.Beata Kłos
13.Katarzyna Lisowska
14.Ewa Marciniak
15.Małgorzata Marcjanik, Jagoda Bloch
16.Paweł Nowak
17.Madgalena Piechota
18.Jan Pleszczynski
19.Bogusław Skowronek
20.Grażyna Stachyra
21.Magdalena Steciąg
22.Adam Szynol
23.Marta Wąsik
24.Agata Wiącek
Zbigniew Bauer
Uniwersytet Pedagogiczny w Krakowie
Twój głos w Twoim domu”: cztery typy tabloidyzacji
I. Geneza rzeczownika „tabloid”
Nie uda się zapewne ustalić dokładnie, kto i kiedy użył w polskim kontekście rzeczownika
„tabloid” jako określenia pewnego typu gazety (lub czasopisma), choć weszło ono do
powszechniejszego obiegu wraz z pojawieniem się na polskim rynku rodzimego dziennika
świadomie realizującego taki właśnie model („Super Express”, 1991). Losy tego rzeczownika
są dosyć skomplikowane: jak wiemy, pierwotnie odnosił się on do „skondensowanej w
postaci tabletki dozy lekarstwa lub innego specyfiku chemicznego”, tabletki (tablette;
(wprowadziła ją firma farmaceutyczna Burroughs, Wellcome and Co. w 1884 roku). Warto
jednak zauważyć, że użycie rzeczownika „tablet” w odniesieniu do ściśle odmierzonej przez
medyka lub aptekarza porcji leku zapakowanej w złożony w czworo arkusik odnotowano już
w XVI stuleciu. Od 1889 roku używano go ogólnie dla wyobrażenia „płaskiego kawałka
czegoś”, w okresie 1900-10 utrwala się stosowanie tego rzeczownika jako nazwy typu prasy
drukowanej w formacie stronicy – z reguły pięcioszpaltowej - o połowę mniejszym niż format
broadsheet ; format taki powstawał po dwukrotnym złamaniu arkusza papieru o
podstawowym formacie. Od 1901 roku „tabloid” przybiera funkcje przymiotnika, określając
cechy nie tylko płaszczyzny, na której coś wydrukowano, ale również tego, co zostało
wydrukowane : mówi się już o „dziennikarstwie tabloidalnym” lub „tabloidowym” (choć nie
są to określenia synonimiczne, co wyjaśniam w dalszej partii tekstu). Mniej więcej od 1918
roku zakresy semantyczne rzeczownika (format gazety) i przymiotnika (sposób
przedstawiania świata przez dziennikarzy piszących dla takich gazet) stapiają się w
znaczeniową całość. Znacznie rzadziej „tabloid” bywa określeniem skróconej formy
przekazu, przeglądu, synopsis jakiejś informacji lub historii, co można wiązać i z tym, że
zmniejszenie formatu gazet zmusiło piszących do większej zwięzłości, a co za tym idzie –
skrótowości i kondensacji przekazu.
Rzeczownik „tablet” mniej więcej od początków XIV w. oznacza „płaszczyznę do
zapisywania czegoś” – tablicę, tabliczkę („tablice Mojżeszowe”), najczęściej czworokątną.
„Tabletem” nazywano mały pomocniczy stoliczek dostawiany do głównego stołu jadalnego,
dziś jest to także nazwa komputerowego interfejsu służącego do precyzyjnego, odręcznego
wykonywania rysunków i grafik. Nie sposób zapomnieć również o „tableau” (przełom XVII i
XVIII w.), czyli graficznym przedstawieniu czegoś, wyrażeniu czegoś przy pomocy obrazów,
niekiedy w zaskakujący lub lapidarny sposób. Popularne w XIX w. „żywe obrazy” ( tableau
vivant ) to nieruchome inscenizacje dobrze znanych scen historycznych lub dzieł malarskich.
Widz mógł zobaczyć więc to, co tkwiło już w jego świadomości, czego już doświadczył w
innej postaci: atrakcyjna, bo wizualna, forma „żywego obrazu” stanowiła potwierdzenie i
umocnienie posiadanego już zasobu wiedzy, stając się stereotypem (czyli „twardym”,
niezmiennym wzorcem), względnie wzmacniając istniejące stereotypy.
W rzeczowniku (i przymiotniku) „tabloid” znajdują się dwa podstawowe elementy: rdzeń
„table(t)” oraz sufiks –oid (gr. oeidēs ), sygnalizujący, iż chodzi o rzecz „podobną do czegoś
innego”, ukształtowaną „niby coś innego” (por. android, humanoid, planetoida itd.). Pierwszy
odnosi się do skojarzeń „farmaceutycznych” (skondensowany lek w postaci pigułki, silnie i
szybko działający, podany w wyliczonej dozie) lub związanych ze „stołem” (równym,
płaskim przedmiotem, miejscem dyskusji lub służącym za podstawę czegoś, polem do
zapisania lub umożliwiającym pisanie), drugi każe myśleć o czymś, co działa jak lek w
pigułce – intensywnie, może być stosowany powszechnie i łatwo dostępny, a także tani.
„Stół” w dziesiątkach zwrotów frazeologicznych wiąże się z miejscem ujawnienia czegoś
(„wyłożyć karty na stół”, „załatwić coś pod stołem”), ale także rywalizacji lub gry (w
politycznym żargonie USA „położyć kogoś na stół”, „walnąć kimś o stół” oznacza ostateczne
spostponowanie przeciwnika; 1866).
Określenia zjawisk, procesów i przedmiotów w świecie mediów bardzo często powstają jako
metafory, a równie często rodzą się z gry słów: popularna nazwa fotoreporterów czyhających
na okazję, by przyłapać znane osobistości w sytuacjach, które po ujawnieniu stają się dla nich
kłopotliwe – paparazzi to włoski dialektyzm określający natrętne, brzęczące owady. „Pan
Paparazzo” (Signor Paparazzo) to postać z filmu Dolce Vita – fotograf uliczny polujący na
gwiazdy kina. Popularność dzieła Felliniego sprawiła, że nazwisko uniezależniło się od swego
pierwotnego nosiciela i na dodatek dziś występuje najczęściej w liczbie mnogiej. Wystarczy
zmiana jednej głoski, by powstali „paperazzi” 1 (kontaminacja angielskiego paper i włoskiego
paparazzi ), czyli reporterzy „tabloidów”, którzy robią to samo, co ich koledzy wyposażeni w
aparaty fotograficzne. Aby nazwać uzbrojonych w telefony komórkowe albo tanie „cyfrówki”
amatorów, równie natrętnych i jeszcze bardziej bezwzględnych niż zawodowi „paparazzi”,
powstało określenie „snaparazzi” (amatorskie, często przypadkowe zdjęcie = snap shot +
pap arazzi ); zbieraczy pogłosek i łowców kawiarnianych plotek, publikujących potem efekty
1 G. Pattison, Princess Diana , “The Globe and Mail”, September 25, 1997
2
 
polowań nazywa się „rumorazzi” (fama, pogłoska = rumor + paparazzi ) 2 . Nazwy takie
tworzą publicyści, przede wszystkim felietoniści – nic więc dziwnego, że są one efektowne,
działają tak intensywnie jak atrakcyjne opakowania, wpadają w ucho i tym samym dobrze
„sprzedają” samego autora i jego produkty, zwłaszcza gdy podchwytują je inni lub na ich
wzór tworzą własne określenia, a nawet przypisują sobie autorstwo czegoś, co zapożyczyli.
Żargon dziennikarski wymaga nazw krótkich i celnych; przeważnie odnoszą się one do
zjawisk o stosunkowo małym zasięgu lub krótkotrwałych (np. gonzo journalism ), jednak
media i ich produkty służą rozprzestrzenianiu się informacji i idei, stąd i nazwy zaczynają
mieć zasięg uniwersalny, gdy uniwersalne stanie się zjawisko, którego dotyczą. Są one
tworzone w konkretnym języku, w przypadku mediów niemal wszystkie nowinki nazewnicze
powstają od wielu dziesięcioleci w kręgu angloamerykańskim, stąd też większość nowych
słów w leksykonie związanego z mediami języka ma taki właśnie rodowód. To – w
przypadku upowszechnienia się jakiegoś zjawiska – sprawia kłopoty z tłumaczeniem jego
nazwy na inne języki (np. muckrakers , churnalism ), zwłaszcza że część tych nazw albo
odwołuje się do rzeczywistości znanej tylko mediom amerykańskim lub brytyjskim (np.
coffee spitter , marmalade dropper , Hey-Mabel-effect , gotcha journalism : wszystkie te
określenia dotyczą różnych form dziennikarstwa „tabloidowego”), albo do konkretnych
tytułów audycji czy postaci znanych z mediów (np. ophrahization – termin ukuty od imienia
supergwiazdy amerykańskiego talk show). Wszelkie próby przekładu kończą się fiaskiem,
gdyż powołują utratę wieloznaczności, zabawnego lub zgryźliwego kontekstu. w jakim nazwa
funkcjonuje pierwotnie. 3
Tworzone w taki sposób nazwy mają „workowatą” naturę: pole konotacji jest szersze niż pole
denotacji, gdyż często liczy się efekt zaskoczenia stwarzany przez grę słów, pomysłowość
autora wyrażenia. Są to zatem często „mapy poprzedzające terytorium” – ich dokładność
oceniamy dopiero wówczas, gdy znajdziemy odpowiadający im teren. Bywa też, że mapy
powołują do życia jakieś terytoria, najczęściej jednak pozwalają nazwać coś, co nie ma
nazwy, chociaż istnieje, o czym jesteśmy przekonani już choćby przez jego odmienność od
czegoś, co nazwać potrafimy. „Jeśli używamy nazwy „Gwiazda Wieczorna” w odniesieniu do
pewnego ciała niebieskiego, widzianego wieczorem w pewnym położeniu na niebie, nie
2 Cunanan Theories , “Newsweek”, August 11, 1997
3 Są jednak przykłady sporej wynalazczości w polszczyźnie: np. spotykany na pornograficznych stronach WWW
neologizm „C’lick Me!” zastąpiono neologizmem polskim: „Klikźnij mnie!”
3
Zgłoś jeśli naruszono regulamin