Demony.pdf

(99 KB) Pobierz
3504378 UNPDF
KAZIMIERZ I BARBARA PODGÓRSCY
Wielka księga demonów polskich
(fragmenty książki)
Ja przy sobie ustawnie mam czartowskie zioła,
Co prawda, każdy miesiąc, odmieniam się zgoła.
Raz gdy miesiąc nastaje, drugi raz na schodzie,
Mam moc władać powietrzem i przebywać w wodzie.
Bywam ptakiem, zwierzęciem, kotką abo sową,
W nocy wielką niewiastą, co mię śmiercią zowią.
Kto mie ujrzy w południe, to przypołudnicą,
A pod wieczór zaś wiedźmą abo latawicą;
Jakoż mam i z latawcem swe porozumienie,
Bo też on swe odmienia własne przyrodzenie.
Choć jest duchem powietrznym, bierze na się ciało
Obłudne, czego mu przyrodzenie nie dało.
Czyni wielkie posługi, kto go o to prosi,
Że on z cudzej spiżarnie do niego przynosi.
Ja też tak właśnie czynię, ale gdy wiem, komu,
Wybrawszy mu z komory zaniosę do domu.
Choćby strzegł, nie ustrzeże, którędy ja łażę,
A jeszcze paraliżem, kogo chcę, zarażę.
Umiem oczy zaślepić, choroby nabawić,
Połamać go, pokrzywić i zaś go naprawić.
Głupim człeka uczynić, zawrócić mu głowę,
Abo będzie źle mówić, abo straci mowę.
Tylko z drzewa jednego listeczków nawarzę,
Będzie się on wszytek trząsł, ja go tym nadarzę.
Jeśli go też ostudzić abo go ususzyć,
Uczynię to, iże się nie będzie mógł ruszyć.
Kto by się jedno ważył czynić mi przykrości,
Więcej mu ja naczynię, niźli on mnie, złości.
[ Latawica, kwestia z Ianuarius Sowizdralius,
Peregrynacja dziadowska , 1612].
WPROWADZENIE W ŚWIAT
POLSKIEJ DEMONOLOGII LUDOWEJ
Demony duszą i gniotą, straszą jękiem, płaczem i gwizdem, śmiechem, klaskaniem, jeżdżą na ludziach, wysysają
krew i mleko, wyżerają wnętrzności, męczą kobiety ciężarne, odmieniają niemowlęcia, porywają dziewczyny i
kobiety, wchodzą w stosunki płciowe z ludźmi. Demony niepokoją swym śpiewem i muzyką, potrafią zgubić swym
tańcem. Mogą to być także nieokreślone strachy czyhające na człowieka „tam, gdzie straszy”: u grobu, w mieszkaniu,
przy zachowanym skarbie, na miejscu zbrodni, przy moście – pisał znakomity historyk i etnolog, profesor
Aleksander Gieysztor w Mitologii Słowian .
Istotnie, świat naszych przodków jeszcze do niedawna zasiedlały tłumnie
rozmaite tajemnicze stwory, zazwyczaj bezcielesne, albo gdy zdecydowały się objawić ludzkim oczom –
bezkształtne lub przybierające przerażające postaci antropomorficzne, zoomorficzne, teratologiczne,
wszakże najczęściej niepodobne do niczego, co istniało w realnej rzeczywistości. Nie znając natury
groźnych zjawisk przyrodniczych i społecznych, ludzie bali się ich ogromnie, przypisując demonom,
diabłom, czarownikom sprawstwo niepowodzeń osobistych oraz klęsk uderzających w ogół społeczności.
W biały dzień spadł grom z jasnego nieba, zapalając chałupę, od której zajęła się płomieniami cała wieś –
to przecież oczywista sprawka złego albo kara boża. Grad wytłukł zboże – zemścił się obrażony płanetnik.
Okolicę spustoszyła trąba powietrzna – poszaleli w tańcu weselnym diabły. Urodziło się dziecko kalekie
lub matołkowate – nieprawda, było piękne i zdrowe, póki nie podmieniła je boginka, mamuna, sybiela.
Na podobne sposoby tłumaczono istotę i przyczynę wielu różnorodnych zjawisk
i zdarzeń o charakterze negatywnym dla jednostek i zbiorowości. Bo przecież czy odeszłe w przeszłość
pokolenia, mimo swych niewątpliwych zdolności, umiejętności i mądrości, mogły znać naukowe tajniki
meteorologii, genetyki, biologii, psychologii, psychiatrii? Tajniki, wobec których my, współcześni, mino
galopującego postępu nauk, często stajemy bezradni. W obliczu cyklonów,
powodzi, huraganowych pożarów, trzęsień ziemi. Wobec plag, przerastających niegdysiejsze ospy i
dżumy, takie jak AIDS albo SARS. Czy jesteśmy naprawdę mądrzejsi, skoro co roku na „głupie” zapalenie
płuc umiera w samej tylko
Polsce około 6 tysięcy ludzi, a drugie tyle schodzi ze świata zaraziwszy się „zwykłą” posocznicą. W
szpitalach!
W przeszłości istniała cała lista chorób uznawanych za skutek zetknięcia się
z demonicznymi postaciami albo ich oddziaływania z oddali, z tamtego świata: ... puchlizna wodna i skurcze
w wodzie były dziełem wodników, poronienia
i utrata pokarmu boginek, niedorozwój umysłowy bądź śmierć dziecka – mamun, bol glowy, zasłabnięcia żeńców i
ataki serca – południc, zawiania,
opuchlizny i paraliż – latawców [A. Szyjewski, Religia Słowian ].
Jak celnie zauważyła Hanna Bień-Bielska: Walka dobra ze złem była od najdawniejszych czasów źródłem i
natchnieniem do stwarzania w wyobraźni ludów coraz to nowych postaci stanowiących uosobienie tych pojęć.
Uosobienie zła potrzebne było ludziom pierwotnym, na niskim stopniu rozwoju kulturalnego, by mieli kogo winić za
spadające zewsząd klęski, nieszczęścia, choroby. Łatwiejsza też wydawała się walka ze złem w chwili, gdy skupiło się
je i uosobiło w jednej postaci * .
Zatrzymajmy się na chwilę przy pojęciu: demon <gr. daimon – duch, sanskr. deva – boska istota,
staropers. daive – demon, łac. daemon >, oznaczającym pierwotnie wyższą, nadnaturalną, bezosobową siłę
(moc), identyfikowaną zwykle ze złym duchem, wywierającą wpływ (najczęśćiej negatywny) na losy
czlowieka, potem bóstwo niższego rzędu niż bogowie pogańscy, aż wreszcie istotę pośrednią między
bogami a ludźmi. Poganie znali dobre i złe demony (duchy), chrześcijanie i Żydzi – wyłącznie złe, w
poczet których zaliczają również
bóstwa pogańskie ** .
Demony stanowią przemiot zainteresować demonologii <gr. daimon – duch + logos – wiedza, nauka>.
Według encyklopedycznych definicji demonologia stanowi zwarty zespół poglądów wyjasniających genezę,
istotę i funkcję demonów oraz możliwości i sposoby unikania ich mocy * . W ujęciu zaprezentowanym
w niniejszym opracowaniu demonologia wchodzi w obręb mitologii niższej, przejawiającej się głównie na
gruncie licznych i różnorodnych wątków ludowych wierzeń oraz tradycyjnego światopoglądu ludowego.
Przypominając o starosłowiańskim rodowodzie większości polskich wierzeń demonicznych, wskażmy na
znamienny fakt, iż w toku zachodzących procesów chrystianizacyjnych, w łonie kultury ludowej
ukształtowało się zjawisko tzw. dwuwiary. Konkretne przejawy owego fenomenu stanowią wyobrażenia
demonów symbolizujących swoiste połączenie wątków słowiańskich przekonań pogańskich z religiami
chrześcijańskimi. Są one wyrazem szczególnego synkretyzmu kulturowego, przejawiającego się między
innymi, i chyba najpełniej,
w powiązaniach i różnicach w ludowych, a chrześcijańskich wyobrażeniach
i wizjach znaczeniowych diabła.
Jak wiele było dawniej istot demonicznych, i jak mocno szkodziły ludziom oraz w jakiej postaci ich
rudymentalne formy obecne są nadal w kręgu współczesnych wierzeń potocznych, próbuje pokazać
niniejszy encyklopedyczny przewodnik polskiej demonologii ludowej, zawierający także obszerny wybór
tekstów z literatury przedmiotu.
Wcześniej, w piękny i niejednokrotnie udany sposób, czynili to inni autorzy, jednakże zazwyczaj w dość
ograniczonym i wyrywkowym zakresie.
Nocami zaś, gdy strapieni robotą ludzie z moich stron ** zapadali w kamienny sen, osady we władanie brali
wachtyrze *** , pilnujący, aby ogień i złoczyńcy nie zaskoczyli śpiących. Przemierzając wiejskie drogi, stróże kumali się
często
z nocnymi duchami, których na tym kraiczku było bez liku. W leśnych uroczyskach gnieździły wesołe skrzaty,
robotne jaroszki i diobły w myśliwskich mundurach. Wśród polnych zagajników kryły się nocne światełka „świtu-
deptu”, błąkały się lotawce i lotawice. W zdradliwych pobrzeżach stawów i przykop **** czaiły się zaś topielice i
utoplce, co nie darowały nikomu. W studniach i kominach mieszkały meluzyny, w ciemnych wozowniach i stodołach
– zmory i paskudy – wspomina uroczo Alojzy Lysko, współczesny gawędziarz śląski w zbiorku: Wisło,
opowiedz... Nasze kompendium jest jednak – przynajmniej w nieskromnym zamierzeniu – znacznie szersze
i zupełnie odmiennej natury.
Podkreślamy z góry, iż prezentowana praca nie ma nic wspólnego z satanizmem, kultem szatana i
wszelką, modną ostatnio, wiedzą ezoteryczną, podobne bowiem kwestie nigdy nie leżały w kręgu naszych
zainteresowań. Fascynowały nas natomiast dawne wierzenia, podania wierzeniowe, legendy, sagi, klechdy
o rozmaitych rodzimych istotach i zjawiskach demonicznych, będące wytworem rodzimej kultury ludowej
i miejskiej oraz przejawem bogatego życia obyczajowo-obrzędowego. Dlatego książka niniejsza ma
charakter etnologiczny
i historyczny dotyczący tzw. mitologii niższej polskiej, słowiańskiej i miejscami pokrewnej ze względu na
bliskość geograficzną kultur ludów ościennych: wschodniosłowiańskich, germańskich, bałtopruskich czy
nawet ugrofińskich.
Zaznaczamy więc też od razu i z góry, iż tytuł opracowania brzmi nieco nieadekwatnie do treści.
Okazało się mianowicie, że przy prezentacji strachów rodzinnych warto przedstawić ich zagraniczne
odpowiedniki, z reguły antenatów. Demonologia polska, bowiem nadzwyczaj łatwo przyswajała sobie
postacie
demonów, półdemonów i różnych innych bytów nadnaturalnych, obcych proweniencji. Zwłaszcza
słowiańskich i zachodnich. Gdy było konieczne dla podkreślenia lub tylko zaznaczenia powiązań
międzykulturowych, paraleli znaczeniowych i etymologicznych, pokazaliśmy demony występujące w
wierzeniach innych narodów słowiańskich, ale także w Prusach, na Litwie, itp. Pamiętajmy bowiem, że
obszary należące obecnie do innych państw, wchodziły w skład terytorium Polski. II Rzeczpospolitą,
wywodzącą się z wzorca Unii Polsko-Litewskiej, zamieszkiwały liczne narodowości: Litwini, Białorusi,
Rusini, Ukraińcy, Wołosi, Hucułowie. Ich mity i wyobrażenia demonologiczne składały się na żywą
tkankę wspólnych albo pokrewnych, przenikających się wierzeń. Ponieważ jednak nie zamierzaliśmy objąć
pracą całości demonicznych wyobrażeń czy też mitologii słowiańskiej, pozostaliśmy przy nieco mylącym,
podanym wyżej, tytule. Mylącym tym bardziej, iż praca zawiera dość liczne odniesienia do zapożyczeń z
demonologii wcale niesłowiańskich: skandynawskiej (elf), germańskiej i staroniemieckiej (ergaist, Gaijunge,
irwisz, skrzat, kobold, nimfa, gnom), francuskiej (meluzyna), angielskiej i szkockiej.
Wątki demonologiczne stanowią część kultury narodowej. Kiedyś wyobrażenia demoniczne traktowane
były przez niektórych opiniodawców jako przejaw zabobonu i ciemnoty umysłowej. Miały one jednak
racjonalne jądro. Były
próbą racjonalizacji świata i potęg, które uosabiały. Niosły i ugruntowywały zakazy oraz nakazy moralne.
Były egzemplifikacją norm etycznych przyjętych w danej społeczności. Stanowiły wreszcie uzasadnienie
licznych tabu.
Słonecznice powodowały udar i porażenie słoneczne. Południce sprowadzały alergiczny katar sienny.
Prześladowały dzieci depczące zboża. Ale z nieracjonalnej obawy przed nimi, wynikały całkiem konkretne
reguły zachowań. Nie należało pracować, ani spać na polu w skwarne południe z odkryta głową, bowiem
można doznać udarowego, oparzeniowego zapalenia opon mózgowych. Nie wolno niszczyć upraw, by
nie narazić rodziny, rodu, wspólnoty wiejskiej na nieurodzaj, brak plonów i głód. Przekazy wierzeniowe
zawierały więc sens konkretny, wymierny. Porządkowały ówczesny świat, świat naszych przodków.
Zmory, strzygi, latawice „cyckające” mężczyzn, przyczyniały się do wytłumaczenia erotycznych marzeń
sennych i zjawiska znanego w seksuologii pod nazwą nocnych polucji. Demony leśne przestrzegały przed
pochopnym zagłębianiem się w gęstwiny borów, gdzie łatwo się było zagubić, zatracić. Demoniczne
personifikacje epidemicznych chorób, tłumaczyły na swój sposób przerażające ludzi pomory, przed
którymi nie było obrony. Mówiąc ogólnie, w każdym, nawet nieprawdopodobnym – czyż są inne? –
tekście wierzeniowym, bajkowym, legendarnym, tkwią pewne wskazówki racjonalne, których albo nie
chcemy, albo nie potrafimy dziś odczytać i zrozumieć. Bo przecież te motywy nie wzięły się z czystej
fantazji, tylko z ludowej „filozofii” dotyczącej świata (kosmologii) i życia (ontologii). Naszym wielkim
pragnieniem jest ułatwienie tego zrozumienia.
Nie sposób, wskazując wyrywkowo, nie pochylić czoła na przykład przed intuicyjną przenikliwością
dawnych ludzi, którzy na długo, długo, przed odkryciem bakterii byli przekonani, że febrę i inne choroby
o istocie malarycznej powodowały niewidzialne żyjątka buszujące w wodzie zalegającej koleiny na leśnych
traktach.
Nie brakowało i racjonalnego spojrzenia na demonologię. Anonimowy autor cyklu: Mitologia słowiańska
w: Gwiazdce cieszyńskiej z 1852 roku pisał o bożyszczach niższego rzędu: Były to duchy zwane domowymi,
leśnymi, granicznymi, zajmujące się sprawami ludzkimi i pośredniczące niejako między ludźmi
i wyższymi bogami, po części dobre, po części też szkodliwe. Gdy jednak Słowianie przyjęli wiarę chrześcijańską i
cale dawne bałwochwalstwo ich, tj. wszyscy bogowie ich, dobrzy i źli, nazwani zostali złymi – więc też duchy niższe,
które
w pogaństwie czcili, razem poczytano za złe, diabelskiej istoty, i te utrzymawszy się dotąd w podaniach gminu,
przechowały się tylko w znaczeniu złych duchów, mających związek z piekłem. Należą tu w ogóle straszydła nasze,
duchy i potwory, które aż do pogańskich czasów sięgają, z pogaństwa pochodzą, i których dotąd prosty człowiek się
lęka, nie wiedząc, że te jego straszydła są tylko zabytkami pogańskich urojeń, w samej rzeczy nie istniejące.
Odróżniamy tu zaś jeszcze duchy, czyli raczej dusze umarłych, które jak dotąd lud wierzy, dla niesprawiedliwości za
życia wyrządzonych, po śmierci nie maja pokoju, lecz w różnej postaci, bez głowy, z płomienistą twarzą, jako
ognisty mąż itp. na polnych miejscach się pokazują; takie zjawiska bowiem, są tworami nowszej wyobraźni.
Tenże nieznany z nazwiska pisarz rzeczowo wyjaśniał istotę zmory albo mary: ... duch szpetny, który w
postaci kota lub innego zwierzęcia, albo też jakiegokolwiek mało ważnego przedmiotu, np. źdźbła lub nici, podczas
nocy wciśnie się do pokoju śpiących, lega na nich z wielkim ciężarem i dusi ich. Właściwą atoli przyczyną
niespokojnego snu jest krwistość, leżenie na plecach, przepełnienie żołądka i wszystko, co spokojny obieg krwi
tamuje.
Aż ciśnie się do głowy pomysł, aby popełnić pracę polegającą na próbie racjonalizacji dawnych wierzeń,
przesądów, przekonań, zwyczajów i obrzędów, tym bardziej, że nadal żywotnych we współczesnym
obiegu kulturowym, a należących np. do sfery matrymonialnej, prokreacyjnej, macierzyńskiej itd.
Wątki demoniczne mają również znaczenie historiopoznawcze. W wielu przekazach drzemie echo
ważnych wydarzeń. Ich analiza przyczynia się, co udowodnił Aleksander Gieysztor, do rekonstrukcji
mitologii polskiej i słowiańskiej w ogóle, do poznania wspólnej przeszłości narodów. Ujawnia się więc
głęboka wartość wysiłków rzesz folklorystów, którzy nie szczędząc czasu i mitręgi spisywali dawne
wierzenia, podania, legendy, drobne przekazy informatorów.
Tezę o reproduktywności kultury ludowej, a nie jej samorodności, sformułował już w 1848 roku
Ryszard Berwiński w Studiach o literaturze ludowej ze stanowiska historycznej i naukowej krytyki . Wysunął
wniosek, iż zebrane do tamtej pory materiały etnograficzna dowodzą, że kultura ludowa przetwarzała
jedynie treści pochodzące z innych warstw kulturowych. Demonologia ludowa powstała mianowicie w
drodze przenikania do środowiska wiejskiego, chłopskiego lub małomiasteczkowego tego wszystkiego, co
zawierało się w aktach inkwizycyjnych i literaturze konfesyjnej. Dlatego demonologię ludową należy
rozpatrywać w wymiarze czasowym, historycznym.
Przy opracowaniu Wielkiej księgi demonów polskich sięgnęliśmy do ponad 250 prac źródłowych, często
wielotomowych, co wymagało czasochłonnej
i żmudnej kwerendy po bibliotekach . W tym do dzieł Oskara Kolberga, Ryszarda Berwińskiego, Łukasza
Gołębiowskiego, Kazimierza Wójcickiego, do poważnych opracowań Aleksandra Brücknera, Aleksandra
Gieysztora, Kazimierza Moszyńskiego, Witolda Klingera i współczesnych: Bohdana Baranowskiego,
Tadeusza Linknera, Leonarda Pełki, Doroty Simonides, Wilhelma Gaj-Piotrowskiego, Haliny i Mariana
Gerlichów, Andrzeja Szyjewskiego. Wymieniamy wszystkie prace w bibliografii oraz w notach
biograficznych pod konkretnymi hasłami. Nieocenione przysługi oddał nam B.S. Linde swoim Słownikiem
języka polskiego. W pewnym aczkolwiek niewielkim zakresie przydało nam się znamienite – na swoje czasy
– dzieło Collina de Plancy: Słownik wiedzy tajemnej * .
Wielokrotnie, dla zilustrowania haseł, cytujemy fragmenty dzieł różnych autorów, dawnych i
Zgłoś jeśli naruszono regulamin